-Nar... to znaczy, Hokage-sama, raczysz żartować. -Odezwała się do tej pory milcząca Kurenai, po czym omiotła zaskoczonym spojrzeniem sylwetkę Itachiego Uchihy, który właśnie zasiadał przy stole, tuż obok Naruto, na ostatnim wolnym miejscu. Kobieta bardzo dobrze pamiętała jak po walce z nim skończył Kakashi. Oczywiście słyszała plotki o jego powrocie, ale nigdy nie sądziła, że mają w sobie aż tyle prawdy.
-Usiądź Kurenai. Itachi jest naszym sojusznikiem. Naruto za moment wszystko nam wyjaśni, ale teraz musisz nam zaufać i uzbroić się w cierpliwość. -Zabrał w końcu głos Kakashi, splatając palce i opierając się łokciami o stolik. Kunoichi z widocznymi oporami posłuchała jego prośby, ale nie spuszczała potencjalnego oprawcy z oka.
-W pierwszej kolejności dziękuję za przybycie. -Odezwał się Naruto, o dziwo do tej pory całkowicie milczący. Czekał aż poruszenie zmaleje, dzięki czemu wszyscy wpatrywali się teraz w niego z wielką uwagą. -Jak wiecie, Itachi Uchiha jest po naszej stronie. -Zaczął, starając się ostrożnie dobierać słowa. W końcu ustalił z nim, że nie wygada się odnośnie prawdy na temat klanu Uchiha. Co prawda ogłosił wszystkim wcześniej sfałszowaną wersję z Madarą, ale nadal dostrzegał ich niepewność i nieufność odnośnie tego wytłumaczenia. Prawdę znali tylko oni, Kakashi i Shikamaru, któremu jako najwierniejszemu doradcy mówił dosłownie wszystko.
-Po co nas zwołałeś? To co do tej pory usłyszeliśmy ogłosiłeś dla całej wioski. Nie mogło Ci chodzić jedynie o sprostowanie. -Zauważyła Ino, splatając ręce na piersiach.
-Do tego właśnie zmierzam. Nie przerywaj, bo nigdy nie skończę. -Westchnął skonfundowany blondyn, posyłając Shikamaru spojrzenie pod tytułem "Błagam, zrób to za mnie". -Mam dwa ważne powody. Pierwszym jest misja, którą będziecie wspólnie wykonywać. Z Itachim oczywiście. Dlatego musicie przynajmniej oswoić się z jego obecnością. Chciałbym podnieść szanse powodzenia tak bardzo jak tylko się da. Chodzi o odebranie ważnego zwoju z wioski Trawy. Dotyczy naszych postanowień pokojowych po wojnie, dlatego skład będzie taki duży. -Tutaj omiótł wzrokiem wszystkich zebranych. Naprawdę było ich sporo. Ledwo zmieścił siedem osób do tak małego gabineciku. Itachi, Shikamaru, Ino, Kurenai, Kakashi, Sakura i Choji. Wszyscy mu byli niezmiernie potrzebni.
-A drugi? -Oczywiście, ktoś musiał mu przerwać. Zerknął na Chojiego karcąco i poprawił się w fotelu.
-Sasuke Uchiha. -Odparł, wzbudzając w końcu reakcję w Sakurze, która do tej pory siedziała cicho na uboczu i analizowała wszystko na spokojnie. Jej reakcja była natychmiastowa. Dziewczyna poderwała się z miejsca, zaciskając ręce na stole.
-Sasuke-kun?! Co się z nim dzieje?! Naruto, jeśli wiesz gdzie on teraz jest...
-Sakura. -Przerwał jej stanowczo, posyłając chłodne spojrzenie. Zadziałało na dziewczynę niczym kubeł zimnej wody. Zacisnęła zęby, kierując zielone tęczówki na blat i powoli usiadła, siląc się na pokłady cierpliwości. Prawie każdy w pomieszczeniu był w stanie usłyszeć jej rozszalałe serce. Itachi patrzył na to sceptycznie. Miał pewną wiedzę na temat relacji brata z resztą shinobi Konohy, ale nigdy nie sądził, że Sakura reaguje aż tak żywiołowo.
-Znajduje się w tej chwili w wiosce. Pod moją opieką. -Zaczął Naruto powoli. Już taka ogólnikowa informacja zasiała zamęt, a co dopiero, gdyby wyrzucił z siebie całą prawdę za jednym zamachem.
-To chyba dobrze, prawda? No bo gdyby chciał zrobić coś złego to już by spróbował. -Wzruszył ramionami Choji, chyba najmniej ze wszystkich przejęty pozyskaną wiedzą.
-W tym sęk. -Podchwycił, ukradkiem posyłając Itachiemu spojrzenie.
-Nie chodzi o to, że nie chce, tylko o to, że nie może.
-O czym ty mówisz Naruto? -Zapytała coraz bardziej roztrzęsiona Sakura. Dłonie jej się pociły, a oczy wyrażały czyste niedowierzanie. Od razu do głowy weszły jej najgorsze scenariusze. Był ranny? A może chory? Albo stało mu się coś o wiele gorszego...?
-Sasuke nie wie kim jest. Wątpię czy zdaje sobie sprawę z tego gdzie się znajduje i czy w ogóle cokolwiek ze swoich planów pamięta. Jego umysł kompletnie się odciął od świata zewnętrznego. Mój brat nie jest sobą i nie jesteśmy w stanie stwierdzić, jak długo to potrwa. -Zabrał głos Uchiha, w podzięce otrzymując ciche westchnienie Naruto. Powiedział to, o czym Hokage nie miał siły nawet dłużej pomyśleć.
-Jak to możliwe? Jakim cudem? -Znów zapytała Sakura, nagle blednąc.
-Szok. Albo raczej... szok w połączeniu ze skłonnościami klanu Uchiha. Zbyt długo by o tym opowiadać, jednak w skrócie miało na to wpływ całe jego życie. Utrata rodziny, potem brata, zagmatwanie w umyśle i przede wszystkim nienawiść i ból, które nie potrafiły znaleźć ujścia. -Tym razem to Shikamaru pośpieszył z pomocą, odchylając się nieznacznie do tyłu na swoim krześle.
-Wiedziałeś Shikamaru? I nic mi nie powiedziałeś? -Zapytała z niedowierzaniem różowowłosa.
-Wybacz Sakura, ale to jest sprawa wyższa. Muszę w pierwszej kolejności myśleć o wiosce, a zastanów się. Co byś zrobiła, gdybyś się dowiedziała? -Dziewczyna przełknęła ślinę pod wpływem oceniającego spojrzenia zebranych. Mieli rację. Natychmiast wbrew wszelkim zakazom zaczęłaby go szukać.
-Jak to co? To oczywiste. Poszłabym do niego i próbowała mu pomóc...
-W tym problem. Sakura. Przykro mi to mówić, ale nie należysz do grona osób na które Uchiha dobrze reaguje. Jeżeli twoja obecność uruchomiłaby jakieś negatywne emocje...
-To wioska mogłaby już nie istnieć. -Dokończył Kakashi, przymykając powieki.
-Sakura-chan, na dodatek nie byłabyś w stanie mu pomóc. To nie jest problem natury fizycznej, a psychicznej. Medyczne techniki na nic by się nie zdały. -Oświadczył Naruto, czując się nieprzyjemnie mały pod wpływem pretensjonalnego spojrzenia przyjaciółki. Spodziewał się, że to będzie najtrudniejsza część tej rozmowy.
-Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. Ukrywałeś go przede mną przez cały ten czas. -Uzumaki skrzywił się, nie będąc w stanie zaprzeczyć czy chociażby powiedzieć coś na swoją obronę. Dziewczyna wstała, potrząsając głową z niedowierzaniem. W jej oczach można było dostrzec determinację i natłok emocji.
