Menu

Opowiadania

sobota, 19 grudnia 2015

Tron - Rozdział XIV.

-Wiatr się wzmaga.
Szepnął bardziej sam do siebie, niżeli do towarzysza, rezydującego tuż obok niego. Jego wzrok uważnie śledził łąkę, a także drzewa, za którymi w każdej chwili mogli dostrzec coś niepokojącego. Mocniejsze powiewy powietrza porywały jego ciemne włosy, zachęcając do tańca na wietrze wraz z unoszonymi liśćmi. Zamyślił się, chwilowo poświęcając ciszy. Cały pośpiech na sekundę opuścił napięte ciało, pozwalając na minimalne rozluźnienie mięśni. Chłód przenikał przez ubrania, dobitnie drażniąc wrażliwą i nieprzygotowaną do tego skórę, która okrywała się gęsią skórką.
-Ruszajmy. Czas nas goni.
Zachęcił go Pain, przyglądając się przez chwilę dobrze zbudowanym plecom przyjaciela. Itachi wiedział, że ma rację. Aczkolwiek byli już tak blisko. Tak blisko, że musiał moment odczekać, aby dojść do siebie.
-Daj mi minutę.
Poprosił niemal niesłyszalnie, przymykając powieki. Zaciągnął się zapachem porannej rosy i z impetem wypuścił całe nazbierane powietrze przez usta. Sasuke, ojciec, matka, trucizna, korona, tron, urodziny. Tak wiele ostatnio się wydarzyło, że dopiero teraz zaczął zdawać sobie z tego sprawę. Wszystko nagle zmieniło tor, wprowadzając do niegdyś spokojnego życia nieco przygód i nieustannie przybywającej adrenaliny. Bez słowa pogonił konia, uderzając w jego bok końcami butów i pochylił się do przodu, aby pomóc sobie w jeździe. Chwilę potem do galopu dołączyły kolejne pary kopyt, wzmacniając roznoszące się przy tym echo. Pain go wyprzedził, obejmując prowadzenie. W końcu to on znał drogę i prowadził wyprawę w odpowiednim kierunku. Teraz to Itachi bezczynnie wgapiał się w jego kark, starając odgadnąć o czym myśli. Nie chciał skupiać wyobrażeń w jednym miejscu.
***
-Myślisz, że zdążą? 
Mruknęła cicho, ledwo słyszalnie, zwracając spojrzenie błękitnych tęczówek na chłopaka stojącego tuż obok. A tak dokładniej to na jego włosy. Nigdy nie wiedziała jak nazwać odcień, który nosił na głowie. Niby były srebrne, ale jak padł na nie blask księżyca lub słońca, wydawało się, że kolor ten znacznie odbiega od srebrnego. Blondynka złapała w dłoń jeden ze swoich dłuższych, blond kuców i zaczęła się nim od tak bawić, aby zająć drgające z niecierpliwości ręce. Najchętniej by wsiadła na konia i poleciała za starszym bratem jej przyjaciela. Można się domyślić jakie było jej zdziwienie gdy pewnego dnia do jej skromnego domu zawitał Suigetsu, informując, że Sasuke został otruty. Wtedy też chłopak wyjaśnił skąd wie o jej znajomości z Sasuke i dlaczego po nią przyszedł. Podejrzenie, że w królewskiej rodzinie istnieje zdrajca było... odważne. Wtedy też polubiła tego głośnego wypierdka. Nie miała powodów by mu ufać, a jednak to zrobiła. Dla dobra przyjaciela. Teraz jej obowiązkiem i rolą było jedynie pilnowanie by nieprzytomnemu nic się nie stało. 
-Nie wiem. Wszystko jest w rękach Boga, ale powinniśmy być dobrej myśli.
Krótka, ale nie jednoznaczna odpowiedź. Już sama nie wiedziała co by było lepsze. Treściwość, zawierająca całą prawdę, czy bezsensowne lanie wody i kierowanie się nadzieją. Odwróciła się na chwilę aby zerknąć na postać śpiącą na łóżku. Westchnęła ciężko, a następnie oparła się biodrem o parapet. Została w pomieszczeniu na chwilę sam na sam ze śpiącym Sasuke, gdy Suigetsu zadeklarował się, że sam pójdzie odwiedzić króla. W końcu tam też od czasu do czasu wypadało zajrzeć, aby wiedzieć, czy wszystko jest w porządku. Tyle, że gdy wracał widocznie nie przynosił zbyt przyjemnych wieści, na co wskazywała jego mina zaraz po wkroczeniu do pokoju. Naruko drgnęła i uchyliła usta, zadając nieme pytanie, bo głos na chwilkę odmówił posłuszeństwa jego właścicielce. Zdecydowanie czarno to widziała...
