Menu

Opowiadania

środa, 28 października 2015

Burdel - Rozdział XIV.

Westchnął cicho, unosząc podbródek ku górze aby łatwiej było mu wiązać. Nie mając innego wyboru utkwił wzrok w ciemnej czuprynie, której właściciel już praktycznie kończył zabawę z paskudnym krawatem.
-To naprawdę konieczne?
Zapytał, nie kryjąc niezadowolenia. Nie dość, że nie potrafił wiązać tego cholerstwa i musiał go prosić o pomoc, to jeszcze cierpliwość nie należała do tych mocnych stron posiadanego przez niego charakteru. Nienawidził ubierać się w podobny sposób. Biała koszula, ciemne spodnie, marynarka i krawat. Wykrzywił usta na samą myśl. Fakt, że nie miał wyboru i musiał pójść na pogrzeb rodziców właśnie w takim wdzianku napawał go niechęcią jeszcze większą niż tą, którą odczuwał gdy się o tym dowiedział. Jakby tego było mało od rana słuchał paplaniny i pouczeń, które miały go przygotować do tego wydarzenia. ,,Nie okazuj niewzruszenia" ,,Udawaj smutnego" ,,Bądź grzeczny". Zdołał pojąć, że się o niego martwili, ale bez przesady. Nie posiadał pięciu lat aby traktować go w taki sposób. Czuł się jak małe dziecko z trzema matkami pilnującymi każdego jego kroku.
-Gotowe.
Obdarzył Itachiego swoim zaszczytnym spojrzeniem, a następnie przejrzał się w dosyć małym, ale wystarczającym do tej czynności lustrze.
-Wyglądam jak kretyn.
Stwierdził na głos, uznając, że informacja ta jest na tyle ważna, aby podzielić się nią z bratem. Widać było, że ubrania nie są odpowiednio dopasowane. Zamiast poprawnie się układać, to zwisały tu i ówdzie, sprawiając wrażenie, że chłopak jest prawdziwym chucherkiem. A nim nie był. Bez przesady. Chociaż ten zestaw ciuchów posiadał też swoje pozytywne strony. A mianowicie, z racji iż należał on do Itachiego, mógł wyczuć jego zapach ilekroć przyciągał do siebie skrawek materiału. Zaczął zakładać buty, zdawszy sobie sprawę, że Uchihy już dawno w korytarzu nie ma, co musiało oznaczać, że czeka w samochodzie.
Z westchnieniem rezygnacji nie pozostało mu nic innego jak udać się za nim.
***
Jak się można było tego spodziewać, wszędzie roiło się od ludzi, ale nikt nie wydawał się szczególnie poruszony nastrojem wydarzenia. Może od czasu do czasu jakaś starsza kobieta zmusiła się do udawania szlochu. Brzydził się nimi wszystkimi bez wyjątku. Trzy czwarte zgromadzonych osób należało do grup, które czerpały jakieś zyski za czasów istnienia klanu. Pewnym więc się stało, że cała ta hołota prędzej czy później przyjdzie składać im kondolencje i zadawać pytania, odnośnie dziedziczenia fortuny, której właścicielem automatycznie stał się Itachi, jako najstarszy potomek. Jak zwykle chodziło im jedynie o zysk. Trafnie było nazwać wszystkich tych oszustów pasożytami, żerującymi na czyimś nieszczęściu.
Ceremonia do tego trwała długo i czuł, że nie jako jedyny ma ochotę się jak najszybciej wyrwać z tego paskudnego cmentarza. Ani razu nie pomyślał o jakiejś modlitwie za rodzinę. Nie widział takiej potrzeby ani przez chwilę. Doświadczenia zrobiły z niego bezuczuciowego drania, za co dziękował serdecznie swojemu paskudnemu życiu. Dzięki temu nie był mazgajem i bachorem podatnym na każde zło. Wystarczająco dużo razy się nad tym zastanawiał, aby dojść do podobnych wniosków. Pod koniec uroczystej mszy ku jego zadowoleniu zaczął padać deszcz, który skutecznie wypędził nieprzygotowanych do tego ludzi. Itachi go nie męczył i również po chwili postanowił, że będą się zbierać. Podczas trwania całej tej farsy, przyuważył, że brat jest intensywnie zamyślony, co też stało się obiecującym tematem dla jego rozmyślań. Nad czym się zastanawiał? Czemu jego twarz wyglądała wtedy jakby doszukiwał się czegoś wielkiego, a jednocześnie wyrażała idealny spokój? Może najprościej byłoby zapytać go o to osobiście, ale sam nie wiedząc z jakiego powodu powstrzymał się przed tym. I pomyśleć, że kilka godzin później wspólnie oglądali wykupione mieszkanie. Tylko dla ich dwójki.
Nowy dom.
***
Porzucił walizki w salonie i nie odwracając się za siebie wszedł po schodach z zamiarem obejrzenia tamtejszych pokoi. Zważając na to iż Itachi majsterkował w kuchni, prawdopodobnie z zamiarem ugotowania czegoś na później, miał na to trochę czasu. W pierwszej kolejności dobrał się do łazienki, która w jakiś magiczny sposób zaciekawiła go najbardziej. Sam nie miał pojęcia czego się spodziewał. Spełnieniem jego marzeń byłoby, gdyby kochany braciszek zainwestował w wielką, pojemną wannę w której obaj mogliby się bez trudu zmieścić. Może to co zobaczył nie było dokładnie tym o czym myślał, ale niedaleko było obrazowi pomieszczenia do wymarzonej idealności. W końcu obaj mieli podobne gusta i obaj lubili podobne rzeczy. Z czasem poznawali się na nowo, od momentu w którym wszystko ponownie zaczęło mu się układać w tę pozytywną stronę. Można było powiedzieć, że on i Itachi wręcz ze sobą chodzą, pomimo braku zbliżeń, pomijając pocałunki. Ta ekscytacja, oczekiwanie i ciekawość nie przemijała. Połowę życia tłumił to w sobie, aby nagle powróciło z podwójną siłą. Czyż to nie zabawne? Z początku sam go odpychał, nie będąc pewnym czy może mu zaufać pomimo tego czego się dowiedział. I nagle sytuacja uległa całkowitej zamianie. To Sasuke z bijącym sercem czekał na najmniejszy gest, najdelikatniejsze dotknięcie, świadczące o łączącej ich więzi. 
Przejechał opuszkami palców po idealnie białej wannie, przyglądając się jej przez krótką chwilę. Nie miało to żadnego sensu, a jednak odkąd sięgał pamięcią robił dziwne rzeczy. Zawsze był inny i nie wstydził się tego. Już nie. ,,Kocham Cię takiego jakim jesteś." Zadrżał, przypominając sobie odpowiednie słowa w odpowiedniej chwili. Itachi uraczył go czymś takim z zaskoczenia i to jeszcze dość niedawno, przez co z początku po nocach nie mógł sypiać. Nie pamiętał czasów, aby się czymś tak przejmował jak obecnie jego zdaniem. Przez głowę przemykały różne myśli, ale niekoniecznie wszystkie miały właściwe intencje. 
Zostawił w końcu łazienkę w spokoju, tym samym zaniechawszy przesadnie romantycznych rozmyślań i wkroczył do sypialni - Jedynej jaka się tam znajdowała. Co musiało oznaczać... 
-Podoba Ci się nasz pokój?
Przygryzł wargę, reagując na cichy, przepełniony samozadowoleniem szept. A jednak. Miał rację. Słyszał zbliżającego się mężczyznę, ale ubiegł go, pierwszy wykonując ruch. Odwrócił się, unosząc brew ku górze jakby mentalnie chciał z niego zadrwić, do czego na głos zmusić się nie mógł. 
-Kiedy wymyśliłeś sobie, że będziemy razem spać?
Zapytał kąśliwie, chcąc się z nim nieco podrażnić. Uwielbiał to robić. Rywalizacja była czymś nieodłącznym i towarzyszyła im odkąd sięgał pamięcią. Nie była to jednak taka zwyczajna przekomarzanka. Nie przedrzeźniali się po to by zrobić sobie na złość. Wszystko miało prowadzić do sprowokowania drugiego. Ilekroć któryś ulegał przeradzało się to w coś większego, na co warto było czekać nawet miesiącami. Nie mniej, nie więcej. 
-Cóż, stwierdziłem, że i tak prędzej czy później do mnie przyjdziesz, więc od razu załatwiłem nam wspólną sypialnię. 
Zadrżał. Uwielbiał ten spokojny ton głosu. Te delikatne nuty, przeplatane rozbawieniem i przebiegłością. Między innymi dlatego Itachi był taki wspaniały. Dlatego wydawał się nieokiełznanym zwierzęciem, które jest jednocześnie tak cenne jak złoto i srebro całego świata. Dlatego zawsze był taki popularny i każdy lgnął do niego jak natrętny komar, upominający się o dawkę krwi. Czasami Sasuke zastanawiał się, gdzie tkwi tajemnica. Czym sam różni się od innych. W końcu również podziwiał jego idealność. Czemu więc brat to jego jedynego dopuszczał do siebie całkowicie? Nie znał odpowiedzi, ale przynosiło mu to niewyobrażalną satysfakcję. Że może jako jedyny dotknąć, poczuć, przytulić, cieszyć się wraz z nim i dzielić podobny ból. Był tak blisko, a jednocześnie tak bardzo daleko. 
Przełknął ślinę, uznając swoją porażkę. Uniósł kącik ust ku górze, a następnie podszedł do niego, podejmując ostateczną decyzję. Nie zważał na zaskoczoną minę, którą go obdarzył. Gestem dłoni dał mu znać, aby się nie odzywał, a następnie spojrzał mu prosto w oczy, dzieląc się pożądaniem, sercem i rozumem. Ofiarował mu wszystko. Całego siebie przez jeden, krótki kontakt wzrokowy. 
-Itachi... kochaj się ze mną. 

2 komentarze:

  1. Najpierw tak abstrahując od postu. Podziwiam w Tobie to, że potrafisz skupić się na historii, pociągnąć ją do końca, a później zająć się kolejną. Ja mam w głowie tysiące pomysłów na godzinę. Jak coś wbije mi się w tą durną łepetynę, to koniec świata. Kilka razy próbowałam napisać one shota. Efekt ->> PO-RAŻ-KA!!
    No i pojawia się dziewczynka pod pseudonimem W.BLANDENOURE (cokolwiek to znaczy) i udowadnia, że to jest dużo prostsze niż mogłoby się wydawać. To takie niesprawiedliwe ;(((((( (ryczy)

    Wracając do meritum. Znowu Ci się udało stworzyć dobry rozdział. Mogłabym się jednak do czegoś przyczepić, więc to zrobię ;))))
    Ale z Ciebie wredna krowa!!! Zakończyć rozdział w taki sposób?!?! (rwie włosy z rozpaczy)
    Błagam, opisz szczegółowo reakcje Itachiego. Jego mimikę twarzy, uśmieszek, który widzę oczami wyobraźni, błysk w oczach i mowę ciała. Resztę zostawiam Tobie. Wiedząc ile masz lat, nie poproszę o nic zbereźnego, ale chętnie zatracę się w postaci Itachiego Uchihy opisanego Twoim stylem.

    Co do ankiety, to przyznaję się, że osobiście wolę opowiadanie Tron. Korzystając z tego, że bywam tu często i ochoczo zostawiam ślady swojej obecności, nie wstydzę się otwarcie wyrazić swojego zdania. Nie narzucam Ci w ten sposób wyboru w przypadku remisu. Zrobisz z tą informacją co ze chcesz ;)

    Weny i wszystkiego co Ci trzeba, aby dalej ciągnąć swój wagonik na takim poziomie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Xd skupianie się na jednym opowiadaniu, które trwa dość długo nie jest proste. Ale można się do tego przyzwyczaić, chociaż czasami wgl. Nie da się przez to czegoś napisać. Ponadto osobom w moim wieku do głowy przychodzi więcej zbreźnych rzeczy niż sobie wyobrażasz. XD.
      Z opowiadaniami nie wiem jeszcze co zrobić. Wolałabym aby to głosujący zdecydowali i wtedy nie miałabym problemu w postaci wyboru.

      Usuń