Menu

Opowiadania

niedziela, 10 marca 2019

Les Lumières - Rozdział IV.

-Młocie, tylko nie na kanapę! Nie na kanapę! -Wykrzyknął, łapiąc blondyna za blond kosmyki i odciągnął go od mebla zanim pokryłby go zawartością swojego żołądka. Uchiha przeklął siarczyście i poklepując Uzumakiego po plecach postarał się doprowadzić go do umywalki. Oczywiście tylko po to by mógł obmyć twarz i trochę się ogarnąć. Nie miał już czym zbytnio wymiotować.
-Wygląda na to że mamy pierwszego! -Wykrzyknął Suigetsu, zaraz rzucając się na podłogę i skręcając ze śmiechu. Nie zauważył nawet morderczego spojrzenia, które zostało w jego stronę posłane. Sam był nieźle podpity i wyglądało na to że niska tolerancja blondyna na alkohol jedynie sprawia mu niemałą radość.
-W porządku? -Zapytał, zerkając kontrolnie na blondyna, chociaż niespecjalnie mu to odpowiadało. Nie nadawał się do roli niańki. Zwłaszcza że w przeciwieństwie do reszty towarzystwa całkiem łatwo się irytował i niecierpliwił.
-Juugo zajmij się nim przez chwilę. -Westchnął gdy otrzymał przeczące pokręcenie głową i przekazując głowę przyjaciela członkowi zespołu cofnął się do stalowych drzwi, aby wpuścić do środka Karin. Dzięki odpowiedniej ilości stuknięć wiedział z kim ma do czynienia.
-Spóźniłaś się. -Burknął, splatając ręce ze sobą na torsie. Obrzucił zawartość jej rąk czujnym spojrzeniem i szybko wygrzebał ze środka potrzebne tabletki. Miał nadzieję że to pomoże.
-Nie moja wina że jestem najtrzeźwiejsza, ale jednocześnie najwolniejsza. -Prychnęła, odkładając zakupy na stolik, z którego wcześniej wszystkie puste puszki zrzuciła na podłogę. Impreza mająca na celu uczcić ich artystyczny debiut zdecydowanie się udała. Naruto zwymiotował i właśnie zaliczał zgon w łazience, Suigetsu dostał zastrzyku odwagi i głupich pomysłów, Juugo śmiał się pod nosem zdecydowanie częściej niż w ciągu całego roku, Sasuke chwiał się na boki przy chodzeniu, a ona w drodze do apteki wywaliła się, podarła ulubioną koszulkę i złamała dwa idealnie długie paznokcie, które zapuszczała zbyt długo aby po prostu to przeboleć. I faktycznie. Lamentowałaby nad tym przez resztę wspólnie spędzanego czasu, gdyby nie przypomniało jej się dlaczego właściwie się wywaliła.
-Chłopaki! -Krzyknęła, klaszcząc w dłoń i tym samym sprawiła że głowa Uzumakiego poderwała się ku górze i uderzyła w umywalkę. Z łazienki dobiegł jej uszu pełen bólu jęk.
-Czego się drzesz kobieto? -Zapytał Suigetsu, sam mimo niezachwianego rozbawienia krzywiąc się na dźwięk jej głosu. Swego czasu to ona miała zostać wokalistką zważywszy na ten atut, ale bardzo szybko zweryfikowali jej brak talentu. Nie potrafiła wyczuć rytmu, tempa, a na dodatek gdy próbowała śpiewać wyżej, załamywał jej się głos. Istna katastrofa. Po upokorzeniu przed Uchihą bardzo długo nie potrafiła normalnie na niego spojrzeć, z czego największy ubaw miał właśnie Suigetsu. Śmianie się z niej było idealną formą rozrywki do momentu gdy dziewczyna nie wytrzymała nerwowo i zadrapała go do krwi. Od tamtej pory nigdy więcej nie wspomniał o nieudanym duecie wokalistów.
-W drodze do apteki dostałam telefon. Zaprosili nas na podsumowanie listopadowe. -Oznajmiła jak tylko upewniła się że każdy jej słucha. Zapadła cisza, mimo głośnej muzyki, którą Juugo zaraz wyłączył. Głównie po to aby odpowiednio porozmawiać i upewnić się że każdy z nich będzie o tym pamiętał następnego dnia. No. Może z wyjątkiem Uzumakiego.
-Żartujesz? Przecież to impreza dla największych szych świata "popularsów". Dlaczego mieliby zapraszać takich szaraków jak my? Dopiero zaczynamy. -Parsknął Suigetsu, podnosząc się na łokciach aby móc na nią spojrzeć w jakiś normalniejszy sposób. Nawet uśmieszek zszedł mu z ust. -I dlaczego w ogóle zadzwonili do ciebie? Juugo jest od załatwiania takich rzeczy.
-Wzięłam przez przypadek twój telefon. -Wyznała z zawstydzonym rumieńcem, posyłając Juugo przepraszające spojrzenie. -Wracając do zaproszenia. Dostaliśmy je ze względu na sukces naszego klipu. Powiedzieli że dawno nie mieli do czynienia z tak szybkim przyrostem popularności w krótkim czasie. Podobno sporo osób się zainteresowało i na ich prośbę zostaliśmy poproszeni o przyjście. -Wzruszyła ramionami, sugerując że najwidoczniej tylko cytuje wszystko czego się dowiedziała. Zważając na trochę wypitego piwa i tak powinni być jej wdzięczni że chce tłumaczyć całość od początku do końca.
-To ma sens. -Przyznał Sasuke, zajmując miejsce na odratowanej kanapie. Tuż obok śpiącego Naruto, który najwidoczniej w trakcie został przytargany tu przez Juugo. Uchiha na samą myśl że będzie musiał to wszystko Młotkowi potem tłumaczyć jak dziecku, odczuwał sporą niechęć. To jednak nie zaliczało się do najpoważniejszych zmartwień. Powoli uświadamiał sobie że jeżeli zespół zdecyduje się przyjąć zaproszenie, będące z pewnością niebywałą i wielką szansą na rozgłos to będzie też zmuszony podjąć ogromne ryzyko. Miał przecież pojawić się na tej samej imprezie jako Sasuke Uchiha, syn słynnych artystów. Nie było szansy aby uniknąć jedynej imprezy na którą matka potrafiła przygotowywać się przez cały rok. Zresztą sam kiedyś przystał na jej warunki. Odetchnął ciężko, marszcząc brwi i rozmasowując czoło. Pod ciężarem tego poczuł się naprawdę zmęczony i marzył już o powrocie do domu i zatopieniu w ciepłej pościeli.
-No dobrze. A co z naszą tożsamością? Wiedzą przecież że nie występujemy pod prawdziwymi imionami. -Przyznał, wykazując choć odrobinę pomyślunku zanim zacząłby to na poważnie rozważać. Ostateczna decyzja i tak należała do niego.
-Twierdzą że nie ma problemu, żebyśmy przyszli w maskach. Dołożą wszelkich starań żebyśmy nie musieli się ujawniać. Oczywiście przez to dostaniemy unikatowe zaproszenia, żeby nikt nie mógł się za nas podać. -Wzruszyła ramionami, siadając na wolnym krześle. Niecierpliwie przetrząsnęła zawartość szuflady biurka w poszukiwaniu pilnika do paznokci. Musiała się tym zająć natychmiast.
-Sasuke, co zamierzasz? -Zapytał Juugo. Prawdopodobnie jako jedyny po nim pomyślał o przeszkodzie w postaci bycia jedną osobą o dwóch tożsamościach. Wokalista westchnął głośno, choć zazwyczaj nie pozwalał sobie na to, po czym wstał, ubierając na nogi buty. Dzisiaj wyjątkowo cieszył się z tego że pomyślał o zabraniu wygodnych trampek. Nie wyobrażał sobie wiązania glanów w aktualnym stanie. Prędzej wpadłby na stolik, wywalił się na podłogę i tam też został aż do rana.
-Pomyślę nad tym na trzeźwo. -Podjął jedyną słuszną decyzję i skierował się do wyjścia, jeszcze raz przerzucając wszystkich zebranych przelotnym spojrzeniem. W końcu zatrzymało się ono na śpiącym Naruto.
-Juugo zadbaj o to żeby jutro go odwieźć do domu i wymyślić stosowną wymówkę w razie potrzeby. -Bardziej rozkazał niż poprosił, ale miało to bardzo podobny ton. Zresztą wiedział że o co nie spyta, Juugo nie zakwestionuje jego decyzji. To akurat mocno w nim lubił i szanował. Dlatego nie zdziwił się gdy w odpowiedzi dostał skinięcie głową. Pożegnał się z nimi gestem dłoni i wyszedł na zewnątrz, niemalże natychmiastowo zderzając z podmuchem zimnego powietrza. Wzdrygnął się, ale musiał przyznać że działa pobudzająco na otępiałe od alkoholu zmysły. Dzięki temu mógł wrócić do domu już w miarę uspokojony, a nawet zwinniejszy. Udowodnił to samemu sobie gdy wdrapał się po schodach, nie nadeptując jednocześnie trzeszczącego stopnia w połowie drogi. Nawet domknięcie klamki wyszło mu ciszej niż sądził. Szkoda tylko że skupił się na tym zadaniu tak mocno że nie zauważył postaci beztrosko zajmującej jedyne łóżko w pomieszczeniu. Możliwe że działo się tak także dlatego że intruz leżał nieruchomo i dopiero jego drgnięcie uświadomiło mu obecność kogoś w pomieszczeniu. Marszcząc brwi oświetlił twarz Itachiego latarką w telefonie, po czym wypuścił z płuc nazbierane powietrze i podszedł do lampki na biurku aby otrzymać trochę światła dzięki któremu mógł poczuć się pewniej. Niespotykana wizyta w środku nocy, na dodatek w jego własnym pokoju. Nie pamiętał kiedy ostatnio Itachi go odwiedził. Właśnie dlatego wyczuwał w powietrzu kłopoty.
-Czemu zawdzięczam ten zaszczyt? -Zapytał, siląc się na całą swoją wyuczoną obojętność. Miał okazję niejednokrotnie ćwiczyć i nie chodziło tu tylko o przymusowe zajęcia aktorskie w szkole. Grał każdego dnia kogoś innego. Jedna twarz dla rodziców, inna dla zespołu, a jeszcze inna dla brata. Cała kolekcja masek. Jego własny, mały teatrzyk.
-Muszę mieć powód żeby odwiedzić własnego brata? -Sasuke nie wytrzymał i krótko się zaśmiał, nareszcie decydując na spojrzenie w jego kierunku.
-Jakoś do tej pory o tym nie pomyślałeś. -Stwierdził, splatając dłonie na torsie w geście obronnym. Usiadł na biurku, czując jak powoli zaczyna się chwiać co musiało być sprawką alkoholu. Już myślał że trochę wytrzeźwiał, ale najwyraźniej znalezienie się w ciepłym pomieszczeniu nie było ku temu szczególnie sprzyjające.
-Nie musisz być cyniczny. I nie powinieneś tyle pić, młody. -Westchnął Itachi, siadając na łóżku tak że Sasuke znów czuł się przygwożdżony do podłogi jego uważnym spojrzeniem. W ciągu kilku chwil zdołał tak łatwo wywnioskować że z pewnością spożywał alkohol. Ta informacja wystarczyła mu żeby się skrzywił z niesmakiem, a zaraz potem wywrócił oczami.
-Daj spokój. Jestem już prawie pełnoletni, zresztą sam doskonale pamiętam twoje wyskoki. -Miał naprawdę ogromną, złudną nadzieję że prawdziwym celem wizyty jest tylko i wyłącznie reprymenda. Naprawdę. Jeżeli chodziło by tylko o to, to nie miałby nic przeciwko. Niestety świat nigdy nie układał się w tak cukierkowy sposób jakby tego od niego oczekiwał.
-Widziałem dzisiaj w telewizji bardzo ciekawy występ. Utalentowany zespół. Całkiem nieźli jak na początkujących. Doprowadzili mamę do histerii. -Opowiadał, nie spuszczając z niego wzroku. Nie złamał się jednak. Nawet nie drgnął, udając kompletnie niewzruszonego idiotę. -Oczywiście nie masz o tym zielonego pojęcia, prawda?
-Wybacz ale nie siedzę w branży tak mocno jak ty. Obiło mi się tylko o uszy że mama dostała napadu paniki. -Wzruszył ramionami, unosząc brew ku górze. Posłał Itachiemu kpiące spojrzenie jakby chciał zapytać dlaczego to akurat do niego zwracał się z takimi głupotami. Przecież nie byli w tak dobrych relacjach aby plotkować jak najlepsze przyjaciółki o ulubionym kolorze lakieru do paznokci.
-Czyżby? Więc to wszystko co masz do powiedzenia?
-Na to wygląda. Nie wiem czego oczekiwałeś. Nie mam ochoty wchodzić do branży muzycznej więc to chyba oczywiste że nie siedzę w tym na bieżąco. Trafiłeś pod zły adres. -Ostatnim zdaniem chciał mu wyraźnie dać do zrozumienia że powinien już sobie iść. Z każdą kolejną wymianą słów robił się coraz mniej pewny czy faktycznie uda mu się przekonać brata do swoich racji. Normalnie już dawno złamałby się pod wpływem jego spojrzenia, ale dzisiaj był poddany działaniu wysokich procentów i dyskusja bez złoszczenia się na niego przychodziła o wiele łatwiej.
-Całkiem nieźle. -Podsumował Itachi kręcąc głową. Nie podobało mu się jego spojrzenie. Jakby w momencie gdy wstał z łóżka wiedział już wszystko dokładnie. Powoli zbliżył się do Sasuke, układając dłonie po obu stronach biurka na którym siedział. Z takiej odległości nie było mowy o skupieniu. Walka na spojrzenia dopiero teraz nabrała charakteru. -Zapomniałeś tylko o jednym małym szczególe. -Dodał ciszej niż poprzednio. Niestety Sasuke nie mógł go odepchnąć. Oznaczałoby to ogromną przegraną, a jak wszystkim wiadomo, rzeczą której najmłodszy syn Uchihów nienawidził najbardziej było właśnie przegrywanie. Itachi wiedział o tym doskonale i sprytnie to wykorzystał.
-Tak? Jakim?
-To ja pierwszy słyszałem jak śpiewasz. Doskonale pamiętam barwę twojego głosu.

3 komentarze:

  1. Zakończenie jest mega! Omg strasznie jestem ciekawa co będzie dalej i jak Sasuke zareaguje na słowa Itachiego :D oczywiście nie przestanę czytać tego opowiadania i będę trwać z tobą do końca bo jest ono zajebiste :D
    Życzę Ci bardzo dużo weny i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Pewnie będzie, aczkolwiek nie obiecuję że w najbliższym czasie ponieważ jeżeli chodzi o tę hitorię to jestem wyprana z weny i chęci.

      Usuń