wtorek, 27 sierpnia 2019

Agony - Rozdział XXIX.

Dotykanie go wciąż stanowiło poważny problem. Za każdym razem gdy przesuwał palcami po ciepłej twarzy, wyczuwał każde napięcie mięśni i obserwował jego zacięty wyraz twarzy wpierw myślał o tym co powiedzieliby rodzice. Ta chwila refleksji była jednak tak krótka, tak ulotna że chwilę później nie pamiętał nad czym właściwie tak się zastanawiał. Czasami wystarczył nawet jeden jego ruch, będący bodźcem. Niepohamowana pokusa żeby posunąć się dalej nie bacząc na konsekwencje nigdy nie była tak silna. Nigdy wcześniej nie czuł się w ten sposób. Nawet kiedy był w Akatsuki i wył z tęsknoty za rodziną. Wielokrotnie pragnął tylko i wyłącznie powrotu do wioski, do jedynej osoby którą oszczędził. Jak więc to możliwe że przez tyle lat opierał się niezliczonym pokusom i popadał w szaleństwo, a teraz nie miał cierpliwości do tak prostej rzeczy jak pożądanie? Przesunął znów palcami po policzkach Sasuke, dziękując mu w duchu za to że nie otwiera oczu. Gdyby to zrobił i ujrzałby w nich te same uczucia to z pewnością sytuacja pochłonęłaby go bez końca.
-Zamierzasz iść? -Zapytał Sasuke, najwyraźniej doskonale zdając sobie sprawę z jego wewnętrznych rozterek. Rozpracowywanie Itachiego szło mu coraz lepiej. Tak dobrze że zaczynał się zastanawiać czy wpływało na to wspólne spędzanie czasu. Od rozstania wiele lat temu nie przebywali w swoim towarzystwie tak długo. Poznawali się od podstaw jakby nigdy wcześniej nie mięli ze sobą styczności. Musnął palcami jego kształtną wargę i odchylił się nieco w tył, opierając plecami o pień drzewa.
-Mówisz o weselu Temari i Shikamaru? -Zapytał, w porę orientując się o co też bratu chodziło. Zaraz po tym jak dzisiejszego popołudnia zapakowali próbki do torby i wrócili do domu z laboratorium, wpadł Naruto aby upewnić się że nie zapomnieli o wizycie w domu Nara. Itachi przewidywał bardzo wiele scenariuszy, ale z pewnością nie tego że zostaną zaproszeni na ślub. To było takie... normalne? Dawno nie robił niczego co w mniemaniu zwykłej osoby miałoby taki charakter. Wrócił do wioski po tym jak już został wskrzeszony, ale ich życie wcale nie wyglądało spokojnie. Ciągle nadchodziły nowe powody do zmartwień. Powoli zaczynał zapominać jak tak naprawdę wygląda rutyna, brak problemów na dużą skalę i skupianie się na własnych potrzebach.
-A o czym innym miałbym mówić? -Odpowiedział pytaniem na pytanie, dalej nie otwierając oczu. Jego usta rozchyliły się nieco co przyciągnęło wzrok Itachiego jak magnes. Powoli pochylił się nad bratem i zapoczątkował leniwy pocałunek. Wplótł palce w roztrzepane kosmyki i przeczesał je z wyjątkową jak na siebie delikatnością. Powoli uczył się także i tego.
-Przyda się odrobina codzienności. -Zadecydował za nich obu, tuż przy wargach brata. Owiał jego twarz oddechem, widział jak nerwowo przełyka ślinę. -Miło będzie nauczyć się żyć bez ciągłego zamartwiania i podejrzeń. Wesele może być dobrą sposobnością. -Stwierdził luźno. Sasuke w końcu uchylił powieki i na dzień dobry przewrócił oczami, najwidoczniej średnio zadowolony z tego pomysłu.
-Kogo więc zamierzasz zaprosić? -Itachi odsunął się trochę w tył aby móc dokładniej widzieć jego twarz i podparł o trawę dłońmi. Odrobina dystansu sprzyjała ochłonięciu. Kącik ust drgnął mu ku górze, ale usilnie starał się powstrzymać przed kpiącym uśmiechem. Czyżby właśnie usłyszał w głosie wiecznie mrocznego braciszka nutkę skrywanej zazdrości?
-Nie mam już w wiosce zbyt wielu znajomych płci pięknej. Większość albo umarła albo nie byłaby specjalnie zadowolona z propozycji. -Odparł, nie mogąc mimo wszystko ukryć nuty rozbawienia. Połowicznie powiedział prawdę. Wiedział że nie powinni się pokazywać razem i obnosić z tym... specyficznym rodzajem relacji. Mieszkańcy wioski i tak ledwo ich tolerowali. Gdyby wyszło na jaw że są w kazirodczym związku z pewnością byłby problem aby tu zostać. Skandal lawinowo dotarłby nie tylko do Konohy. Te myśli były zdecydowanie ciemne, ale jakoś nie potrafił się nimi przejmować. Dopóki mógł mieć Sasuke przy sobie potrafiłby udawać przed całym światem że ich relacja jest całkowicie zdrowa. Robił o wiele gorsze rzeczy, a tą przynajmniej dokładnie przemyślał.
-Więc chcesz żebym ja kogoś zaprosił i udawał że wcale nie lecę na swojego brata. -Itachi aż sapnął z zaskoczenia pod czujnym wzrokiem. Uniósł głowę i krzywo się uśmiechnął.
-Jesteś w tym coraz lepszy braciszku. -Przyznał z podziwem. Niegdyś kłamanie Sasuke w twarz było łatwe niczym oddychanie, a on we wszystko wierzył.
-Ręce cię zdradziły. -Odparł wyjątkowo spokojnie jak na to do czego przed paroma sekundami doszedł. -Od czasu do czasu drgają ci palce gdy zastanawiasz się nad czymś kłopotliwym. -Oświadczył cicho, splatając swoje własne dłonie na torsie.
-Zrobisz to?
-Tak. Ale nic za darmo. -Itachi niemalże parsknął, czując się jeszcze bardziej rozbawiony. Skąd wiedział że usłyszy coś podobnego?
-Słucham. -Sasuke powoli oderwał się od ziemi i na czworaka podszedł, zagradzając Łasicy ewentualną drogę ucieczki. Widocznie podobało mu się to że jest na górze. To jaką mu to dawało przewagę i było równoznaczne z pokazywaniem siły. Pochylił się jeszcze niżej i wyszeptał mu do ucha kilka słów. Tak jakby ktoś miał ich tutaj podsłuchiwać. Wyraz twarzy Uchihy zmieniał się z sekundy na sekundę. Ze skrajnego zaskoczenia po niedowierzanie, a w końcu też gorzko się zaśmiał.
-Ze wszystkich możliwych rzeczy które mogłeś wybrać wybrałeś akurat coś takiego? -Zapytał i korzystając z chwili zaskoczenia popchnął młodszego i pozycja się zmieniła. Teraz to on siedział na jego biodrach, pochylając się tak nisko, że włosy łaskotały bladą twarz. Sasuke pozostał całkowicie poważny, zapewniając w ten sposób o prawdziwości swoich wymagań.
-Będziesz tego żałował, głupi braciszku.
-Nie bardziej niż wszystkich innych wyborów jakich dokonałem. -Stwierdził smętnie, łapiąc kontakt wzrokowy.
-Tsukuyomi wnikające tak głęboko może pozostawić nieusuwane ślady. Mogę dowiedzieć się o rzeczach które chciałeś na zawsze pozostawić dla siebie. Co więcej to niesamowicie bolesne. Jakbyś spędzał setki lat zabijany na okrągło. -Uchiha doceniał szczerość, ale nawet te rewelacje nie były w stanie go zniechęcić. Zastanawiał się nad tym już dłuższy czas i doskonale wiedział czego chce. Rozważył za i przeciw. Wszystko albo nic. W tej grze nie było innych możliwości.
-Chcę wiedzieć dlaczego oszalałem. Czemu na okrągło widzę jakieś mary, wspomnienia, a nie jestem w stanie połączyć ich w całość. Dlaczego mam niepokojące uczucie że wszystko jest ze sobą powiązane? Ziemia, moje sny, twoje życie. Niczego nie rozumiem, a mam wrażenie że dzięki temu znajdziemy odpowiedzi. -Podciągnął się do siadu, próbując coś wyczytać z oczu brata, słowa nadeszły szybciej niż mógłby się spodziewać.
-Zgoda. Ale mam kilka warunków. Zrobimy to w wyznaczonym miejscu o wyznaczonej porze. Będę potrzebował też do współpracy Naruto. Chakra bijuu to nieoceniona pomoc. Nie wiem jak dużo czasu spędzę w twojej podświadomości, a gdybym zemdlał z wycieńczenia albo co gorsza nie przerwał połączenia to znowu skończyłbyś jako lalka bez życia. -Widział jak Sasuke się krzywi, ale w końcu po przemyśleniu sprawy krótko skinął głową. Itachi westchnął głęboko, wstając i podając mu pomocną dłoń. Wcale mu się to nie podobało ale musiał przyznać że brat miał rację. Wolałby nie posuwać się do podobnych środków ale sprawa była zbyt podejrzana. Jeżeli sytuacja z ziemią by się pogorszyła prędzej czy później sam musiałby wysunąć wnioski. Sasuke zrobił to za niego zdecydowanie za wcześnie. Chociaż z jednej rzeczy mógł być dumny. Tak jak przewidywał rozumowanie młodszego już zaczynało być o krok do przodu. W takim tempie przerośnie go bez problemu. Dodatkowo jakby nie patrzeć, zachowanie Sasuke zahaczało już o troskę związaną z losami Konohy. On sam nigdy otwarcie by się nie przyznał, ale to wciąż było powodem do rozważań Itachiego. Zmieniał się. Nie tylko pod jego wpływem. Wielu miało w tym swój udział, a ich przyszłość mimo licznych problemów zaczynała przybierać kolorowe barwy. Przynajmniej dla Itachiego to było już jedno dodatkowe, osobiste zwycięstwo.
-Więc? Kogo zaprosisz? -Zagadnął Itachi, zmieniając temat o sto osiemdziesiąt stopni. Sasuke zerknął na niego wymownie, a zaraz potem teatralnie puknął go w czoło. Próba rozluźnienia atmosfery zdecydowanie się powiodła.
-Dowiesz się w swoim czasie. Nie zamierzam ryzykować przekomarzankami jeżeli się nie zgodzi. -Prychnął, znowu udowadniając swoje dalekodystansowe myślenie. Podszedł do kuchennej wyspy, jednym szybkim ruchem odszukał szklankę i nalał sobie do niej sporą ilość brązowego alkoholu. -Chcesz? -Zapytał, potrząsając butelką gdy dostrzegł uważne spojrzenie.
-Nie. Ktoś musi cię pilnować. -Uśmiechnął się gdy Sasuke po raz któryś raz tego dnia wywrócił teatralnie oczami i wrócił na kanapę, duszkiem opróżniając pół naczynia. Wtedy też odstawił ją na stoliczek obok i jednym szybkim ruchem złapał koszulkę Itachiego, przyciągając go za nią zaborczo do siebie. Zapoczątkował pocałunek i jakby z buchającą irytacją postarał się o to aby ściągnąć mu koszulkę w międzyczasie. Nie omieszkał przy tym zahaczyć paznokciami o rozgrzaną skórę pleców. Itachi syknął głośno, wprost w gorące wargi, ale nie pozwolił w tym chaosie zdjąć z siebie spodni do których Sasuke już od jakiegoś czasu zachłannie się dobierał. Odepchnął brata, czując drażniący smak alkoholu w jego ustach. Na zaskoczony wzrok Sasuke odpowiedział jedynie pokrzepiającym uśmiechem.
-Spokojnie. Mamy dużo czasu dla siebie. -Rzucił, rozbawiony rządzą jaką miał okazję obserwować. Czuł się podobnie. Wystarczyło kilka razy dotknąć. Po prostu potrafił zdecydowanie lepiej się kontrolować. Niekontrolowane, siarczyste przekleństwo wyrwało się z zaróżowionych warg, będąc muzyką dla uszu Itachiego. Nie powinien, a czuł się całkowicie zadowolony z faktu iż samą swoją obecnością potrafi tak na niego wpłynąć.
-Nie będę czekał. -Usłyszał podirytowane warknięcie i teraz był już całkowicie pewien że poszedł o krok za daleko ze swoimi przekomarzankami, prowokując brata który wyjątkowo zwinnie jak na swoje drżące dłonie uporał się z paskiem od spodni. Itachi wiedział już dość dużo o jego łóżkowych porywach, ale z pewnością nie to. Z zaskoczeniem przyjął popchnięcie na ścianę i ciasno zaciśnięte dłonie na biodrach.
-Wiesz że...
-Och, przymknij że się w końcu. Będziesz płacił za moje istnienie do końca swojego życia albo i nawet jeszcze dłużej więc przestań mnie w końcu pouczać. -I Itachi faktycznie przestał. Słowa Sasuke trafiały w sedno całej ich relacji. Płacił na wiele sposobów za wszystkie swoje grzechy przeszłości. Obaj płacili. Tym że mimo prób normalnego funkcjonowania nigdy nie potrafili zapomnieć o tym co było. Każdy uczynek, każde najmniejsze kłamstwo przekładało się na dzień dzisiejszy, nie pozwalało zapomnieć. Musieli żyć, starając się nie utonąć w morzu szaleństwa. Itachi to zapoczątkował, ale tym razem możliwym było stworzenie wspólnego zaskoczenia. Za tą szansę od losu nie mógł być bardziej wdzięczny. Nigdy nie sądził że raz jeszcze będzie mu dane żyć obok niego w taki sposób. Scenariusz został zaplanowany na tragiczną śmierć. Jednego bądź drugiego. Tak czy inaczej tym razem nie mógł i nie chciał zmarnować tego potencjału.

4 komentarze:

  1. I jest <3 Kocham ich relacje. Stworzylas chyba najlepsze opowiadanie, ktore jest najbardziej realistyczne. Genialne! Zycze duzo weny, nie zostawiaj nas juz na tak dlugo :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaraz zabiorę się a czytanie. Piszę tu pierwszy komentarz ale przeczytałam całego bloga. Myślałam, że już nie ma żadnych opek o tej tematyce i ich nie szukałam nawet a tu jakiś cud nastąpił. Sama myślę o wytworzeniu czegoś ale na razie to tylko plany chociaż sama fabuła w głowie już jest. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem, że tak mało osób skomentowało ten post. Choć może to wynikać też z faktu, iż wielu ludzi narzeka na brak konkretnych słów ze strony przeglądających, toteż zawieszają swoją działalność lub też rezygnują. Przez chwilę myslałam, że należysz do tego grona wypalonych i zmęczonych już osób, na szczęście się pomyliłam.
    Rozdział nie o tyle co był chaotyczny, ale mało bogaty w akcję, choć przyciągał z pewnością igraszkami braci. Podoba mi się coraz śmielsza relacja obu na swoje uczucia. Widać, że bracia odzyskują kontakt, zawężają stracone uczucia, choć gdyby któryś popełnił choć jeden błąd, straciłby zaufanie, które do tej pory było tak bardzo zdobywane.
    Zastanawiam się co kombinujesz w sprawie ślubu. Mam wrażenie, że to będzie jeden z zabawniejszych rozdziałów w tej jakże poważnej historii i mam nadzieję, że się nie pomyliłam. Śluby mają to do siebie, że dzieją się na nich różne, głupie sytuacje, szczególnie w dobie dużej ilości alkoholu.
    Zarazem też zapowiadasz głębszą akcję, bo bracia nie zapominają o priorytetach, czyli o świętej Ziemi i o pewnych powiązaniach, które zdołali spostrzec podczas wielu poszukiwań.Także nie mogę się doczekać, aż ruszysz z akcją. Mam nadzieję, że trochę zaskoczysz w ten sposób z fabułą.
    Oczywiście zarys rozdziału został dobrze opracowany. Widać było, że siedziałaś trochę nad tekstem, by wyglądał dobrze dla oka. Faktycznie miejscami można było się zgubić kto rozpoczynał gest, a kto dialog, ale opisy w trakcie dołączone świetnie tę początkową niepewność niwelują i wszystko staje się płynne i jasne. Wystarczy przeczytać uważnie treść :D Opisy jak zwykle na wysokim poziomie. Nie wiem jak Ty to robisz, że w rozdziale z brakiem akcji budujesz tak gigantyczne napięcie, że na koniec czuje się ogromny niedosyt. Masz talent w tym kierunku. Relacja braci - jestem zachwycona. Skromnie, lecz coraz bardziej gorąco kwitnie uczucie między nimi. Nic na szybko. Wszystko z dystansem i odpowiednią dozą romantyzmu czy też pożądania. Co pięknie wplata się w akcję.
    Oczywisćie czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, bo przyznam, że często zaglądałam i już się martwiłam, że nie wrócisz :)
    Swoją drogą, wygasł Ci nagłówek. Widzę coś się pojebało na blogspocie, bo nie tylko na Twoim blogu pojawiła się ta przypadłość. Byś musiała zahostować obraz na nowo i w htmlu wkleić w miejsce wygaszonego linku. To można zrobić, jak pogrzebiesz trochę w ustawieniach i nie jest to trudne :)
    Także do zobaczenia w następnym poście.
    Ps. Istnieje opcja informowania o nowych rodziałach? Byłoby mi łatwiej wchodzić w płynność osoby komentującej już stale :)
    Swoją drogą, jak tam wena? Można się spodziewać w czasie, że spłodzisz coś nowego też w innych opowiadaniach, które rozpoczęłaś? :)
    Pozdrawiam, życzę weny i optymizmu przy tworzeniu kolejnych rozdziałów :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jasne, mogę cię bezpośrednio informować tylko zastanawiam się czy przez blogspota będzie to dla ciebie wygodne?
    Moja wena powoli wraca na swoje miejsce. W ciągu ostatnich kilku dni przeczytałam całe to opowiadanie od początku żeby kolejne rozdziały nie były kompletną katastrofą oderwaną od reszty fabuły. Mój zastój jest spowodowany rozpoczęciem studiów. Zmiana otoczenia i systemu w jakim aktualnie żyję są mocno stresujące i trochę dają się we znaki mojej słabej psychice. Potrafię skupiać się jedynie na tym jak przetrwać i co zrobię jak mnie wywalą. Niestety jestem jedną z tych osób które wewnętrznie mocno przejmują się takimi rzeczami.
    Co do innych opowiadań - Nie jestem pewna czy wezmę się za Les Lumieres. Aktualnie nie mam na to chęci ani pomysłu. Myślę że skupię się na skończeniu Agony albo w międzyczasie wprowadzę jakąś nową historię. Zastanowię się nad tym.

    OdpowiedzUsuń