Sasuke i Itachi.
wtorek, 30 stycznia 2024
I. Gniazdo.
środa, 8 lutego 2023
Les Lumières - Rozdział VIII.
niedziela, 20 marca 2022
Les Lumières - Rozdział VII.
Od pamiętnej imprezy na magazynie minęły już prawie dwa długie miesiące. Normalnie taki czas nie jest wystarczający, aby znacząco namieszać w życiu jednej osoby, ale gdy chodziło o Uchihów wszystko wydawało się być możliwe. Dla Sasuke niestety w negatywnym tego słowa znaczeniu. Rosnące problemy z utrzymaniem ocen w szkole połączone z próbami i rosnącym zainteresowaniem mediów nawarstwiały zmartwienia. Nie wrzucili do internetu innych piosenek, a jednak wciąż utrzymywali się na ustach ludzi. Wielu jeszcze nie tak dawno temu twierdziło, że zespół szybko zostanie zapomniany, a jednorazowy hit nie pociągnie za sobą żadnych dalszych rewelacji.
Pomylili się.
Jak to zwykle bywa, ludzi ciągnie do nieznanego, a zakazany owoc smakuje najlepiej. Sasuke nie potrafił zliczyć jak wiele teorii na temat "Świateł" już usłyszał. Plotkowano o tym w szkole, na ulicach, a przede wszystkim w internecie. Oczywiście największą i jednocześnie najbardziej interesującą sprawą, była kwestia tożsamości członków zespołu. Szukanie powiązań wśród aktorów, którzy rzekomo prowadzili tajny projekt nowej kariery, albo podchwytliwe komentarze pod klipem na youtube, na które Juugo odpowiadał, podsycając ciekawskich. Trudno powiedzieć, czy absurdy wypisywane przez fanów bardziej go bawiły, czy napawały niepokojem. Jak do tej pory nie widział żadnej teorii, która mogłaby być, chociaż odrobinę bliska prawdy, aczkolwiek nie mógł być totalnie spokojny. Nie był typem człowieka wewnętrznie opanowanego. Potrafił zachowywać kamienną twarz jedynie na zewnątrz. Wielkimi krokami zbliżał się także kolejny problem. Bankiet. Decyzja o przyjęciu zaproszenia przez zespół została odłożona na ostatnią chwilę, do momentu aż wspólnie wymyśliliby jak stworzyć dwóch Sasuke w jednym miejscu. Zamiast zająć się problemem, skupili się na doszlifowywaniu kolejnych piosenek. Jak na ironię losu przystało, napięta sytuacja sprzyjała wenie twórczej i kolejne utwory same wychodziły spod jego ręki w najbardziej nieodpowiednich miejscach. W szkole, po kłótniach z ojcem, czy nawet po niespodziewanym spotkaniu z Itachim. Przyzwyczajał się do takowego stanu rzeczy, a to mogło być zdecydowanie niezbyt bezpieczne. Stawał się nieco nieostrożny.
Właśnie, to był chyba największy ze wszystkich problemów. Od kiedy starszy Uchiha dowiedział się o całym misternym planie, znajdywał chwile, aby pojawiać się w domu. Matka wpoiła sobie w tej małej główce, że to prawdopodobnie zasługa jej fenomenalnej kuchni, jednak on znał prawdę i nie do końca mu się to podobało. Wielokrotnie się nad tym zastanawiał i wciąż uzyskiwał więcej pytań, niż odpowiedzi. Zawsze chciał, żeby Itachi angażował się w jego życie, ale mały diabeł w głowie podpowiadał mu, że to nie jest ten rodzaj zaciekawienia, którego zawsze wyczekiwał. Chciał być częścią życia brata nie ze względu na popularność, czy wspólne zainteresowania. Liczył raczej na powrót tego bezinteresownego, szczeniackiego współistnienia, a aktualnie miał raczej wrażenie, że jest obiektem chwilowego oderwania się od własnych obowiązków. Być może właśnie chodziło tu o przymus. O niewypowiedziane zadanie dopilnowania, aby tajemnica nie wpłynęła negatywnie na rodzinę. Często odrzucał od siebie te nieprzychylne podejrzenia, ale ostatecznie na koniec dnia zawsze z nimi zostawał.
Takiej irytacji nie da się wytłumaczyć. Wypuścił powietrze z płuc, odrzucając ołówek niechlujnie na biurko. Odchylił się do tyłu na krześle i przetarł twarz, próbując odpocząć. Rzadko zdarzała się okazja, aby spędzić przerwę w szkole samotnie. Naruto nie dawał mu okazji do wyciszenia, jednak dzisiaj na szczęście musiał stawić się u Tsunade w celu omówienia kilku szczegółów dalszej nauki. Uzumaki kilka dni wcześniej skończył osiemnaście lat. Musiał samodzielnie złożyć deklarację chęci przedłużenia nauki w placówce. Jego rodzice nie mieli już na to wpływu. Uchiha mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Dobrze, że akurat ten temat wpadł mu do głowy. Na samą myśl o tym, jak piękna niespodzianka czekała ojca za miesiąc... Nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Czekał na to tak długo, że udawanie przykładnego szło mu coraz trudniej. Zwłaszcza że wiedział już dokładnie, co zrobi.
-Tej starej babie kiedyś powinie się noga. Przysięgam, jeszcze mnie popamiętasz... -Drzwi od klasy otworzyły się powoli, jednak narzekanie blondyna słyszał jeszcze na korytarzu, więc nie został zaskoczony. Od początku wiedział kto to będzie.
-Widzę, że jak zwykle uwielbiasz naszą dyrektorkę. Za co tym razem dostałeś w łeb?
-Za niepukanie do drzwi. Jakby w ogóle do sekretariatu trzeba było pukać. Przecież to się mija z celem. -Sasuke z trudem powstrzymał jakiekolwiek odruchy, które mogłyby pokazać, co o tym sądzi. Tylko dłużej musiałby słuchać jego marudzenia. -Tak czy inaczej, jeszcze rok potowarzyszę ci w niedoli.
Uzumaki uśmiechnął się od ucha do ucha, totalnie zadowolony z siebie, a Sasuke jedynie westchnął i uniósł ręce ku górze, jakby się modlił o ocalenie.
-Och nie, a myślałem, że w końcu pozbędę się najgorszego utrapienia. -Pokręcił głową ze zrezygnowaniem, a następnie całkowicie uspokoił element wewnętrznego rozbawienia. Nie mógł tak łatwo podejmować rękawicy. -Więc? Po tych wszystkich narzekaniach naprawdę masz zamiar dalej uczestniczyć w zajęciach aktorskich?
-Tak, ale zmieniłem nieco program. Nie potrafię bawić się w aktorstwo, ale lubię występowanie w telewizji, więc pewnie pójdę w kierunku jakiegoś rodzaju występów w roli gospodarza programów rozrywkowych. -Wzruszył ramionami, a następnie ciężko opadł na krzesło obok. Jego nieokiełznany zapał jakby na chwilę przygasł, ustępując miejsca zasępieniu. Sasuke też przez moment milczał, po czym pokusił się o nietypowy jak na siebie komentarz, lub wręcz komplement.
-Dobrze. Ludzie lubią oglądać żywiołowych ludzi. Podkręcają oglądalność. -Uchiha oczywiście się na tym nie znał, a tym bardziej nie interesował tematem, ale wielokrotnie był zmuszony do oglądania show w telewizji. Mikoto uwielbiała rozrywkę do obiadu. Kiedy akurat nie puszczali jej ulubionych seriali, pierwszym wyborem zawsze stawały się programy rozrywkowe z udziałem celebrytów. Sama stroniła od zaproszeń, ponieważ szkodziło to jej wizerunkowi. Nie potrafiła trzymać uczuć na wodzy i często dawała się podejść prowadzącemu, a potem plotki krążyły po świecie przez kilka długich tygodni. To nie tak, że miała opory przed przyjmowaniem tego rodzaju prac, ale ojciec w końcu kategorycznie jej zabronił udziału na własną rękę. Jeśli już gdzieś występowali, to jedynie razem. Tak, aby Fugaku mógł mieć na wszystko oko i zapobiec tragedii, zanim się wydarzy. Zwłaszcza gdy chodziło o show na żywo. W efekcie jej medialny wizerunek był daleki od prawdy.
-Weź, bo jeszcze pomyślę, że cię podmienili. -Prychnął Naruto i korzystając z chwili nieuwagi, wbił mu łokieć w brzuch. Oczywiście nie musiał czekać na odpowiedź, ale sytuacja nie zdążyła się rozwinąć do rozmiaru jednej z ich słynnych bójek. Drzwi klasy ponownie się otworzyły, tym razem już zdecydowanie bardziej gwałtownie.
-Sasuke-kun... -Zaczęła zdyszana Sakura, ale przez dłuższy moment nic już nie powiedziała, próbując złapać oddech. Było to na tyle niecodzienne, że wręcz niepokojące. Wiedział, że Haruno często próbowała do niego zagadać, ale jak do tej pory zręcznie ją zbywał i miał nadzieję, że tak pozostanie. Miał ku temu wiele powodów. Po pierwsze, takich ludzi nie cierpiał najbardziej. Idealny przykład psychofanki, piszczącej dziewczynki, która sama nie miała zbyt wielu talentów, ale uwielbiała otaczać się lepszymi od siebie. Drugi powód należał już do zdecydowanie bardziej personalnych. Obie rodziny całkiem dobrze się znały. Uchihowie uwielbiali otaczać się śmietanką towarzyską, toteż rodzice Sakury — rozpoznawalna modelka i sławny piłkarz stanowili wręcz wymarzony cel dla jego matki. Na samą myśl jak wiele razy Mikoto próbowała go wkopać w relację w Sakurą tylko po to, aby polepszyć stosunki obu rodzin, miał odruchy wymiotne. -T-twój brat przyjechał cię odebrać.
Oblał go zimny pot. Nie do końca nad sobą panując, szybko wstał i podszedł do okna. Na dziedzińcu zbierał się już spory tłum gapiów. Przeklął siarczyście, że dziewczyna aż podskoczyła w miejscu i szybko zebrał rzeczy, a następnie wypadł z klasy, nie mówiąc nawet słowa pożegnania. Akurat w tym przypadku nie przejmował się już niczym, oprócz tego, aby jak najszybciej zabrać stąd Itachiego. Nie po to cieszył się jako takim spokojem, aby jeden głupi wyskok wszystko zrujnował. Niedoczekanie. Schody pokonał jak burza, wręcz upuszczając plecak i szybko znalazł się obok czerwonego porsche. Wsiadł, trzasnął drzwiami, a następnie syknął jedynie wściekle:
-Jedź, błagam cię, jedź.
-Spokojnie, zaparkowałem najbardziej ustronnie, jak mogłem.
-Prosiłem cię, do cholery. Nigdy. Nie. Przyjeżdżaj. Pod. Szkołę. -Wycedził, akcentując dokładnie każde słowo. Rozsadzała go furia, tym bardziej że Itachi nie wydawał się w żaden sposób przejęty jego złością. Jak zwykle tym, co doprowadzało go do największego wrzenia była bierność.
-Ojciec zwolnił cię dzisiaj wcześniej z zajęć. Poprosiłem go o to, ponieważ chciałem spędzić z tobą dzień i pokazać ci kilka rzeczy. -Kontynuował niezrażony, a następnie milczał przez resztę drogi. W końcu młodszy ze świstem wypuścił powietrze z ust i opadł bezwładnie na siedzenie. Nie miał siły, aby podejmować kłótnię, mimo iż w środku wciąż rozsadzała go wściekłość. Dlatego, aby się uspokoić, ostatecznie podjął konwersację. Chciał zająć czymś głowę.
-Gdzie właściwie jedziemy?
-Do mnie. -Padła krótka odpowiedź, a Itachi nie odrywał już więcej spojrzenia od drogi. Tyle wystarczyło, aby wzbudzić w Sasuke nieco inne emocje. To był pierwszy raz, gdy brat zabierał go do mieszkania. Na tyle przełomowe wydarzenie, że na chwilę ukoiło rosnące podirytowanie.
-Po co?
-Zobaczysz.
Kolejne krótkie pytanie, kolejna krótka odpowiedź. W istocie zapowiadał się fenomenalny dzień.