Menu

Opowiadania

środa, 3 stycznia 2018

Tron - Rozdział XXI.

Gdy tylko przekroczyli bramę Konohy i srebrnowłosy doskoczył do jakiejś służki, pytając czy wie gdzie znajdzie króla, Sasuke nie wiedział czy ma się śmiać, czy raczej płakać. Dziewczyna wydawała się całkowicie skonfundowana i zerkała ukradkiem do tyłu, jakby chciała sprawdzić, czy gość czasami nie robi sobie z niej żartów.
-Ależ proszę pana...
Sasuke założył dłonie na torsie i wzrokiem zachęcił dziewczynę do mówienia. Czekał, szczerze powiedziawszy nie mając ochoty osobiście go uświadamiać.
-...przecież Jego Wysokość stoi za panem.
Kakashi zamrugał i wydał z siebie coś podobnego do "Aree?". Przykładając dłoń do czoła, jakby czegoś szukał zaczął się rozglądać po dziedzińcu. Uchiha miał więc ochotę strzelić sobie jedynie w łeb i odejść jak najdalej od tego durnia. Jeśli król się tak zachowywał, to już wolał nie wiedzieć jakich ma poddanych.
-Proszę pana, Jego Wysokość to pan Sasuke.
Jako iż przedstawił mu się wcześniej z imienia, dla Kakashiego taki obrót spraw wydawał się kompletnie zaskakujący. Zaczął mu się przyglądać jakby miał zwidy i obszedł go kilkukrotnie dookoła.
-Taki młody?
-Owszem.
Potwierdził Uchiha, czując jak nerwowo drga mu powieka, po czym ruchem dłoni zachęcił go żeby za nim poszedł. Nie chciał tego przeciągać i słuchać kolejnych dziwnych pytań. Można rzec, że przez to w jaki sposób się poznali, granic sztucznych uprzejmości nigdy nawet nie było.
-Mój brat zrzekł się prawa do tronu, więc po śmierci ojca królem zostałem ja.
A jednak. Wyjaśnił mu to i to całkiem dokładnie jak na siebie. Westchnął ciężko gdy poczuł dłoń Kakashiego na ramieniu i natychmiast ją strzepnął.
-W takim razie zwracam honory. Zachowałem się dość niegrzecznie.
"Rychło w czas żeś się skapnął" Pomyślał kąśliwie i zatrzymał przed wejściem do biblioteki. Gdyby to zależało od niego, już zapytałby czy Kakashi nie mógłby wrócić do domu. Coś mu w nim nie pasowało. Nie mógł postąpić zgodnie z własnymi zachciankami ze względu na funkcję jaką pełnił. Odpowiadał za królestwo więc nie miał prawa doprowadzić do wojny tylko dlatego, że kogoś nie lubił.
-Nie ma problemu.
Odrzekł w końcu, choć z trudem i pchnął masywne, dębowe drzwi. Dobrze wiedział, że o tej porze Itachi powinien tutaj być. Już zdołał dobrze spamiętać jego zwyczaje. No i gość pewnie prędzej czy później chciałby go poznać.
-Sasuke, to ty? Późno wróciłeś...
Itachi przerwał wypowiedź, odrywając się od akurat czytanej książki. Siedział w głębokim fotelu, podpierając podbródek o dłoń. Gdyby nie sytuacja, z pewnością urzekłby go ten widok. Zapewne też brat chciał go przywitać w całkowicie inny sposób, ale dostrzegając nieznaną mu osobę posłał jedynie pytające spojrzenie.
-Itachi, to jest Kakashi. Władca sąsiedniego królestwa. Przybył nieoficjalnie w odwiedziny. Kakashi, to mój starszy brat Itachi.
Przedstawił ich sobie, czując się prawie tak samo niezręcznie jak w momencie, w którym Naruko przyłapała go na pocałunku z Itachim. Choć był to nieco inny rodzaj skrępowania, wiedział, że wolałby teraz być gdzie indziej. Srebrnowłosy wyminął go i podszedł do Itachiego, który także zdołał już wstać. Wyglądał na lekko zaskoczonego sytuacją, ale zachował zimną krew. Nie to co Sasuke, który miał złe przeczucia. Bardzo złe. Nagle roziskrzony wzrok Kakashiego nie zwiastował niczego dobrego, a jego obawy potwierdziły się w momencie, w którym postanowił on... pocałować wierzch dłoni Itachiego. Pierwszą jego myślą był obrazek w którym przerabia go na mielonkę, a potem daje wilkom na pożarcie. Najłatwiej powiedzieć, że po prostu opadła mu kopara. Nie on jeden był w szoku, ale jak zwykle to on dawał po sobie to najbardziej pokazać. Nie potrafił ukrywać uczuć równie dokładnie co brat. Dobrze, że Kakashi stał do niego tyłem, bo gdyby tak nie było, z pewnością ujrzałby rządzę mordu wymalowaną bladej twarzy.
-Miło mi.
Sasuke zazgrzytał zębami, nabierając głębokich wdechów na uspokojenie. Nie działały tak jak powinny. Ten dzień oficjalnie stał się najgorszym dniem w jego niedługim życiu.
Poczuł uścisk na ramieniu i chwilę później blondynka chichocząc nerwowo oderwała jego uwagę od obrazka, który się przed nim rozgrywał.
-Przepraszam, ale muszę na chwilkę porwać Sasuke. Itachi-sama, oprowadź proszę gościa.
I nie czekając na czyjąkolwiek zgodę Naruko pociągnęła go ku wyjściu z biblioteki.
-Dzięki.
Wyszeptał słabo, gdy byli już po za zasięgiem badawczego spojrzenia. Z jednej strony ciało samo rwało się by tam wrócić, bo zostawienie Itachiego z tym kolesiem sam na sam zdecydowanie nie było najlepszym pomysłem. Z drugiej jednak strony nie był pewien jak długo uda mu się kontrolować swoje nerwy i najpewniej po prostu krzyknąłby w końcu, że ma trzymać łapy przy sobie, albo coś w tym stylu. Co prawda, Kakashi wydawał się beztroski, ale nie mógł tego stwierdzić na sto procent. Znał go dopiero od kilku godzin.
-Od czego ma się kumpli, Wasza Wysokość.
Uśmiechnęła się pełną buzią, po czym nawinęła jeden z blond kuców na palce.
-Nie lubię typa.
Prychnęła cicho, wydymając wargi jak małe dziecko. To przynajmniej na chwilę poprawiło mu humor. Chcąc czy też nie, ciało go nie posłuchało, a wargi rozciągnęły się w imitacji uśmiechu.
Czasami wpływ Naruko był naprawdę zbawienny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz