poniedziałek, 4 lutego 2019

Agony - Rozdział XXVI.

Musiał przyznać, że piasek pustyni miał w sobie coś niebezpiecznego. Pomijając fakt, że mogłeś po drodze do jakiegoś miejsca zgubić się, umrzeć z głodu, pragnienia albo zostać zaatakowanym, to jeszcze dochodziła sprawa martwej ziemi. Nigdy nie sądził, że przyjdzie mu podziwiać widok zwany czarną pustynią.
-Straszne. -Szepnął Uzumaki, zaciskając ręce w pięści. Uchiha nie zaszczycił go nawet spojrzeniem. Skupił się zaś na niewielkiej kropce na niebie, stopniowo zbliżającej w ich kierunku. 
-Zostaw sobie lament na później. Twój przyjaciel się zbliża. -Szepnął, nie potrzebując sharingana aby to określić. Znał tylko jednego człowieka potrafiącego kontrolować piasek w ten sposób. Splótł dłonie na torsie i zacisnął usta, starając się przybrać w miarę obojętny wyraz twarzy. Nie widział Gaary od czasów wojny. A przynajmniej świadomie. Podczas walk mieli ze sobą mało kontaktu. Wiedzieli tylko o swojej obecności i choć żaden z nich tego nie powiedział, tolerowali się. Jeżeli wspomnieć by tu o obustronnej potyczce to miała miejsce jeszcze na szczycie Kage. Dokładnie wtedy gdy jego wewnętrzne szaleństwo osiągnęło apogeum. Parsknął cicho, unosząc kąciki ust ku górze i tym samym zwracając na siebie uwagę Uzumakiego. Do tej pory nie mógł pozbyć się uczucia rozbawienia, jakie powstało przez naiwność Kazekage Piasku. W tamtym momencie nie podziałałyby na niego żadne negocjacje, zachęty. Czy teraz postąpiłby tak samo? Zamyślił się, starając ustalić tak istotną rzecz. Gdyby Gaara zapytał go teraz, co by odpowiedział?
-Niepotrzebnie gubisz się we wspomnieniach. -Burknął Uzumaki, splatając ręce na torsie. Udał, że całkowicie nie zauważa zaskoczonego spojrzenia Uchihy. Chciał być niczym obrażone na coś dziecko. -Skup się na tym co daje przyszłość, Sasuke. Skup się na tym co chcesz zrobić teraz dla swojego życia, żeby kiedyś wyglądało tak jak sobie tego życzysz. -I po tych słowach odbił się od ziemi, natychmiastowo gubiąc spojrzenie podirytowanego przyjaciela. Rzucił się ku Gaarze, głośno krzycząc jego imię jakby chciał żeby cała pustynia go usłyszała.
-Przyszłość, co... -Wyszeptał do siebie, przymykając powieki. Stał w cieniu jedynego drzewa, właściwie wyznaczającego granicę między lasem, a pustynią. Parsknął cicho pod nosem i uniósł kąciki ust ku górze. Takie zabawne było właśnie to, że Naruto gdy chciał potrafił powiedzieć coś zastanawiającego. Samo to jedno słowo oznaczało bardzo wiele. Nigdy nie myślał o tym co miało nadejść. Zawsze skupiał się na zemście, ciemności, wspomnieniach. Każda komórka jego splugawionego przez życie ciała należała do przeszłości. Jeszcze nie tak dawno nie potrafił myśleć inaczej. Samo wspomnienie o tym co miało nadejść wywoływało w nim agresję i wyparcie. Właśnie w taki sposób narodziło się susano'o. Z pewnością dostał ciężki kawałek chleba do przemyślenia.
-Kazekage-sama. -Skinął głową, wychodząc z cienia i przerywając tą pełną radości chwilę. Przez twarz shinobi piasku przeszedł jakiś cień, który jednak chwilę potem został zastąpiony twarzą nie wyrażającą zbyt wiele. Jakby jeszcze nie wiedział co sobie o nim myśleć. Uchiha specjalnie zwrócił się do niego w ten sposób. Nie dla podkreślenia różnicy, czy szacunku. Rzucał wyzwanie, rozpoczynał nieuniknioną konfrontację jako pierwszy. Podejmował inicjatywę. 
-Naruto mówił mi o wszystkim co się stało. -Odpowiedział na przywitanie, dając jednocześnie do zrozumienia, że wie już o każdym szczególe. Od ściągnięcia Sasuke do wioski, po ożywienie Itachiego i strucie ziemi. Skinął krótko głową aby potwierdzić słowa Uzumakiego, bo najwyraźniej tego od niego oczekiwał.
-Chcę wpierw cię o coś zapytać.
-Moje intencje wobec wioski i reszty świata, jak mniemam? -Jednym krótkim spojrzeniem upewnił się, że idealnie strzelił. Cóż, to nie było trudne do ustalenia. Zwłaszcza że im wszystkim chodziło tylko o jedno.
-Nie zamierzam atakować Konohy i działać na jej szkodę. Tym bardziej inne wioski, które obchodzą mnie jeszcze mniej. -Zdecydował się na neutralną odpowiedź. Wykrzywił wargi w delikatnym grymasie po czym dodał jeszcze ciszej. -Spróbuję poukładać życie. -Brzmiało to dla niego niczym obłudne obietnice, ale przecież mógł spróbować. Nawet jeśli sam nie był do własnych intencji przekonany. Przynajmniej teraz, gdy w pobliżu nie było Itachiego, pozwalał sobie na wątpienie.
Wiedział że właśnie jest poważnie oceniany i od tego zależało to, czy Gaara faktycznie przyjmie jego deklarację do wiadomości. Był ciekaw jaką ścieżkę piaskowy shinobi wybierze tym razem. Ostatnio wyciągał do niego przyjazną dłoń.
Zadrżał pod wpływem silnego podmuchu wiatru pustyni i podniósł głowę, rozszerzając oczy ze zdziwienia. Czuł się jakby miał deja vu. Sytuacja różniła się tylko tym, że Gaara nosił na twarzy uśmiech, dobitnie sugerujący "czekałem na to". Parsknął, nie mogąc powstrzymać wpełzającego mu na twarz niczym zdradziecki wąż, kpiącego uśmieszku. Doprawdy ci wszyscy ninja byli cholernie naiwni. Powoli podniósł rękę i tym razem przyjął uścisk Gaary. Normalne wymienienie się dotykiem. Bez żadnego niewerbalnego przekazu. Czysta, naiwna nadzieja w swej najprostszej postaci.
-Wszyscy jesteście popaprani. -Stwierdził Uchiha, nie mając pojęcia dlaczego przemawia przez niego rozbawienie. W zasadzie mógł się spodziewać podobnej postawy. Nawet jeśli gość kiedyś był niebezpieczny, teraz mógł go opisać dwoma słowami.
Przyjaciel Naruto. Tyle wystarczyło aby przejąć praktycznie wszystkie cechy blond młotka. A skoro o nim mowa. Uzumaki kichnął przeciągle, zwracając na siebie uwagę.
-Teme! Ktoś mnie obgaduje! -Krzyknął, wyginając usta w grymasie, ale nie na długo. Hokage nie potrafiłby się złościć wiedząc że dwójka jego najlepszych przyjaciół (oczywiście Sakura-chan też nim była!) pogodziła się i to na jego oczach.
-Bierz się do roboty, idioto. -Skomentował jego entuzjazm, cofając się o kilka kroków i podążając przed siebie. Głównie dlatego że przemawiało już przez niego speszenie, a nie spał w nocy zbyt dobrze aby skutecznie się kryć. Nie chodziło tym razem o konflikt jego instynktu z chęcią bycia przy Itachim, a bardziej o niemożność zaśnięcia z kompletnie innego powodu. Jakby gdzieś z tyłu głowy kalkulował swoje powiązania z czarną ziemią i im częściej nad tym myślał, tym gorzej na niego wpływało. Teraz, będąc tutaj i wdychając opary zanieczyszczonego powietrza, które zdołało zatruć już niemal większość okolicy, było jeszcze gorzej. Nie wiedząc skąd ani dlaczego wracały do niego zapomniane obrazy, pochodzące prawdopodobnie z okresu gdy jego umysł pogrążony był w czynnym szaleństwie. Zachwiał się pod wpływem następnej "wizji", przychodzącej w ten sposób jak inne. Bez zapowiedzi, bez litości. Przymknął powieki, biorąc głęboki wdech, mimo świadomości, że to właśnie przez tutejsze powietrze jest w takim, a nie innym stanie. Zupełnie jakby leczył się trucizną, która go zabijała. Wyciągnął z torby przy udzie kunaia i przeciął skórę na nadgarstku, pozwalając aby rzeka krwi spłynęła po piachu w dół. Nawet nie drgnął pod wpływem przeszywającego bólu. Słyszał gdzieś z tyłu komentarze Naruto co do swojej brutalności, ale dochodziło to do niego jednym uchem, a drugim wychodziło. Skupił wzrok na piachu, wchłaniającym każdą kolejną kroplę z wyjątkową zachłannością.
-Zająłeś się resztą? -Zapytał przez ramię, czekając aż blondyn w końcu przestanie zachowywać się jak duże dziecko i wykona odpowiednią inkantację, na koniec sadząc w miejscu gdzie upuścił krople krwi sporej wielkości sadzonkę dębu. Normalnie ten rodzaj drzewa nie miał prawa wyrosnąć na pustyni, jednak po wcześniejszym zapoznaniu się z treścią rozpiski znał już konieczność tego zabiegu. Roślinność była oczyszczeniem. Czymś co pierwszy Hokage podporządkował sobie w taki sposób aby jednocześnie chroniła, jak i atakowała. Ten dąb miał posłużyć jako naczynie. Czerpać ze skażonej ziemi wszystkie brudy, ale nie za darmo. Zmrużył oczy gdy pierwsze zielone liście zaczęły zmieniać powolnie swoją barwę. Krwisty czerwień przyciągał jego spojrzenie, po którymś z kolei mrugnięciu zmienione w sharingana. Mógł dokładnie dostrzec nici brudnej chakry, łączącej się leniwie z jeszcze czystą sadzonką, stopniowo jednak zatruwaną przez ziemię. Do momentu aż nie pozostał nawet jeden zielony liść.
-Póki co wygląda na to że się udało. -Rzekł w końcu, odpowiadając na niewerbalne pytanie obydwu towarzyszy. Przymknął powieki, a gdy ponownie spojrzał w stronę Uzumakiego, w jego oczach nie było śladu po czerwieni. Ostrożnie przeszedł przez pierwszą warstwę jaśniejącego piasku, zanim którykolwiek z nich spróbował go powstrzymać. Jeżeli nie poczułby na własnej skórze, nie miałby pewności. Gdzieś w głowie świtała mu nieprzyjemna myśl iż nie jest to przypadkiem, że wyczuwa pewien rodzaj połączenia z ziemią. Tak jakby błądził po omacku w neutralnej strefie, szukając światła, podczas gdy ona pokazywała mu najciemniejsze momenty jego życia. Przełknął ślinę, nabierając kolejnego, głębszego wdechu. Dziwna obecność wydawała się powoli zanikać, oczyszczając jego umysł z niechcianego dyskomfortu. Przeszedł jeszcze kilka kroków do przodu, wprost na palące słońce. Nie był pewien po co, ani dlaczego, ale pokusa aby zajrzeć za spory głaz widniejący w oddali była zbyt silna. Stamtąd bowiem wydawało się pochodzić najwięcej czarnej trucizny. Powoli uniósł dłoń, przesuwając po nagrzanym kamieniu, ale nie stało się nic konkretniejszego. Ignorował krzyczącego z oddali Naruto, jak zawsze postępując kompletnie inaczej, według własnego uznania.
Dostrzegł kawałek czegoś czarnego, zakopanego w piasku dokładnie między swoimi stopami. Ostrożnie pochylił ciało i niepewnie chwycił zakopany przedmiot, rozszerzając oczy ze zdziwienia.
-Pióro? -Zapytał sam siebie, jakby niekoniecznie dowierzał w przedstawiony, namacalny dowód. Choć zaraz sam się zganił w głowie. Nie miał pojęcia skąd mu się wzięło zaskoczenie. W końcu to normalne że ptaki przelatywały po niebie, często gubiąc dużą część swojego opierzenia.
-Sasuke...
-Nie teraz. -Rzekł, nie mając już siły i cierpliwości do Naruto, który najwidoczniej odważył się mu potowarzyszyć. Oczywiście przypominając przy okazji o swojej obecności.
-Musisz to zobaczyć. -Zmarszczył brwi, zaniepokojony poważnym tonem. Uniósł wpierw wzrok na jego zastygłą w wyrazie pełnej powagi twarz, a potem wychylił się za kamień.
-Martwe kruki. Wszędzie są martwe kruki. -Wyszeptał blondyn, ale żadna odpowiedź nie nadeszła. 

2 komentarze:

  1. '' Normalnie ten rodzaj drzewa nie miał prawa wyrosnąć na pustyni, jednak po wcześniejszym zapoznaniu się z treścią rozpiski znał już konieczność tego zabiegu. Roślinność była oczyszczeniem. Czymś co pierwszy Hokage podporządkował sobie w taki sposób aby jednocześnie chroniła, jak i atakowała. '' Kocham tą część, choć o tym wiesz, ale tu też to powiem. A swoją drogą, lubię pojawianie się w tym tworze Gaary, bo o tym jeszcze (chyba)nie wiedziałaś! Waitong for more pojebanej z czarnobyla. XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny rozdział, a ja znowu czekam na więcej! Chociaż przyznam, że coraz bardziej zaczynam obawiać się zakończenia. Życzę masę dobrej weny!

    OdpowiedzUsuń