poniedziałek, 2 listopada 2015

Tron - Rozdział IV.

-Pani...
-Nie przerywaj mi, kiedy do Ciebie mówię.
Upomniała go, o dziwo bardzo spokojnie, co mogło być zwiastunem czegoś o wiele gorszego, niżeli spodziewał się na początku, wchodząc do tej chorej, paskudnej komnaty. Podciągnąwszy suknię ku górze, z wdziękiem usiadła bokiem na ozdobnej kanapie i uniosła podbródek ku górze, zamierzając w taki sposób podkreślić swoją wyższość i utrzymać dystans między nimi.
-Pora byś spełnił swój obowiązek wobec mnie.
Zimne usta, umalowane diabelsko czerwoną szminką praktycznie nie poruszały się przy mówieniu. Od początku znajomości z Vivien zastanawiało go w jaki sposób to robi. Pozwalał sobie na tę bezczelność, ponieważ potulną osóbką wcale nie był. Potrafił zaleźć za skórę i między innymi właśnie z tego powodu zmuszony był pojawiać się na każdy rozkaz byłej królowej. Prawo w tych czasach wyrażało się jasno: Jeśli ktoś uratuje Ci życie, dług musisz spłacić.
Nie to, że słuchał nakazów i zakazów. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Żył od dzieciństwa jako rabuś i przestępca na większą skalę, ale poprzez pewną sytuację zmuszony był podciąć sobie skrzydła do ,,kariery" i zaczął wykonywać ten haniebny zawód, jakim była potajemna służba Czerwonej Królowej. Ale nie powinien o tym myśleć. Skoro kobieta wypowiedziała się w taki oto sposób, musiało to oznaczać iż zapłata niedługo zostanie uregulowana, a on stanie się wolny.
-Czy chodzi o...
-Tak, chodzi o drugiego potomka.
I znów nie dane było mu dokończyć. Zmarszczył brwi, jednakże zaskoczony, że Czerwona Dama podjęła kroki tak wcześnie. Chłopak jeszcze nie ukończył osiemnastu lat, więc nie było powodów do obaw, bowiem tylko pełnoletni dziedzic mógł się ubiegać o koronę. Wrodzona ciekawość nie pozwalała mu o tym zapomnieć. Zawsze interesował się swoimi ofiarami i dowiadywał o nich jak najwięcej, o ile sytuacja warta była zachodu. A Sasuke z rodziny Uchiha był dzieciakiem ciekawym. Spotkania z chłopką, buntownicze zachowania, wyjazdy po za zamek... Miał wiele informacji, które z pewnością zaszkodziłyby mu, gdyby tylko tego chciał, jednakże diabeł tkwił w szczegółach. Hidan nie podzielił się swoją wiedzą nawet z Vivien. Komplikowanie sytuacji dodawało mu zabawy, a rozgłos był jak najbardziej wskazany.
-W jaki sposób?
To naturalne, że zapytał jak ma zabić. Klient nasz pan. Wolał nie fatygować się z jednym szczegółem kilka razy.
-Pozostawię to według twojego uznania. Byle by po cichu. Nikt nie może się dowiedzieć, że było to morderstwo planowane przeze mnie. Podejrzenia muszą być skierowane kompletnie w inną stronę.
Skinął głową, schylając się nisko, jak to został przez nią nauczony. Korzystając z okazji, uśmiechnął się drapieżnie, podjarany całą tą sytuacją. Czy było wspomniane, że Hidan uwielbiał swoją robotę? Nie? Ach, szkoda. Bowiem osobnik uchodzący za nieśmiertelnego zabójcę z przyjemnością korzystał ze swoich możliwości zabijania i kochał to robić. Był najlepszym przykładem człowieka pozbawionego moralności, wstydu czy też sumienia. Robił coś, bo lubił. I tyle tylko mu było potrzeba by posunąć się do zamordowania nawet małego dzieciaka. Wyszedł, pozostawiając panią samą ze sobą i swoją ukochaną czerwienią, która jemu kojarzyła się tylko i wyłącznie z piękną, szkarłatną cieczą wypływającą z martwych już zwłok...
***
Sasuke od pamiętnego zdarzenia z Itachim chodził jak na szpilkach. Unikał przebywania w rejonach, gdzie widywał go najczęściej i odwracał się co chwila, jakby coś miało na niego wyskoczyć z pazurami. Trochę nim to wszystko wstrząsnęło. Czuł się winny, że od tak uciekł od swojego wybawcy, zbywając go krótkim podziękowaniem, do tego na szybko. Tak nie wypadało. Bo zaprzeczyć nie mógł, że straszy brat uratował mu życie. Gdyby nie on, to leżałby na tym dziedzińcu z roztrzaskaną głową aż do tej pory, albo właśnie odbywałby się pogrzeb. Tak czy owak, był mu więc winien coś więcej. Ale nie miał pojęcia jak się odwdzięczyć. Do tego nadal pozostawała kwestia nieśmiałości i niepewności na wieść kolejnego spotkania. Chociaż nie miał pojęcia, dlaczego tak bardzo się tego obawiał. Rozdarty pomiędzy swoimi natrętnymi myślami szukał jakiejś okrężnej drogi. Wyjścia z sytuacji na skróty, ale nie mógł nic wykombinować. 
Westchnął, przekręcając ciało na bok i ponownie postarał się zamknąć oczy.
-Szlag by to... 
Szepnął pod nosem, nie mogąc usnąć. Męczył się z takowym zamiarem od ponad godziny, a ilekroć bardziej się starał, tym bardziej nasilały się w nim te głupie wyrzuty sumienia. Pierwszy raz czuł się zdezorientowany do takiego stopnia. 
-Głupota.
Nim się spostrzegł, zaczął gadać sam do siebie, bo w wielkiej komnacie nie było nikogo z kim mógłby się tym wszystkim podzielić. Chociaż był w stanie sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby nagle się okazało, że jest podsłuchiwany. Jakby już słyszał kolejne plotki na swój temat. ,,Książę Sasuke nie śpi po nocach i gada sam ze sobą. A może jest chory umysłowo?" Jak na ironię, uśmiechnął się. Zdawszy sobie sprawę z tego o czym pomyślał ogarnęło go rozbawienie. Przeczesał ciemne, potargane kosmyki i ułożył głowę na poduszkach. Idąc śladem tamtej myśli, wyobraził sobie co by oznajmił mu Suigetsu, gdyby zobaczył go w takim stanie. Spodziewał się z jego strony czegoś w stylu ,,Ej, Sasuke, przeżywasz jak zakochana baba. Jesteś pewien, że Cię nie podmienili po porodzie?" albo ,,Mało Ci jeszcze sławy, księżulku?" Taak, to zdecydowanie byłoby podobne do Hozukiego. 
I nim się spostrzegł, z lekkim bananem na ustach zaczął przysypiać, nie zdając sobie sprawy z nadciągającego niebezpieczeństwa. 

1 komentarz:

  1. Rozwaliło mnie to zdanie: "Czy było wspomniane, że Hidan uwielbiał swoją robotę? Nie? Ach, szkoda."
    Nie kojarzę, abyś zastosowała coś takiego w poprzednich postach. Pewnie dlatego mnie zaskoczyłaś i urzekłaś tym tekstem. Wstawka pierwsza klasa :)
    Co do samego pomysłu, to płyniesz z prądem :) tylko z niego nie wyskakuj ;)

    OdpowiedzUsuń