Menu

Opowiadania

poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Agony - Rozdział XL.

To było naprawdę dziwne uczucie. Budził się każdego ranka z wymalowanym na twarzy pytaniem. Czy wciąż jest tak samo? Nigdy nie miał stuprocentowej pewności aż do śniadania. Zaspane oczy widziały mniej przez co dostawał paranoi, nie wiedząc czy problem leży w jego rozespaniu czy też już zaczyna ślepnąć. Niepewność była dobijająca, a Itachi zdawał się doskonale zdawać sobie z tego sprawę.
-Jak to przetrwałeś? -Zapytał nagle, przerywając ciszę przy stole. Odłożył na wpół pełną miskę na drewniany blat i odchylił się do tyłu na krześle. -W Akatsuki. Byłeś chory, traciłeś wzrok. Musiałeś czuć się podobnie. -Doprecyzował, splatając ręce w sposób dzięki któremu mógłby wygodniej się oprzeć. Przyłapywał się na tym że ostatnio często myśli tylko o sobie, swoim lęku i paranoi. Dopiero teraz zdał sobie sprawę że przecież jego starszy brat przechodził to samo i miał w tym dużo więcej doświadczenia od niego. Zanim ich drogi się skrzyżowały, a Sasuke odebrał mu życie, wiele lat musiał używać mangekyou sharinagana na potrzeby Akatsuki. Nie potrafił sobie tego nawet wyobrazić. Nie mógł używać już swoich umiejętności wzrokowych, a nawet gdyby mógł to i tak pewnie robiłby to tylko w ostateczności. Za bardzo by się bał że każdy taki wyskok skróci czas jaki mu pozostał.
-Jeżeli mam być szczery to nie jest zbyt pocieszające. Ja po prostu od początku wiedziałem że zginę z twojej ręki. Nie myślałem o żadnej innej przyszłości więc chodziło jedynie o to aby wytrwać do naszej walki. -Sasuke skinął głową, będąc wdzięcznym za to że dostał całkiem wyczerpującą, a przede wszystkim prawdziwą odpowiedź. Nie czuł się jednak ani źle, ani dobrze po tym co usłyszał. Kawałki układanki wydawały się do siebie niebezpiecznie pasować. Minęło już tyle czasu od tamtego wydarzenia, a wciąż dowiadywał się czegoś nowego i za każdym razem zmieniało to perspektywę z której patrzył na tamte wydarzenia. Tym razem analizował to z punktu widzenia swojego brata. Nigdy wcześniej tego nie robił. Jak wyglądało to od jego strony? Żył w kłamstwie, musząc ukrywać oznaki słabości za każdym razem gdy wychodził z pokoju. Zmuszał się do przeżycia ze względu na niego, mimo iż wśród Akatsuki z pewnością łatwo było zapomnieć co tak naprawdę stanowiło istotę pierwotnego planu. Sasuke był pewien że gdyby zamienił się z nim miejscami to nie potrafiłby wytrzymać. Prędzej czy później cel zniknąłby mu z oczu, zastąpiony egoistycznymi pobudkami. Pod tym względem prezentował się słabo i wątpliwie. Skrzywił się z niezadowoleniem, chociaż bawiły go jego własne myśli. Myślał że pozbył się tego paskudnego nawyku, a jednak wciąż nie do końca świadomie porównywał się z Itachim.
-Nie ma sensu się tym przejmować, Sasuke. -Zamrugał, wracając nieobecnym spojrzeniem do brata. Niezwykle łatwo wychwycił nastrój w jaki wprowadziły go tamte konkretne słowa. Stawało się to powoli czymś niezwykle naturalnym.
-Zawsze tak mówisz, każdą, nawet najgorszą rzecz zostawiasz dla siebie podczas gdy ja muszę ci się spowiadać. Pozwól mi czasem posłuchać o tobie. -Mruknął niezbyt zadowolony z tego jak Itachi znowu próbował zbyć ten temat. Ilekroć chodziło o jego trudne życie to szybko przenosił rozmowę w bezpieczniejsze rejony albo odwracał jego uwagę. Sasuke zorientował się w tym całkiem niedawno, bo dopiero teraz miał wystarczająco dużo czasu żeby poświęcić go na rozpracowywanie brata. Chciał dowiedzieć się więcej na ten temat, przejrzeć sposób jego myślenia, który wpływał na to że zawsze pozostawał zamknięty przed światem. Rozumiał to, sam zachowywał się bardzo podobnie, o ile nie identycznie, ale to nie zmieniało faktu że był sfrustrowany swoją niewiedzą. Chciał być mu równy, stanowić nie tylko ciężar i dodatkowy problem, ale i oparcie dla umęczonej duszy.
-Wybacz. Nauczyłem się żeby samodzielnie radzić sobie z problemami. -Odparł, powoli wstając od stołu. Odstawił puste naczynia do zlewu po czym przykląkł tak aby móc swobodnie objąć siedzącego Sasuke w pasie. Po posiłku w taki lub inny sposób dochodziło do kontaktu fizycznego. Nawet najmniejsze muśnięcie palców na policzku sprawiało że młodszy w jakiś sposób na chwilę zapominał o swoim największym problemie i skupiał się na Itachim. Może to dziwne i głupie, ale cenił sobie te chwile beztroski.
-Uważam że powinniśmy odwiedzić grób rodziców. -Powiedział nagle Itachi, prostując się aby spojrzeć bratu w oczy. Robił tak gdy miał do powiedzenia coś ważnego, starał się wypowiadać w sposób wyrażający chociaż odrobinę szacunku czy powagi.
-Skąd ci to przyszło do głowy? -Zapytał, nie mając pojęcia dlaczego tak nagle poruszyli temat rodziny. Od czasu kiedy opuścili wioskę minęło już kilka miesięcy, jednak byli aktualnie całkiem blisko granicy Kraju Ognia. Najwidoczniej stąd też wziął się ten pomysł, chociaż znając Itachiego pewnie dokładnie to sobie przemyślał już dawno temu.
-Myślę że to najwyższy czas i pora żeby rozprawić się z tą częścią naszej przeszłości. -Wytłumaczył cierpliwie, mimo iż mina Sasuke nie świadczyła o niczym dobrym. Chcąc czy też nie, wciąż miał pewną awersję do ich klanu, zwłaszcza jeżeli chodziło o matkę i ojca. Nawet jeżeli to właśnie przez fakt istnienia ich rodziny musiał oddać w zamian swoje oczy i wyzbyć się sporej części tej samolubnej natury.
-To nie jest zbyt dobry pomysł Itachi... Wiesz że oni nie zaakceptowaliby tej sytuacji. To tak jakbyśmy poszli im napluć w twarz. -Wykrztusił w końcu, ale postanowił przemyśleć sprawę skoro było to takie ważne. Coraz częściej podejmował się rzeczy na które nie miał zbytniej ochoty, a jednak wypadało postąpić inaczej. Podejrzewał że jak zawsze jest to sprawką obecności brata. Wystarczyło spojrzeć w przeszłość i dostrzec jak zachowywał się pod jego wpływem jako dziecko. Praktycznie non stop brał z niego przykład i starał się mu dorównać. Tym razem po prostu więcej rozmyślał i analizował, a nawet tracił na swojej upartości, ale to wciąż był ten sam typ zależności który niegdyś sprawiał że papugował wszystko co robił Itachi, od identycznych treningów z kunaiami po zmienianie wyglądu. Do dzisiaj pamiętał jak próbował zapuścić włosy, choć szybko zrezygnował z tego pomysłu i nigdy więcej nie próbował. O ile teraz jego włosy układały się całkiem nieźle tak dziecięce kosmyki odstawały w każdym możliwym kierunku i nie sposób było je okiełznać. Nie miał wtedy szans aby odwzorować fryzurę brata.
-Nie chodzi o to. Chciałbym zamknąć tamten rozdział swojego życia. -Wytłumaczył, ujmując delikatnie blady policzek Sasuke. Zatrzymał się na podbródku i uniósł jego głowę ku górze, tak aby ich spojrzenia się spotkały. -I myślę że ty też byś tego chciał. -Dokończył, nachylając się nad nim.
Sasuke jeszcze nie wiedział która rzecz bardziej go rozprasza. Długie włosy łaskoczące jego policzki, ciepły oddech na skórze czy raczej skupione, bezdenne spojrzenie. Przełknął ślinę i podniósł się z krzesła, powoli wędrując dłońmi po torsie brata, aż do serca. Lubił to robić. Potrafił się uspokoić tylko dzięki temu. Jego miarowe bicie przypominało mu niejednokrotnie o tym że Itachi wciąż jest żywy i stoi tuż obok. Miał całkowitą pewność że w przyszłości kiedy zupełnie oślepnie zacznie jeszcze bardziej polegać na tym zmyśle. Tylko w taki sposób będzie w stanie określić jego obecność obok siebie.
-Dobrze, pójdziemy. Wciąż nie jestem co do tego przekonany, ale mam nieodparte wrażenie że tak czy inaczej byś się tam wybrał, a skoro musisz to wolałbym ci towarzyszyć. Nie lubię zostawiać cię samego.
Itachi uśmiechnął się lekko jakby od początku wiedział jaki będzie finał tej konfrontacji. Zlitował się w końcu i złożył przelotny pocałunek na wargach Sasuke, po czym odsunął się i wrócił do porzuconych naczyń, aby je pozmywać. Nie lubił odkładać rzeczy na później. Całość przedstawiała dość zwyczajny obrazek i gdyby obserwował to ktoś kto ich nie znał to z pewnością uznałby że są całkowicie normalną parką, prowadzącą sielankowe życie. Nawet ci dwaj mieli podobne przeświadczenie dotyczące tych kilku godzin kiedy wynajmowali pokój albo domek i zaszywali się w środku. Świat zaczął przedstawiać dwa różne życia. Jedno dotyczyło ich czasu odpoczynku i prywatności, w drugim zaś przemierzali kilometry i szukali źródeł informacji na temat Indry, całkowicie skupiając się na swoim zadaniu.
Itachi tak to widział i Sasuke tak to widział. Był całkowicie przekonany że to dobre rozwiązanie na tą chwilę. Czuł się zwyczajnie, normalnie. Pierwszy raz od wielu lat prawie wszystko wydawało się być na swoim miejscu.

KONIEC

2 komentarze:

  1. Jeny, nie mogę nie napisać, że czuje okropny smutek, że to już koniec. Ale zakończenie mistrzowskie. Idealnie rozwiązane. To zdecydowanie jedne z najlepszych opowiadań jakie czytałam. Więc życzę dużo weny na tworzenie kolejnych! Do tgo na pewno będe wraccać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ślad po sobie, to wiele dla mnie znaczy i motywuje.

      Usuń