niedziela, 21 stycznia 2018

Agony - Rozdział I.

"Mój mały głupi braciszku. Jeśli chcesz mnie zabić - nienawidź mnie, przetrwaj w najgorszy sposób. Uciekaj, uciekaj i żyj. Żyj w hańbie."
"Sasuke, zawsze będę Cię kochał..."
"Wybacz, Sasuke. Nie będzie następnego razu."
Uchiha po raz kolejny krzyczał przez zdarte gardło, zatykając uszy dłońmi. Rozbiegany, zmęczony wzrok zatrzymywał się na każdym mniejszym cieniu.
-Demony! Wszędzie demony! 
"Sasuke, jesteś słaby. Dlaczego jesteś słaby? Bo brak Ci nienawiści."
-Nie! Odejdźcie! Zostawcie mnie w spokoju! Ja już dłużej nie mogę! Odejdźcie! -Poranionymi od szorowania po podłodze dłońmi cofnął się w najciemniejszy róg celi, łkając cicho i potrząsając głową w amoku. Gdyby tylko miał jakiegoś kunaia, gdyby tylko mógł, z pewnością zakończyłby to wszystko. Taak. Zabiłby demony, a potem siebie by przed nimi uciec. 
"Wybacz Sasuke. Może innym razem."
-Nie! Zostaw mnie! Odejdź i zostaw mnie w spokoju! -Na więcej nie starczyło mu siły. Gardło odmówiło posłuszeństwa, a głos coraz bardziej przypominał drapanie paznokciem po tablicy.
Strażnikom dawno znudziło się uciszanie chłopaka. Ani groźby, ani prośby nie pomagały. Ostatecznie pozostały jedynie smutne, współczujące spojrzenia, rzucane ukradkowo w głąb celi gdy Uchiha znów miał większy napad paniki. 
-Hokage-sama, on już krzyczy tak trzecią godzinę. Kompletnie nie kontaktuje tego co się wokół niego dzieje. Nie je od tygodnia więc raz dziennie przychodzi pielęgniarka i się tym zajmuje, jednak... to nadal za mało. Z dnia na dzień wygląda coraz gorzej, kości już praktycznie wystają. Czy to naprawdę jest ten Uchiha, który miał być śmiertelnie niebezpiecznym kryminalistą? -Blondyn posłał mu uciszające, smutne spojrzenie i zacisnął dłonie na kratach, wpatrując się bezsilnie w wijące pod ścianą ciało. Po raz pierwszy widział niegdyś najlepszego przyjaciela w takim stanie. Nie był pewien, czy kiedykolwiek chciał tego doświadczyć. Sasuke już nie był Sasuke. To co z niego pozostawało to kompletny wrak człowieka, który zapewne nawet nie wiedział kim jest. Odetchnął głębiej i przymknął zmęczone powieki. Gdy ponownie na niego spojrzał, w oczach kwitła niepodważalna pewność siebie. Przecież nie mógł się teraz poddać! Nie teraz, gdy w końcu odzyskał przyjaciela. W kawałkach, zarówno na duszy i ciele, ale to zawsze był Drań! Jego Drań! Pchnął kratę, która zatrzeszczała od rdzy, tym samym zwracając na siebie uwagę Uchihy. Niczym spłoszone zwierzę jęknął głośno i uciekł najdalej jak tylko potrafił, odpędzając dłonią niewidoczne mary. 
-Sasuke, Sasuke, już cii... nikt Cię tu nie skrzywdzi, nic Ci tu nie grozi. -Naruto kucnął przy nim, łapiąc za obie dłonie by nie zrobił sobie jeszcze większej krzywdy. Łkanie przerodziło się w cichy szloch, a napady paniki odrobinę zmalały, ale nie doczekał się odpowiedzi. Jak zawsze.
-Ciii... -Szepnął i ostrożnie pociągnął ku sobie wychudzone ciało, układając w ramionach. Uchiha opierał się jeszcze słabo przez kilka minut, po czym po prostu stracił przytomność z wycieńczenia. 
-Coś ty z sobą zrobił Uchiha... -Westchnął cicho, ostrożnie biorąc go na ręce. Drań nie mógł zostać w tej celi ani chwili dłużej. I w dupie miał za przeproszeniem czekanie na pozwolenie rady. Jeśli by go tu zostawił, z pewnością skończyłoby się niedługim samobójstwem lub śmiercią głodową, a do tego dopuścić nie mógł. Blondyn nadal wierzył, że gdzieś w środku siedzi znany mu dupek i zamierzał go odzyskać, choćby miał iść w tym celu do piekła. Zazgrzytał zębami, wymijając strażników i wdrapując się powoli z bezwładnym ciałem ku górze. 
-Itachi... -Cicho wymruczane przez sen imię, przesiąknięte bólem i tęsknotą na chwilę sprawiło, że stopy odmówiły mu posłuszeństwa, zanim w ogóle dotarł do celu. Zamrugał kilkukrotnie i poczuł jak dreszcze ekscytacji i nowej nadziei z całą swoją mocą przechodzą mu po plecach. Chyba jednak nie będzie musiał wybierać się do piekła. Kluczem był nie kto inny jak Itachi Uchiha. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz