piątek, 6 grudnia 2019

Agony - Rozdział XXXI.

Itachi przesunął palce nieco wyżej, poprawiając kołnierzyk brata. Uniósł przy tym delikatnie kąciki ust ku górze, czując się niesamowicie błogo, ale i dziwacznie. Zachowywali się bardzo neutralnie. Jak normalna rodzina. W pewien sposób wpływało to na nich swoją dziwną atmosferą, a z drugiej gdzieś z boku pozostawało jednak uczucie, że to wszystko nie pasuje. Że to nie tak powinno być, mimo iż od początku do tego dążył.
-Wyglądasz niesamowicie. -Stwierdził w końcu, przerywając ciszę która trwała już od dłuższego czasu. Sasuke nie odpowiedział w żaden sposób i nie zaszczycił brata tym samym komplementem, choć w głowie już dawno wymyślił szereg różnych odpowiedzi. Przeciągnął się nieco i odwrócił do niego przodem, zarzucając ręce na wystające ramiona. Jakby w zastanowieniu przeciągnął dłoń aż do policzka Itachiego i naznaczył go dotykiem swoich palców.
-To będzie długi wieczór. -Westchnął, przymykając oczy i oparł się czołem o klatkę piersiową Łasicy. Mieli jeszcze odrobinę czasu przed tym jak planowana impreza oficjalnie się zacznie. Oczywiście powinien wcześniej spotkać się z Hinatą w umówionym miejscu, ale nie potrafił odmówić sobie odrobiny przyjemności, która miała na celu umocnienie go w postanowieniu. Niezależnie od sytuacji wytrzyma i nie wybuchnie. Pozwoli by ten dzień stał się tak normalny jak to tylko możliwe. Mógł raz zrobić bratu tą niewątpliwą przyjemność i postarać wtopić się w tłum bawiących. Zresztą nawet wcześniej coś takiego obiecał.
-Zaraz po weselu zamierzam przeszukać kryjówkę Uchiha na południu. -Powiedział, jak zwykle czując się w obowiązku aby poruszyć sprawy ważniejsze. Musiał to zrobić teraz skoro po wyjściu z domu mieli spędzić większość wieczoru osobno, a przynajmniej bez rozmawiania o sprawach poważnych.
-Ach tak. -Skomentował Itachi bez większej sensacji. Omawiali to już wcześniej, a przynajmniej wyjaśniali sobie w jaki sposób powinni działać tak aby wszystko było poukładane. 
-Wezmę ze sobą Kisame. -Zakomunikował Sasuke, tym razem budząc większe zainteresowanie. Czuł pod palcami jak mięśnie brata się napinają, a jego twarz zastygła na chwilę w nieodgadnionym wyrazie.
-Jesteś tego pewien? -Zapytał w końcu, wyrywając się ze świata własnych przemyśleń. To nie było do końca tak że nie ufał Kisame, ale nie potrafił też zagwarantować co zrobi w danej sytuacji. Sam przez wiele lat nie zdołał do końca rozgryźć właściciela Samehady. Prawdopodobnie z wzajemnością. Nie zdradzali sobie sekretów, poznawali się jedynie przez partnerstwo w walce. Jednakże Itachi przez cały ten czas oszukiwał nie tylko towarzysza, ale też świat. I wszyscy uwierzyli. Naturalnym więc było założeniem, że każdy z nich miał całą bazę tajemnic w zanadrzu.
-Wioska mgły zaproponowała Naruto współpracę. Tamte tereny nie należą już do Konohy. Nigdy nie byłem w tej kryjówce, z tego co wiem ty też nie. Dlatego on będzie wiedział gdzie powinienem szukać. -Stwierdził, wzruszając ramionami. Sam nie był pewien czy to dobre rozwiązanie. Nie chciał kusić losu. Naruto był dziecinnie naiwny i wierzył w szczere intencje innych nacji, ale Uchiha nie potrafił wyzbyć się podejrzliwości. Taka już była jego natura, a sprawy nie polepszał fakt że Itachi także wydawał się podenerwowany. Zaczynał myśleć że tylko Uzumaki jest na tyle głupi bądź ufny aby całkowicie powierzyć sprawę wioski w praktycznie obce ręce. Cóż... gdyby na to spojrzeć z boku to czasy się zmieniły. Nacje nie istniały już tylko po to by się wzajemnie eliminować, ale ani bezgraniczna ufność, ani zbytnia podejrzliwość nie były adekwatnym rozwiązaniem. Dlatego najlepiej było po prostu zaakceptować sytuację. Spojrzeć na nią z boku, w nieco bardziej obiektywny sposób.
-To... -Zaczął Itachi, nabierając w płuca nieco więcej powietrza. Było wypełnione wodą kolońską i innymi rodzajami zapachów, zdecydowanie tak bardzo do nich niepasujących.
-Rozsądny pomysł. -Zdecydował w końcu, muskając palcami kark Sasuke aby następnie przenieść się tam ustami. Nie mógł zrobić śladu, a tak bardzo kusiła go ta opcja. Byłoby całkiem zabawnie gdyby w trakcie imprezy zorientował się co tak naprawdę widnieje na jego skórze.
-Mam same rozsądne pomysły. -Oświadczył młodszy Uchiha bez chwili wahania i pokręcił głową wymownie, jakby doskonale wiedział co chodzi Itachiemu po głowie. Oderwał się od niego niechętnie, po czym zerknął za siebie. W wazonie stały dwa starannie dobrane kwiatki, które zaraz zostały przypięte przez niego do kieszonek ich garniturów. To nie był jego pomysł. Właściwie zdecydował się na to tylko dlatego że Uzumaki nalegał.
-Fioletowy do ciebie nie pasuje. -Parsknął Sasuke, wygładzając jeszcze materiał wokół kwiatka palcami. Potem odsunął się od brata i podziwiał to co udało mu się osiągnąć.
-Nie? -Przedrzeźniał się Itachi, przechylając głowę z udawanym zainteresowaniem.
-To zabawne bo patrzysz na mnie jakbym był wisienką na torcie. -Łasica przez chwilę myślał że osiągnął zamierzony efekt, ale chwilę potem Sasuke wywrócił oczami i splótł ramiona na torsie, jakby chciał się od niego odgrodzić. A dokładniej swoje myśli.
-No przyznaj to. Może i Naruto dostarczył ci kwiaty, ale kolorystyka nie jest przypadkowa. Normalnie sam wziąłbyś fioletowy, a fakt iż wybrałeś czerwony...
-Zamknij się. -Przerwał mu, zaciskając usta w cienką kreskę. Itachi jedynie lekko się uśmiechnął, usatysfakcjonowany. To chciał zobaczyć. Zmieszanie, ukruszoną maskę.
-...Dowodzi temu że w subtelny sposób, na który nikt po za nami nie zwróci uwagi chcesz pokazać z kim tak naprawdę przyszedłeś na to przyjęcie. -Kontynuował niezrażony. Cichy syk z ust młodszego tylko upewnił go w przekonaniu że miał całkowitą rację. Być może nie do końca wyszedł z wprawy czytania w jego myślach. Uniósł dłoń i subtelnie przejechał nią po całej długości jego ramion, aż do dłoni. Zadowolony brakiem większego oporu powoli splótł z nim swoje palce, tylko po to by zaraz musnąć ustami wierzch ciepłej skóry. Potrzebował go w ten sposób zapewnić, uspokoić.
-Jestem twój. -Zapewnił, mimo iż Sasuke o nic go nie prosił. Właściwie nie wiedział czy chodzi o to że jest zmuszony udawać przed tyloma osobami, czy o to że w pewien sposób się do tego przyczynił.
-Oczywiście. -Itachi uniósł kąciki ust ku górze, czując że bardziej rozbawionym już być nie może. To jak Sasuke przechodził płynnie z popłochu i zmieszania do absolutnej pewności siebie kompletnie go rozbrajało. Na tyle że cała powaga pierwotnej rozmowy odeszła daleko na drugi plan.
***
Sasuke nie potrafił opanować skrzywienia. Hinata była świetną tancerką i mimo iż udało jej się w końcu wyciągnąć go na parkiet, to nie był z tego powodu ani trochę zadowolony. Sytuacja poprawiła się dopiero gdy zaczął spożywać znaczne ilości procentów mające na celu umocnienie coraz słabszej samokontroli. Tłum jaki przepychał się na parkiecie przyprawiał go o nagłą chęć ruszenia na tych wszystkich ludzi z chidori w dłoni. Nienawidził, naprawdę nienawidził być szturchanym i popychanym. W pewnym momencie o mało brakowało, a jakiś idiota wylałby na niego szklankę z bursztynowym płynem. I to była własnie jego towarzyska granica. Więcej nie potrafił znieść. Zacisnął palce po czym wpuścił i wypuścił powietrze z płuc. Nawet nie zorientował się kiedy jego spojrzenie przestało szukać brata, który najwyraźniej był o wiele bardziej rozchwytywany niż na początku podejrzewał. Wystarczyło że podszedł do niego Naruto, później Gaara, a ludzie widząc że rozmawia z nimi jak gdyby nigdy nic, także zaczynali nabierać śmiałości. Na początku mocno szukał ku temu powodów, ale potem mentalnie machnął na to ręką. Itachi był duży, potrafił sobie poradzić z widownią. Zresztą alkohol miał to do siebie że po nim skupiał się przede wszystkim na sobie i na tym co w nim siedziało. Innymi słowy Sasuke Uchiha był tym typem osoby, która po spożyciu wysokiej ilości procentów popadała w zamysł nad sensem swojego istnienia. No i przy okazji robił się agresywniejszy niż to miał w zwyczaju. 