-Siadaj. -Rozkazał nagle Uchiha, mrużąc niebezpiecznie oczy. Haruno zadrżała, mimo iż jego sharingan nie był uruchomiony. Jakaś nieznana jej siła pociągnęła ją z powrotem na krzesło. Poczuła się niemal tak, jak pod nienawistnym spojrzeniem Sasuke, mimo iż Itachi z pewnością nie posłał jej tak wrogiego przesłania jak miał w zwyczaju to robić jego brat.
-Jak już Shikamaru wspomniał, nie jesteś przez Sasuke mile widziana. Sprawuję nad nim opiekę i tylko na mnie póki co zareagował. Dlatego byłbym wdzięczny, gdybyś pohamowała swoje emocje do momentu w którym uda mi się coś z tym zrobić. Im mniej ludzi go widuje tym mniej stresu doznaje. Jest zbyt wiele niewiadomych.
-Jak zamierzasz to zrobić? Jak zamierzasz go sprowadzić? -Zapytała dziewczyna już niemalże płaczliwie. Automatycznie to Itachi znów był w centrum uwagi. Nikt jeszcze tego nie wiedział. Nikt po za Naruto, który powoli skinął głową na znak przyzwolenia. W końcu i tak byli im potrzebni ludzie.
-Użyję swoich zdolności wzrokowych żeby wniknąć wgłąb jego umysłu. Tam prawdopodobnie znajdę jego świadomość i spróbuję ją pokierować w odpowiednią stronę. -Wytłumaczył, nabierając głębszego oddechu.
-Brzmi sensownie. -Zauważyła ostrożnie Ino.
-Tak. Niestety w praktyce będzie to o wiele trudniejsze. Sasuke może nie chcieć wrócić z własnej woli. W końcu sam zamknął się w swojej głowie. Możliwe że zrobił to podświadomie, ale tam może dziać się wszystko. Tam mój brat może uważać, że żyje w idealnym świecie, w którym nie zaznał żadnych przykrości. To tak jakby wybierać między dobrym życiem, a śmiercią w męczarniach. Nikt dobrowolnie nie wybierze bólu. I dlatego właśnie, po powrocie z misji będzie mi potrzebna pomoc niektórych z was.
-Dlaczego dopiero wtedy? -Włączyła się nagle Kurenai, na moment zapominając o wszystkich swoich obawach. Znała tego dzieciaka od dawna, a teraz gdy powrócił spotkał go taki los. Nikomu tego nie życzyła. Od śmierci Asumy stała się o wiele wrażliwsza na cudze nieszczęścia. Nawet jeśli byli to jej wrogowie, nie mogła się zmusić do tego, żeby źle o nich pomyśleć. To nie tak, że zaufała Itachiemu. I to także nie tak, że wybaczyła Sasuke jego mordercze intencje. Chodziło jednak o jednego z nich. O shinobiego Konohy i przyjaciela Naruto, ich Hokage.
-Chcę dać czas Naruto na spróbowanie czegoś innego podczas gdy my będziemy na misji. Ostatecznie ta akcja jest bardzo niebezpieczna. Świadomość mojego brata to i tak już bardzo delikatna sprawa. Jeden niewłaściwy ruch i mogę zniszczyć wszystko. Innymi słowy, jeśli tak by się stało... umarłby. Ciało nie może żyć bez duszy. -Podsumował wszystko w kilku prostych zdaniach. Przekaz dotarł do każdego. Nic nie zrobią - Sasuke będzie prawie jak martwy. Wdrożą plan w życie - Sasuke może zginąć.
-Jakie to upierdliwe. -Sarknął Shikamaru, rozmasowując zmarszczone czoło. Miał odwagę przerwać ciszę jaka zapanowała, a na dodatek zrobił to w tak umiejętny sposób, że napięcie odrobinę spadło. Naruto delikatnie uniósł kąciki ust ku górze.
-Szczegóły wyjaśnię po powrocie. Na ten moment liczę na owocną współpracę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz