Menu

Opowiadania

wtorek, 7 kwietnia 2020

Agony - Rozdział XXXVII.

-Została ci godzina. Na pewno nie chcesz tego obgadać? -Natarczywe komentarze Indry co jakiś czas zaczynały działać mu na nerwy. Dupek z pewnością wiedział że jego paplanina sprawiała że miał jeszcze więcej wątpliwości niż na początku. Nie potrafił podjąć decyzji. Wiedział że rozwiązanie które mu zaproponowano mogło uratować Itachiego fizycznie, ale psychicznie prędzej czy później doszedłby do swoich granic. Jego brat nie był bogiem, chociaż czasami sprawiał takie wrażenie. Sasuke przeszedł psychiczne załamanie i wiedział z czym to się je. Zdawał sobie sprawę że nawet jeżeli starszy brat jest od niego dużo wytrzymalszy to fakt że przez niego Sasuke musiał przyczynić się do zguby nie tylko ciała, ale i duszy całej rodziny sprawiłby w końcu że wszystko posypałoby się jak domek z kart.
-Tik, tak.
-Zamknij się wreszcie. -W tym jednym Indra miał rację. Sasuke był niecierpliwy i właśnie tracił swoje opanowanie. Czas zaczynał się kończyć, a on wciąż nie miał gotowej jednoznacznej odpowiedzi, choć wiedział już jaka będzie jego decyzja ostateczna. Uratuje Itachiego bez względu na to co będzie musiał w tym celu poświęcić, ale... wciąż grał na czas, szukając innego wyjścia z sytuacji. Nie było szans aby siłą przedarł się przez barierę i uciekł. Można tu było wejść z własnej woli tylko od zewnątrz, ale wewnątrz panowały inne zasady. Nie było zbyt wielu opcji które mógłby wykorzystać w tym starciu.
-Bycie bratem nie jest najłatwiejszą rzeczą na świecie. Bycie kochankiem wydaje się jeszcze gorsze bo musisz podejmować mniej samolubne decyzje, uwzględniając drugą stronę... jak to więc jest gdy trzeba być jednocześnie bratem i kochankiem? Prawdziwa, uczuciowa agonia. -Indra zaśmiał się, kręcąc głową. Już od jakiegoś czasu wydawał się nawiązywać do relacji Uchihów w sposób bliżej nieokreślony. Sasuke nie potrafił tak do końca tego rozszyfrować. Do czasu. Im dokładniejsze były wypowiedziane przez niego zdania, tym wyraźniej widział o co tutaj tak właściwie chodziło.
-Mówisz z doświadczenia?
-Owszem, ale ty już to wiesz prawda? Czujesz mnie. Częściowo wiesz co myślę.
-Tak. -Przyznał, opierając się plecami o białą ścianę. Nogi zaczynały odmawiać mu już posłuszeństwa od nadmiernego chodzenia w kółko. -Jak to się stało? -Zapytał, nie precyzując o co tak dokładnie mu chodziło. Nie musiał tego robić. Drabina myślowa działała obustronnie i Indra od razu domyślił się o czym była mowa.
-W moich czasach to nie miało szansy powodzenia jeszcze bardziej niż w twoich. Zresztą różnice między nami ostatecznie przeważyły. Od kiedy tu tkwię obserwuję Uchihów i nie zdarzyło się jeszcze aby chociaż jeden kazirodczy związek miał dobre zakończenie. Nigdy. Zastanawiam się czy to także część mojej klątwy i kary?
-Związek?
-No tak, ty nic nie wiesz. Powiem tylko że zdziwiłbyś się jak wielu Uchihów potajemnie decydowało się na taki rodzaj relacji. Ostatnim przypadkiem przed tobą był Madara, chociaż nie sądzę abyś to wiedział mimo iż zdołałeś poznać go osobiście. Nie zastanawiało Cię dlaczego właściwie próbował cię ocalić? Wiedział, domyślił się gdy usłyszał o historii twojego życia. Mimo iż nie byłeś wtedy w związku z Itachim to i tak zdawał sobie sprawę że między wami jest ta... chemia.
-Pleciesz bzdury jak na kilkusetletniego shinobi.
-Wierz mi, chciałbym się częściej mylić. Jako że Madara jest twoim poprzednikiem miałem wgląd w jego myśli i czyny równie mocno jak teraz w twoje. To typ człowieka który porzucił wszystko na rzecz siły. Wiedząc o tobie musiał dodać dwa do dwóch i skutkiem ubocznym było przypomnienie sobie na krótką chwilę o pozostawionej przeszłości.
-Skoro Madara był moim poprzednikiem to dlaczego nie zrealizowałeś planu za jego pomocą? Od której strony bym na to nie spojrzał to twoje działania nie mają sensu. Przecież ten dupek nienawidził świata bardziej niż ja, a na dodatek nie miał niczego do stracenia. Bez oporów zgodziłby się na twoje warunki, mógłby być przydatniejszy ode mnie.
-Chodzi właśnie o ten mały szczegół, Sasuke. Madara się nie nadawał bo nie było niczego co sprowadzałoby go na ziemię. Przepadł w momencie w którym wydłubał bratu oczy.
-Ja też to zrobiłem. Na dodatek wcześniej go zabiłem.
-To nie to samo. Ty nienawidziłeś swojego brata przed tym jak go zabiłeś. Potem dowiedziałeś się prawdy i to właśnie obudziło w tobie prawdziwy wulkan negatywnych i pozytywnych emocji. Madara po śmierci Izuny wypalił się emocjonalnie. Rozumiesz co mam na myśli?
-Więź musi przetrwać i się umocnić.
-Nie ma ying bez yang. Nie ma ciemności bez jasności, jak i życia bez śmierci. Wyłączenie emocji to utrata jednego z warunków. -Sasuke zmarszczył brwi, przypominając sobie o istotnej sprzeczności którą stanowił bardzo oczywisty fakt. Skoro zadawał pytania i dostawał na nie odpowiedzi to postanowił wykorzystać okazję i dowiedzieć się jak najwięcej. Możliwe że dzięki temu mógłby znaleźć rozwiązanie bez mieszania w to osób trzecich.
-Wyłączyłeś moje emocje. Rozbiłeś mnie zaraz przed tym jak ożywili Itachiego. Gdzie w tym sens?
-Nie, sam to sobie zrobiłeś. Nie mogłeś znieść bólu więc go wyłączyłeś. Tak jak Uchiha potrafią obudzić przez mangekyou bardzo silne emocje, tak też mogą je kompletnie wyciszyć. Zazwyczaj jednak przytrafia się to tym którzy widzieli zbyt wiele cierpienia. Twój brat przecież też częściowo to zrobił. Będąc w Akatsuki nie wydawał ci się czasem niemożliwie zimny, bezduszny? To był jego sposób na radzenie sobie z tym że został mordercą własnych rodziców i współbraci. Właściwie to jestem pod wrażeniem. Rzadko kiedy ktoś potrafi kontrolować ten stan, a co dopiero wiedzieć jak się z niego wydostać bez niczyjej pomocy. On zrobił to samodzielnie i to jest właśnie takie niezwykłe. -Sasuke nie mógł się nie zgodzić. Było w tym nieco sensu. To wyjaśniałoby też dlaczego tamtej nocy gdy Itachi zamordował wszystkich z wyjątkiem niego, wydał mu się taki... obcy. Do tej pory zawsze myślał że brat po prostu jest idealnym aktorem, ale najwidoczniej było w tym coś więcej niż tylko genialne umiejętności. Teraz gdy znał prawdę, wydawało się to takie łatwe do przyjęcia, ale jeszcze kilka lat temu ten mały chłopiec nie był w stanie się nawet poruszyć, a co dopiero pomyśleć trzeźwo z przerażenia. Takich rzeczy nie sposób zapomnieć, ani się od nich odciąć. Czasami w snach wciąż powracała do niego sylwetka Itachiego, całego w krwi ich rodziny.
-Skąd to wiesz?
-Widziałem twoimi oczami. Jak już wcześniej wspomniałem, będąc uwięzionym przez tyle lat masz okazję żeby pomyśleć i przeanalizować pewne rzeczy więcej niż jeden raz. A teraz... wydaje mi się że przyszedł czas na twoją decyzję. Nie zostało ci go zbyt wiele, a jeżeli zamierzasz uciec zanim twoi koledzy zajmą się skażeniem to lepiej się pośpiesz. -Uchiha odetchnął i oderwał się od zimnej ściany aby wstać. Przypomnienie sobie o tym co nieuniknione przywiodło kolejne pokłady stresu. Przyjrzał się spokojnej twarzy Itachiego i zagryzł wargę od środka, próbując oszacować jak długo mógłby się jeszcze wahać. Sądząc jednak po ostrzeżeniach to nie powinien pozwolić sobie dalej na beztroskę. Nie, jeżeli chciał wyciągnąć stąd ich obu. Na dodatek wciąż nie wiedział jaki układ zawarł Itachi więc zwlekając podejmował kolejne ryzyko.
-Dam ci coś innego zamiast przodków. -Rzucił w końcu, nie precyzując konkretnej oferty. Nie wiedział w końcu gdzie leży granica. Nie chciał oddać więcej niż musiał. Najlepiej absolutne minimum.
-Czy masz coś równie cennego? Nie sądzę abyś mógł mi zrekompensować pokrzyżowanie planów, a na dodatek umowę z twoim bratem...
-Mam. Doskonale wiesz że mam coś dużo cenniejszego niż wszystko co do tej pory wymieniłeś. Jestem w stanie zawrzeć tą umowę. -Przerwał mu, nie pozwalając aby w jego głosie zaistniało zwątpienie. Oczywiście że się wahał i posiadał wręcz paranoiczny strach, pamiętając jak żyło mu się bez tej konkretnej rzeczy, którą oferował, ale... nie miał już ani czasu, ani pomysłów. Był w kropce, a podjęcie tej decyzji stanowiło ważny obowiązek. Coś, co musiało być zrobione.
Oczy Indry błysnęły z oddali, a Sasuke mógłby przysiąc że czuje w swojej głowie ogarniający go zachwyt, szczęście, a nawet... podziw?
-Oddać to co najcenniejsze dla każdego mściciela, dla każdego Uchihy... Naprawdę jesteś niezwykły. Mam nadzieję że nigdy nie pożałujesz tej wymiany. Poznałeś już jak to jest i pamiętasz ten nieokiełznany strach i bezbronność. -Zaśmiał się krótko i pokręcił głową, przykładając czoło do szklanej ściany tak jakby chciał jeszcze bardziej się do niego zbliżyć i poznać zakamarki duszy, do których jeszcze nie dosięgnął. -Jestem bardzo ciekawy jak potoczy się twoja historia. Doszedłeś najdalej ze wszystkich moich potomków, więc myślę że masz szansę to przetrwać, jednak bez "tego" może być ciężko.
-Poradzę sobie. Mam Itachiego. -Nie chciał dodawać niczego więcej, jakby jego brat był tarczą i mieczem na każde zagrożenie. Męczyła go ta rozmowa. Indra nie musiał mu tego rozkładać na czynniki pierwsze. Wiedział że to będzie próba jego charakteru i gdyby był sam z pewnością by ją oblał i oszalał albo znowu zamknął się w sobie, ale dopóki miałby Łasicę w pobliżu to podejrzewał że będzie potrafił jakoś nad sobą zapanować. Nikt nie mówił że to ma być proste. Indra zaśmiał się cicho jakby doskonale wiedząc o czym aktualnie myśli Uchiha i wycofał się kilka kroków do tyłu, ponownie częściowo kryjąc w cieniu jednej ze ścian.
-Mamy więc umowę, Sasuke. Nie zapominaj jednak o konsekwencjach. Dzięki twojej ofercie z pewnością wydostanę się pewnego dnia. Prędzej czy później wyjdę na zewnątrz, a ty będziesz bezbronny, bezużyteczny... Jesteś w stanie znieść taką zniewagę?
-Już postanowiłem. Przestań w końcu zadawać te głupie pytania i dokończ sprawę. Jak sam wcześniej nieustannie mi przypominałeś - nie mamy czasu. -Rzucił już widocznie zirytowany i podszedł do szklanej ściany z zamiarem dokończenia wymiany. Skoro decyzja została podjęta, to żeby się od niej odciąć i nawet nie myśleć o zmianach chciał zakończyć to jak najszybciej. Nie wiedział jak poradzi sobie z myślami, a to właśnie one często zawracały go z już raz podjętego postanowienia. Nie mógł nic na to poradzić że był człowiekiem dość niezdecydowanym i wiele osób miało okazję się o tym przekonać na własnej skórze. Chciał tylko wrócić do domu, zapaść się w poduszkę i poczuć obok siebie ciężar ciała Itachiego. Prawdopodobnie był po prostu zmęczony i to głównie psychicznie. Dwadzieścia cztery godziny w zamknięciu z drugim psychopatą nie mogły pozytywnie działać na jego podejście do życia.
-Decyzja zapadła. Do zobaczenia w przyszłości, mój młody następco.
Zanim Sasuke zapadł się w ciemność zdołał wychwycić tych kilka prostych słów, a nawet zinterpretować je na swój sposób.
Miał pewność tylko w jednej rzeczy i niestety nie malowała się ona w pozytywnych barwach.
Rozwiązanie które zaproponował było jedynie tymczasowe.
Dla Indry może nie stanowiło przepustki na drugą stronę, ale zdecydowanie wzmocniło jego siłę.
On zaś tego dnia stracił jednocześnie swoje przekleństwo jak i błogosławieństwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz