Menu

Opowiadania

środa, 6 maja 2020

Efekt motyla - Rozdział I.

Dwie postacie odziane w czarne płaszcze biegły przed siebie, rozglądając się jednak z uwagą po bokach. Miasto wydawało się wymarłe, ale obaj doskonale wiedzieli że tak nie jest. To tylko pozory. Nie mogli pozwolić sobie na beztroskę w środku dnia i to na dodatek przy otwartej przestrzeni. Aktualna sytuacja skrywała w sobie więcej niebezpieczeństw niż każda inna przez ostatnich kilka dni. Zapasy jedzenia powoli zaczynały się kurczyć, zmuszając ich do podjęcia ryzykownego kroku. Normalnie z pewnością poszliby przez las, gdzie przynajmniej widoczność jest ograniczona. Wątpił też aby w gąszczu drzew natknęli się na innych ludzi. Kroki było słychać z daleka, mieli dzięki temu pewnego rodzaju zabezpieczenie. Usłane gałęziami i liśćmi podłoże doskonale sprawdzało się w ramach alarmu przed niebezpieczeństwem.
-Ichiro, nie oddalaj się ode mnie. -Bąknął cicho Sasuke gdy zauważył że malec zatrzymał się kilka kroków wstecz, wlepiając swoje okrągłe oczy w baner reklamowy jakiejś gry komputerowej dotyczącej robotów. Reklama była już widocznie nadszarpnięta przez ząb czasu, a jednak wciąż wywierała jako takie wrażenie. Przynajmniej jeżeli chodziło o dziesięciolatka. -Ichiro. -Powtórzył nieco głośniej, wywierając nacisk na imię dziecka. Zmarszczył brwi, niezadowolony że znowu musiał skupiać na sobie jego uwagę dopiero po drugim zawołaniu. Wyciągnął rękę aby ponaglić chłopca, poskramiając chęci wystosowania odpowiedniejszej reprymendy. To nie był odpowiedni czas na takie zabiegi. Zacisnął usta w cienką kreskę, ruszając w dalszą drogę na tyle szybko na ile pozwalał mu na to chód krótkich nóg dziecka.
-Gniewasz się na mnie? -Uchiha zerknął przelotnie na malca, który wydawał się już widocznie poruszony jego reakcją, mimo iż tak naprawdę nic jeszcze mu nie powiedział. Westchnął głośno, doskonale wiedząc że nie nadaje się do tej roboty. Nikt normalny nie zostawiłby dzieciaka pod jego opieką na dłużej niż to konieczne, a jednak na przekór został zmuszony aby się nim zająć. Los wydawał się wręcz z niego kpić od samego początku kiedy to wszystko się zaczęło.
-To nie tak że się gniewam. Po prostu martwię się o twoje bezpieczeństwo. W mieście stanowimy łatwy cel więc musimy być ciągle w ruchu, rozumiesz?
-Jeśli nie będziemy się ruszać to ktoś nas zastrzeli?
-Dokładnie. Skoro pamiętasz co mówiłem to postaraj się nie robić tego więcej. Kłusownicy są naszym najpoważniejszym problemem, ale istnieją też inne rzeczy na które trzeba uważać jeśli stoi się w miejscu.
-Potwory? -Sasuke zerknął na niego przelotnie, niezbyt zadowolony z tego jakim określeniem młody wciąż je nazywał, chociaż w pewien sposób rozumiał sytuację. Ichiro i tak był już wyjątkowo dojrzały jak na swój wiek, więc te dziecinne określenia musiały stanowić pewnego rodzaju sposób na odreagowanie traumatycznych wydarzeń. Chociaż cholera wie, nie miał pojęcia czy faktycznie tak jest. Nie znał się na psychice dzieci. Tak czy inaczej od kiedy się nim opiekował podjął decyzję odnośnie tego w jaki sposób to zrobi. Wiedział że to tylko dziesięciolatek, a jednak nie szczędził mu widoków. Zawsze gdy przychodziło co do czego i musiał kogoś zabić upewniał się że mały był obok i zrozumiał powody którymi się kierował. Z własnego doświadczenia wiedział że wspomnienia z dzieciństwa zostają na całe życie, ale z drugiej strony... gdyby pozwolił mu w tym świecie być beztroskim i radosnym głupcem, skończyłoby się na tym że straciłby go gdzieś po drodze. Nie był Bogiem, nie mógł go upilnować przez sen, czy podczas chwili swojej nieuwagi. Ichiro musiał nauczyć się odpowiedzialności i zrozumieć pojmowanie rzeczywistości dużo szybciej niż robiłby to normalnie.
-Tak, potwory. Jeżeli cię złapią to możesz tego nie przeżyć. -Oświadczył poważnie, jak zawsze gdy zbaczali na temat szwendaczy. -To tutaj. Stań za mną i się nie wychylaj. Wiesz co robić? -Dodał chwilę potem gdy tylko weszli do budynku. Powoli wyciągnął zza pleców katanę ojca, wiedząc że wystrzał z pistoletu byłby najgłupszą rzeczą jaką mógłby zrobić w mieście. Natychmiastowo zlazłyby się wszystkie paskudztwa z okolicy.
-Zawsze rozglądaj się zanim wejdziesz do pomieszczenia. Sprawdź czy jest bezpiecznie. -Wyrecytował niczym wiersz, chwilę potem szukając w niebieskim plecaku jedynej rzeczy jaka mogła mu posłużyć do obrony. Mały, srebrny pistolet. Mimo iż strzelanie byłoby idiotyzmem to Sasuke dał mu tę broń w ramach ostateczności. Dziesięciolatek ze swoim wzrostem i posturą nie byłby w stanie zabić trupa w inny sposób. Niezależnie od narzędzia, nie sięgnąłby głowy umarlaka.
-Dokładnie tak. -Pochwalił go z lekkim uśmiechem i wolną ręką delikatnie przeczesał jego czarne włosy. Odwrócił się i ostrożnie pchnął drzwi, które zaskrzypiały niemiłosiernie pod naporem jego palców. Jeżeli mieli gdzieś znaleźć zapasy żywności to tylko tutaj. Supermarkety były na tyle duże że nawet gdyby większość ludzi natychmiastowo rzuciła się tam z tym samym pomysłem to i tak powinno coś zostać. Nawet marne resztki. Na szczęście wewnątrz było jasno. Nie potrzebowali latarki, która mogłaby tylko przyciągnąć niepotrzebną, dodatkową uwagę. Wybranie się na tę wyprawę o świcie było bardzo dobrą decyzją, podyktowaną zdobytym już doświadczeniem w terenie. Sasuke powoli przeszedł między półkami na ugiętych nogach, co chwila upewniając się że ma zaraz za sobą dzieciaka.
-Prawie czysto. -Oświadczył cicho, podążając w kierunku kasy skąd dochodziło charakterystyczne rzężenie. Do krzesła obok komputera był jeden przywiązany. Trudno powiedzieć czy zrobił to sobie sam, czy został zmuszony, aczkolwiek stan rozkładu wskazywał na to że siedział tu już od bardzo dawna. Wyciągnął katanę przed siebie i jednym solidnym ruchem pozbawił umarlaka głowy. Przetarł ostrze jakąś szmatką po czym schował narzędzie do przypiętej z boku pochwy. -Poszukaj z prawej, ja wezmę lewą. Nie oddalaj się, a w razie gdyby coś się stało natychmiast mnie zawołaj. -Nie marnując więcej czasu szybko podszedł do splądrowanej półki, wprawnymi dłońmi przetrząsając opakowania jakie jeszcze na niej zostały. Nie było tego wiele. Parę puszek kukurydzy, startych pomidorów, groszku i ciecierzycy wydawało się pozostać w nienaruszonym stanie, jednak większość jedzenia w jakiś sposób wylądowała na podłodze i była albo podeptana albo uszkodzona w inny sposób. Dopiero teraz dotarł do niego zapach gnijącego jedzenia, co w sumie i tak było odorem bardziej przyjemnym niż stado żywych trupów. Było to raczej oczywiste że za papkę na podłodze odpowiadają ludzie, którzy w przyszli tu zaraz po wybuchu epidemii i w panice pakowali wszystko co się da, nie oglądając się na to czy zostawiają po sobie porządek, czy też nie. Zresztą trudno się im dziwić.
-Ichiro, zbieramy się. -Rzucił gdy zarówno boczna torba jak i plecak były w większości pełne. Nie spodziewał się znaleźć aż tylu rzeczy. Szczerze powiedziawszy liczył że uda im się dorwać chociaż jedną puszkę jakiegoś długotrwałego jedzenia, podczas gdy przy oszczędnym korzystaniu zaopatrzył się na prawie cały tydzień. -Dzisiaj zjemy porządną kolację. -Wyszedł zza zakrętu i uśmiechnął się do młodszego, który dość nieporadnie próbował dosięgnąć butelkę wody stojącą zdecydowanie za wysoko jak na jego standardy. Zdołał już wspiąć się po metalowej półce wyżej, a jednak jego krótkie ręce nadal nie były w stanie dosięgnąć wypatrzonej zdobyczy. Uchiha szybko wyręczył go w tym zadaniu zanim zdarzyłaby się katastrofa i ostrożnie pomógł chłopcu zejść na ziemię.
-Następnym razem zawołaj mnie gdy znajdziesz coś poza twoim zasięgiem. Nie warto ryzykować. Jeśli złamiesz sobie nogę to będzie piekielnie bolało, na dodatek możesz poważnie nahałasować. -Uprzedził w sposób który mógłby faktycznie powstrzymać Ichiro przed kolejnymi próbami. Jeżeli młody się czegoś bał to własnie bólu. W pierwszym dniu epidemii spadł ze schodów i skończyło się to poważnym poobijaniem. Blizny po kawałkach szkła z szyby, którą przy okazji potłukł zostały mu do dzisiaj. Sasuke wciąż pamiętał jak musiał biec z dzieckiem na plecach, jednocześnie pilnując ich rzeczy i próbując go uspokoić przed głośnym płaczem. Zadrżał, odrzucając od siebie natłok myśli. Naprawdę nie lubił wracać pamięcią do tamtych wydarzeń bo stanowiły ciężki okres i niepotrzebnie go rozpraszały. Początki, niezależnie od tego z czym się mierzymy bywają najtrudniejsze do opanowania. Zwłaszcza gdy dochodzą dodatkowe problemy. -Chodźmy. -Złapał za rękę malca, upewniając się czy wszystko jest w porządku i ruszył truchtem w stronę drzwi. Wychylił się ostrożnie, sprawdził okolicę po czym skinął do Ichiro głową i wybiegł na chodnik z zamiarem jak najszybszego wydostania się z miasta. Wyruszyli wcześnie więc słońce wciąż widniało na samym środku bezchmurnego nieba. Pogoda była zbyt dobra na te wszystkie warstwy ubrań, którymi musieli się chronić przed ewentualnymi ugryzieniami. Sasuke był pod tym względem bardzo przezorny, ale nie zmieniało to faktu że akurat na tej płaszczyźnie mentalnie ze sobą walczył. Musiał wybrać bezpieczeństwo nad czystość, która znikała tak szybko jak pojawiał się pot. Okazja do wykąpania się występowała niezwykle rzadko, nie wspominając już o marnowaniu wody na przemycie ciuchów.
Przystawił palec do ust, w celu powstrzymania Ichiro przed dźwiękiem i wyciągnął katanę, szybko zajmując się stojącym do nich tyłem trupem. Blokował uliczkę, do której zaraz potem przeszli. Podsadził młodszego na typowy miejski śmietnik, który blokował drogę po czym sam wspiął się po konstrukcji ku górze. Ktoś najwidoczniej próbował stworzyć na szybko prowizoryczną zaporę aby zablokować przejście. Jak widać, na próżno. Szybko przeszukał kieszenie w celu znalezienia wytartej już mapy. Pamiętał tę okolicę, ale wolał się upewnić. W ciągu ostatnich dwóch tygodni zdołał zakodować w pamięci większość bezpieczniejszych dróg prowadzących do ich tymczasowego schronienia. Po godzinach marszu byli już praktycznie na peryferiach.
-Bolą mnie nogi. Zatrzymajmy się na chwilę. -Jękliwa wręcz prośba doszła do jego uszu z delikatnym opóźnieniem. Jego myśli zaprzątało słońce, które powoli zaczynało zapowiadać nadejście wieczoru. Najwidoczniej odeszli nieco dalej od kryjówki niż początkowo podejrzewał. Zerknął na swój zegarek, który jakimś cudem jeszcze działał i nieco ułatwiał im życie. Zakodował sobie w głowie aby przy następnej wyprawie spróbować znaleźć do niego baterię. Tak na wszelki wypadek. Nie wiedział ile jeszcze wytrzyma obecna, a dwa lata to całkiem długi czas działania. Choć wątpił aby miał na tyle szczęścia aby coś znaleźć, nie zaszkodziło spróbować.
-Już niedaleko. Wytrzymaj jeszcze trochę. -Poprosił, uznając że Ichiro i tak długo wytrzymał bez słowa sprzeciwu. Jakby nie patrzeć od rana byli w ciągłym ruchu, a dzieci mają w zwyczaju marudzić. Zatrzymał się na skrzyżowaniu i ostrożnie rozejrzał na boki. Wolał nie ryzykować. Za każdym razem istniała mała szansa na to że ktoś ich śledził, a nie uśmiechał mu się ewentualny rabunek lub co gorsza - śmierć z ręki innych ludzi.
-Chodź. -Ponaglił, szybko przechodząc przez otwartą przestrzeń i wbiegł w kolejną uliczkę. Od niej też zaczynało się działkowe osiedle domków pod lasem. Praktycznie każdy miał swój ogródek. Przez upływ czasu i zaniedbanie przydomowe działki stały się dzikie, a niektóre gatunki roślin pięły się po ogrodzeniach i utrudniały widoczność z każdej strony. Nie mogli wybrać lepszego miejsca na obóz. Fakt że ścieżka była wąska i łatwo dało się ją zabarykadować w taki sposób aby trupy nie były w stanie się przebić stanowił podstawowy atut. Na dodatek dzięki porze roku jaką była wczesna wiosna bujna roślinność zasłaniała także ślady dymu dzięki czemu mogli pozwolić sobie na rozpalenie większego ogniska.
-Sprawdź wnętrze jak zawsze. Ja zabezpieczę zewnętrzną część. -Polecił, zerkając na chłopca przez ramię, ale nie zwlekał z wykonaniem swojej części obowiązków. Prowizorycznie wyciągnął katanę i zachowując odpowiednią czujność przeszedł wpierw wzdłuż płotu, szukając w nim ewentualnych ubytków lub śladów po intruzach. Był to bardziej murek niż drewniane ogrodzenie więc szansa na przebicie była nikła, ale nie chciał ryzykować. Zawsze trzymał się własnych wytycznych. Potem zamknął furtkę i odpowiednio zabarykadował przejście jeszcze dużą, wyładowaną skrzynią i kilkoma innymi meblami. Najsłabszy punkt tego układu stanowiło właśnie to miejsce i zawsze przed tym jak zamykali się w małym domku należało odpowiednio je umocnić.
-Nikogo nie ma. -Drgnął, odgarniając grzywkę aby mieć lepszy widok na Ichiro. Przeniesienie tej skrzyni zawsze wyciskało z niego poty i niezbyt lubił to robić, ale nie miał większego wyboru.
-A garaż? -Zapytał, automatycznie przemieszczając swój wzrok w stronę pomieszczenia gdzie od tygodnia stał ich nowy nabytek. Znalezienie odpowiedniego, działającego pojazdu było całkowitym przypadkiem, ale stanowiło dla nich naprawdę ogromne ułatwienie. Wręcz cud można by rzec, gdyby w takowe wierzył. W razie gdyby musieli uciekać mogli składować więcej rzeczy niż tylko to co zdołają unieść. Zwłaszcza że Sasuke byłby prawdopodobnie jedynym który miałby ze sobą coś więcej niż kilka lekkich przedmiotów. Wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy jak lekarstwa, ubrania, zapasy czy mapy znajdowały się aktualnie na tylnym siedzeniu czerwonej toyoty, bezpiecznie ukryte pod stertą różnych, mniej wartościowych szmat. Jedyne co mu w tym wszystkim nie pasowało to kolor samochodu. Zbyt mocno rzucał się w oczy. Niestety jak do tej pory nie znalazł niczego co mogłoby chociaż przypominać ciemną farbę więc auto dla bezpieczeństwa wciąż tkwiło w garażu.
-Sprawdzony i bez zmian.
-Dobra robota. -Pochwalił go, unosząc kąciki ust delikatnie ku górze. Zerknął w stronę nieba, na którym nie było już widać słońca. Ciemnopomarańczowa barwa powoli zmieniała się w coraz to ciemniejsze odmiany granatu, aż w końcu całkowicie pociemniało. -Chodź. -Rzucił w stronę Ichiro i delikatnie popchnął go w stronę domu. Jeszcze raz wzrokiem omiótł nieduże podwórko po czym wszedł do środka i zabarykadował drzwi, podobnie jak furtkę na zewnątrz. Pokój w którym się znajdowali nie był duży. Kiedyś na środku stał mały stoliczek do kawy, ale Sasuke już pierwszego dnia ich pobytu wykorzystał go jako umocnienie do barykady. Potem zamiast niepotrzebnego mebla na środku powstało prowizoryczne palenisko. Pod ścianą naprzeciwko drzwi stało łóżko piętrowe, a zaraz obok szafka ze starym telewizorem. Poprzedni właściciel albo był kimś starszym, albo sfiksowanym ponieważ obrazy pokrywające białe mury stanowiły dość specyficzny rodzaj sztuki. Ichiro na początku wielokrotnie pytał się go co przedstawiają, a jednak nie był w stanie wysnuć tezy która mogłaby być chociaż trochę prawdziwa. Ich głównym wieczornym zajęciem stało się analizowanie tej ściany. Dwa całkiem spore okna obkleili gazetami, pozostawiając jedynie małe otwory do obserwowania sytuacji na zewnątrz. Chociaż i tak przez większość czasu były dodatkowo zasłonięte podartymi zasłonami. Salon stanowiący również swego rodzaju sypialnię był chyba największym pomieszczeniem w całym budynku. Mała kuchnia, która nie miała nawet drzwi stanowiła miejsce o połowę mniejsze, a łazienka na samym końcu mieściła raptem podstawowe meble. Zero dodatkowego miejsca. Sasuke podszedł do wcześniej ułożonego drewna, przykucnął i wyciągnął z kieszeni pudełko zapałek. Ich ostatnie. Starał się nie zmarnować ani jednej, chociaż było to nieco kłopotliwe zważywszy na panujący już półmrok.
-Cóż, dzisiaj przynajmniej zjesz całkiem niezłą kolację. -Zagadnął po chwili, po raz pierwszy całkiem głośno. Ściany wygłuszały dźwięk, a na dodatek tutaj nie musieli aż tak uważać z hałasem. Przynajmniej na tyle aby swobodnie zamienić kilka zdań.
-Makaron? -Oczy młodego zaświeciły się niczym gwiazdki. Sasuke nie mógł nie parsknąć z rozbawieniem. Już dawno nie widział u niego tego specyficznego podekscytowania.
-Znalazłem ostatnio paczkę. Mamy też wodę i garnek, myślę że może udać nam się go ugotować. Na dodatek zebraliśmy kilka puszek. Jest jedna z przemielonymi pomidorami, a dzisiaj zdobyliśmy też kukurydzę i trochę przypraw. Myślę że da się z tego coś wyczarować, nawet jeśli makaron nie da rady to wciąż będziemy mieć... całkiem niezłą, warzywną papkę. -Stwierdził, starając się brzmieć optymistycznie. Naprawdę myślał że to całkiem możliwe, mimo iż nie zamierzał ryzykować rozpalaniem ognia na tyle aby mieć pewność że makaron się ugotuje. -Musimy tylko dość długo poczekać. -Dodał, dorzucając do drewna kilka kawałków znalezionego dziś papieru. Wstał na proste nogi po czym odłożył plecak na podłogę i zaczął szukać.
-Orientuj się. -Mruknął, rzucając w Ichiro małym batonikiem energetycznym. Opakowanie sugerowało że od paru miesięcy jest już niezdatny do spożycia, jednak akurat odnośnie słodyczy wiedział że utrzymują się całkiem długo. Zdecydowanie więcej niż jest to wypisane. -Od rana nie jadłeś. W międzyczasie skorzystaj.
-A ty?
-Ja poczekam. Nie jestem aż tak głodny. -Westchnął, odkładając kolejną zdobytą dzisiaj puszkę obok piętrowego łóżka. Drugą torbę pozostawił nietkniętą. Jutro schowa część zapasów do auta, ale zrobi to gdy na zewnątrz będzie już jasno. Jak zwykle - nie było sensu ryzykować i wychodzić po zmroku tylko w tym celu.

1 komentarz:

  1. wow! kolejnie świetnie się zaopowiadające opowiadanie. Mega interesujący temat. Trzymam kciuki za wene!

    OdpowiedzUsuń