środa, 3 kwietnia 2019

Agony - Rozdział XXVII.

Sasuke nie pamiętał żeby kiedyś był równie szybki. Zostawił Naruto i Gaarę daleko w tyle, brnąc przed siebie z taką prędkością, że z czasem w płucach zabrakło mu tlenu i stał teraz ciężko oparty plecami o drzewo, niemalże zgięty w pół, łapiąc hausty powietrza jakby od tego zależało jego życie. Itachi nie komentując niczego przyklęknął kawałek dalej, wspierając go delikatnymi muśnięciami palców na ramieniu. Sasuke wolał nie myśleć o tym jak to wszystko wyglądało i że naprawdę pokazał się od strony, której od dawna nie widzieli. Zwłaszcza Uzumaki.
-Głębszy wdech. -Nakazał Itachi gdy po raz kolejny zauważył jego chwilowy zastój w pobieraniu tlenu i zwrócił na siebie tym samym uwagę. Zamrugawszy podniósł na niego spojrzenie, które do tej pory wbijał w ziemię pod swoimi stopami. Posłusznie nabrał trochę powietrza i w końcu mimo kolki w boku odbił się od drzewa, aby podejść i po prostu rzucić się na Itachiego, tak że wylądował na ziemi, przygnieciony jego ciężarem. Zawisł dosłownie kilka cali nad twarzą brata, zaciskając palce kurczowo na długich włosach, jakby chciał je wyrwać. To co go zaskoczyło to jakikolwiek brak reakcji. Itachi patrzył w jego oszalałe oczy, w których pojawił się mangekyou z pewnością siebie i niebywałym spokojem.
-Ta przeklęta ziemia chce cię z powrotem. -Wysyczał niczym wąż gotowy do ataku. Zadrżały mu nozdrza, a źrenice się zwęziły. Nigdy nie sądził że ktoś kiedyś będzie mu tak mocno przypominał Orochimaru. Gdyby nie był pewien swojej namacalnej obecności w tym miejscu i czasie mógłby uwierzyć, że gad przejął ciało Sasuke i teraz mówił do niego, wysyłając niewerbalne ostrzeżenia.
-Nigdzie się nie wybieram. -Padło dokładnie to, co chciał usłyszeć. Mięśnie odrobinę się rozluźniły, a adrenalina powoli zaczęła wycofywać, wyczuwając zmianę w nastawieniu. Uchiha przeniósł dłonie na jego klatkę, ale nie zszedł z dzisiejszej ofiary, długo szukając w jego oczach zwątpienia. Czegoś co dałoby mu podstawę aby posądzić brata o kolejne, cholerne kłamstwo. Sądził że nie wyzbędzie się tego nawyku do końca życia albo nawet i dalej. Wynalezienie u Itachiego następnego przekrętu poskutkowałoby burzą na światową skalę. Sasuke potrafił zacząć od nowa. Próbował to zrobić, ale kolejnej fali nienawiści i zwątpienia z pewnością nie udałoby się im zażegnać. I tak ledwo poradzili sobie z tym ostatnio, przypłacając sytuację wieloma ofiarami. Kolejne nawrócenie nie istniało. To był ostatni raz kiedy wystawiał swoją psychikę na próbę. Unormował oddech po czym leniwie zsunął się z brata, odwracając do niego plecami. Jakby dopiero teraz zorientował się że pokazał odrobinę za dużo i chciał ukryć strzępki godności przed oceną publiczną.
-Wracajmy do domu. -Usłyszał i był wdzięczny za brak dodatkowych pytań. Od niechcenia przeniósł spojrzenie na budynek i ruszył w jego kierunku, zbierając po drodze resztki swoich rzeczy. Z torby nie zostało już nic. Kunaie poginęły w trawie, a fiolki bliżej niezidentyfikowanej substancji były teraz tylko kupką rozbitego szkła. Był naprawdę zmęczony i miał dość. Powoli opadały z niego emocje przez co czuł swoją wewnętrzną pustkę i tak naprawdę nie miał pojęcia jak sobie z nią poradzić. To co wcześniej wydawało się przyjemną odmianą w postaci normalnego życia w Konoha odchodziło w zapomnienie. Zupełnie jak zemsta, wrogie uczucia. Niespecjalnie mu to pasowało. Wolał już radzić sobie z gniewem, niepohamowaną agresją niż być czymś na wzór pustej skorupy, która popękała w zbyt wielu miejscach aby nowe doświadczenia zostawały na dłużej. Kiedy coś odnajdywał i zaczynał prawdziwie się w to wciągać nagle wszystko uciekało przez palce, przez dziury w tym naczyniu. Syknął cicho gdy poczuł pieczenie skóry i zerknął w dół, na klęczącego Itachiego kończącego przygodę z opatrunkiem. Zgiął palce i niechętnie przeleciał spojrzeniem po nacięciu, które sam zrobił. Wyglądało na to że jest głębsze niż wcześniej podejrzewał.
-To jeszcze nie koniec. -Powiedział, sam nie wiedząc skąd tak naprawdę pochodziło to przekonanie. Miał je z tyłu głowy i nie chciało się odczepić, chociaż próbował skupić się na czystych bandażach, ciasno oplatanych wokół dłoni. Gdy Itachi skończył skulił się odrobinę, zaczynając bujać do przodu i tyłu. Był pod czujnym spojrzeniem sharingana i wcale nie zwracał na to uwagi. Podparł kolano łokciem i przygryzł paznokieć, wbijając spojrzenie gdzieś w ścianę nad głową brata.
-Co widziałeś? -Zapytał, choć w tym głosie dało się dosłyszeć więcej ciekawości niż zmartwienia. Jakby patrzenie na Sasuke w stanie zbliżonym do psychicznego załamania nie miało większego znaczenia.
-Śmierć. -Padła natychmiastowa odpowiedź, poparta dodatkowo bezpośrednim spojrzeniem. Sasuke nachylił się ku niemu, szepcząc.
-Czyja? -Itachi widział jak młodszy się zawahał, a jego wzrok znów uciekł gdzieś dalej.
-Moją. A potem twoją. -Wyrzucił z siebie na jednym oddechu, rozmasowując skórę twarzy jednym pociągnięciem dłoni. Miał dość niekontrolowanych "wizji", nawiedzających go nagle i znikających tak szybko jak się pojawiały. Miał potem luki w pamięci i nie potrafił odnaleźć brakujących elementów. Od samego początku. To pojawiło się jeszcze przed sprawą z zatrutą ziemią, ale do tej pory nikomu o tym nie mówił. Nie tylko dlatego, że nie chciał nikogo martwić swoimi problemami, ale także dlatego że nadal nie potrafił stuprocentowo zaufać. Cień podejrzeń krążył za nim jak wierny pies, wnosząc sporo wahania.
-Nie musisz wierzyć we wszystko co widzisz. -Usłyszał i westchnął ciężko, gdzieś wewnętrznie wiedząc że Itachi powie coś podobnego. Czasami miał kompleks wyparcia i w tym przypadku sprawdzało się wręcz idealnie.
-Wiem. Próbuję jakoś oddzielać rzeczywistość od urojeń, ale nie potrafię. Szukam różnic. Mówienie mi o tym wcale nie sprawi że nagle poczuję się lepiej i znajdę odpowiedź. -Parsknął, przez bezsilność czując kolejną falę irytacji, która jeszcze nie tak dawno sprawiła że rzucił mu się do gardła. Nie gwarantował że nie zrobi tego ponownie. W ogóle nie był pewien swoich czynów i myśli.
-Tacy już jesteśmy. Musimy szukać rozwiązań, żeby trzymać się życia. -Odparł Itachi, a Sasuke w końcu zaszczycił go spojrzeniem. Złączone palce i wyjątkowo skupione spojrzenie zdecydowanie do niego docierało i nie pozostawiało wątpliwości co do aktualnych intencji. Był zaskoczony że w wiecznie tajemniczych, bezkresnych oczach Itachiego potrafił odnaleźć teraz ukojenie, a może nawet jakąś formę zapewnienia. Wcześniej tego nie potrafił. Bał się krzyżować z nim wzrok bo nigdy nie wiedział czego się spodziewać. Miał wrażenie że w tej bitwie to on zawsze zwyciężał. Nie wykluczał że podobne przekonanie powstało przez pielęgnowaną latami w ich rodzinie, obsesję do oczu. A Itachi je miał. Przeklęte, szalone, bardziej doświadczone od jego własnych.
-A co jeśli to życie nie chce trzymać się nas? -Odpowiedział, powoli wstając ze swojego miejsca.
-Wtedy je do tego zmusimy. -Sasuke został objęty od tyłu, a ręce powoli powędrowały po całej długości jego ramion, aż do dłoni. Były ciepłe. Wyraźnie czuł temperaturę jego ciała. Kiedy Itachi spróbował spleść z nim swoje palce niedelikatnie się wyrwał, przechodząc w drugi kąt pokoju. Założył ręce za głowę i wplótł je we włosy, ciągnąc niedelikatnie.
-Przed czym znowu uciekasz?
-Przed sobą. -Syknął w jego kierunku kiedy tylko zrobił krok w jego stronę. Po raz pierwszy z własnej woli uciekał spłoszony, zwiększając między nimi dystans. Potrzebował odrobinę przestrzeni bo zaczynał mieć wrażenie że popada w paranoję. Albo obsesję. Jedno z dwóch. Rzeczy których nie miał prawa czuć zwalały mu się na głowę jedna po drugiej, jakby chciały przypomnieć o swojej nieobecności i w końcu szturmem zadośćuczynić tyle lat negatywnej, jednej i tej samej emocji. Nienawiści.
-To nie jest rozwiązanie.
-Na wszystko masz odpowiedź? -Westchnął, opierając się biodrem o kanapę. Przymknął powieki, starając wsłuchać w dźwięki roznoszone po pokoju. Miarowo trzeszczący ogień w kominku i cichy oddech pozwalały mu się trochę uspokoić. Był wdzięczny że Itachi w końcu dał mu spokój, zachowując delikatny odstęp. Oczywiście czuł go gdzieś obok siebie, ale przynajmniej nie wpychał się na siłę. Czekał aż ochłonie, aby wysłuchać werdyktu. Z jednej strony miłe, z drugiej przypominało mu o bezmyślnych marionetkach wioski, które na jeden rozkaz były w stanie poświęcić się w całości sprawie. Problem w tym że nie wiedział wobec kogo Itachi posiada tą lojalność. Wobec niego czy Konohy. Po tym wszystkim miał w sobie jeszcze tyle niepewności że to aż ironicznie śmieszne. -Czy jest sens? -Zadał kolejne pytanie, zerkając na niego przelotnie, jakby chciał tym rozwiać wszystkie swoje koszmary. Najgorsze było jednak to, że mina Itachiego bez wątpienia sugerowała mu odpowiedź. A on posłuchał. Niczym jeden z tych głupców, tak przez niego znienawidzonych.
Oderwał się od mebla i przeszedł aż do komody. Szybko uchylił szufladę i przeszukał jej zawartość powierzchownie, znajdując dokładnie to na czym mu zależało. Potem podszedł do Itachiego i gestem nakazał mu wyciągnąć rękę, co zrobił wyjątkowo posłusznie. Widział w jego spojrzeniu wiele niewerbalnych pytań i potrafił z łatwością je odgadnąć. Po co, skąd, dlaczego.
-Dziękuję. -Padło jedynie, a mały czerwony talizman w kształcie woreczka został przywiązany do nieco większej torby na kunaie przy pasie. Sasuke skinął głową i swój, fioletowy umieścił w podobnym miejscu. Nie podzielił się z bratem informacją na temat tego od kogo je dostał. Prędzej czy później samo wyniknie z rozwoju sytuacji. Ważniejszą rzeczą na którą warto zwrócić uwagę jest to, że sobie o nich przypomniał. Początkowo nie zamierzał nikomu ich dawać, zgodnie z radą Hinaty. Uważał podobne przedmioty za kompletną głupotę i zabobon, ale... w obliczu aktualnej sytuacji ten właśnie zabobon stał się przypomnieniem o rozmowie jaką przeprowadzili. Miał delikatną, naiwną nadzieję że będzie Itachiemu skrupulatnie przypominał swoją decyzję, oznaczającą przede wszystkim to, że nie będzie próbował się poświęcić, a zawsze, niezależnie od sytuacji podąży ku przetrwaniu. 

4 komentarze:

  1. Z niecierpliwoscia czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Jeszcze chyba żadne opowiadanie mnie tak nie wciągnęła. Dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I bum, babka Corny wraca xD
    Ja przepraszam że nie komentowałam, ale dzielnie zaglądałam i wyczekiwałam z niecierpliwością nowych rozdziałów.
    Kochana. Widzę progres.
    Naprawdę dałaś z siebie wiele w tym opowiadaniu.
    Masa uczuć, tyle emocji a to wszystko pięknie złączone w opisach, które zostawiają w głowie krzyk "chcę więcej". Bardzo mi się podoba ten klimat, który wprowadzasz.
    Saske w ogóle taki trochę seme. Jeśli chodzi o czyny. To on wykonał pierwszy krok, to on pierwszy skusił się na usta Itachiego. Wydaje się, jakby rozdawał karty, ale trzeba pamiętać, że mimo wszystko, to starszy brat zawsze wygrywa.
    Ta ziemia skażona, to zła ziemia. Chce śmierci obu braci i te wizje Saska. Obłąkany szaleniec. Z głębią myśli, kalulujacy wszystko co widział i czego doświadczył. Ale bardzo to sprawnie łączy się z jego charakterem.
    Itachi jak zwykle opanowany w takich sytuacjach. Nie boi się. Idzie do przodu.
    Gaaaaara! No mało go było, ale podobał mi się wątek tego przywitania, a zarazem zawarcia zgody.
    Ogólnie lubię też te momenty, kiedy młodszy z braci odrzuca moment niepewności, nienawiści i zaczyna powoli się zmieniać, otwierać i ufać. Pokazujesz to powoli, dokładnie opisujesz przemiany, a zarazem niczego nie zmienisz w jego naturalnej formie charakteru.
    Podoba mi się to, jak bracia "docierają" się powoli. Poznają siebie i łączą to w uczucia.
    Młotek odgrywa tu dobrą rolę spoiwa. Rozluźnia atmosferę. Jego sposób myślenia, zachowywania się i żarty naprawdę robią dobrą robotę po ciężkiej atmosferze, gdy człowiek myśli i się zastanawia nad ciemną stroną scenariusza, a zarazem pisarza.
    Jestem też na bieżąco z nowym opowiadaniem, ale uznałam, że zajrzę najpierw tutaj, bo Agony, do których długo nie byłam w stanie się przekonać, naprawdę skradły mi serce.
    Rozwoj od momentu, w którym mnie nie było, naprawdę zyskał na sile. Kochana będę Cię wielbić za te Twoje opisy sytuacji, bo to cud normalnie. Do tej pory zastanawiam się czy scenariusz zakończy się tragicznie czy pozytywnie. Przewidzialam trochę akcji i chyba wiem, w którą stronę uderzysz. Jestem w stanie ocenić jak zachowa się Saske oraz Itachi, kiedy będzie punkt kulminacyjny tematu z Ziemią i całą tą otoczką wskrzeszenia Itachiego. Mam też nadzieję, że więcej się pojawi właśnie o Itachim i jego myślach z tym wszystkim związanych, bo jak widzę choć temat Itasasu, to jednak w tym opowiadaniu wszystko wskazuje na to, że to starszy brat jest głównym bohaterem. Naprawdę czekam na więcej.
    Zasiałaś we mnie ogromne pokładycchęci na przeczytanie więcej, mocniej i częściej.
    Z niecierpliwością będę wyczekiwać ciągu dalszego.
    Jestem dumna z postępu tego opowiadania. Jesteś moim Bogiem w pisaniu. Naprawdę dzięki Tobie wraca nadzieja na dobre itasasu. Może kiedyś w podzięce napisze Ci krótkiego Ero shota z udziałem braci Uchicha.
    Robisz dobrą robotę. I mam nadzieję, że tego nie zostawisz. Bo naprawdę świetnie piszesz.
    Przepraszam także za zwłokę w komentowaniu.
    Ratujesz mi dupe tymi opowiadaniami, bo po pracy która jest ciężka i daje mi nieźle po dupie, Twój blog to świetna odskocznia od trudnych myśli i jakże przyjemny odpoczynek.
    Dzieki wielkie. Postaram się komentować częściej.
    Pozdrawiam i ten... Weny życzę ^×^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie największą nagrodą są twoje komentarze. Zawsze czytam z uwagą i wiele do siebie biorę, a co najważniejsze wyczekuję chyba równie mocno jak ty na rozdziały. Brakowało mi tego. Szczerze powiedziawszy nie byłam pewna co do swojego opowiadania jako autorka przez wprowadzanie tej ciągłej akcji. Z czasem się tym męczę. Złożoność sytuacji daje mi mocno w kość i aby trzymać się obranej ścieżki muszę naprawdę myśleć o tym co tworzę żeby wszystko miało ład i skład. Dzięki rozbudowanym opiniom takim jak twoja zyskuję więcej pewności siebie i tego co chciałabym wprowadzić. Dzięki za odzew. Naprawdę mi pomogłaś, bo ostatnio mam masakryczny zastój jeżeli chodzi o Agoniaka. Nie wiedziałam jak to zorganizować żeby było dalej równie interesujące co wcześniej. Ale teraz chyba już wiem.

      Usuń
  3. Wybacz, że komentarz ogólny i chaotyczny, ale piszę z telefonu bo mój dostęp do laptopa jest ograniczony bo sprzęt mi się psuje. Toteż nie mogę zrobić wiadomości na szyfset stron, bo na telefonie za długo się pisze, kufa xD
    Ale ten, starałam się zawrzeć co istotne i co skradło mi serce. I już nie spamie.
    Będę się tutaj pojawiać co jakiś czas z pewnością :)

    OdpowiedzUsuń