Odetchnął głębiej, tworząc na przezroczystej szybie cienką warstwę pary, która zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Nie mógł usiedzieć w miejscu. Chodził po pomieszczeniu, od czasu do czasu kontrolnie wyglądając przez okno. Niecierpliwił się. Minęło w końcu zbyt wiele czasu. Nie na to się umawiali. Najgorszym jednak było to, że nie mógł nic w tej sytuacji zrobić. Musiał czekać. Zgadzając się na plan brata, obiecał mu to. Chociaż można to nazwać nawet czymś poważniejszym. Przysięgą.
-Usiądź i napij się herbaty. Dobrze ci zrobi. -Zasugerował rudowłosy, splatając ręce na torsie. Nie potrafił dłużej na to patrzeć. Sam był zaniepokojony, ale trzymał swoje ciało w ryzach. W przeciwnym wypadku dałby sobie wejść na głowę i podobnie jak Sasuke, prawie że chodziłby teraz po ścianach.
-Wierz mi, nie chcesz widzieć jak wymiotuję. -Odparł Uchiha, przemycając w tym zdaniu konkretny przekaz. Herbata była jedynie płynem, ale czuł, że nie jest w stanie niczego przełknąć. Żołądek związał mu się w ciasny supeł i odmawiał posłuszeństwa na każdym kroku. Niczego dzisiaj nie zjadł. Przy śniadaniu, gdy tylko poczuł zapach ciepłej jajecznicy miał wrażenie, że natychmiastowo ją zwróci. Bezpieczniej było pozostać głodnym.
-To szaleństwo. -Wyszeptał w końcu, wplatając palce w swoje ciemne włosy i szarpiąc za nie w taki sposób, jakby chciał je wyrwać. Nigdy nie był histerykiem, ale fakt, że ostatnio nie działo się nic niebezpiecznego sprawiał, że przejmował się wszystkim dwa razy mocniej niż normalnie.
-Sam się na to zgodziłeś. Nie masz już odwrotu. -Sarknął Pain, dobrze wiedząc, że niezależnie od wszystkiego i tak by się nie wycofał. W końcu była to najbezpieczniejsza opcja dla tej dwójki.
-Bo mnie przycisnęli. -Odparł, mimo iż nie zaprzeczył. Faktem było, że gdy na rannym spotkaniu starszych usłyszał, że została wybrana mu narzeczona, zaczął panikować. Wystarczyło aby usłyszał imię "wybranki". Sakura z rodu Haruno. Spotkał tę kobietę parokrotnie na balach, jeszcze wtedy gdy królem był ojciec i nie miał o niej zbyt dobrego zdania. Księżniczka zaprzyjaźnionego państwa wielokrotnie dawała mu do zrozumienia, że się nim interesuje, a on unikał jej jak ognia, nie będąc pewnym czy da radę utrzymywać nienaganną maskę uprzejmości. W tamtym czasie nie mógł pokazać po sobie nawet najmniejszego niezadowolenia. Nie wiadomo jakby zareagowała zarówno matka, jak i ojciec. Co zabawne, dopiero dzisiaj dowiedział się, że żona została mu wstępnie wybrana jeszcze zanim skończył trzynaście lat. Długo zastanawiał się, czy tak samo było w przypadku Itachiego i doszedł do wniosku, że z pewnością ta sytuacja miała miejsce. Nie dziwne. W końcu przed tym wszystkim zakładano, że to brat zostanie królem.
-Tylko dlatego? -Zapytał Pain, o dziwo rozbawiony, tym samym wyrywając go ze świata pokrętnych i zbędnych myśli. Tylko zwiększał tym swoje zaniepokojenie.
-Nie. -Przyznał bez bicia, wypuszczając ze świstem nagromadzone powietrze. Nawet nie wiedział, że wstrzymał oddech.
