Menu

Opowiadania

poniedziałek, 12 listopada 2018

Agony - Rozdział XV.

Sakura zacisnęła palce na parapecie w taki sposób, że natychmiast odpłynęła z nich krew. Dziś pełniła wartę w szpitalu Konoha. Nie miała czasu aby się obijać, a jednak nie potrafiła nie zrobić sobie chociaż chwili przerwy, aby popatrzeć. Przez okno z górnego piętra było to idealnie widać. Zachód słońca, okrągłego jak piłka i czerwonego niczym krew. Ostatnim razem, gdy to widziała, do wioski przyszła wiadomość o śmierci Orochimaru. Do dziś pamiętała tą początkową radość, że Sasuke jednak wraca, że będzie z nimi... Zaprzeczenie Pani Tsunade było dla niej wtedy ciosem prawie tak samo bolesnym jak jego próba zamordowania jej. Długo nie potrafiła się pozbierać. Właśnie dlatego to słońce tak ją irytowało. Pojawiało się niczym zwiastun nieszczęścia.
-Sakura-chan?
-Przepraszam. Zamyśliłam się. -Szepnęła, odwracając w końcu przodem w stronę Naruto. Odgarnęła kilka kosmyków różowych włosów za ucho i podeszła do niego, aby szybko skończyć badanie. Kontrolnie ucisnęła kilka miejsc chakry na jego klatce piersiowej i odetchnęła z ulgą.
-Wygląda na to, że wszystko jest w porządku. -Rzuciła, zaznaczając na karcie kolejny wynik. Wizyty Naruto w szpitalu nie były niczym niezwykłym. Nie wynikały także z jego złego stanu zdrowia. To ona się na nie uparła. Na wojnie, jakby nie spojrzeć, prawie zginął. Gdyby wtedy się nie postarała, z pewnością nie byłoby wśród nich obecnego Hokage. Wolała się upewniać co jakiś czas, czy jej działania nie dadzą żadnych skutków ubocznych w przyszłości. Roztrzęsienie sprawiło, że dzisiaj nie pamiętała czy chociaż jedną czynność medyczną zrobiła poprawnie. Dlatego przynajmniej raz w tygodniu prosiła go o przyjście. Na szczęście nie robił z tego żadnych problemów, jak to na Naruto przystało.
-Chyba już pora na mnie. Do zobaczenia na ceremonii otwarcia, Sakura-chan! -Rzucił blondyn, szybko zabierając się za zakładanie podkoszulka. Dzisiaj nie mógł ubrać ukochanego, pomarańczowego dresu, nad czym mocno ubolewał. Zwykłe, zielone szaty shinobi nie wyglądały tak super. No cóż. Miał przynajmniej pociechę z długiego płaszcza i kapelusza Hokage, o które tak długo walczył. Chociaż i te różniły się od swoich poprzedników. Ze względu na wdzięczność dla Uzumakiego, mieszkańcy wioski jednogłośnie zgodzili się, że powinien prezentować wyróżniające go barwy. Właśnie dlatego na ubraniach nosił godnie pomarańczowoczerwone płomienie, dodające strojowi krzykliwości.
-Uważaj na siebie. -Dodała jeszcze dziewczyna, gdy chłopak rzucił się prawie pędem do drzwi. Pokręciła głową z powątpiewaniem i cicho westchnęła. Mimo iż Naruto wydoroślał w bardzo wielu sprawach, ciągle czasem zachowywał się jak urwis. Uśmiechnęła się lekko do swoich myśli. Nie wyobrażała sobie przyjaciela w innej odsłonie, niż to, które teraz prezentował.
W ten sposób udało jej się zapomnieć o niepokojącym przeczuciu, męczącym ją gdzieś z tyłu głowy. 
***
-Witam bardzo serdecznie wszystkich zgromadzonych na finałach egzaminu na chuunina! -Wykrzyknął, czerpiąc z tego niesamowitą radość. Nie mógł się doczekać chwili, w której po raz pierwszy jako Hokage zaprezentuje się przed resztą wiosek. Gdy ta chwila przyszła, czuł się prawie jakby miał zaraz dostać skrzydeł i odlecieć. Gaara na ten widok prawie się roześmiał. Prawie. Potrafił nad sobą panować dzięki wieloletniej praktyce. Zacisnął wargi w cienką kreskę, aby nie uciekło z nich nawet rozbawione prychnięcie. Dobrze mu się patrzyło na tak szczęśliwego przyjaciela, zwłaszcza po wojnie. Wtedy nie mieli zbyt wiele czasu do radości. Należało więc czerpać pełnymi garściami z tego co mieli. Nie wątpił, że Naruto podzielał jego opinię. Wystarczyło na niego spojrzeć, aby to potwierdzić.
-Goście niech się wygodnie rozsiądą, a walczący odpowiednio przygotują! Zaczynamy zabawę! -No i stało się. Gaara nie wytrzymał i cicho zaśmiał pod nosem. Końcówka była bowiem typowo w stylu Naruto. Miał stuprocentową pewność, że wszyscy którzy go znali, byli pewni, że to się dzisiaj wydarzy. Element typowy tylko dla Najgłośniejszego Ninja Konohy. 
Nasunął nieco bardziej na twarz kapelusz Kazekage, aby nie było widać jak bardzo jest rozbawiony. W przeciwieństwie do przyjaciela starał się utrzymywać pozory powagi i dbał o wizerunek poważnego przywódcy. 
-Powstrzymuj się czasami. Zobacz jak bardzo starszyzna jest zgorszona. -Zganił go, gdy tylko ponownie usiadł na swoim miejscu, w samym środku zgromadzenia przywódców, ale nie potrafił zmusić się, aby powiedzieć to z większym przekonaniem. 
-Te stare pryki powinny dowiedzieć się w końcu, którą mamy erę. Gdyby się trochę pouśmiechali, może poznikałoby parę zmarszczek. -Odparł z przekąsem Uzumaki, wydymając usta w charakterystyczny dzióbek. Splótł ręce na torsie jakby był co najmniej obrażony stwierdzeniem Gaary, który ostatecznie zdecydował się nie odpowiadać w żaden sposób. Głównie dlatego, że na środek areny wyszedł sędzia, powoli wywołując pierwszych uczestników. Jeżeli dobrze pamiętał, w tym roku, w egzaminie brał udział wnuczek Hiruzena. Obaj chcieli to zobaczyć i nieoficjalnie mu kibicowali. 
-I pomyśleć, że ostatnim razem to byliśmy my. -Szepnął cicho, dopiero po fakcie uświadamiając sobie, że powiedział to na głos. Naruto zamrugał zaskoczony, po czym roześmiał się i wychylił ze swojego miejsca, żeby poklepać go po plecach. 
-Gadasz jak jakiś stary pryk! Gaara masz dwadzieścia sześć lat, nie osiemdziesiąt! -Kazekage przez chwilę myślał, że od mocnego uderzenia udusi się własną śliną. Odchrząknął cicho i uśmiechnął się dobrotliwie. 
-Nic nie poradzę, że wzbiera mi się na wspomnienia. W końcu w tamtym czasie zyskałem pierwszego przyjaciela. -Rzekł, całkowicie rozczulając tym Uzumakiego. Z rozbawieniem uzmysłowił sobie, że prawdopodobnie gdyby nie widownia, to Naruto by się najzwyczajniej w świecie rozpłakał ze wzruszenia. Dokładnie jak wtedy, gdy przekazał mu wiadomość o zaręczynach Temari i Shikamaru. 
Itachi od samego początku obserwował i słuchał wymiany zdań między dwoma przywódcami w kompletnej ciszy. Dzięki masce Anbu mógł w spokoju pozwolić sobie na obserwację w cieniu, bez zwracania uwagi. Chociaż dzięki zachowaniu Naruto, to i tak był wystawiony na publikę. Stał bowiem tuż za masywnym siedziskiem, jako członek pięcioosobowej straży Hokage. Blondyn koniecznie chciał, żeby tu był, mimo iż wielokrotnie mu tego odradzał. W wiosce już wszyscy wiedzieli o uniewinnieniu Itachiego Uchihy, ale jeśli chodziło o inne nacje, to już kompletnie inna bajka. Wielu wpływowych ninja miało mu i reszcie żywej społeczności Akatsuki za złe ograbienie z ogoniastych bestii. W końcu poprzestali na tym, że Uzumaki zgodził się na kompromis w postaci ukrycia jego tożsamości za lisią maską. Choć niechętnie, zaakceptował tą decyzję. 
-Naruto, czy wiesz ilu członków Korzenia zostało na wolności po ostatniej akcji? -Zapytał, mimochodem wyłapując kilka podejrzanych osób. Nie chodziło tylko o to, że tak wyglądali. Już wcześniej przestudiował każdą małą poszlakę i wzmiankę o poplecznikach Danzo. Żeby tylko nie powtórzyć błędu z przed lat, który głównie zaważył na tym, że Sasuke opuścił wioskę, niszcząc w ten sposób jego wieloletni plan. Kto wie, jakby to wszystko wyglądało gdyby nie Orochimaru. Może miałby żonę i gromadkę dzieci. Może nie zostałby nawet shinobi, ograniczając w ten sposób wszystkie niebezpieczeństwa. Odetchnął ciężko. Nie było sensu o tym myśleć. Czasu nie da się cofnąć. 
-Niewielu. Raczej nie mamy się czym martwić. Po ostatnim ataku nie wrócą tak szybko. Nie mają popleczników, są słabi. -Odszepnął blondyn. Jego słowa miały sens, choć Itachi nauczony życiem dobrze wiedział, że gdy coś wydawało się logiczne, najczęściej się nie sprawdzało.
Tak było także tym razem.
-Oj, widzisz to? Czy to nie Uchiha? Sasuke Uchiha? -Przyciszony głos jakiejś starszej kobiety dobiegł jego uszu natychmiastowo. Potem kolejny i jeszcze następny. Jak w amoku obserwował powolnie stąpającego brata, który ostatecznie zajął jedno z pierwszych miejsc na widowni. Mimo iż pojedynek miał zacząć się lada chwila, wszyscy zwrócili swoje spojrzenia na Uchihę, którego postawa wydawała się najbardziej arogancką i prowokacyjną jaką w życiu widział.
Itachi mógł czytać z niego jak z otwartej księgi. "Jeżeli ktoś chce mi rzucić wyzwanie, to zapraszam. Chętnie odpowiem".
Mieli kłopoty. Naprawdę ogromne kłopoty. 

5 komentarzy:

  1. Rozczulony Naruto brzmi uroczo. Wyobrażam sobie scenę wzruszeń, niczym Guya i lee, tylko, że Gaara zamiast też zanosić się płaczem ma poważną minę i wzrok, który sugeruje, że nie wie co tu się właśnie dzieje. Itachi w wersji ANBU, to dobry Itachi. Ah ten Sasuke, wbija na chama i zgarnia całe zainteresowanie na siebie. Biedni uczestnicy, przestali się liczyć. XDD Dobra, bo przeczytałam to i am straszne śmieszki, ale jestem ciekawa, do czego to poruszenie poprowadzi. Niech wena będzie z tobą! c;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat obecność Sasuke jest tutaj dodatkiem z mojej strony. Egzamin na chuunina będzie miał swój owocny finał.

      Usuń
    2. No to brzmi ciekawie. Wcale nie wyobraziłam sobie Itachiego, który się na środku areny z nim całuje, ale shh.

      Usuń