Przy ostatnim zakręcie, obudzona przez Suigetsu determinacja nagle go opuściła i zwolnił kroku, ostatecznie zatrzymując się na środku korytarza. Zacisnął wargi, po czym potrząsnął głową, dając sobie mentalnego plaskacza w twarz. Kim on był, żeby denerwować się takimi rzeczami? No kim? Prychnął już enty raz tego wieczora i zaciskając dłonie tak mocno, że paznokcie przebiły mu skórę zapukał do pokoju Itachiego. Nie dbał o to, czy ktoś po za nim jest w środku, a przynajmniej starał się aby tak było. Przyjdzie, powie, wyjdzie. Nic bardziej prostego. Prawda, Sasuke? Prawda? Drewno cicho zaskrzypiało, a we wnęce między drzwiami ukazała się zaspana twarz Itachiego. Roztrzepane kosmyki niezdarnie układały mu się wokół policzków, na chwile odbierając mu zdolność racjonalnego myślenia. Zapomniał po co tu przyszedł, wpatrując się w ten obrazek jak zahipnotyzowany. Ten tydzień zaowocował w taki sposób, że podniecał się nawet czymś takim prostym jak ułożenie jego włosów.
-Sasuke? -Wziął głębszy oddech, odrywając roziskrzone spojrzenie od ciemnego pasma, które przykleiło mu się niebezpiecznie blisko warg, po czym skupił na jakimś punkcie za ramieniem Itachiego. Byle na niego nie patrzeć, bo źle działało to na spragnione bliskości ciało.
-Jesteś zmęczony? -Odpowiedział pytaniem na pytanie, zanim pomyślał o tym co robi. Gdy zdał sobie sprawę, ze swojego błędu było już za późno. Miał ochotę palnąć sobie w łeb. Pierwotne pytanie powinno brzmieć "czy jesteś sam?", a teraz jego zadanie byłoby trochę... szczeniackie i idiotyczne.
-Niespecjalnie. Uzupełniałem właśnie kilka dokumentów dla Paina i prawdopodobnie na chwilę przysnąłem przy biurku. Potrzebujesz czegoś? -Słowa Itachiego docierały do niego w zwolnionym tempie. Dał wyobraźni wolną rękę, a obraz brata z tym hipnotyzującym wyrazem, pogrążonej w śnie twarzy uczepił się go i nie chciał odejść. Jakby tego było mało, z tej odległości czuł obezwładniający zapach perfum, który szczerze kochał. Odważył się unieść spojrzenie i szybko tego pożałował. O ile wcześniej myślał, że to on jest jak wygłodniałe zwierzę, teraz uświadamiał sobie jak bardzo się pomylił. Ze zaspanego oblicza Itachiego bił taki ogień, że nie mógłby go pomylić z żadnym innym. Jaki był głupi, że myślał iż już go nie obchodzi! Ta postawa kompletnie temu przeczyła i choć nadal nie znał przyczyny tego, że brat słowem się do niego nie odzywał, czuł jak wszystkie wątpliwości i nazbierany stres opuszczają jego ciało w zawrotnym tempie. Na tyle, że aż zakręciło mu się w głowie. I pomyśleć, że wystarczyło tylko przyjść się z nim zobaczyć aby doznać tej ulgi! Uniósł dłoń i pociągnął go ku sobie, w końcu dając upust pokusie by wplątać palce w te poplątane włosy. Prawie że na oślep odnalazł słodkie wargi i wpił się w nie z taką tęsknotą, jakby nie widzieli się co najmniej od roku. Ciche westchnięcie opuściło usta gdy został mocno objęty w pasie, a paznokcie Itachiego pozostały wyczuwalne na ciele nawet przez materiał ubrania. Jęknął cicho. Podniecenie wkradło się w nawet najmniejsze zakamarki ciała.
-Czekaj. -Zaprotestował, gdy Itachi spróbował pociągnąć go ku pokojowi. Uśmiechnął się lekko i zbierając całą siłę woli jaka jeszcze mu pozostała, odepchnął brata od siebie.
-Za pół godziny widzimy się w południowej wieży. Tylko się nie spóźnij bo chyba umrę. -Wyszeptał, odsuwając się szybko od źródła ciepła i znikając w mroku korytarza. Nie ufał swojej samokontroli, a nie chciał aby skończyło się to tak, jak poprzednio. Skupiali się bowiem tylko na tym, aby szybko zaspokoić swoje potrzeby. Chciał więcej smakować, więcej się nim napawać i więcej korzystać z uzależniającej obecności na wszystkie możliwe sposoby, nie tracąc przy tym zmysłowości doznania. Tym razem przygotował sobie plan i chciał się go trzymać, bo wiedział że w ten sposób uczyni to spotkanie jeszcze wspanialszym. Z uśmiechem szerokim od ucha do ucha, prawie że biegiem wpadł do pokoju aby się umyć i wyszorować w najdroższych i najlepszych olejkach jakie posiadał. Nie miał pojęcia, kiedy opętała go dusza romantyka. Pewien był jednak, że będzie chciał zapamiętać tę noc na resztę życia.
Itachi zaś stał w tym samym miejscu jeszcze przez długi czas. Błądził dłonią po mokrych ustach, które jeszcze niedawno z żarem całowały Sasuke. Napawał się powoli ustającymi dreszczami ciepła i przymykał powieki, przypominając sobie każdy moment w którym ich ciała się stykały. Przetrawiał znaczenie słów rzuconych przez niego na odchodne. Naprawdę się tego nie spodziewał, mimo iż powinien już przywyknąć do zaskakującej natury kochanka.
O ile się nie mylił w południowej wieży były tylko...
-Królewskie łaźnie. -Wyszeptał, czując jak na nowo budzi się w nim dzika ekscytacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz