środa, 9 marca 2016

Zwiędły żonkile - cz.1

Z przykrością informujemy, że dzisiejszego ranka, na obrzeżach miasta miało miejsce brutalne morderstwo. Trzy osoby nie żyją. Przestępca nie został złapany. Policja nadal pracuje nad sprawą. Prosimy o ostrożność i uwagę. Gdyby ktoś z okolicy zauważył coś dziwnego powinien zgłosić się pod numer...


Skrzywiwszy się wyłączył irytujący go telewizor i wstał z nagrzanej kanapy, przypominając sobie dlaczego w ogóle się na niej znalazł. Cały ranek rozmyślał nad tym w jaki sposób zemścić się na Naruto za przymusowy urlop, podczas którego nie miał co ze sobą zrobić. Jak na złość właśnie wtedy gdy musiał się gnieździć w domu, na komisariacie coś się działo! Zacisnął usta w cienką kreskę, zaparzył mleko i zrobił sobie to pieprzone kakao, w ten sposób uciekając od niewygodnych myśli. Niedbale zaczął przyglądać się swoim paznokciom, od czasu do czasu popijając z kubka gorzko-słodki napój. Ciszę przerywały jedynie chwilowe odgłosy przełykania i walące w kuchenne okno gałęzie. Na zewnątrz zrobiło się już całkowicie ciemno, więc ciężko było cokolwiek dostrzec ze środka. Zerwał się wiatr i zaczęło padać. Po odgłosach stwierdził, że była to tylko mżawka, z czasem przeradzająca się w prawdziwą ulewę. Nie żeby w jakiś sposób mu to przeszkadzało. Lubił taką pogodę. Nie było zbyt cicho, ale i nie za głośno.
Idealnie.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Zmarszczył brwi niezbyt zadowolony przerwaniem nicnierobienia, ale jak na gospodarza przystało odepchnął się od blatu biodrami i skierował kroki w stronę ganku. Pukanie powtórzyło się, tym razem mniej delikatnie. Uchiha nadal trzymając w dłoni kubek przekręcił zamek i otworzył drzwi, podejrzewając że to Naruto. Któż inny mógłby go odwiedzać prócz niego? Postać stojąca w progu miała na głowę zarzucony kaptur, a z jej postawy biło coś niebezpiecznie znajomego.  Do tego nieznajomy trzymał na rękach dziecko. Płaczące, pulchne i okrągłe. To wystarczyło aby wzbudzić w Sasuke niemiłe przeczucie. Przesunął się nieco w bok, aby struga światła oświetliła twarz przybysza i o mało nie zachłysnął się powietrzem.
-Itachi? 
Zapytał drżącym z niedowierzania głosem i pośpiesznie odstawił trzymane naczynie na narożną szafkę. W przeciwnym wypadku z pewnością by je wypuścił z dłoni. Czuł się jak spetryfikowany. Co tu robił jego brat? Zanim zdołał przywrócić sobie zdolność rozumowania intruz już wtargnął do środka, starając się uspokoić płaczące niemowlę.
-Co ty tu do cholery robisz?!
Syknął ostro młodszy Uchiha z rosnącym stopniem wściekłości. Starszy braciszek nie odzywał się do niego przez trzy długie lata, a teraz wpada tutaj jak gdyby nigdy nic? Do tego trzymał to coś na rękach, co zaczęło się jeszcze bardziej drzeć gdy Sasuke się uniósł. Itachi posłał mu karcące spojrzenie jakby zrobił coś wyjątkowo złego i zaczął bujać dzieciaka w ramionach.
-Muszę ją u Ciebie zostawić.
Zaczął w końcu poddenerwowany mężczyzna, spoglądając na dziewczynkę z nieukrywalnym zmartwieniem. Nie było trzeba być geniuszem aby zobaczyć na twarzy długowłosego desperację i kilka innych, zazwyczaj ukrywanych przez niego uczuć.
-Że co do kurwy nędzy?
Wysyczał przez zaciśnięte zęby Sasuke, żałując że wypił to kakao. Czuł się co najmniej źle, a złość rosła. Czemu brat, który poświęcił się swojej kochanej mafii wraca do niego z bachorem niepokojąco podobnym do niego samego? Po takim czasie? Itachi zareagował w odpowiednim momencie, tuż przed wybuchem chłopaka. Podał mu szybko dziecko i skierował się do wyjścia.
-Itachi do cholery! Weź ją ode mnie!
Krzyknął zrozpaczony. Dłonie mu drżały od nadmiaru emocji. Jak miał się tym niby opiekować?!
-Wrócę jutro, obiecuję.
Rzucił długowłosy, obdarzając chłopaka ufnym spojrzeniem. To sprawiło, że na chwilkę wcięło go w podłogę. On nigdy tak nie patrzył. Nie na niego.
-Nie mam jej gdzie zostawić, a nie mogę ryzykować. Nie chcę jej stracić.
Szepnął jeszcze ledwo dosłyszalnie, odwracając się plecami do gospodarza. Itachi znów wpakował się w jakieś gówno i widocznie dzieciak też został w to uwikłany. Sasuke zacisnął wargi, ledwo powstrzymując się przed kolejnym krzykiem. Nie poruszył się nawet wtedy gdy czupryna starszego brata zaczęła mu niknąć w mroku. Bachor dalej beczał, a on stał jak idiota w przejściu. Dlaczego nie zareagował? Dlaczego nie wykopał ich stąd przy pierwszej okazji?
-Niech to szlag.
Przeklął pod nosem. Miał go gonić? W środku nocy? Nawet nie znał imienia dziecka. Dziewczynka cały czas głośno płakała, a najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miał zielonego pojęcia jak sobie z tym poradzić. Zamknął drzwi i skierował się do salonu, gdzie zaczął niepewnie powtarzać ruchy podłapane u brata. Na szczęście podziałało. Dziecko w miarę możliwości zaczęło się uspokajać, aż w końcu zasnęło. Dopiero wtedy Sasuke mógł dosłyszeć własne myśli. Niestety odłożenie dziewczynki na łóżko nie wchodziło w grę. Zaczynała na nowo swój lament, nie chcąc zostać położoną, kiedy ktoś się nią zajmował. Zupełnie jak... Itachi. Zacisnął usta, a uśmiech, którego był nieświadomy zaraz zszedł mu z twarzy. Westchnął, usiadł na kanapie, położył sobie bobasa na kolanach i z trudem sięgnął do tylnej kieszeni, wyjmując telefon. Nie wiedział jak zająć się dzieckiem, a tym bardziej czym je nakarmić, dlatego musiał wrócić się z tym do jedynej osoby która coś o tym wiedziała.
Hinata, obyś wiedziała jak pomóc.
Wymienił kilka zdań z kobietą na szybko, zniżając głos z mamrotu do szeptu, tylko po to by nie obudzić gościa. Nie zniósłby kolejnej dawki mordo darcia. Cóż, i tak skończyło się na tym, że nie przespał nocy przez dzieciaka beztrosko zajmującego mu kolana. Hinata wpadła dopiero rano z całą torbą potrzebnych rzeczy. Wybrała sobie moment w którym dziewczynka dostała kolejnego ataku krzyku i płaczu. Jak się chwilę potem okazało - z głodu. Uchiha odetchnął z ulgą gdy kobieta odebrała od niego problem, zaczynając ją karmić przygotowanym wcześniej mlekiem.
-Czyje to dziecko?
Zapytała na wstępie, marszcząc brwi. Spojrzała na Sasuke podejrzliwie. Chłopak jak i dziecko byli do siebie zbyt podobni, by można było to zignorować. Ponadto wcześniej, dzwoniąc o pomoc nie wyjaśnił jej niczego. Itachi wpadł w kłopoty, a on nie był na tyle głupi aby powiedzieć coś, przez co jakaś mafia miałaby napaść na jego dom. Cenił sobie spokój i tak miało pozostać.
-Nie wiem.
Przyznał z przekąsem, odwracając wzrok od przysypiającego dzieciaka. Sam miał ochotę zamknąć oczy i spać. Nawet teraz, tutaj, na podłodze.
-Nie wiesz czyją córkę przygarnąłeś?
Zapytała ostrożnie, chociaż w głosie Hinaty dało się dosłyszeć nutkę ironii.
-Nie, do cholery. Wszystko będę wiedział dopiero gdy opiekun raczy się o nią upomnić. I daruj sobie ten ton.
-Sasuke, chciałam tylko pomóc...
-To zajmij się nią, zamiast mnie drażnić. Wystarczająco mam na głowie.
Przerwał jej, przymykając powieki, aby nie zabijać wzrokiem. I tak bardzo mu pomogła, obiecując zachować milczenie na temat tego co tu widziała. Właśnie dlatego to po nią zadzwonił. Przyjaciółka nigdy nie wnikała, gdy wiedziała, że jest coś o czym nie ma ochoty gadać.
-Przeprzaszam...
Westchnął w końcu, rozmasowując obolałe skronie.
-Nic się nie stało. Wiem, że masz swoje problemy, ale jakby co, pamiętaj że nie jesteś sam.
Mruknęła dość cicho Hinata, nieco markotnie. Jej smutek minął jednak w chwili w której spojrzała na śpiącą dziewczynkę. Widocznie się ożywiła i zaczęła z nią chodzić po pokoju, bujając w ramionach. Dzięki temu Uchiha mógł zapoznać się z zawartością przytaszczonej torby. Pieluchy, mleko, zabawki, jakieś śpioszki. Hyuuga przekazała mu wiedzę teoretyczną, pomagając później przewinąć śmierdziela, ponieważ robił coś takiego po raz pierwszy, co było całkowicie zrozumiałe.
-Skąd masz te wszystkie rzeczy?
Zapytał od niechcenia przyglądając się kolejnej parze miętowych ubranek. Itachi sam nic mu nie zostawił, więc gdyby Hinata nie przyniosła mu tego wszystkiego nie miał pojęcia jakby sobie poradził.
-Większość jest po Nejim, ale znajdą się też takie należące do mnie. Nie miałam nic innego pod ręką, ale powinny być okej.
Odpowiedziała miękko, uśmiechając się lekko. Czy mu się tylko wydawało, czy ten niemowlak rzucił urok na kobietę? Całkiem możliwe, zważywszy na fakt, że Hinata rzadko kiedy była taka wesoła i otwarta.
-Jeszcze raz dziękuję.
-Nie ma za co. Ale od tej pory musisz poradzić sobie sam. I tak jestem spóźniona do pracy.
Mruknęła kobieta, zmierzając w kierunku ganku. Uchiha omiótł wzrokiem gaworzącego na swój własny sposób malucha i westchnął męczeńsko.
-A mam inny wybór?
Zapytał, nawet nie wiedząc do kogo skierował to bezsensowne pytanie. Trzask drzwiami w tym samym momencie upewnił go w fakcie, że Hinata i tak go nie usłyszała. Przyjrzał się dziecku uważniej, za co otrzymał dokładnie to samo. Jakby się teraz nad tym zastanowić wcale nie było tak źle... ale i tak opiekowanie się dzieckiem nie było dla niego. Zaczął rozmyślać, wpatrując się w zainteresowaną nim dziewczynę. W co wpakował się Itachi, że naraził niewinne istnienie? Nie wiedział. Nie wiedział też kiedy postanowi się tu pojawić, by odebrać to co jego.
-Chyba poradziłeś sobie lepiej niż sądziłem.
-Jesteś pieprzonym czarodziejem?
Zapytał z kpiną, zauważając mężczyznę w ganku. Tam gdzie jeszcze niedawno nie było nikogo. Wszedł tak cicho, że nawet nie usłyszał, co było całkowicie w jego stylu. Zwłaszcza, że należał do mafii.
-Choć tu. Nie będę mówił do ściany.
Rzucił z goryczą Sasuke, wskazując ruchem głowy na dzieciaka. Zastanawiał się, czy po trzech latach rozłąki Itachi nadal ma ten sam charakter. Gdyby tak było z pewnością nie posłuchałby od razu i droczył się z nim, a na to cierpliwości nie miał. Ale było na odwrót. Brat zasiadł w skórzanym fotelu, zapadając się w nim nieco. Zmierzył Sasuke wzrokiem i gdyby ten akurat miał coś przy sobie to rzuciłby tym w starszego ze złości.
-Wyjaśnienia. Chcę wyjaśnień.
Zażądał na spokojnie, biorąc jeden, krótki wdech. Kątem oka widział jak brwi brata unoszą się ku górze. Widocznie był zdziwiony tym, że jego postępowanie i krzyki z wczoraj uległy zmianie. Cóż, Sasuke miał całą noc by rozmyślać i to pozwoliło mu co nieco poukładać w głowie.
-W końcu ci to obiecałem.
Przyznał Itachi, opierając policzek na dłoni. Jego twarz przez czas rozłąki nabrała powagi i dorosłości, co wcale nie ujmowało mu urody.
-Czyje to dziecko?
Zadał pierwsze pytanie, w końcu się przełamując.
-Moje.
Odparł całkiem poważnie Itachi, zerkając przelotnie na córkę. Sasuke w ciszy pokiwał głową, zadziwiająco spokojnie. Właśnie dowiedział się, że starszy braciszek miał kobietę, a później dzieciaka. Jak miło. Sarkazm i ironia nie chciała opuścić jego głowy i przekazywał to po przez wzrok, nie wspominając już o słowach.
-A imię?
-Co imię?
-Jak. Ma. Na. Imię.
-Grace.
Uniósł brew ku górze, jakby właśnie zadawał niemo kolejne pytanie. Łasica wzruszył ramionami, biorąc malucha, który nagle zaczął się rzucać, na ręce.
-Ja jej nie nazwałem.
-W co się wpakowałeś tym razem przez swoją kochaną mafię?
Chciał wiedzieć wszystko. Teraz, zaraz, natychmiast.
-Już dawno nie bawię się w mafię.
Uciął krótko Itachi, spoglądając hardo na młodszego. Nie wydawało się aby kłamał, ale i tak nie mógł powstrzymać się od komentarza.
-Bo spłodziłeś dzieciaka?
Zapytał kpiąco, kręcąc głową.
-Nie.
Zaczął bez emocji Itachi.
-Odszedłem jakiś rok temu. Cały czas się ukrywałem. O istnieniu Grace dowiedziałem się półtora miesiąca temu. Jej matka skontaktowała się ze mną ze szpitala po przez starego przyjaciela. Zmarła na raka.
Uciął na chwilę, widocznie wracając pamięcią do tamtej chwili, jakby szukał odpowiednich słów i argumentów na tę chwilę. Jedno się nie zmieniło. Sasuke nadal nie mógł czytać z zachowania tego człowieka, przewidując to, co miał dalej zrobić.
-Wczoraj uciekałem przed mafią wprost z Kanady, gdzie przez jakiś czas przebywałem. Musiałem wrócić i zmylić trop, ale nie mogłem wziąć dziecka. Mogło coś się jej stać.
Umilkł, gładząc dziewczynkę po włosach delikatnymi gestami.
-I dlatego zostawiłeś ją u mnie.
Dokończył za niego Sasuke, opadając na oparcie kanapy.
-Tak. Jesteś jedynym, któremu mogę jeszcze zaufać na tyle, aby powierzyć Ci moje dziecko.
Sasuke skrzywił się z niesmakiem, napinając mięśnie twarzy. Nie wiedział, czy cieszy się z tego zaufania, tak jakby tego chciał. Miał ochotę wygarnąć mu te trzy lata bez odpowiedzi, tę ciszę, gdy nie wiedział co się z nim dzieje, ale... nie mógł. Czuł się zły, zdradzony, a przede wszystkim bezsilny. Tylko co miał zrobić? Wywalić malucha na zbity pysk, by Itachi włóczył się z nią po ulicach?
-Sasuke?
-Zamknij się.
Poradził cicho, opanowując drżenie głosu. Spojrzał w oczy starszego brata i już wiedział, że przegrał tę walkę. Walkę o to, czy pozwoli mu się tu ukryć wraz z nieślubnym dzieckiem. Trwał w ciszy, przyglądając się swoim skarpetom jakby zawierały w sobie coś ciekawszego od całodobowego smrodu, aż w końcu wstał i niezadowoleniem skierował się przed siebie. Byle jak najdalej od brata. Im mniej go widzi, tym większe prawdopodobieństwo że nie da mu w pysk. Tyle informacji wystarczyło mu póki co aż zanadto. Jak na jeden dzień miał dość.
-Śpisz na kanapie.
Ostrzegł podniesionym głosem, nim zniknął w kuchni.
Co on najlepszego zrobił?

4 komentarze:

  1. Nigdy nie wpadłabym na taki pomysł. A on jest świetny. Ciekawa jestem jak to Sasuke wszystko przeżyje; dziecko na głowie, brat uwikłany w jakieś gówno. Ciekawe.
    Czekam na więcej; weny kochana.

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW! Pomysł świetny. Mam tylko nadzieję, że nie kazesz zbyt długo czekać na więcej :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję.
      niezbyt długo, jestem w trakcie pisania. :)

      Usuń