Menu

Opowiadania

środa, 9 września 2015

,,The on­ly way to get rid of a tem­pta­tion is to yield to it." - Cz. 2

Gdy już wszystko się wydało nie wiedział na co liczył, ale na pewno nie na to. Itachi postanowił, że będzie tak jakby nic się nie stało. I chyba to właśnie najbardziej dotknęło chłopaka. Nie do końca wiedział czego chce. Myśl, że spał z własnym bratem przywoływała napływ na blade policzki soczystego rumieńca. Mimo iż powinno być to oczywiste, nie miał pojęcia czy żałował. Patrzył na to wszystko pod różnymi kątami, a im bardziej się wysilał aby określić swoje uczucia, tym częściej dochodził to sprzecznych wniosków. Jakby w ogóle dało się tego ze sobą pogodzić... Westchnąwszy przeczesał ciemne włosy, kierując kroki w stronę parku. Musiał odepchnąć od siebie napływ myśli, bo inaczej by oszalał. Właśnie w tym celu zamierzał zdać się na łaskę ostatniej osoby, do której poszedłby aby się wyżalić.
-Heeeej! Sasuuke! Tutaj!
Skrzywiwszy się skierował wzrok na blondyna, biegnącego jak powalony w jego kierunku. A może to był jednak zły pomysł... za późno. Pożałował swojej decyzji już na wstępie, czując jak ciężkie ciało blondyna opada na niego, tym samym doprowadzając do zderzenia i upadku.
-Usuratonkachi!
Warknął w miarę ,,cicho" nie chcąc ściągać jeszcze większej publiki niż już posiadali.
-Gomen, gomen. Nie wyhamowałem.
Burknął naburmuszony Lis, nadymując dziecinnie policzki. Przez chwilę to wyglądało jakby faktycznie się obraził, ale znał Młotka na tyle długo aby wiedzieć, że to tylko pozory. Do tego dochodziły żałosne zdolności aktorskie. Chłopak wyciągnął do niego dłoń na przeprosiny, pomagając mu wstać.
-Więc? Co jest tak ważne, że wielki pan Uchiha zrywa się z domu w środku ostatniego weekendu wakacji? Bo chyba nie uwierzę, że się stęskniłeś...
Uzumaki zaczął mruczeć pod nosem, jednocześnie tworząc własne teorie na temat tego niebywałego zjawiska jakim była chęć spotkania się Uchihy. Ten jednak tylko wywrócił oczami, łapiąc go za dłoń i ciągnąc w tylko sobie znanym kierunku.
-Nie tutaj.
Rzucił uprzedzając pytania. Chcąc nie chcąc, ku swojemu niezadowoleniu Lis musiał poczekać aby czegokolwiek się dowiedzieć. Chodź było po nim widać, że jest ciekawy i podniecony. Chyba nawet bardziej od tego, którego ta sprawa dotyczyła. Park nie był najlepszym miejscem, ale zaraz po znalezieniu się w domu blondyna zrobiło się o wiele lepiej. Bez świadków. Tylko ich dwójka. Może dlatego ciemnookiemu było lepiej o tym wszystkim powiedzieć. Prawdę mówiąc jeszcze niedawno nigdy by się nie zwierzył z takich rzeczy. Nikomu. Jego duma by sporo na tym ucierpiała. W końcu był Uchihą. To właśnie dzięki przyjacielowi się zmienił. Odrobinkę, ale jednak. Nie mając wyboru, zaczął opowiadać.
-Żartujesz?
Zapytał w końcu Naruto, przerywając jego opowieść w najmniej interesującym go momencie.
-Czy ja kiedy kol wiek żartowałem?
Opowiedział pytaniem na pytanie, na końcu nie mogąc się powstrzymać od cichego prychnięcia, będącego nieodłączną częścią jego zachowania. Zapanowała cisza. Uśmiech na twarzy niebieskookiego stopniowo się zmniejszał, ustępując miejsca zamyśleniu. Sasuke tylko go obserwował, aczkolwiek niepewny czego mógłby się spodziewać. Był niemal pewny, że nie potępi go za spanie z własnym bratem. Chłopak sam był gejem i mimo głupoty w głowie, należał do osób bardzo tolerancyjnych.
-Ty go kochasz.
Odezwał się w końcu, wprawiając Uchihę w osłupienie. Skąd mu się brały takie głupie wnioski? Ich spojrzenia się spotkały. Kochał go? Oczywiście. Ale po bratersku...  nie inaczej. Nie mógłby inaczej. Gdyby tak było nie tylko straciłby starszego brata, ale i musiałby się zmagać z niezrozumieniem większym niż w przypadku homoseksualizmu. Po za tym Itachi był starszy. Całe pięć lat tworzyło z niego osobę w wieku, w którym powinno się założyć rodzinę. Myśleć o dzieciach. Często obarczał się winą za to, że zatrzymuje przy sobie brata. Mieli tylko siebie i od niepamiętnych czasów to Łasic się nim zajmował. Dlatego często nie miał czasu na randki, wyjścia z przyjaciółmi i inne rzeczy, które powinien robić. Żyć ze świadomością, że jest się ciężarem i do tego takim, który jeszcze posiada zazdrość względem własnego brata to dopiero był przebój. Nie ma co. - Powinieneś mu powiedzieć. Ale najpierw przyznaj sam przed sobą, że to prawda. - Z transu wyrwał go głos blondyna. Zamrugał, a następnie ciężko westchnął. Nie miał ochoty na kłótnię, ani tym bardziej sprzeczki. Przyjaciel wydawał się pewny tego co mówi, pomimo iż zawsze był, jest i będzie głupkiem. Chociaż on zawsze miał smykałkę do romansideł i dram. Czasami nawet w szkole robił za niezłą swatkę. Uchiha miał tylko nadzieje, że w jego przypadku całkowicie się pomylił. Ale jak to mówią, nadzieja matką głupich, co by idealnie do niego pasowało.
-Nachlałbym się.
Burknął ponuro, od tak. I nie chodziło tylko o zmianę tematu. Gdyby nie to, że dopiero w grudniu kończył osiemnastkę to już dawno siedziałby w jakiejś dziurze, popijając i użalając się nad sobą. Nieważne, że jeszcze wczoraj z okazji kaca zdążył dwa razy zwymiotować. Efekt uboczny się nie liczył, jeśli istniała jakaś odskocznia. Po raz pierwszy tutaj Lis mógł się przydać. On bowiem starszy od Sasuke był prawie o pięć miesięcy, z racji czego mógł się mu przydać tylko do towarzystwa i pokazania dowodziku w razie potrzeby.
-Po moim trupie.
Odparł natychmiastowo, przeczuwając intencje młodszego Uchihy. - Wrócisz dzisiaj do domu trzeźwy, czy tego chcesz, czy nie. -Wymruczał jak obrażony bufon, karcąc tym swoim niebieskim wzrokiem. Musiał ulec więc, nie mając innego wyjścia. Prychnął ponownie, wywracając oczami. Ten to też miał problemy. Mimo wszystko po rozmowie czuł się o niebo lepiej. Toteż wracając do domu nie omieszkał wstąpić do sklepu po tabliczkę mega gorzkiej czekolady. Tak dla złamania rutyny.
***
Dom świecił pustkami. Kiedy siedział w nim sam, było mu dziwnie. Co prawda był to drogi apartamentowiec, ale tylko pogłębiał uczucie pustki swoją wielkością. Odłożył komplet kluczy, zdjął bluzę i skierował się w stronę kuchni. Za oknem wolno zaczęło się ściemniać, przypominając mu o tym jak było późno. Pomimo iż była to sobota Itachi widocznie musiał wyjść do pracy. Ktoś, kto przejął interes po zmarłym ojcu miał na prawdę wiele do roboty. Odetchnął cicho, stukając palcami w kuchenny blat. Nie powinien znów się rozczulać nad tym wszystkim. Nie wiedząc co zrobić z dłońmi otworzył lodówkę, na szybko lustrując wzrokiem jej zawartość. Mógł zrobić kolacje raz od czasu do czasu... on pewnie się ucieszy. To znaczy chyba... Pokręciwszy głową dorwał się do makaronu i innych składników, zaczynając gotować. Tak czas zdecydowanie mu szybciej mijał. No i przy okazji mógł swobodnie pomyśleć. Przy takich czynnościach zawsze szybko mijały chwile, dlatego nim  się spostrzegł rozległo się charakterystyczne trzaśnięcie drzwiami i brzęk kluczy. Drgnąwszy oderwał się od chłodnego blatu i skierował w stronę z której dochodziły odgłosy. Przywitawszy brata zwykłym ,,Cześć" zaczął zadawać rutynowe pytania typu ,,Czy jesteś głodny?" lub ,,Jak było w pracy?". Nie zdziwił się, gdy odpowiedzi zostały podawane jak na tacy, nie różniąc się niczym od tych, które zawsze dostawał w takich sytuacjach. W końcu Itachi sam twierdził, że wrócą do normy... ale nie wrócili. Nie do końca. Pomiędzy nimi można było wyczuć tę dziwną aurę i napięcie na całej linii. Dlatego też Sasuke z czasem zaprzestał prób bycia miłym, o ile było to możliwe w jego przypadku, i zajął się patrzeniem we własny talerz, mimo tego, że praktycznie nic nie zjadł. Ochota na jedzenie mu przeszła wraz z momentami które upływały. Siedzieli przy tym głupim stole prawie pół godziny, wymieniając pomiędzy sobą żałosne wypowiedzi. W końcu młodszemu znudziła się ta ,,zabawa" więc niepozornie wstał, zabierając bratu talerz z przed nosa. Zaczął zmywać, starając się skupić na wykonywanej czynności. Wszystko było beznadziejne. Obaj zachowywali się beznadziejnie. Właśnie z tego powodu teraz żałował wcześniejszego picia i wszystkiego co się wydarzyło. Przez szum wody do jego uszu dotarł odgłos odsuwanego krzesła, a następnie czuł już tylko dłonie oplatające go w pasie. Zadrżał, kamieniejąc. Myta właśnie szklanka została upuszczona do zlewu. Nikt jednak nie zwrócił uwagi na to, czy pękła, czy też nie.
-Itachi?
Zagadnął niepewnie, bojąc się ruszać z miejsca. Nawet się nie odwrócił. Nie pomyślał o tym. Odpowiedziała mu głucha cisza, a właściwie pociągnięcie, które zmusiło go do cofnięcia się aż do jednej ze ścian kuchni. Dopiero teraz mógł zobaczyć twarz Łasica. Niestety - pozostała ona nieodgadniona nawet dla niego. Itachi był mistrzem w tworzeniu masek. Pytanie co się kryło pod nią. Nie mógł uwierzyć, gdy na twarzy mężczyzny pojawił się lekki uśmieszek, nie zwiastujący nic dobrego. Zaczął się zbliżać, a on coraz bardziej niepewny nie umiał uciec. W chwili gdy ciepłe usta starszego spowiły oddechem wrażliwy kark zaprzestał jakichkolwiek oporów, tracąc zdrowy rozsądek i logikę, którą się kierował. Pozostał tylko niedosyt. Westchnięcie niekontrolowanie wydobywające się z ust tylko to potwierdziło. Nie wiadomo czemu Łasic zdecydował się na dalsze kroki. Nie zdziwiłby się, gdyby po przez te poczynania wyczuł puls tętnicy szyjnej. Młodszy się niecierpliwił. Nie interesowało go w tej chwili nawet to, dlaczego długowłosy postępuje tak, a nie inaczej. I wszystko tak nagle prysnęło. Niedowierzający wzrok, utkwiony w jego twarzy.
-Jezu, Sasuke.
Usłyszał, przez chwilę czując się jakby dostał policzek.
-Więc ty na prawdę...
Itachiemu widocznie zabrakło słów, bo się zamknął. Chwilę potem obserwował jak znika w korytarzu. Potem znów rozległo się trzaśnięcie drzwi. A jedyna osoba, która pozostała w kuchni patrzyła beznamiętnie na przeciwległą ścianę.
-Więc ja na prawdę go pragnę.
Wyszeptał na głos to, czego nie miał odwagi powiedzieć jego brat.

3 komentarze:

  1. Wpisze błędy jak przyjdę do domu c:
    Ale... ITACHI TY TREPIE, NIE WIDZISZ, ŻE RANISZ SWOJEGO BRATA? ;_; zachował się jak dziecko, uciekając do pokoju D: zamiast pogadać z bratem.
    Naruto swatka... Na miejscu Sasuke bym mu nie ufała. xD
    A tak po za tym... Czekam na dalszą część. Chcę więcej <3 *seksy ale ciii xD *
    Weny życzę na kolejny rozdział ~!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Jestem pod wrażeniem. Genialnie napisane. Jak Cię przekonać, abyś dodała kolejnego posta najszybciej jak się da? Jestem tak bardzo ciekawa co dalej będzie, że nie wiem czy nie powyrywam sobie włosów z głowy czekając.
    weny. Weny! WENY!! I czasu na pisanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zabieram się za pisanie i prawdopodobnie dzisiaj, albo jutro wstawię. ;) Dziękuję za miłe słowa.

      Usuń