czwartek, 15 października 2015

Burdel - Rozdział IX.

Wzdrygnął się, zapinając ciemną bluzę aż pod szyję. Wstał z miejsca i zaciskając wargi w cienką kreskę, skierował kroki w stronę schodów. Dobijający, szpitalny zapach nigdy nie działał na niego zbyt korzystnie. Był to jeden z wielu powodów dla których nienawidził takich miejsc. Do tego cisza, która występowała tylko w nocy do takiego stopnia, irytowała, nie pozwalając usnąć, ani usiedzieć w miejscu. Za dużo horrorów o psychiatrykach Sasuke, za dużo: poinformował się w myślach kpiąco. W kieszeni szarych dresów wyczuł drgania, które musiały oznaczać, że przyszedł do niego kolejny sms. Podejmując decyzję o sprawdzeniu wiadomości, zatrzymał się w miejscu, wyjmując komórkę. Krótki rzut okiem wystarczył aby stwierdzić któż taki dobijał się do niego od ponad kilku godzin. Wyświetlacz mówił sam za siebie. ,,Masz 4 nieodebrane wiadomości od: Gaara", ,,Masz 2 nieodebrane wiadomości od: Neji", ,,Masz 4 nieodebrane połączenia i 8 wiadomości od: Naruto". Dostrzeżenie treści wystarczyło aby z jego ust wydobyło się pełne niezadowolenia westchnięcie. Chwilę trwało to nim zdecydował się wybrać kolejność odpisywania. Oczywiście, aby chęci nie opuściły go zbyt szybko pozostawił Naruto na sam koniec. Kogo jak kogo, ale znał Uzumakiego na tyle długo, aby wiedzieć, że w każdej kolejnej wiadomości od niego, będą coraz bardziej irytujące rzeczy. I nie pomylił się, jak to już Uchiha mieli w zwyczaju. Wziąwszy głęboki, uspokajający wdech zdobył się na napisanie krótkiej, aczkolwiek treściwej wiadomości zawierającej odpowiedź na wszystkie pytania, które blondyn zdołał mu zadać. ,,U mnie wszystko ok. Itachi jest w szpitalu, ale nic mu nie jest. Nie martw się." Wciskając ,,wyślij" z pewną domieszką dumy ponownie schował urządzenie do kieszeni. Nie było mu już potrzebne. Przez jakiś czas powinien otrzymać upragniony spokój. Zerknął przed siebie, w głąb białego korytarza, ozdobionego jedynie krzesłami dla oczekujących i monotonnymi obrazami na ścianach. Pustka wypełniająca to miejsce wydawała się naprawdę przerażająca. Niemalże krzyknął, czując delikatny uścisk na ramieniu i momentalnie obrócił się do ,,gościa" przodem. Nie wiedział czego się spodziewał, ale nie był zbytnio ucieszony. Nie dość, że mężczyzna wystraszył go na śmierć, to jeszcze miał czelność się w taki sposób uśmiechać. Ale taki właśnie był Madara Uchiha.
-Nie skradaj się.
Warknął niezbyt przyjemnie, nie mając zamiaru udawać miłego. Po co? Rodziców nie było w pobliżu, Itachiego też. Nie krył się więc ze swoją niechęcią do starszego członka klanu. Jakiż on był denerwujący... i widocznie z siebie zadowolony, co jedynie jeszcze bardziej podminowało Sasuke.
-Oj już. Przecież nic się nie stało. Przyszedłem na prośbę Fugaku.
Madara widocznie był cały w skowronkach, co wywołało w młodszym mieszane uczucia. Dopiero teraz zaczął rozumować po co ten tu przylazł. Musiał dowiedzieć się już o Itachim, a więc i jego wizyta nie była, a raczej nie powinna być niczym zaskakującym. Chociaż wypadałoby się zastanowić dlaczego jest w takim dobrym humorze, mimo iż jego pupilek został postrzelony. Zdając sobie sprawę, że nie powinno go obchodzić obrócił się na pięcie, bez słowa podążając przed siebie. Nie dbał o to, czy ten za nim idzie. Po prostu musiał jakoś rozładować adrenalinę, która nazbierała się w nim poprzez paskudne zaskoczenie jakim obdarzył go długowłosy.
-Jak się czuje Itaś?
Usłyszał za sobą pytanie, a chwilę potem irytujące kroki. Więc jednak zamierzał pójść.
-Już lepiej.
Stwierdził, mówiąc szybko i bez większego przykładania się do tego. Od czasu postrzelenia brata minęło już dobrych kilka dni, w których to oczywiście na rozkaz rodzicieli musiał tu siedzieć i pilnować by miał wszystko czego tylko zapragnie. Ujrzawszy upragnione miejsce, z którego jeszcze niedawno zwiał, zasiadł na nim ponownie, tym samym dając mężczyźnie znać, że są już na miejscu. Sala znajdowała się na przeciwko, a więc wystarczyło tam wejść, co też na szczęście Sasuke założyciel klanu uczynił. Gdyby jeszcze nie to przeszywające, jednocześnie zimne i kpiące spojrzenie...
***
Kolejnych kilka dni w szpitalu. Zmarszczył brwi, wąchając skrawek swojej bluzy, której nie miał okazji zmienić już od dosyć długiego czasu. Nie chciał nawet wiedzieć konkretnie ile minęło od kiedy to miał na sobie coś świeżego. Jako pedant był oburzony swoim stanem fizycznym. Mimo iż kąpał się, to nikt nie był łaskaw przynieść mu ciuchów na zmianę i efekt tego był widoczny. Gdyby tylko mógł wrócić do domu, to z pewnością w pierwszej kolejności wziąłby długi, dezynfekujący prysznic. W szpitalu to nie było to samo. Westchnął z bezsilności, ignorując ludzi, którzy błądzili za nim wzrokiem, ilekroć po raz kolejny przemierzył ten sam korytarz. Po takim czasie w tym miejscu człowiek zapomina o tym czego naprawdę nienawidzi. Przemierzył kolejny, tym razem niemal pusty zakątek, z zamiarem odwiedzenia Itachiego. Zawahał się jednak tuż przed wejściem, dostrzegając delikatnie uchylone drzwi. Od wizyty Madary minął spory kawałek czasu, a i nie zapowiadało się na to, aby szybko miał wracać. Praca, obowiązki i tego typu sprawy, były wystarczającą wymówką. Dlatego też niepewny jak powinien postąpić stanął pod ścianą, po prostu nasłuchując. Wystarczyła chwila, aby spośród cichych rozmów pacjentów wyłapał także kroki widocznie pochodzące z sali w której znajdował się brat. 
-Gdy przyjdzie pora, zabierzesz go w bezpieczne miejsce.
Zadrżał, rozpoznając głos Łasicy. Zaskoczenie nie pozwalało mu się ruszyć z miejsca, mimo iż wiedział, że nie powinien podsłuchiwać. Z doświadczenia wiedział, że żaden Uchiha przede wszystkim nie tolerował wścibskości. Wiedział to, a jednak nie potrafił teraz odejść, gdy już zaczął słuchać. 
-Naruto, dobrze wiesz, że będę musiał już niedługo działać. Skoro odważyli się strzelać, niebawem wszystko się zjebie. 
Naruto? Tak, tak. Z pewnością się nie przesłyszał. Naruto. A podobno uciekał przed nim. W jednej chwili odczuł niewyobrażalny ciężar na sercu. Jakby został oszukany. Znowu. I wcale nie wyglądało na to, aby Itachi go szukał. Wręcz przeciwnie. Wydawało się, że bardzo  dobrze się dogadują, a jeden rozumie się z drugim. Nawet to, że wiedzieli o tym kto do nich strzelał zeszło na boczny tor. Pytanie pozostawało o co chodziło. Krótkie strzępki rozmowy docierały już do niego o wiele mniej wyraźnie, z racji takiej iż głos długowłosego stał się cichszy i spokojniejszy. Rozmyślanie nad tematem nie miało sensu, a jedynie mętlik w głowie się powiększał. 
-W takim razie do zobaczenia. 
Było to jedyne zdanie jakie udało mu się wychwycić nim nie został zmuszony do wycofania się od drzwi. Gdyby nie to, zapewne zostałby właśnie w tym momencie przyłapany na gorącym uczynku. W ostatniej chwili nim mężczyzna wyszedł na korytarz udało mu się podejść do stojącego automatu z napojami, udając, że zastanawia się co wybrać. 
-Sasuke? 
Usłyszał, więc niepozornie zerknął w tamte stronę.
-Niedługo dostanę wypis. 
Poinformował Łasic, wpatrując się w niego z nieco skrzywioną miną. Widać było, że rana mu jeszcze dokucza, ale nie to było w obecnej chwili ważne. Młodszy był na tyle wyprowadzony z równowagi, że utrzymanie znudzonego i niewzruszonego wyrazu twarzy było trudne. Skinął więc jedynie głową, dając znak, że rozumie. 

4 komentarze:

  1. Na początku napisałaś, że tyle rzeczy się wyjaśni, a tymczasem jeszcze bardziej wszystko utajniłaś. Nie twierdzę, że tajemnice są złe, bo sama stosuje je w każdym ze swoich opowiadań, ale muszę przyznać, że w nadmiarze są irytujące. Rozdział dobrze napisany. Mam jednak wrażenie, że nic znaczącego nie wniósł do historii. Pewnie jest zupełnie inaczej, a pojawienie się Madary, rozmowa z Naruto oraz mowa o wypisie są zapowiedzą dalszych wydarzeń. Jak to mój mężczyzna mówi, po przeczytaniu takiego typu rozdziału: "Wiem, że on po prostu musi być, aby historia miała sens."
    Weny i czekam na kolejnego posta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tego czasu nie miałam wiele pomysłów jak może dalej się potoczyć historia i wolałam je przemyśleć nim wprowadzę w życie. Dlatego też kiedy już dokładnie wiem co chcę do końca napisać rozplanuję sobie kolejne rozdziały tak, aby nie było więcej tajemnic. I raczej ich już nie będzie. I faktycznie, ten rozdział jest tak jakby zwrotem w całej historii, więc będzie ważny, aby potem zrozumieć resztę. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. PS. Lubię, jak autorzy odpowiadają na komentarze czytelników. Dlatego może nie zawsze od razu, ale jeśli przeczytam to zostawię ślad po sobie ;P

      Usuń
    3. To miło z twojej strony. Ja po prostu uważam, że skoro ktoś to czyta i ma chęć, a także czas by skomentować, to ja również powinnam poświęcić swój komentującemu. ;) W końcu to dzięki komentarzom chce się napisać coś dokładniej, bo wiadomo, że kogoś to interesuje.

      Usuń