wtorek, 9 czerwca 2015

Burdel - Rozdział II.

Z daleka można było dostrzec, że jego humor nie jest dzisiaj w najlepszym stanie. Pierwszoroczniaki unikali go jak ognia, kiedy tylko obdarzał wszystkich swoim wszem i wobec chłodnym spojrzeniem. Nawet naiwne kobiety, które zazwyczaj piszczały na jego widok, albo plątały mu się pod nogami, pragnąc zwrócić na siebie uwagę, nagle ucichły. Nic dziwnego. Sasuke był wściekły. Cała noc zarwana, nieprzespana. Poświęcona na rozmyślania o zadaniu, które dzisiaj chcąc nie chcąc będzie musiał wykonać. Następnie wykład od ojca, a później sprzeczka z Gaarą i Nejim, z którymi obecnie się zadawał. W sumie to tylko z nimi. Wolał trzymać ludzi na dystans, bo i rzadko ktoś miał ten przywilej dostąpić do ,,Wielkiego Kółka Przyjaciół Pana Uchihy". Znużony do bólu dniem, skierował się w kierunku pustego korytarza, obecnie przeznaczonego do remontu, po tym jak jakiś starszy uczeń zechciał po pijaku podpalić szkołę. Niby nic w tym złego, takie akcje się zdarzały, ale dzięki temu nieznanemu człowiekowi, którego imienia oczywiście nie znał, mógł chodź przez chwilę odpocząć od irytującego wrzasku, zgiełku i narzekania. Tylko chwilę.
-Sasuke, zaczekaj do cholery!
Usłyszał za plecami głos, który w obecnej chwili nie był zbyt pożądanym dla jego uszu. Skrzywił się delikatnie i oczywiście nie przystając na rozkaz Gaary, przyśpieszył kroku. Dopiero znajdując się w spokojnym, wyludnionym miejscu zaklął głośno, zasiadając na białym parapecie. Nijaki wzrok wlepiony w brudną ścianę starał się w niej wyszukać czegoś ciekawego, oczywiście - z marnym skutkiem. Kiedy tylko odgłos kroków zaprzestał irytować jego wrażliwe uszy, łaskawie zwrócił wzrok w stronę dwójki znajomych, czekając, aż zaczną się pierwsze pytania. Bowiem on nigdy nie zaczynał rozmowy. Ciekawość mężczyzn zawsze brała nad nimi górę, więc ostatecznie kończyło się na tym, że prędzej czy później pękali pod jego władczym spojrzeniem.
-Wyjaśnisz, dlaczego cały dzisiejszy dzień chodzisz nadąsany niczym osa?
Zadał pytanie Hyuuga, o wiele spokojniejszym głosem niż jego poprzednik. Chyba właśnie dlatego trzymał go blisko siebie. Byli podobni w pewnych poglądach, a także zachowaniach. Niestety, wynikało to zapewne z ich pokrewieństwa. Dalekiego, ale jednak. Neji podobnie jak i Sasuke za ojca miał kolejnego, psychicznego szefa nieco mniejszej mafii. Dobrą stroną było to, że ich rodziny się tolerowały. W przeciwnym wypadku za rozmowę z nim bez konkretnego celu dostałby karę śmierci. Chyba. Niegdyś nie był ojcu wcale potrzebny. Ignorowany i poniżany przed resztą rodziny wydawał się nikim, w przeciwieństwie do tego co prezentował sobą na co dzień w prestiżowej szkole. Itachi miał pozostać godnym następcą, z dumą reprezentując gangsterski świat zamiast Fugaku. Kiedy jednak przypodobały mu się dziwki i burdele, po długich rozmowach z ojcem, skończyło się na tym, że mężczyzna pozwolił swemu starszemu synowi rozwinąć interes. Oczywiście, nie za darmo. Dom Rozkoszy był często odwiedzany przez gangsterski świat. A jak wiadomo, po dobrej zabawie, w idealnym humorze o wiele lepiej jest zawierać porozumienia, iść na ugody. Uchiha senior nie pożałował swojej decyzji, ale czy aby na pewno?
-Kazał mi się dzisiaj zająć nowymi.
Wyszeptał w końcu, przerywając swój nagły natłok myśli, wspomnień. Zadziwiające jak bardzo trudno jest wypowiedzieć jedno, głupie zdanie. Ale wiedział, że obaj zrozumieją co ma im do przekazania. Nie zwierzał się, nienawidził tego. Więc niefortunnym było, aby tak nagle zmienił swoje zachowanie. Dzięki nazwisku i tak każdy wiedział z jakiego domu pochodzi, i co się w nim wyprawia. Sasuke przejechał wzrokiem po twarzy jednego, a następnie drugiego, doszukując się nie wiadomo czego. Ratunku? Nie miał go.
-Żartujesz.
Mruknął Gaara, nareszcie przerywając krępującą ciszę. Instynktownie, ciemne oczy chłopaka rzuciły mu poważne spojrzenie.
-Nie żartujesz.
Dodał niepewnie rudy, kręcąc głową. I znów cisza. Krótka, niepewna, przyprawiająca o gęsią skórkę na ramionach. Neji sapnął, po czym splatając ręce na piersiach przymknął powieki.
-Nie wierzę, że dał Ci tę robotę. Przecież zajmowanie się nowymi dziwkami jest przeznaczone dla Hidana. Dlaczego miałby tak nagle zmienić swój system?
Kolejne pytanie, na które nie znał odpowiedzi. No właśnie. Dlaczego? Dlaczego własny brat przyprawiał go o jeszcze większe obrzydzenie. Niechęć do samego siebie. Czyż nie miał od tego ludzi?
-Nie wiem, Neji.
Warknął, wyraźnie podirytowany. Zmarszczył starannie wyregulowane brwi i zacisnął dłonie w pięści, starając się nie wybuchnąć swoim słynnym, niepohamowanym gniewem. Cisza. Dalej. Czy to się kiedyś skończy? Owszem. Dzwonek na lekcje obwieścił im, iż powinni już się ruszyć z miejsca i wrócić do klasy. Każdy stał nadal na swoim miejscu. To nie była pierwsza taka sytuacja. Wzajemne problemy, i sposób ich rozwiązania pozostawał zagadką.
-Uważam, że powinieneś w każdym razie zastosować się do jego poleceń. Znasz się na tym. Nie będzie dla Ciebie problemem przetestować kilku młodzików. Pamiętaj, że praktycznie wszyscy są tam ze swojej własnej woli.
Słowa niby uspokajające, podnoszą na duchu. Niby. Wiedział jednak, że jest to tylko chwilowe. Że kiedy przyjdzie mu stawić czoła z problemem zawalczy ze swoim tchórzostwem. Odwrócił wzrok od mężczyzn, po czym zeskakując z parapetu wyminął ich i ruszył w kierunku klasy.
-Tak... Poradzę sobie.
Wyszeptał. Pytanie tylko, czy starał się przekonać o tym fakcie samego siebie.

Czekał dłuższy czas, opierając się o skórzaną, czerwoną kanapę. Pomimo stresu, w powietrzu unosiła się drażniąca woń tych samych perfum co dnia poprzedniego. Zdążył się już wystarczająco nawdychać tego świństwa. Mimo to, ile jeszcze miał czekać na to, aż Hidan ruszy to swoje krzywe dupsko i pozwoli wykonać mu robotę szybko i bez zbędnych pretensji? Akurat kiedy miał podnosić się z miejsca i ruszyć na poszukiwania mężczyzny, ten, prowadząc przed sobą dosyć mało pokaźną grupkę kobiet i mężczyzn wszedł do pomieszczenia.
-Jestem, dzieciaku.
Rzucił w jego kierunku przelotnie, niemal natychmiastowo kierując swoje zainteresowanie gdzie indziej, a mianowicie, zaczął dłubać w nosie, od czasu do czasu krzywiąc się delikatnie. Nienawidził być olewany. Patrząc jednak jaki stosunek ma do niego białas, ledwo pilnował, aby zachowywać się tak jak zwykle.
-To ja zmykam. Masz skończyć przed północą, by byli gotowi na przyjęcie pierwszych klientów. Itachi kazał przekazać, że jak nie spieprzysz, to spotka Cię zasłużona... nagroda.
Przy ostatnim słowie Jashinista zarechotał wesoło i nie czekając na reakcję młodszego brata szefa, wyszedł. Sasuke niechętnie przełknął ślinę, po czym starając się nie brać do serca jego ostatnich, niepokojących słów odwrócił wzrok w kierunku dzieciaków. Bo na dzieciaki wyglądali. Drobne ciała ubrane w skąpe, ledwo zakrywające ciało ubrania, które były stanowczo za krótkie i odsłaniały to czego nie powinny. Przełykając ślinę, przybrał na twarz jedną ze swoich wyćwiczonych masek i podszedł do szafki, w której powinny znajdować się odpowiednie zabawki, pomagające się ,,rozluźnić". Zapowiadał się długi, męczący wieczór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz