niedziela, 11 listopada 2018

Agony - Rozdział XIV.

Sasuke był wściekły. Wpierw sądził, że na Itachiego. Za tamten dotyk, którego się nie spodziewał. Później jednak zdał sobie sprawę, że jedyną osobą na którą ma prawo się złościć jest on sam. Jakim cudem go nie wyczuł? Potrafił odgadnąć kiedy ktoś miał takie zamiary i w porę reagował. Z Sakurą się udało, z Naruto również. Przetarł twarz palcami, z zaskoczeniem stwierdzając, że są zimne.
Itachiego nie było w "domu". Od kilku dni zdecydowanie więcej czasu spędzał po za nim. Nauczony ostrożnością czuł, że coś musi się za tym kryć. Miał rację. Nigdy nie zapytałby brata wprost, dlatego wykorzystując technikę ninja, w celu zmiany wyglądu, wyszedł w miasto. Przybrał postać niewidomego starca, poruszającego się o lasce. Oczywiście, czysto teoretycznie. Nie był w stanie tego sprawdzić w żaden inny sposób jak szukając pod palcami zmarszczek. Prawdziwą pewność zyskał dopiero po rozmowie z pierwszym mieszkańcem wioski. Nie było wątpliwości, że każdy znał Sasuke Uchihę po ostatnich wydarzeniach. Niewielu jednak było shinobi więc nawet gdyby chcieli, nie potrafili przewidzieć jego prawdziwej formy.
-Egzamin na chuunina. -Powtórzył po nieznanej mu kobiecie, sprawdzając jak to brzmi w jego ustach. Chwilę potem wykrzywił je w zirytowanym grymasie. Tylko siłą woli zmusił się aby podziękować i odejść na bezpieczną odległość. Dowiedział się wystarczająco dużo, aby resztę dopowiedzieć sobie sam. Naruto przychodził do nich często, ale dobrze wiedział, że nie tylko ze względu na niego. Itachi był ważnym pionkiem, który powrócił by zająć przynależne sobie miejsce w wiosce. To także nie podlegało dyskusji. Ludzie tak mówili i mieli rację. Nie przejął się więc zbytnio tym, jaką tym razem rolę zamierzał na siebie wziąć. To nie był jego problem, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Gdy umysł pozostawał trzeźwy, a serce zimne nie potrafił martwić się o Itachiego nawet najmniejszą cząstką swojej duszy i ciała. Trudno jednak opisać ten stan, gdy kolejne nawroty mieszanych uczuć do brata zaczynały mącić mu w głowie. Nie miał pewności, czy swoją odmienność psychiczną zawdzięcza tylko i wyłącznie szaleństwu, które nim owładnęło zaraz po wojnie. Nie mógł sobie za nic w świecie przypomnieć dlaczego tak się stało i co wtedy się działo. Nic. Kompletna dziura we wspomnieniach.
-Sasuke...kun? -Drgnął, odwracając się automatycznie w stronę głosu. Zmarszczył brwi, tłumiąc instynkt. Pokusę zabicia. Jego mózg generował krótkie komendy, które wcześniej sprawdzały się żeby przetrwać. Teraz nie było mowy o tym by zabić kogoś w środku miasta tylko dlatego, że odkryła jego tożsamość.
-Hinata? -Zapytał, dopasowując ostatni element układanki. Dopiero po krótkim namyśle był w stanie określić do kogo pasuje mu ta tonacja. Jakby nie było, kojarzył dziewczynę z dzieciństwa. Wtedy głos miała zupełnie inny, bardziej piskliwy i niepewny. Zupełnie jak on sam zanim Itachi zdołał go zmienić.
-Wyszedłeś się przewietrzyć? -Zapytała cicho, najwyraźniej nie zwracając większej uwagi na jego kamuflaż. Automatycznie dotknął twarzy. Wciąż czuł pod palcami zmarszczki. Więc jak odkryła, że to on?
-Byakugan. -Rzucił bardziej sam do siebie, niż do niej, rozwiązując zagadkę. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową, ale tego niestety nie był już w stanie zobaczyć.
-Napijesz się herbaty? -Zapytała nagle, kompletnie zbijając go z tropu. Sposób jej wypowiedzi także uległ zmianie. Wyczuwał uprzejmość i zakłopotanie, mimo iż dopiero co był w stanie znaleźć w zachowaniu Hyuugi odrobinę wahania i niepewności co do jego postawy. Nic w tym dziwnego. Był w stanie zaatakować. Nawet zwierzę potrafiło zauważyć, że jest niebezpiecznie.
-Dlaczego? -Odpowiedział w końcu pytaniem na pytanie, nie mając bladego pojęcia czego ktoś taki jak ona mogłaby od niego chcieć. Szybko przekalkował w głowie wszelkie pomysły, ale nic nie wydawało się wystarczająco wiarygodne. Odkąd nie miał wzroku, co do wszystkiego zrobił się taki podejrzliwy i ostrożny. Zupełnie jakby na każdym kroku czekała na niego śmierć.
-Chciałam porozmawiać o kilku ważnych sprawach. Proszę, chodź ze mną. -Ukłoniła się wpół, tym samym przekazując oficjalne zaproszenie. Wiedziała, że Uchiha jest niewidomy, ale i tak wolała zrobić wszystko jak należy.
Jakież było jej zdziwienie, gdy po chwili milczenia Sasuke ruszył parę kroków do przodu, łapiąc ją za materiał jasnofioletowej bluzy.
-Będzie szybciej, jeżeli mnie poprowadzisz. -Objaśnił, tocząc małą, wewnętrzną walkę ze sobą. Z której strony na to nie spojrzał, wyglądało na to, że właśnie publicznie przyznał się do swojej słabości. Czy przebywanie w wiosce przepełnionej złudnym spokojem mogło mieć aż tak toksyczny wpływ na stare przyzwyczajenia, które wbijał sobie skrupulatnie do głowy całymi latami? Najwyraźniej tak.
-Nie będziemy szli daleko. -Obiecała, zamieniając pierwotny plan udania się do jakiejś kawiarni na miejsce, które byłoby wystarczająco ciche i odosobnione aby nikt im nie przeszkadzał. Dom klanu Hyuuga już od dawna nie był posiadłością, którą mogłaby nazywać swoim domem, ale najbardziej pasował do planowanej rozmowy.
-Witaj z powrotem, panienko. -Rzuciła jakaś służąca, z wielkim zaskoczeniem dostrzegając córkę przywódcy na progu, w towarzystwie obcego mężczyzny. Hinata mimo iż dość nieporęcznie, szybko ucięła propozycje kobiety, prosząc jedynie o przyniesienie dwóch kubków herbaty na drewniany taras.
-Usiądź, proszę. -Rzuciła do Uchihy, gdy puścił materiał jej ubrania. Instynktownie wiedział, że znajduje się w miejscu docelowym, ale brak znajomości rozkładu przeszkód stawiał go w niewygodnej sytuacji. Ostrożnie zajął miejsce, dłonią natrafiając na drewniany, niski stoliczek. Upewniał się, że jest dokładnie tam, gdzie powinien.
-Chodzi o Naruto? -Zapytał, zanim dziewczyna w ogóle zdołała zebrać myśli.
-Skąd... wiedziałeś? -Mruknęła dość cicho, nadal zmieszana wybitnym pokładem wiedzy, jaką Uchiha posiadał.
-Strzelałem. -Przyznał spokojnie, przymykając powieki gdy mocniejszy powiew wiatru podrażnił mu źrenice.
-Niegdyś zawsze chodziło ci o Naruto. Podejrzewałem, że to się nie zmieniło. -Dodał w końcu, nie dbając zbytnio o specjalne uprzejmości. Nie interesowało go czy zrani Hinatę swoją bezpośredniością. Po coś w końcu został tu świadomie ściągnięty.
-W takim razie przejdę od razu do rzeczy. Wiesz już, że w wiosce odbędzie się egzamin na chuunina, prawda? Jaki masz stosunek do tej decyzji? -Sasuke zmarszczył brwi, gdy kolejna z jego hipotez się potwierdziła.
-Dlaczego miałoby mnie to obchodzić? Ta wioska nie intere...
-Interesuje cię, ale niekoniecznie w ten sam sposób jak większość mieszkańców. -Przerwała mu nagle, całkowicie go zaskakując. Tej odsłony Hinaty Hyuugi nie miał okazji poznać.
-Do czego pijesz? -Zapytał ciszej, co bardziej przypominało syk węża, niżeli ludzką mowę.
-Wiem, że nienawidzisz niektórych spraw związanych z wioską, ale nie jestem w stanie uwierzyć, że przejdziesz obok tego obojętnie. Zwłaszcza, że zarówno twój przyjaciel jak i brat mogą być przez to w niebezpieczeństwie. Znasz ninja z dźwięku, prawda? Żyłeś obok nich tyle lat, że z pewnością jesteś w stanie domyślić się ich zamiarów.
-Ja nie mam przyjaciół. -Sprostował, ale krótko, wiedząc, że nie ma sensu się o to wykłócać. Jeżeli ktoś uważał się za jego przyjaciela, mógł to robić. Żadna tego typu relacja nie miała prawa występować dopóki sam jej nie uznawał.
-Żyć obok nich, nie oznacza znać. Jakbyś nie zauważyła, jestem kompletnie ślepy. Nie będę w stanie niczego się dowiedzieć. Próba użycia mnie w razie ewentualnych nieprawidłowości byłaby kompletną głupotą z waszej strony.
-Dlaczego? -Zapytała zaskoczona, całkiem nie rozumiejąc stwierdzenia.
-Zastanów się dobrze. Nawet jeżeli mój sharingan jest dla mnie bezużyteczny, może działać w ten sam sposób jak oczy, które kradł Danzo. Umieszczenie prawie bezbronnej ofiary na polu walki to tylko darmowe bonusy dla dźwięku. -Wyjaśnił, imię znienawidzonego przywódcy korzenia praktycznie wypluwając. Prawda, byłby dobrą przynętą. Nie pamiętał jak wielu ninja stamtąd zabił, ale pewnym było, że o wielu za dużo. Jeżeli ktoś kiedykolwiek chciał się na nim zemścić, to teraz był prawdopodobnie jedyny i najlepszy moment.
-Spróbujesz przekonać Naruto, żeby odwołał egzamin? -Zapytała po dłużej pauzie, ujmując kubek herbaty. Oboje nawet nie zauważyli kiedy służąca bez słowa zostawiła je na małym stoliczku.
-Nie. -Odparł beznamiętnie, zastygając w kompletnym bezruchu.
-Dlaczego?
-Bo przekonywanie Młotka do swoich racji to ostatnia rzecz jaka mi w życiu wyjdzie. Sami wybraliście sobie Hokage, sami liczcie się z jego decyzjami. -Rzekł, jakby nigdy nie był obywatelem Wioski Liścia. Choć Hinata w głębi duszy wiedziała, że określenie "Młotek" nie zostało użyte tutaj przypadkowo. Uśmiechnęła się lekko do swoich myśli. Dzisiejszego dnia potwierdziła dwie sprawy. Po pierwsze, Sasuke nie był kompletnie obojętny na życie Konohy. Po drugie zaś, z pewnością kłamał, twierdząc, że nie posiada w wiosce żadnych przyjaciół.

2 komentarze:

  1. Panie Bożu, czo tu się wydarzyło?
    Trzy rozdziały Agonów, Tron ukończony, shot halloweenowy napisany *,*
    Musiałaś mieć naprawdę spore pokłady weny, skoro tak dużo się stało w tak nie krótkim czasie :D
    Jak wrócę z urlopu, to pod każdym postem postaram się napisać parę słów od siebie.
    A na razie, spodziewaj się Babki Corny *-*
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczyła odrobina komentarzy, potem obejrzałam fragmenty Naruto, posłuchałam openingów i... stało się. Potop szwedzki. Mam nadzieję, że zapał utrzyma mi się jeszcze przez jakiś czas, a posty przez szybkość pisania nie stracą na jakości.
      Dzięki za ślad.

      Usuń