Menu

Opowiadania

wtorek, 3 listopada 2015

Tron - Rozdział V.

Wystarczyło zbliżyć się i dźgnąć. Od wielkiego łoża dzieliło go jedynie kilka kroków, które pokonał z szybkością i ciszą godną prawdziwego zabójcy. Noc go kryła, a czas nie naglił. Wszystko poszło gładko. Zamachnął się i z idealną precyzją wbił narzędzie w miejsce, gdzie powinno znajdować się serce. Ofiara nawet nie zdążyła zauważyć, że została zamordowana. Z jej gardła nie wydobył się nawet krótki krzyk przerażenia. Uśmiechnął się sam do siebie, dostrzegając czerwoną posokę, swobodnie zabarwiającą jasną pościel. Tak wyglądała o wiele lepiej.
-Zadanie wykonane, moja pani.
Szepnął, by następnie odwrócić się i napięcie odejść, znikając w mroku.
A reszta miała załatwić się sama. Prędzej czy później ktoś odkryłby zwłoki.
Morderca nie zapomniał też później podłożyć zakrwawiony sztylet w najbardziej widoczne miejsce, aby każdy mógł go znaleźć.
***
Skrzywił się z niesmakiem, przeciągając na łóżku. Odrzucił kołdrę, zapominając o chłodzie i na szybko ubierając byle jakie szaty wyszedł z komnaty, zaciekawiony i jednocześnie rozeźlony tym całym zamieszaniem. Bo kto by nie był zły, gdy budzi się go po kilku marnych godzinach snu? No właśnie. Przeszedł przez odkryty korytarz, podążając w stronę gwaru. Odwrócił się, gdy usłyszał za sobą kroki i łapiąc za rękę jedną z kilku służących zapytał o co chodzi.
-Ktoś został zamordowany.
I z automatu puścił kobietę, pozwalając jej odejść. Lekki szok zatrzymał go w jednym miejscu, ale tylko na chwilę, bo zaraz ponownie zaczął iść. Być może po to, by zobaczyć kto to był. Bo nie pomylił się, gdy stwierdził, że incydent miał miejsce w części zamku należącej do jego matki. Zatrzymał się, gdy dotarł na miejsce i zmrużył oczy, starając się coś dostrzec. Drzwi do komnaty były otoczone przez ludzi, że nie dało się nic zobaczyć. Ten ktoś został zabity we własnym pokoju? Skrzywił się lekko na twarzy, tworząc już własne teorie spiskowe. Nie mógł ukrywać sam przed sobą, że nim to wstrząsnęło. Przecież zamek w każdym miejscu był dokładnie pilnowany przez wojsko. To, że nikt nie zauważył sprawcy musiało oznaczać, że albo straż jest słaba, a to nie było możliwe, albo morderca posiada wysokie umiejętności.
-Nie powinno Cię tu być.
Zadrżał, cofając się pod ścianę, aby ustąpić drogi rodzicielce.
-Matko...
Szepnął cicho, kierując wzrok w podłogę. Dosyć niezrozumiały był dla niego jej nagły przypływ emocji w głosie. Jakby czegoś się przestraszyła... ale prędzej uznałby, że mu się przesłyszało.
-Idź już. Zajmij się czymś pożytecznym. Ja wszystko załatwię.
Jaki miał wybór? Skinął głową z szacunkiem i chcąc nie chcąc musiał odejść. Fioletowa Dama jeszcze chwilę obserwowała jak syn odchodzi za rogiem. Dopiero gdy zniknął jej z oczu, pozwoliła sobie siarczyście przekląć. Dobrze wiedziała kto za tym stoi. Nie było mowy o pomyłce.
-Vivien...
Wysyczała, dziękując sobie, że tak skrupulatnie ukrywała prawdziwą komnatę Sasuke. Gdyby nie to, jej jedyny potomek byłby martwy. Młody książę nie zdawał sobie sprawy z tego, że zamach był wymierzony w niego, a egzystuje jeszcze tylko dzięki matce. Miał bardzo wiele szczęścia. Poprawiła fioletową suknię, odprawiając gapiów surowym tonem głosu.
Więc jako pierwsza wykonałaś ruch, co... 
Uniosła kącik ust ku górze, w imitacji uśmiechu. Nie zamierzała pozostać dłużna. Przez tę kobietę musiała poświęcić naprawdę dobrego sługę.
-Ciekawe, kto pierwszy straci syna.
Dzikie rozbawienie ogarnęło ją ze zdwojoną siłą. Była niepokonana, a jej pewność siebie pozostawała niewzruszona.
***
-Zawiodłeś, Hidan. 
Jej zimny głos mógł zamrażać. Nie zamierzała być miła dla przegranych. Szczególnie, że mężczyzna spaprał tak prostą robotę.
-Wybacz pani. Nie miałem pojęcia, że to nie jego komnata.
-Nie usprawiedliwiaj się!
Czerwona Dama w końcu podniosła głos, a jej nerwy puściły. To było do przewidzenia. Uchiha Sasuke nadal żył, a ona nie miała pewności, że to Itachi zasiądzie na tronie. Jako kobieta nie mogła rządzić, a jedyną nadzieją był syn, który musiał być jej bezwzględnie posłuszny. Odetchnęła uspokajająco, wypuszczając powietrze przez usta.
-Wyjdź. 
Rzuciła rozkaz, który białowłosy z niespodziewanym posłuszeństwem wypełnił. Wolał się jej nie narażać, gdy była w takim stanie. Jednakże w jego głowie ciągle krążyło tylko jedno pytanie:
Jak mogłem się pomylić?
-Cholera... 

2 komentarze:

  1. Na początku myślałam, że Hidan wbije sztylet w kukłę, którą podłożyłby sam Sasuke, po to aby wymknąć się z zamku. Jak pojawiła się posoka, to mój plan upadł, ale biorąc pod uwagę natychmiastowy zgon, nie zakładałam, że będzie to młodszy Uchiha :)) Aż strach pomyśleć co teraz wykombinujesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To by było za proste. Po za tym Hidan jest zabójcą, a więc gdyby nie zobaczył krwi, czy coś w tym stylu, to by się zorientował, że to nie Uchiha i wtedy pojawiłby się problem w postaci: Co dalej zrobić z tym fantem? xd
      Spokojnie, to nie będzie nic strasznego. Jeszcze...

      Usuń