-Nie przejmuj się. Jestem usatysfakcjonowana. -Stwierdziła dziewczyna, uśmiechając się do niego promiennie. Mógł stwierdzić że faktycznie nie kłamała i była... zadowolona z jego towarzystwa? Nie zadawał sobie wcześniej trudu aby pomyśleć nad cudzym komfortem, ale nie mógł odpędzić myśli że to całkiem miłe gdy twoje starania zostają prawdziwie docenione. Bo naprawdę próbował przez cały wieczór nie dać nikomu powodu do chociażby jednej kłótni. Wymusił na sobie coś w stylu uśmiechu, ale Hyuuga tylko zamrugała kilkukrotnie i poklepała go w ramię, starając się pohamować śmiech. Widział to, ale dzisiaj zamierzał jej odpuścić. 
-Ochłoń trochę, a ja postaram się popilnować twojego... brata. -Oświadczyła po tym jak pochyliła się nad nim, niemalże szepcząc mu to do ucha. Stracił maski, przez chwilę owładnięty wahaniem. Dał się zaskoczyć jak jakiś szczeniak. Dziewczyna zamiast zacząć rzucać oskarżeniami jedynie posłała mu jeszcze szerszy uśmiech.
-Och, nie bądź taki zaskoczony. Myślałeś że się nie zorientuję? -Zapytała i splotła ze sobą dłonie, patrząc na niego z udawaną urazą. 
-Wiesz, może ty tak tego nie widzisz ale według mnie staliśmy się przyjaciółmi. Potrafię czasami wypatrzeć w tobie kilka tajemnic. Na przykład te kwiatki. Wbrew mojej prośbie nie założyłeś niczego fioletowego. Tak jakbyś chciał w ten sposób zatrzymać swoją i Itachiego odrębność, autonomię. -Zaśmiała się z jego miny, kręcąc głową. 
-Nie martw się. Nikomu nie powiem. 
-Cóż... -Zaczął Uchiha po tym jak ciężko przełknął ślinę. Starał się opanować zaskoczenie, które coraz mocniej go dopadało. 
-Nie spodziewałem się tego. -Wyznał, jakby widząc Hinatę w całkowicie nowym świetle. Czy naprawdę dostrzegała aż tak wiele? A jeżeli tak, to czy postąpił lekkomyślnie i reszta też się domyślała? Nagle zrobiło mu się niedobrze. 
-Spokojnie. Dobrze to ukrywacie i jak już wspomniałam - nie przeszkadza mi to. -Uchiha nieco odetchnął, ale i tak oparł się o ścianę i podwinął rękawy koszuli. Zastanawiał się czy to w ogóle możliwe. Jemu i Itachiemu akceptacja przyszła łatwo, ponieważ widzieli w życiu gorsze rzeczy i to naprawdę nie było na tle tego wszystkiego takie złe. Hinata zaś należała do grona osób, które teoretycznie powinny zareagować w zupełnie odwrotnym kierunku. No właśnie. Teoretycznie.
-To dość niespotykane. -Stwierdził, ale nie rozwinął swojej myśli. Był pijany i zamroczony swoimi własnymi przemyśleniami. W połączeniu z tym czego się dowiedział to zyskał całkiem niezłą mieszkankę wybuchową. Hyuuga wzruszyła jedynie ramionami po czym jakby w nagłym zakłopotaniu poprawiła ramiączko swojej fioletowej sukni. Ważyła słowa, zastanawiała się nad stosownymi wyjaśnieniami, omiatając salę nieśpiesznym spojrzeniem. Nie chciała być źle zrozumiana co w ostatecznym rozrachunku mogłoby doprowadzić do odsunięcia się, albo ponownego zamknięcia na nią ze strony chłopaka.
-Zdziwiłbyś się jak wiele rzeczy ludzie potrafią zaakceptować. -Skomentowała jedynie, dając mu kolejny powód do rozważań. Miała oczywiście na myśli że powinien nieco bardziej ufać swoim przyjaciołom, ale z drugiej strony doskonale wiedziała że dla Sasuke było jeszcze zbyt wcześnie. Wciąż stał na etapie nieufności do innych ludzi i wystarczyło zniszczyć jedną cegiełkę, aby kolejne posypały się za nią lawinowo. Nie miał jeszcze na tyle mocnych podstaw aby być częścią Konohy, gdyby zabrakło Itachiego.
Sasuke nie powiedział nic więcej, krzyżując z nią swoje spojrzenie jakby chciał dodatkowo upewnić się o prawdziwości wypowiedzianych słów. W końcu jednak odetchnął, opuszczając ramiona i pokręcił głową, pozwalając aby napięcie opadło. To nie był najlepszy moment żeby pozwalać sobie na pochopne wnioski i pijackie dopowiadanie sensu.
-Idę się przewietrzyć. -Oznajmił cicho, ale na tyle aby go usłyszała mimo wszechobecnej muzyki i zanim zdołał otrzymać odpowiedź, ruszył w stronę drzwi. Potrzebował przestrzeni i chwili dla siebie. Noc była jeszcze młoda, a jeżeli miał spędzić tu czas do samego rana to po prostu musiał sobie pomóc. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz