wtorek, 24 grudnia 2019

Agony - Rozdział XXXII.

Naprawdę nie wierzył że to robi. Miał jakiś cholerny dzień dobroci dla zwierząt skoro wpadł na ten pomysł samodzielnie, a na dodatek wprowadził go w życie. Bo gdyby jedynie o tym pomyślał to byłoby dobrze. Tyle że wbrew rozsądkowi nie poprzestał na etapie "pomyślałem, odrzuciłem". W momencie w którym przysiadł się do stołu Uzumakiego musiał być naprawdę pijany. A im więcej pił tym łatwiej przychodziło mu ponowne sięgnięcie po alkohol.
-Sasuke, tobie to może już wystarczy co? -Zapytał Naruto, aczkolwiek nie zrobił tego jakoś specjalnie przekonująco. Błąkający się na jego ustach delikatny, rozbawiony uśmieszek świadczył o tym że sam jest nieźle wcięty i wcale nie ma przyjacielowi za złe tych dodatkowych procentów.
-Przytkaj się Młocie albo przysięgam że pewnego dnia tak cię schleję że przez dwa tygodnie do siebie nie dojdziesz. -Oznajmił śmiertelnie poważnie i pogroził mu butelką szampana którą złapał jedną ręką w locie. Idealny sposób aby pokazać w jak dobrej kondycji jeszcze jest. Tyle że blondyn jakoś specjalnie nie zwrócił uwagi na groźbę. Bardziej zszokowała go otwartość, którą Uchiha właśnie zaprezentował. Tak jakby był całkowicie innym człowiekiem i całkiem nieźle się bawił na swój własny sposób.
-Okej. -Zaczął i uniósł dłonie w obronnym geście ale wyglądało to zupełnie komicznie, o czym świadczył cichy śmiech Gaary i Hinaty, siedzących najbliżej niego. Na tyle że doskonale słyszeli całość rozmowy i mogli z pełną świadomością podziwiać ich reakcje. -Okej. -Powtórzył dobitniej, marszcząc brwi.
-Ale nie mów potem że cię nie ostrzegałem! -Uchiha prychnął i pokręcił głową niedowierzająco.
-Powiedz mi... czy ja kiedykolwiek zwierzałem ci się ze swoich problemów?
-No... nie.
-Więc właśnie. -Sasuke z trudem powstrzymał kolejne prychnięcie cisnące mu się na usta. Naruto wyglądał jakby dał mu powód do naprawdę intensywnych rozmyślań, a to samo w sobie było zabawne. Przynajmniej teraz gdy był pijany, głupota Uzumakiego i powolne przetwarzanie danych wydawały mu się jedną wielką paranoją na którą warto było chwilowo zwrócić uwagę.
-Ej, Uchiha, wyluzuj trochę bo przegrzeją mu się obwody. -Inuzuka dodał swoje trzy grosze, zwracając na siebie uwagę najbliżej siedzących. Nie dało się ukryć że on także musiał nieźle dzisiaj zabalować. W innych okolicznościach nie żartowałby sobie w obecności Sasuke skoro jego stanowisko wobec niego było jasne. Uważał go za zdrajcę. To wesele zaczynało przypominać ogromny cyrk z masą klaunów.
-Kiba! I ty przeciwko mnie zdradziecki psie?!
-Jak żeś mnie nazwał?! -I w tym własnie momencie Sasuke się wyłączył. Odetchnął głęboko i wywrócił oczami. Delikatne rozbawienie natychmiastowo zamieniło się w poirytowanie. Nigdy nie lubił gdy ludzie podnosili głos w jego obecności, a miał wrażenie że ich wrzaski przyciągnęły nagle uwagę większości zebranych. Niezbyt zgrabnie odsunął swoje krzesło i korzystając z chwili zamieszania umknął w kierunku drzwi. Chociaż z drugiej strony sytuacja miała swoje plusy. Mógł uciec nie budząc większych sprzeciwów. Gdy tylko znalazł się na świeżym powietrzu aż zamrugał z zachwytem i wziął głębszy oddech. O tak, zdecydowanie tego było mu trzeba. Lekkie zamroczenie nagle stało się tylko odległym wspomnieniem. Poczuł się rześki i ocucony, mimo iż wciąż poruszał się w sposób zdecydowanie mało zgrabny i chwiejny. Przeszedł raptem kawałek po czym oparł się o pierwsze lepsze drzewo. Miał jeszcze na tyle rozumu w głowie aby wybrać jedno z tych ukrytych w cieniu. Na wszelki wypadek gdyby ktoś miał ochotę się nim zainteresować. Niestety już wcześniej kilkukrotnie takie wydarzenie miało miejsce. Przypadkowe kobiety zaczepiały go, pytając czy przyszedł z kimś i czy nie chciałby zatańczyć. W większości były to osoby zaproszone od strony Temari co oznaczało że rozmawiają z nim tylko dlatego że prawdopodobnie nie mieli pojęcia kim jest. Od wymuszonej grzeczności powoli robiło mu się niedobrze i jeżeli nie miałby wymówki w postaci osoby Hinaty to z całą pewnością podszedłby do sprawy zdecydowanie mniej cierpliwie.
-Wiedziałem że zaszyjesz się w miejscu takim jak to. -Usłyszał nad głową i zaraz ją podniósł aby łypnąć nieprzychylnie na brata. Nie podobało mu się to że idealnie wyczuł moment w którym zaczął rozważać ucieczkę i spokojny powrót do domu. I tak było już niesamowicie późno. Nie lubił, nie chciał i nie miał siły aby kontynuować tą całą zabawę w uspołecznianie i poprawianie sobie opinii w oczach "znajomych".
-No patrz jak ty mnie dobrze znasz. -Parsknął głośno, splatając ręce na ramionach. Zrobił to bo nie ufał sobie na tyle aby pozostawić je bezwładnie wzdłuż ciała gdy on stał tuż obok. Chłodne powietrze sprzyjało rozprzestrzenianiu się zapachów dzięki czemu doskonale czuł Itachiego. Przełknął ślinę, odrobinę zbyt głośno.
-Nie zamierzałem cię pouczać. I tak uważam że poradziłeś sobie dzisiaj wyjątkowo dobrze. -Stwierdził starszy, unosząc delikatnie kąciki ust ku górze. Nie patrzył na brata. Jego oczy utkwione były w kolorowych światłach, poprzyczepianych przy wejściu na różne sposoby, tak aby wszystko wyglądało bardziej okazyjnie.
-Mh. -Mruknął Sasuke, przecierając policzki dłońmi. Teoretycznie został pochwalony, a faktycznie było to zwieńczenie całokształtu jego dzisiejszych wysiłków. Czuł się nawet odrobinę zadowolony, dopóki jego opóźnione przez alkohol myślenie nie zorientowało się w jednym, aczkolwiek bardzo istotnym szczególe. -Wiesz że nie powinieneś się gapić na ludzi?
-Ach tak? Zatem jesteśmy kwita. -Odparł, a w barwie jego głosu z łatwością wyłapał rozbawienie. Sasuke ze świstem wypuścił powietrze z płuc, skrzywił się, a następnie odwrócił wzrok mając wrażenie że poziom jego zażenowania osiągnął poziom krytyczny.
-Dupek. -Wyszeptał bezgłośnie, nie będąc w stanie kontynuować tej słownej przepychanki. Nie dzisiaj. Nie miał do tego warunków. Z gorzką świadomością oddawał zwycięstwo Itachiemu, wiedząc że w najbliższym czasie jeszcze bardzo tego pożałuje. Zamilkł, powoli uspokajając zszargane emocje, a im dłużej tak stali tym bardziej robił się senny.
-Hinata wie. -Rzucił nagle, wyczuwając jak wierzch dłoni Itachiego otarł się o jego własną. Miał nagłą, głupią ochotę aby spleść z nim palce, ale szybko się opamiętał. Robili tą całą szopkę przecież po to aby nikogo nie interesowało ich życie prywatne bardziej niż to konieczne.
-Tak właśnie myślałem. -Sasuke zamrugał po czym uniósł brew ku górze i spojrzał na niego pytająco. Gdy ich spojrzenia się spotkały Itachi wzruszył ramionami, po czym odgarnął młodszemu ciemny kosmyk na ucho. Głupi, niczego nieudowadniający odruch, a jakże palący rozgrzaną skórę.
-Jak?
-Po prostu posyłała mi dość sugestywne spojrzenia. Na początku myślałem że to tylko jej przypuszczenia, potem miałem wrażenie że ma już pewność, a dzisiaj kiedy na mnie zerknęła jej oczy mówiły coś w stylu "daj z siebie wszystko"? Powiedz... Wyjaśniłeś jej sytuację czy sama się domyśliła? -Przez głos Itachiego po raz pierwszy od dawna przemawiała czysta ciekawość, ale i spokój. Nie wydawał się w żaden sposób zmartwiony tym że ktoś znał ich tajemnice. Toteż i Sasuke zbytnio się nie przejął. Osądy brata dotyczące innych ludzi w większości przypadków były nieomylne.
-I tak i nie. -Przyznał, zmuszając się do zebrania stosownych wniosków. -Podejrzewała coś, ale chyba dopiero dzisiaj powiązała kluczowe fakty, dając mi przy okazji swoje "błogosławieństwo".
-Rozumiem. To niespotykane. -Zgodził się ale nie wyraził chęci aby rozwinąć swoje słowa. Tak jakby przeszedł z tym do porządku dziennego. Właściwie uważał nawet że tak jest lepiej. Im mocniej ludzie próbowali zachować swoje tajemnice w sekrecie tym łatwiej wyciekały i tym większy skandal budziły. O tym akurat wiedział z własnego doświadczenia. Jedna, czy dwie wtajemniczone osoby mogły w razie czego całkowicie zmienić ewentualny odbiór szokującej informacji. Oczywiście jedynie w ostateczności.
-Wracamy? -Zapytał cicho Sasuke, krzywiąc się delikatnie gdy kolejny powiew wiatru nie zagwarantował już ulgi, a jedynie sprawił że wzdrygnął się pod wpływem zimna.
-Jeszcze nie. -Odparł, lustrując go przez chwilę wzrokiem jakby chciał się upewnić, czy to co ma zamiar powiedzieć będzie na miejscu lub czy brat jest w wystarczająco dobrym stanie aby tego słuchać. W końcu jednak przełamał chwilę oczekiwania i rzucił: -Sakura cię szukała. -Tak jak się spodziewał reakcją Sasuke było wykrzywienie warg, a następnie zmarszczka między brwiami, sugerująca irytację. Młodszy nie odzywał się przez chwilę, ale jego oczy zdradzały że zastanawia się nad tym jak powinien zareagować. Gniewem, irytacją czy raczej spokojem. Walczył ze sobą wewnętrznie do momentu w którym wierzch dłoni Itachiego ponownie zahaczył rozgrzaną skórę. Tym razem zdecydowanie pewniej.
-Czego chciała? -Zapytał pozornie obojętnie, trochę tak jakby się poddawał. Skoro Itachi poruszył ten temat to miał w tym jakiś cel. Nie było sensu walczyć, a jedynie wysłuchać tego co ma do powiedzenia. Potem mógł się ewentualnie awanturować.
-Porozmawiać. I powinieneś to zrobić.
-A niby dlaczego miałbym się zgodzić? Daj mi jeden powód. -Młodszy Uchiha naprawdę nie rozumiał. W swoim mniemaniu już dawno wyjaśnił Haruno jaki ma do niej stosunek i powinna to nareszcie uszanować. To że po raz kolejny powie jej kilka prawdziwych słów niczego nie zmieni. Właściwie to mogłoby mu tylko zaszkodzić.
-Nie doceniasz jej zmysłu obserwacji. -Westchnął Itachi i skrzyżował z nim spojrzenie aby uwiarygodnić swoją wypowiedź. -Miałem okazję trochę się dzisiaj rozejrzeć. Nie zwracasz na nią uwagi, ale ona niezależnie od tego co jej powiedziałeś, podąża za tobą. Analizuje i nie jest głupia. Owszem, postępuje bardzo impulsywnie i emocjonalnie, ale nie powinieneś tego umniejszać. Jeżeli chcesz żeby naprawdę uszanowała twoje decyzje to powinieneś powiedzieć jej kilka słów na spokojnie.
-A jak nie? -Uniósł brew ku górze, wciąż nie do końca przekonany mimo iż te wyjaśnienia miały w sobie jako taki sens.
-A jak nie to zawsze będzie w stanie dopowiedzieć sobie kilka dodatkowych rzeczy. Potraktowałeś ją chłodno? Och, pewnie nie mówiłeś poważnie. W końcu byłeś w szoku, psychicznie niestabilny. -Itachi pokręcił głową i przeszedł kilka kroków do przodu, łapiąc w palce jakąś gałązkę i łamiąc ją na pół. -Powinieneś to zrobić, nawet jeśli nie dla siebie, to dla niej. Sakura jest medykiem, na dodatek wykwalifikowanym. Czy ci się to podoba, czy nie, może sprawić że pewnego dnia przeżyjesz śmiertelne rany. Tyle że do tego potrzebna jest trzeźwość umysłu i stabilność emocjonalna.
Sasuke przez chwilę obserwował go spod przymrużonych oczu jakby nadal nie był do końca przekonany co do pomysłu, jednak ostatecznie pokręcił głową i wykrzywił usta w delikatnym uśmiechu. Jego rozbawienie było wręcz namacalne.
-O co chodzi?
-Nie, nic. Po prostu zawsze myślałem że kwestia twojej moralności jest nieco inna od mojej, podczas gdy... nie różni się tak bardzo jak myślałem. Też wykorzystujesz ludzi do własnych celów. Ich emocje. Tyle że robisz to po swojemu. Ja otwarcie pokazuję czego chcę, podczas gdy ty ubierasz to w ładne słowa i cudowne, błyszczące opakowanie.
-Wiesz że to nie do końca tak. Ja tylko...
-Wiem. -Przerwał mu, chwiejnie odpychając się od drzewa aby stanąć z Itachim twarzą w twarz. Uśmiech jednak nie zszedł mu z twarzy. -Ty tylko starasz się sprawić żeby w razie czego nie zostawić mnie samemu sobie. -Parsknął i machnął ręką, w jednej chwili łapiąc brata za kołnierz koszuli. Zmusił go do pochylenia się.
-Zrobię to, ale na trzeźwo. Lepiej się kontroluję. -Zadecydował, mimo iż powinien przemyśleć tę sprawę dogłębniej. Chociaż w sumie nic nie mógł poradzić na to że najpierw robił, a potem myślał. Wciąż powtarzał stare błędy lecz tym razem chociaż był ich świadom. -Wracamy do domu.
Tym razem nie było to pytanie. Nie przyjmował odmowy. Jego część umowy dotycząca wesela dobiegła końca. W najbliższych dniach czekała go jednak jedna z najniżej notowanych rzeczy na jakie miał ochotę. Musiał od początku i dokładnie zaplanować to co zamierza powiedzieć gdy już spotka się z Haruno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz