Menu

Opowiadania

piątek, 12 czerwca 2015

Burdel - Rozdział III.

Po ciemnym pokoju rozniósł się dźwięk tłuczonego szkła, a chwilę potem młody Uchiha przeklął cicho, pochylając się aby zebrać z podłogi kawałki stłuczonego, szklanego wazonu. Co prawda, mógł w każdej chwili wezwać pokojówkę, która zrobiłaby to za niego, ale nie chciał ryzykować. Rozgłos sprawiłby, że prędzej czy później spotkałby się z Itachim. Jak na dzień dzisiejszy miał dość atrakcji, nie wspominając już o tym, że musiałby się użerać z zapewne naćpanym bratem. Starszy zawsze w takim stanie szukał okazji do tego, aby rozpocząć o coś małą, niby niewinną sprzeczkę. Niestety, jak na złość pokój mężczyzny znajdował się tuż obok tego należącego do niego. Ironia losu, ale cóż poradzić. Przeklął cicho, kiedy nagle kawałek szkła wypał mu z dłoni, raniąc ją przy okazji. Uniósł dłoń ku górze, prostując ją, po czym skrzywił się z niesmakiem przyuważając prostą, czerwoną kreskę krwi, która z każdą chwilą oddawała coraz więcej czerwonej posoki. W końcu kropla, nie mogąc utrzymać tak dużej objętości, wolno stoczyła się po skórze, aby zakończyć wędrówkę na puchatym, białym dywanie.
-Uspokój się, Sasuke.
Szepnął sam do siebie, przymykając powieki. Jego dłonie drżały, a w głowie niemiłosiernie szumiało, pomimo tego, że dzisiaj ani razu nie pił. Wstając na równe nogi skierował się w kierunku swojej własnej, dosyć sporej łazienki, aby wyrzucić zbędny, potłuczony materiał. Zaraz potem wyjął z małej szafki bandaż i niedbale owinął dłoń, nie dbając nawet o to by przemyć lekko piekącą rankę. Dopiero co wrócił do domu, a już czuł się jak wrak człowieka. Instynktownie przeniósł wzrok na zegar, z zamiarem odczytania godziny. 1:30. Nie ma co, wyrobił się. Zdjął z siebie ciemną, zwykłą koszulkę i wrzucił do kosza na brudne ciuchy. Brata nie powinno być jeszcze o tej porze, co napawało go złudnym poczuciem spokoju. Dopiero teraz dotarł do niego ten fakt, ale nie miał czasu wcześniej myśleć. Zabawne. Uważał, że o wiele bardziej go poruszy to co niedawno zrobił, ale jedynym co pokazywało na delikatne, psychiczne załamanie były trzęsące się dłonie. Czy zawsze tak reagował na stres? Raczej nie. Był to objaw ciągłego życia w strachu, albo skrywania swoich prawdziwych odczuć. Z dołu dało się nawet tutaj dosłyszeć przyciszone rozmowy, albo jakiś obleśny śmiech, kiedy jeden z nudziarzy rzucił jakimś słabym dowcipem. Ojciec zapewne przyjmował w domu kolejnych interesantów. Musieli należeć oni do tych ważniejszych, ponieważ zazwyczaj takie rzeczy odbywały się w burdelu Itachiego. Było to jednak co najmniej dziwne, ponieważ kiedy wracał do domu nikogo nie widział. Czyżby przyszli zaraz po nim? Całkiem możliwe. Oddychając nierówno skierował się w kierunku swojego ciemnego pokoju i rzucił na łóżko, przymykając oczy i biorąc głębokie, równe wdechy. Jego dłoń powędrowała do miejsca, w którym powinna być krtań, po czym odchylił głowę aby łatwiej było mu oddychać. Szansa, że tym razem nie zostanie przywołany na dół przez ojca była całkiem wysoka, zwłaszcza, że Fugaku wiedział co dzisiaj musiał zrobić. Zapewne tylko czekał na Itachiego, aby dowiedzieć się wszystkiego bardziej szczegółowo. Uchylił powieki, spoglądając na śnieżnobiały sufit bez wyrazu. Jego usta delikatnie się uchyliły, a ciało zwiotczało. Zmęczenie przejęło nad nim kontrolę. Ledwo panował nad tym, aby nie usnąć, pogrążony jednocześnie w swoim własnym świecie myśli. Chyba aż za bardzo. Drzwi do jego pokoju się uchyliły, jak zawsze bez pytania, a do środka wolno wszedł najmniej pożądany mężczyzna.
-Czego chcesz, Itachi?
Zdał się na obojętny ton, mrucząc cicho pod nosem każde słowo. Jego powieki tylko na chwilę uniosły się ku górze, aby potwierdzić, czy przypuszczenie na temat niemiłego, nocnego gościa było prawdziwe. Widać, że zaczynał przysypiać, co najwyraźniej dla brata miało średnie znaczenie.
-Wróciłem.
Oznajmił jak gdyby nigdy nic, podchodząc do dwuosobowego łóżka, i siadając na jego krańcu. Po cholerę mu to mówił? Nigdy nie przychodził tylko po to, by od tak sobie, dla zachcianki pokazać swoją obecność. Sasuke mu nie przerywał, wiedząc, że teraz szykuje się kolejna część zdania. Niech powie, co ma powiedzieć i spada. Bynajmniej miał taką nadzieję, że tak właśnie się stanie. Niestety. Los zawsze jest przeciwko ludziom z ponad przeciętną inteligencją. Młodszy zagryzł wargę, kiedy wzrok brata bezczelnie prześlizgnął się po jego lekko umięśnionym brzuchu i bladej skórze torsu. Dopiero teraz przypomniał sobie fakt, że jest całkowicie nagi. Byli braćmi. Chyba nie miało więc znaczenia, czy jest pół nagi, czy też nie. Chyba...
-Obiecałem Ci nagrodę, nieprawdaż?
Zadał pytanie, przymrużając oczy. Teraz to już bardziej odczuł jego obecność. Po plecach przeszły mu elektryzujące dreszcze, zapewne spowodowane nutką strachu. Szczerze. Nie bał się ojca, ani matki. Nikogo prócz niego. Tylko jego. Spiął się nieznacznie, czując dotyk na nagim ramieniu. Palce Łasica przesunęły się ostrożnie w górę. Na jego twarzy cały czas widniał niepokojący, szarmancki uśmieszek. Ten gest pozwolił Sasuke otrzeźwieć i zerwał się czym prędzej, zasiadając w bezpiecznej pozycji na drugim końcu łóżka.
-Nie pozwalaj sobie.
Warknął, kręcąc głową. Uniósł dumnie głowę, patrząc na niego z wyraźną pogardą. Byli w domu. Mógł sobie na to pozwolić.
-Nie jestem jedną z twoich dziwek.
Prychnął, czując jak wzbiera się w nim złość. Nie chciał się ponieść emocjom. Nigdy mu się nie zdarzyło. Teraz jednak słowa same wypływały w jego ust.
-Jeśli uważasz, że przelecisz mnie, własnego brata, tak jak resztę, to grubo się mylisz.
Słowa te były pełne pewności siebie i wyraźnego obrzydzenia, a mimo wszystko serce drżało z niepewności. Zasługiwał na to. Po tym do czego go zmusił. Czy Itachi puści mu to płazem? Czy raczej zacznie się teraz za to znęcać? Strach rósł z każdą chwilą, nie pozwalając się skupić na żadnej konkretnej myśli. Usta mężczyzny uchyliły się nieznacznie, wyrażając niemy wyrok, kiedy nagle starszy przysunął się i wyszeptał mu do ucha:
-Chodź. Ojciec na nas czeka. Przyjechał Madara.
Zdezorientowany, nie zdążył zareagować kiedy długowłosy prostując się ruszył w kierunku drzwi. Sasuke natomiast cały czas pozostawał w tej samej pozycji, całkowicie zszokowany.
-Idziesz?
Usłyszał chłodny głos i szybko zamrugał, po czym bezwiednie pokiwał głową.
-To dobrze. Zaraz masz być na dole.
Dodał głosem nieznoszącym sprzeciwu. Pociągnął za klamkę, mając wyjść z pokoju kiedy padły kolejne słowa z jego ust, które okazały się najbardziej zgubne, spośród tych, które padły tego wieczoru.
-Później się z tobą policzę, jeśli chodzi o to co powiedziałeś. 

2 komentarze:

  1. Problem tego opowiadania jest taki, że akcja jest za wolna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale każde opowiadanie ItaSasu prowadzę za szybko, dlatego to rozwija się wolno.

      Usuń