środa, 4 listopada 2015

Tron - Rozdział VI.

Na początek przepraszam, że dopiero o tej porze, ale internet zrobił mi niezły kawał i wgl. nie wiedziałam, czy dzisiaj to wstawię. Jutro postaram się opublikować kolejny rozdział i być może jakiegoś one-shota, a potem robię sobie już wcześniej zapowiedzianą, kilkudniową przerwę. Z następnymi postami wrócę więc gdzieś tak po weekendzie.



Sprawa szybko ucichła, pomimo początkowego rozgłosu. Nawet to, że nie złapano sprawcy nie wydawało się niczym niepokojącym. Rzadko kto zadawał sobie trud aby o tym pomyśleć. Każdy zajęty był własnymi obowiązkami i o dziwo, nie bał się o swoje bezpieczeństwo. Większość mieszkańców lub osób, które widziały zwłoki na własne oczy, zaczęło uważać, że był to jedynie jednorazowy skok jakiegoś zdesperowanego bandziora. Bo kto normalny zakrada się do samego serca królestwa.
Był ranek. Cisza świadczyła jedynie o tym, że o tej porze jeszcze nikt nie pracował. Słońce dopiero zaczynało się pojawiać, rozświetlając świat. Nikogo nie było widać, ani słychać. Jedynie młody książę, dalej cierpiąc na swoje bezsenności krążył po ogrodach, ubrany w cieplejsze szaty. O tej porze dnia zawsze było chłodno, a on był typowym zmarźluchem. Trochę zawstydzającym byłoby się do tego przyznać, jeśliby już musiał, więc cieszył się, że nikt nie ma okazji go teraz zobaczyć. No. Prawie nikt.
-Przyszedłeś.
Usłyszał spokojny głos mężczyzny, na co odetchnął z ulgą, odwracając się w jego kierunku.
-Chyba nie miałem innego wyboru.
Przyznał dosyć nieśmiało, opuszczając wzrok przed spojrzeniem rudego rozmówcy. Z widzenia wiedział, że był on w bliskich stosunkach z Itachim. Nie zastanawiał się w jak bliskich, bo nigdy go to nie interesowało. Po prostu starał się jakoś skontaktować ze starszym bratem. Pragnął przeprosić i tym razem porządnie podziękować, aby dokuczliwe sumienie dało mu w końcu upragniony spokój. Minęło zaledwie kilka dni, od kiedy starszy uratował mu życie. Do tego czasu nie powinien nawet o tym pamiętać, a tak to nie dostawał ukojenia. Dzień i noc miał tę sytuację w myślach i za nic nie mógł się pozbyć nieprzyjemnego uczucia. Wreszcie więc stwierdził, że najlepszym sposobem będzie najzwyczajniej stanąć z problemem twarzą w twarz. Nie chciał zmagać się z tymi irytującymi myślami do końca życia. I pomimo, że nie czuł się za dobrze na samą myśl spotkania, to nie miał innej możliwości, jeśli nie chciał skończyć jako kłębek nerwów.
Ku jego zaskoczeniu, Pain, który uchodził za człowieka zimnego, uśmiechnął się do niego i przeczesał swoje nienaturalnie marchewkowe włosy, nieco rozluźniając napiętą atmosferę.
-Chodź. Ita nie miał nic przeciwko, a wręcz go ciśnie aby się z tobą zobaczyć, więc nie cykaj się za bardzo jeśli nie będzie miał banana na twarzy. On tak już ma.
I tutaj pojawiło się kolejne zaskoczenie. Nie sądził, że ten mężczyzna potrafi rozmawiać tak luźno, do tego z nieznajomą osobą. Prawdę mówiąc, Pain też uważał młodszego brata Łasicy za kogoś innego niżeli wyglądał. Ale wraz z tym jak usłyszał jego niepewny głosik po raz pierwszy, zrozumiał, że przez cały czas miał o nim całkowicie inne mniemanie, niż powinien. Dlatego zachowywał się w odpowiedniejszy sposób. Cieszył się, że Fioletowa Dama nie zdołała zarazić młodszego syna swoją głupotą i chęcią rywalizacji, którą matka Itachiego starała się wpoić także i jemu. Wiedząc, że obaj bracia nie zostali skalani głupotą rodzicieli mógł w spokoju pozwolić im na spotkanie.
-Tędy.
Polecił, kierując go w odpowiednią stronę. Nie oglądał się za siebie, bo wiedział, że Sasuke za nim idzie.
-Dokąd?
Ciemnowłosy nie był pewien, czy może do końca zaufać komuś takiemu jak Pain. Tak po prostu... nauczył się ostrożności.
-Chyba wiesz, że twoja i Itachiego matki się nie lubią. Dlatego lepiej aby nie zobaczyły Was razem.
Tyle mu wystarczyło, aby uwierzył w taką wersję. Mężczyzna miał rację i w sumie był im wdzięczny, za to, że pomyśleli o dyskrecji. Sam by zapewne na to nie wpadł, a potem mieliby nie lada kłopoty... znów poczuł delikatne ukłucie winy. Resztę drogi przebył w ciszy, z walącym sercem czekając na moment, w którym dane mu będzie porozumieć się z Itachim.
Jaki był naprawdę? Jak zareaguje?
Takie i inne pytania zaprzątały jego głowę do tego stopnia, że nie zorientował się, iż byli już na miejscu. Dopiero gdy rozbawiony rudzielec walnął go łokciem w żebro, zamrugał, rozejrzał się i spalił buraka.
No świetnie...
-C-cześć.
Nie powinien, a jednak zająknął się. Do tego w taki idiotyczny sposób i z tym dziwnym wyrazem twarzy. Gorzej być nie mogło. Co on sobie o nim pomyślał? Ukradkiem odważył się spojrzeć na niemalże bliźniacze oblicze długowłosego, aby uchronić się przed jego gniewem. Chociaż nic podobnego nie dostrzegł. Itachi twarz miał wykrzywioną w delikatnym uśmiechu, a jego błyszczące, onyksowe oczy wskazywały na to, że jest bardzo tym wszystkim rozbawiony. Odetchnął z ulgą. Walące serce nieco się uspokoiło, dzięki czemu w końcu rumiane plamy zaczęły stopniowo zanikać.
-Ostatnim razem nie dałeś nam okazji porozmawiać.
Zauważył starszy z braci, w końcu zabierając głos. Nikt nie zwracał uwagi na Paina, który bez zbędnych ceregieli oparł się o pierwsze lepsze drzewo i bezczelnie podsłuchiwał rozwijającą się rozmowę.
-Przepraszam.
To jedno słowo po raz kolejny zostało wypowiedziane przez Sasuke z automatu. Czuł się nieswojo, bo nie wiedział czego ma się spodziewać. Itachi stojący przed nim w obecnej chwili całkowicie różnił się od tego, którego zapamiętał z dzieciństwa. Ale to nie mógł być ktoś inny. Te same rysy twarzy, włosy i przepiękne oczy. Jedynie co się zmieniło to to, że nieco podrósł, a jego głos nabrał dojrzałości, przez co trudno było z nim rozmawiać, nie czując się kimś niższym.
-Trochę mnie poniosło... no i chciałem podziękować. W końcu gdyby nie ty, byłoby już po mnie.
Po poukładaniu sobie w głowie wszystkich nabytych informacji przestał zachowywać się jak mała cnotka, z czego był szczerze zadowolony. Przynajmniej tyle... odetchnął odprężająco, a następnie bez zbędnych ceregieli uśmiechnął się, podszedł i podał dłoń mężczyźnie.
-Miło mi Cię poznać, braciszku.
Zmieniał zachowanie częściej niż bieliznę. Zaskoczenie wymalowane na przystojnej twarzy długowłosego mówiło więcej niż tysiąc słów. Musiał potem złożyć sam sobie gratulacje, za coś takiego.
Punkt dla ciebie, Sasuke.

3 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że w nowym rozdziale będzie kontynuacja braterskiego spotkania :))
    Fajnie Ci to wyszło. Chociaż Paina powinni kopnąć w dupę, aby odsunął się na bezpieczną odległość :)) Jak może podsłuchiwać ich rozmowę :// (foch na Paina)

    Zdradzisz coś na temat planowanego one-shota? :)) (kropek ładnie prosi)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie. :)
      W shocie chyba tym razem napiszę, coś bardziej ze świata Naruto, ale to jeszcze nie jest pewne w 100%. :)

      Usuń
    2. czuję się zaintrygowana :) O więcej szczegółów nie pytam :)) dam się zaskoczyć :p

      Usuń