-Fugaku nie żyje.
Mruknął w końcu srebrnowłosy, odchylając głowę delikatnie do tyłu, aby zetknęła się z pokaźnymi, drewnianymi drzwiami. Z jego ust wydobyło się pełne powątpiewania westchnięcie. Oboje milczeli, aczkolwiek każde z nich zdawało sobie sprawę z tego co mogło teraz nastąpić. Odczuwali żal spowodowany stratą dobrego króla, ale nie znali go na tyle dokładnie by po nim rozpaczać. Po za tym teraz nie było czasu aby zastanawiać się nad znaczeniem własnych emocji. Zgodnie z prawem Sasuke powinien przejąć tymczasową władzę, ale nie był dyspozycyjny, co musiało oznaczać...
-Itachi.
Szepnęła cicho blondyna, wysuwając własne wnioski. Nawet jeśli zrzekł się korony, to póki młodszemu z Uchiha nie powróciła pełnia zdrowia, był zmuszony go zastąpić. To prowadziło do kolejnych, ważnych spraw, które należało rozpatrzeć. Wieści o śmierci króla zapewne miały rozejść się szybko i to nie tylko na terenie ich królestwa. Podobnie jak i wiadomość o nieobecności prawowitego władcy. Czyż nie idealna okazja aby wtrącić swoje trzy grosze w sprawy królestwa? Oboje doszli do takich samych wniosków w dosyć krótkim czasie.
-Trzeba go sprowadzić.
Stwierdziła tylko to, co było oczywiste, odrywając się od zimnego materiału. Zamierzała sama zająć się tą sprawą, bo w końcu czuła się po części odpowiedzialna za braci. Widywała czasami starszego z nich i choć nie znała go osobiście, uważała, że jest osobą dobrą i zapewne bardzo podobną do Sasuke. Dlatego chciała to zrobić. I zrobiłaby, gdyby nie mocny uścisk Suigetsu na ramieniu. Zmarszczywszy brwi zwróciła na niego niezrozumiałe spojrzenie. Czyżby miał inny pomysł?
-Już się tym zająłem.
Uprzedził cisnące się jej na usta pytanie, dopełniając swoją wypowiedź delikatnym, aczkolwiek szczerym uśmiechem. A przynajmniej właśnie takim się wydawał.
-Że co?
Zamrugała, marszcząc brwi. To nie tak, że nie ufała w to co mówi. Po prostu czuła, że będzie miała większą pewność jeśli zrobi wszystko osobiście. Chłopak jakby wyczuwając jej wątpliwości zaśmiał się w typowy dla siebie sposób i puścił bezproblemowe oczko.
-Wysłałem Karin.
Blondynka przełknęła ślinę, czując jak oczy powiększają się jej do wielkości spodków. Karin. Egzekutor. Gdy pojawiały się zagrożenia dla władzy pojawiała się również i ona, niosąc za sobą niezbyt przyjazne dla uszu słownictwo. To akurat była jedna z jej wad. Jednak nie na darmo zwali ją egzekutorem. W końcu wracała z każdej misji bez większego zadrapania, a jeśli ktoś zalazł jej za skórę mógł stracić wszystko w ułamku sekundy. Jedni uważali ją za wiedźmę, a inni po prostu nie mogli nadziwić się, że kobieta dostała tak wysokie stanowisko. Choć Naruko zawsze wiedziała, że czerwonowłosej chodzi tylko i wyłącznie o przypodobanie się Sasuke. Z marnym, póki co skutkiem. Słyszała o niej opowieści, ale nigdy by nie podejrzewała, że ktoś taki jak Suigetsu ma kontakt z podobnymi osobami. Jednego trzeba było być pewnym - wróci z Itachim, choćby mieli ją poćwiartować. 

1 komentarz:

  1. ROZDZIAŁ!!! W dodatku taki fajny :) Cieszy mnie, że się spięłaś i ogarnęłaś na tyle, aby coś tutaj dodać.
    Odpowiadam na Twoje pytanie. zdecydowanie tak jak jest teraz. Rozdziały nie powalają długością i można by się tego mocno czepiać, gdybyś rzadko je wstawiała. Jeśli postawisz na dłuższy tekst, to przerwy będą dłuuugie. To też jeśli o mnie chodzi to wolę taką opcję, ale to Ty decydujesz ;P
    WENY, chęci i najlepszego na święta.

    OdpowiedzUsuń