Menu

Opowiadania

czwartek, 24 stycznia 2019

Les Lumières - Rozdział I.

Uradowany krzyk matki poniósł się po całym domu, o ile nie dalej. Sasuke podskoczył, prawie upuszczając trzymane przez siebie akwarium z małą, fioletową rybką. Był pewien, że Mikoto urzędowała w salonie gdy ostatni raz ją widział. Poniekąd mógł więc wywnioskować powód całego zamieszania. Zapewne znów podali w telewizji, że wygrała jakąś nagrodę publiczności. Nie miałby z tym większego problemu, gdyby nie to, że każdy wybuch radości kończył się właśnie w taki sposób. Nie łatwo było żyć pod jednym dachem ze śpiewaczką operową. Do dziś pamiętał dzień, w którym mając zaledwie kilka lat był świadkiem jak kieliszki do wina popękały w kredensie pod wpływem jej głosu. Przez jakiś czas miał poważny uraz i mimo próśb i nawoływań matki, kiedy tylko się do niego zbliżała, zaczynał płakać jak bóbr.
-No to pora się odciąć. -Rzucił sam do siebie, gdy do jego uszu dobiegła kolejna, podniecona nuta. Znał ten obrazek już na pamięć. Matka zbyt bardzo brała do siebie każdą opinię telewizji na jej temat. Gdy miała lepsze dni, wystarczyło że ojciec wracał, a ta rzucała mu się w ramiona, nie mogąc przestać gadać. Do kolacji sytuacja była unormowana. Zazwyczaj. Zbyt długo by opowiadać.
Ostrożnie odstawił szklane naczynie na biurko, tuż obok zeszytu z nutami, który prawdopodobnie został mu tu podłożony gdy był w szkole. Westchnął ciężko, odrzucając zbędną rzecz w kąt i sięgnął po czarne słuchawki, szybko załączając swoją ulubioną playlistę. Ciężkie brzmienia jak zwykle go nie zawiodły, a radosne okrzyki natychmiastowo zostały zastąpione "mordodarciem" jak to określała Mikoto. Przysiadł na obrotowym krześle, z niechęcią przetrząsając plan lekcji na kolejny dzień. Cóż, miał sporo do nadrobienia. Jego czwórkowe oceny, dla rodziców były mniej niż wystarczające. Na nic zdawały się tłumaczenia, że stopnie powyżej trójki i tak były cudem. Wszystko przez to, że większość normalnych przedmiotów zastępowały rzeczy typu "podstawy aktorstwa", "gra ciałem", czy nawet "charakteryzacja". Nie potrzebny był geniusz, aby stwierdzić, że Sasuke albo nie ma talentu do aktorstwa, albo po prostu nie lubi tego co robi. Sam zainteresowany zdecydowanie obstawiałby drugą opcję. Wystarczyło wejść na lekcję, podczas której przygotowywali się powoli do odegrania "Romea i Julii". Nie trudno zgadnąć w jakiej roli nauczyciel zapragnął go obstawić, tłumacząc swój wybór "wyglądem i posturą księcia". Szczerze powiedziawszy miał wtedy ochotę wybuchnąć śmiechem. Gorszej rzeczy na swój temat nigdy nie słyszał. Podejrzewał, że za pochlebstwami stoją jego "biedni" rodzice. To były jednak początki. Nauczyciel nie znał ani jego charakteru, ani zachowania. Wystarczyło, że Sasuke przeczytał scenariusz. Gdy nadeszła jego kolej grania, natychmiastowo zrobił z tego komedię, a nie romantyczny dramat. Skutek? Ojciec został wezwany do szkoły w połowie swoich nagrań do nowego filmu akcji. Gdyby nie to, że jego popularność i rozpoznawalność przekraczała poziom wszystkich absolwentów szkoły razem wziętych, z pewnością byłby zmuszony do wysłuchania kilkugodzinnego wykładu na temat zachowania syna. Sasuke wielokrotnie się nad tym zastanawiał. Chodził do szkoły prywatnej, elitarnej, dla dzieci celebrytów. Za swoje wyskoki już dawno powinien zostać wydalony. Dopóki ojciec i matka płacili grube pieniądze za jego edukację w tamtym miejscu, nie było o tym mowy. Prawdopodobnie mógłby nawet wysadzić pół budynku, a i tak konsekwencje byłyby żałośnie małe. No. Może po za niechcianym rozgłosem dla rodziny. Zaśmiał się cicho, kręcąc głową. To nie był taki zły plan. Powoli zaczynał rzygać tym, jak bardzo ludzie wychwalają Uchiha. Jedna, czy dwie plamy na honorze przywróciłaby dawno zanikłą równowagę.
-Sasuke, kolacja! -Skrzywił się, natychmiastowo odsuwając od źródła dźwięku. Uzupełniając zaległe notatki, ze słuchawkami na uszach, nawet nie zdołał się zorientować kiedy do niego podeszła.
-Zobaczysz! W końcu zabijesz mój słuch! -Odkrzyknął niemalże równie głośno, obdarzając matkę swoim spojrzeniem śmierci. Niestety, na niej nie robiło to już wrażenia. Na dodatek wyglądała na równie niezadowoloną co on, a to było wręcz komicznie śmieszne. To przecież Uchiha Sasuke był aktualnie poszkodowany i prawie głuchy!
-Prędzej sam go sobie uszkodzisz od słuchania tego jazgotu. -Prychnęła Mikoto, podpierając ręką kształtne biodro. Wyglądała inaczej niż wcześniej. Czerwona suknia do kolan, przylegająca do ciała, spięte, świeżo ułożone włosy i długie szpilki świadczyły tylko o tym, że wybierała się z ojcem na jakąś imprezę biznesową.
-Nie musisz się martwić. Nikt nie jest w stanie dorównać ci w fałszowaniu. Twoja pozycja nie jest zagrożona! -Odparł z rozbawieniem, nie mogąc, po prostu nie mogąc sobie odmówić rozdrażnienia matki. Znał tego konsekwencje. Natychmiastowo odskoczył, unikając ciśniętej w jego kierunku grubej książki. Zaraz po tym jak z prędkością światła zniknął za drzwiami usłyszał łomot. Obejrzał się kontrolnie za siebie. Był prawie pewien, że przy takiej sile drzwi były w stanie wylecieć z zawiasów. W o wiele lepszym humorze zaczął schodzić na kolację. Zanim jednak wkroczył do salonu do jego uszu dobiegło go jeszcze cierpiętnicze: "Za co Boże pokarałeś mnie takim potomstwem". Wywrócił oczami i upewniając się na boki, że nikt nie patrzy uniósł rękę, pokazując drzwiom pokoju środkowy palec. Dbał jeszcze o jakieś pozory. No. Przynajmniej przed ojcem. O ile z matką pogrywał jak chciał, tak od Fugaku starał trzymać się z daleka i nie okazywać aż nadto gestów, których używał na co dzień. Co do Itachiego... sprawa miała się zupełnie inaczej. Czasami był dla brata kompletnym dupkiem, innymi czasy starał się zabiegać o jego uwagę, a jeszcze innym razem stawał się niemalże nieśmiałym aniołem.
-Nie będzie go? -Zapytał, w zasadzie znając już odpowiedź. Wystarczyło, że raz zerknął na twarz niezadowolonego ojca. Jego grymas mówił mu wszystko.
-Nie. To zrozumiałe. Itachi ma dużo pracy, w końcu jest chlubą naszej rodziny. -Sasuke z trudem powstrzymał chęć aby wywrócić oczami. Znowu. Nie dało się zliczyć ile razy już to słyszał. Ojciec nigdy nie przepuścił okazji, aby wychwalić pierworodnego.
-Pomówmy jednak o tobie, Sasuke. -Najmłodszy Uchiha odliczył w duchu do trzech, aby się uspokoić. To również przewidział. Jeżeli Fugaku zaczynał mówić o zasługach i wspaniałości Itachiego, logicznym stawało się, że w następnej kolejności, tak dla równowagi, zacznie mu ubliżać. Z nieodgadnionym wyrazem twarzy zajął miejsce przy stole, rozkładając na kolanach białą chustę, tak jak etykieta w ich domu nakazywała. Spodziewał się, że w niedługim czasie matka także dołączy do ich małej wymiany zdań, aby w porę załagodzić sytuację.
-Pani Tsunade do mnie dzwoniła. Twierdzi, że nie przykładasz się do zajęć teatralnych. -Sasuke zmierzył swój talerz chłodnym spojrzeniem, jakby to on był winny tej kłopotliwej sytuacji, zanim w końcu zebrał się na odwagę i skrzyżował z ojcem spojrzenie.
-Przykładam się do nich, ale mi nie wychodzą. Nie lubię aktorstwa. Irytuje mnie to. -Wytłumaczył jak zwykle, dobrze wiedząc, że to i tak nie przejdzie. Ojciec nie przyjmował do wiadomości czegoś takiego jak brak efektów, przy dużej ilości ćwiczeń. Jeżeli mu nie wychodziło, to ze względu na własne lenistwo. Płacił więc wymagał. Zawsze uważał, że wszystkie problemy da się rozwiązać gotówką. Z edukacją syna włącznie. To tylko kilka dodatkowych zer do zapłacenia.
-W ostatnim tygodniu nie było skarg i teraz nagle znowu dzwonią do mnie ze szkoły. W jednym dniu ci wychodzi, w innym nie? Słyszysz sam siebie? -Uchiha zacisnął zęby, starając się nie wybuchnąć. Ironia ojca niejednokrotnie doprowadzała go do białej gorączki. Nawet nie próbował zrozumieć. Rzucał chamstwem na prawo i lewo.
-Nie będę aktorem. -Oznajmił, powtarzając to samo zdanie, co zawsze. Jakby widział niekończącą się rutynę. Zmieniali jedynie scenerię i czas, w którym rozmawiali.
-Ależ oczywiście, że będziesz. Jeśli nie aktorem, to piosenkarzem, dziennikarzem, modelem, projektantem. Nic mnie nie obchodzi jak to zrobisz, zaistniejesz w show biznesie i tyle mam ci do powiedzenia. -Fugaku wyraźnie dał mu do zrozumienia, że nie zamierza kontynuować rozpoczętej dyskusji. Jego słowo było święte. Nie można się sprzeciwiać. W innym przypadku Sasuke zostałby dosłownie zmieszany z błotem. Miał dość słuchania jak wiele pieniędzy ojciec rocznie traci na jego bezowocną edukację. Zacisnął zęby i milczał nawet wtedy gdy stukanie obcasów zapowiedziało nieuniknione dołączenie matki.
-Kochanie, pośpieszmy się bo nie zdążymy. -Rzekła Mikoto, pośpiesznie zakładając przed dużym lustrem swoje długie, srebrne kolczyki. Wróciła do maski idealnej pani domu. Jakby całkowicie zapomniała o tym, że jeszcze przed paroma chwilami była w stanie ciskać książkami w młodszego syna. Fugaku omiótł ją przelotnym spojrzeniem, po czym skinął głową i dał znać stojącej w pogotowiu służącej aby przyniosła jedzenie. Sasuke nie odezwał się ani słowem. Wbił spojrzenie w telewizor, gdzie akurat leciała powtórka z ostatniego koncertu Akatsuki.
-Itachi bardzo się stara. -Rzuciła z rozczuleniem kobieta. Stała odwrócona tyłem, ale najwidoczniej rozpoznanie głosu syna nie stanowiło dla niej, śpiewaczki operowej, żadnego problemu.
-Oczywiście. Ostatnio podpisali większy kontrakt. -Przytaknął mężczyzna, unosząc kąciki ust w zadowoleniu.
Nawet na nich nie zerknął. Nie chciał psuć sobie humoru lub zarazić się wszechobecnym uwielbieniem do starszego brata. Wystarczy że z każdego innego domownika aż się to ulewało. Nawet służba obdarzała go maślanym spojrzeniem, gdy w końcu postanowił pojawić się w domu. Nałożył sobie na talerz odrobinę warzyw, choć nie posiadał apetytu. Stracił go z końcem ich zawiłej rozmowy. Wmuszał w siebie jedzenie tylko dlatego że matka prędzej czy później zwróci na to uwagę. Przecież musiał dobrze się prezentować w towarzystwie, a żeby tak było, program ułożonej specjalnie dla nich diety musiał być bezwzględnie przestrzegany. Nużyła go taka konieczność, ale lepiej było stosować się do jej zaleceń i mieć spokój niż prowadzić bezowocną dyskusję, którą i tak musiała wygrać. Mikoto nie potrafiła znieść odmowy. Jej słowo było w tym domu absolutne, czasami nawet ważniejsze od ojca. Czasami. Gdy Fugaku się denerwował potrafił zostać tyranem o wiele gorszym od swojej żony. Zwykle nie wchodzili sobie w drogę. Ojciec zajmował się "sprawami wychowawczymi", a matka etycznymi. W taki oto sposób zostały rozdzielone rodzicielskie obowiązki. Z naciskiem na niego. Itachi przecież nie potrzebował reprymendy, nie robił nic złego. Zawsze sprawował się nienagannie. Jego kultura osobista, sposób jedzenia i ubierania także były wychwalane przez matkę. W przeciwieństwie do niego.
-Sasuke, ile razy ci mówiłam? Zdejmij te szmaty. Co ludzie powiedzą? Nasz syn nie może się ubierać jak gangster. -Cudem powstrzymał ciało przed reakcją, a widelec z gotowaną marchewką zawisł w połowie drogi do ust. Powoli przełknął aby zyskać więcej czasu i niechętnie zwrócił na nią swoją uwagę.
-To tylko kręgle z Naruto. Nie będę przecież nosił garnituru. -Obruszył się, tym razem nie pozwalając na ustępstwo. Mógł zrezygnować z naprawdę wielu rzeczy, ale nie ze swojego stylu. Matka wielokrotnie próbowała wyplenić z niego tendencję do czarnych ubrań. Podarte spodnie, koszulki z ćwiekami, skórkowe kurtki, łańcuchy i glany. Zwłaszcza glany. Nigdy w życiu nie pozwoliłby jej na taki ruch. Odkąd skończył szesnaście lat zawarli nawet pewien rodzaj porozumienia. Ona nie rusza jego ubrań codziennych, a on w zamian daje jej się przyozdobić jak tylko chce na wszelkiego rodzaju oficjalne przyjęcia, gdzie wymagano jego obecności.
-Na Boga, chociaż ten łańcuch...
-Nie. -Urwał temat, w duchu dziękując ojcu za brak interwencji. On nie wypowiadał się o ubiorze dopóki paznokcie pozostawały niepomalowane. Tej jednej rzeczy nie potrafił zdzierżyć. -Mamy umowę. -Dodał dla podkreślenia swoich słów. Łagodnie przypominał jej o tym, że wkrótce mieli pojawić się całym rodzinnym gronem na bankiecie artystów. 
Dokładnie 1 listopada. Owszem, został prawie miesiąc, ale wciąż jeszcze mógł zmienić zdanie i narobić jej wstydu. Jeżeli tylko położy swą wypielęgnowaną rękę na  jego "szmatach". Powoli wstał od stołu, zostawiając za sobą rodziców.
-Dziękuję za posiłek.
-Powiedz chociaż Naruto żeby pozdrowił rodziców. To znani aktorzy, musimy być z nimi w dobrych stosunkach. -Całkowicie zrezygnowana postawą syna, opadła na krzesło. Widocznie obcasy też dawały jej się we znaki. -Chociaż towarzystwo dobrałeś sobie dobre... -Reszty jej wywodu nie dosłyszał. Zniknął na schodach zanim spróbowała go zatrzymać, wiedząc z doświadczenia że już długo nie wytrzyma w ich towarzystwie. Zwłaszcza gdy zaczynała się gadka o odpowiednich "kolegach" i przyszłej "partii". Tego drugiego nie potrafił znieść jeszcze bardziej. Układali mu życie daleko do przodu, jakby z góry zakładali że ich posłucha. Byli w dużym błędzie. Owszem. Chciał jak każde dziecko mieć dobre stosunki z własnymi rodzicami i dlatego nie kłócił się o pewne rzeczy, ale granica gdzieś być musiała. Nie zamierzał układać pod nich swojego życia. Nie chciał do samego końca pełnić roli ich niewolnika. Miał prawo podejmować własne wybory. Tym razem już naprawdę głośno zaklął pod nosem, zatrzaskując za sobą drzwi. Nikłe ilości warzyw ciążyły mu teraz na żołądku w taki sposób, że miał ochotę je zwrócić. Rzucił się na łóżko, chowając twarz w poduszce. Musiał odpocząć. Nie miał zamiaru opuszczać murów swojej samotni tak długo jak byli w domu. Potem w końcu odrobina wolności. Z daleka od świata Uchihów.

3 komentarze:

  1. Fajnie sie zaczyna twoje opowiadanie, Sasuke wydaje się ciekawą postacią tak jak i jego styl (kocham ćwieki, glany itp. 💕) ciekawa jestem postaci Itachiego i Naruto i ich charakterów no ale to prawdopodobnie w nastepnych rozdziałach będzie. Chciałabym się jeszcze spytać co jaki czas będzie publikowany rozdzial 😊
    Pozdrawiam ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za ślad po sobie w postaci komentarza bo to duża motywacja. :) Taak. Naruto i Itachi zaraz się pojawią także niedługo się dowiesz. Co do częstotliwości rozdziałów - chciałabym dodawać co tydzień lub dwa, ale wszystko zależy od obowiązków. Progresy będą pokazywane na górze, w procentach. Z tego łatwo się dowiesz. Mogę też na czacie publikować zapowiedź rozdziału na dany dzień tygodnia.

      Usuń
  2. Nie ma za co, zawsze staram się zostawić jakiś ślad po sobie na blogu, który mnie zainteresuje :) dziękuję za odpowiedź co do rozdziałów :D pozostało mi tylko czekać na kolejny rozdział 😊 mam nadzieję, że pojawi się niedługo, ale też nie pospieszam Cię :D

    OdpowiedzUsuń