-Nie chcę nikogo po za Itachim. Nieważne co by to miało oznaczać. Jeśli jest wyjście, to się go chwycę. -Oświadczył, gdzieś z tyłu głowy nadal czując lekki dyskomfort. Do tej pory potrafił mówić o uczuciach tylko w obecności Itachiego. Stopniowo przełamywał swoje bariery, ale nadal... tłumacząc coś tak intymnego Painowi, momentami chciał zapaść się pod ziemię.
-Stałeś się o wiele pewniejszy. Kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy miałem całkowicie inne zdanie na twój temat. -Skoro Uchiha zdecydował się na szczerość, to rudy był zobowiązany zrobić to samo. Pokrętnie już wcześniej miał z nim jako takie, przyjacielskie stosunki, ale dzieląc się prywatnymi informacjami zyskiwali nawzajem w swoich oczach. Pain mógł nawet pokusić się o stwierdzenie, że wraz z czasem Sasuke mógłby stać się dla niego przyjacielem równie ważnym co Itachi.
-Dziękuję za komplement? -Zapytał zmieszany, nie wiedząc czy odebrać to w ten sposób. Z jednej strony był wdzięczny za odciąganie jego uwagi od stresu formą rozmowy, z drugiej zaś nie potrafił się w pełni skupić na tym, co do niego mówiono.
-Jest. -Szepnął nagle, w momencie w którym Pain już otwierał usta aby coś powiedzieć. Przejechał palcami po chłodnej szybie za czarnym koniem, który przemknął w stronę dziedzińca. Jeźdźca miał kaptur na głowie. W tym samym czasie, w którym zniknął mu z pola widzenia, zerwał się z miejsca, zamierzając wyjść Itachiemu na przeciw. I tak poczuł już niewyobrażalną ulgę. Wyglądało na to, że brat był cały i zdrowy. Nic więcej się nie liczyło, zważywszy na to jak wiele usłyszał od niego poprzedniego dnia. Szczegóły wyprawy spadły na drugi plan. Najpierw musiał sprawdzić, czy wszystko w porządku. Zbiegł po kamiennych schodach, prawie potykając się o własne nogi i w dwóch długich krokach podbiegł do Itachiego, rzucając mu się na szyję.
-Cały? -Zapytał krótko, pozbywając się z płuc całego tlenu. Całe napięte ciało natychmiastowo się rozluźniło pod wpływem jego unikalnego zapachu.
-Cały. -Odparł bez krzty rozbawienia Itachi. Wiedział, jak wiele wysiłku psychicznego cała ta akcja kosztowała Sasuke. Zauważył to już wcześniej. Sposób w jaki zaczynał się od niego uzależniać. Powoli podchodziło to pod obsesję. Co jednak najdziwniejsze, nie miał nic przeciwko. Nie potrafił obiektywnie ocenić sytuacji, a wszystko przez to, że doskonale znał i podzielał te same uczucia.
-Zgodziła się. -Oświadczył nagle, dodatkowo uspokajając młodszego, który w końcu zaczął normalnie oddychać, choć szło mu to opornie. Jakby kompletnie zapomniał w jaki sposób powinien to robić.
-Ej, ej, ej. Nie odstawiaj mi tu cyrków! -Rzucił Itachi, łapiąc go szybko w pasie gdy osunął mu się po ramieniu, praktycznie że mdlejąc. Teraz kiedy emocje opadły, odchodziła też adrenalina, która utrzymywała ciało w stanie gotowości.
-Nie jadłeś nic, prawda? -Zapytał z wyrzutem. Przed wyjazdem bardzo wyraźnie kazał mu się przespać i coś zjeść.
-Przepraszam. -Uśmiechnął się przepraszająco w taki sposób, że Itachi nie mógł być dłużej na niego zły. Wypuścił ze zrezygnowaniem powietrze i nie puszczając szczupłej dłoni skierował się w stronę zamku. Natychmiastowo musiał nadrobić wszystko to, co zostało zaniedbane podczas jego nieobecności.
Chociaż wpierw znajdzie Paina i zetnie mu głowę za to niedopilnowanie. Dopiero wtedy będzie mógł w spokoju omówić całe spotkanie i warunki Kaguyi co do planu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz