-Postaraj się nie przemęczać za bardzo.
Usłyszał cichą prośbę i zerknął na wpół przytomnie w kierunku osobnika, który ciągle go obserwował. Gdyby nie to, że był zmęczony z pewnością nadal czułby złość i wyprosiłby go, ale wolał sobie odpuścić. Przynajmniej na razie. Któż by pomyślał, że Sasuke Uchiha potrafi być czasami taki uległy. Zadrżał, przyjemnie rozciągając się na łóżku. Proszki zaczynały działać, uraczywszy go swoim kojącym działaniem. Nic się już nie liczyło. Ani mętlik, ani oczekiwanie. Nawet to, że nie zdjął z siebie ubrań i butów. Po prostu zasnął, powierzając w ręce Naruto problem z ciuchami.
***
Zmarszczył brwi, nawet przez sen odczuwając niezadowolenie. Ktoś zapalił światło.
Miał nadzieję, że osobnik raczy szybko to zmienić, ale nic takiego nie następowało. Zmuszony przezwyciężyć całą swoją senność zaklął cicho pod nosem, zrywając się z łóżka. Już pierwszy krok był dla niego ciężki, bo zachwiał się i gdyby nie szafka nocna to z pewnością by upadł. Silne proszki przeciwbólowe również miały swoją cenę, jak widać. Mrugał zawzięcie, albo zamykał oczy, nieprzyzwyczajony do irytującego źródła sztucznego światła. I tak przez dobrą minutę. Rozeźlony nie na żarty skierował się w stronę uchylonych drzwi do łazienki. Wtedy jeszcze nie spodziewał się, co w niej zastanie. Dlatego też drzwi zostały bez skrupułów na oścież otwarte, ukazując niespodziewanego gościa w całej swojej okazałości.
-Itachi...
Wymruczał z zaskoczeniem, szybko zapominając o gniewie. Ale coś było nie tak. Twarz brata miała całkowicie inny wyraz. Dopiero gdy przejechał wzrokiem po jego ciele, ogarnął o co chodzi.
-Kurwa, ty krwawisz!
Krzyknął przestraszony, żegnając się ze swoją sennością. Cała biała koszulka posiadała liczne plamy po krwi, toteż nie dziwnym było, że w pierwszej kolejności dopadł do mężczyzny, podwijając ubranie aby sprawdzić jak głębokie ma rany.
-Sasuke...
Jego głos był taki spokojny. Jak on mógł być opanowany w takiej sytuacji? Skrzywił się, czując mocny uścisk na nadgarstkach, który uniemożliwił mu dalsze poszukiwania ran na jego ciele.
-Co ty robisz?! Itachi!
Panikował. Nigdy nie był osobą o zbyt dużej wytrzymałości psychicznej gdy widział krew. Dużo krwi. Ostatnim razem przy postrzale jakoś dał radę, ale teraz nie widziało mu się ogarniać.
-Sasuke! To nie moja krew!
W końcu Łasicy udało się dojść do głosu, powstrzymując szaleńczą szamotaninę. Napięcie zaczęło opadać, wraz z ulgą którą odczuł młodszy wbrew samemu sobie. Chociaż obaj znaleźli się w dosyć dziwnej pozycji. Został przygwożdżony do umywali, a nad nim zdecydowanie za blisko pochylał się Itachi. Spojrzenia bliźniaczych oczu się skrzyżowały na krótką chwilę przed tym jak oprawca się odsunął. Ale tyle wystarczyło by dostrzec w czarnych oczach, okolonych dużą ilością rzęs mieszane odczucia. Bardzo rzadki widok jeśli już była mowa o Uchihach. Zapanowała cisza. Krótka, ale napięta.
-Jeśli nie twoja krew... to czyja?
Zadał w końcu podstawowe pytanie przez ściśnięte gardło, wiedząc, że musi to zrobić. Różne czarne scenariusze chodziły mu po głowie, a najgorsze było to, że jeden z nich mógł być tym prawdziwym. Łasica milczał. To jeszcze bardziej upewniało go w fakcie, że stało się coś niedobrego. Bardzo niedobrego. Cisza między nimi nie przeszkodziła temu, aby kolejna osoba znalazła się tam całkowicie niepostrzeżenie.
-Klan Uchiha już praktycznie nie istnieje.
Sasuke zadrżał. Spojrzenie natychmiastowo przeniosło się na Madarę. Ten wydawał się chyba po raz pierwszy odkąd go znał w miarę poważny. Dodatkowo sam był zakrwawiony i brudny, a jego włosy nie wydawały się już takie okazałe jak zawsze. Czy to mógłby być więc ten prawdziwy, pewny siebie założyciel rodziny? Obaj mężczyźni wyglądali wyjątkowo marnie. Itachi rzucił przybyłemu przeszywające spojrzenie, jednoznaczne z tym, że nie życzy sobie jego obecności. A Sasuke pogrążony był w chaosie. Nie dlatego, że wszystko ciągle zostawało jakoś utrudniane. Jakby w taki sposób, aby zrobić mu na złość. Wbrew pozorom nawet jeśli to była prawda, nie czuł żalu. Przerażało go tylko to, że zdał sobie sprawę iż nie żałuje rodzicieli. Dawno wyzbył się miłości do nich, tak jak oni wyzbyli się jego. Bo czy można kochać kogoś takiego? Nie wydawało mu się.
-Dlaczego?
Zadał pytanie, które jako jedyne go interesowało. Tak. To o powody chodziło. Z obecności Madary wynikało, że był wspólnikiem. Zdołał to wywnioskować mimo iż jeszcze niedawno smacznie spał, pogrążony w przyjemności jaką ta czynność na niego narzucała. Widział jak brat otwiera usta aby zacząć coś mówić, ale Madara go ubiegł, wybuchając przy tym histerycznym śmiechem.
-Wiesz... Ja pewnie też bym już nie żył gdyby nie miłosierne serduszko Itachiego. W zamian musiałem pomóc, oczywiście. Szczęście, że cenię swoje życie bardziej niż rodzinę, tak więc...
Tu Uchiha zrobił teatralny gest dłonią, odwracając się jak gdyby nigdy nic, aby najwidoczniej wyjść i uciec.
-Twój tatuś planował rebelię i skończyło się to dla niego źle. Resztę pikantnych szczegółów zostawię na pasjonującą rozmowę brata z bratem. Itaś ma Ci bardzo dużo do powiedzenia. A teraz pozwolicie, że się zmyję.
Tuż przy drzwiach do pokoju zatrzymał się, czekając.
-Możesz odejść.
Itachi w końcu doszedł do głosu, mimo iż przemawiała przez niego obojętność. Wystarczyło, że Madara zniknął, aby niekomfortowe uczucie sam na sam powróciło. Tyle, że ze zdwojoną siłą.
Miał nadzieję, że osobnik raczy szybko to zmienić, ale nic takiego nie następowało. Zmuszony przezwyciężyć całą swoją senność zaklął cicho pod nosem, zrywając się z łóżka. Już pierwszy krok był dla niego ciężki, bo zachwiał się i gdyby nie szafka nocna to z pewnością by upadł. Silne proszki przeciwbólowe również miały swoją cenę, jak widać. Mrugał zawzięcie, albo zamykał oczy, nieprzyzwyczajony do irytującego źródła sztucznego światła. I tak przez dobrą minutę. Rozeźlony nie na żarty skierował się w stronę uchylonych drzwi do łazienki. Wtedy jeszcze nie spodziewał się, co w niej zastanie. Dlatego też drzwi zostały bez skrupułów na oścież otwarte, ukazując niespodziewanego gościa w całej swojej okazałości.
-Itachi...
Wymruczał z zaskoczeniem, szybko zapominając o gniewie. Ale coś było nie tak. Twarz brata miała całkowicie inny wyraz. Dopiero gdy przejechał wzrokiem po jego ciele, ogarnął o co chodzi.
-Kurwa, ty krwawisz!
Krzyknął przestraszony, żegnając się ze swoją sennością. Cała biała koszulka posiadała liczne plamy po krwi, toteż nie dziwnym było, że w pierwszej kolejności dopadł do mężczyzny, podwijając ubranie aby sprawdzić jak głębokie ma rany.
-Sasuke...
Jego głos był taki spokojny. Jak on mógł być opanowany w takiej sytuacji? Skrzywił się, czując mocny uścisk na nadgarstkach, który uniemożliwił mu dalsze poszukiwania ran na jego ciele.
-Co ty robisz?! Itachi!
Panikował. Nigdy nie był osobą o zbyt dużej wytrzymałości psychicznej gdy widział krew. Dużo krwi. Ostatnim razem przy postrzale jakoś dał radę, ale teraz nie widziało mu się ogarniać.
-Sasuke! To nie moja krew!
W końcu Łasicy udało się dojść do głosu, powstrzymując szaleńczą szamotaninę. Napięcie zaczęło opadać, wraz z ulgą którą odczuł młodszy wbrew samemu sobie. Chociaż obaj znaleźli się w dosyć dziwnej pozycji. Został przygwożdżony do umywali, a nad nim zdecydowanie za blisko pochylał się Itachi. Spojrzenia bliźniaczych oczu się skrzyżowały na krótką chwilę przed tym jak oprawca się odsunął. Ale tyle wystarczyło by dostrzec w czarnych oczach, okolonych dużą ilością rzęs mieszane odczucia. Bardzo rzadki widok jeśli już była mowa o Uchihach. Zapanowała cisza. Krótka, ale napięta.
-Jeśli nie twoja krew... to czyja?
Zadał w końcu podstawowe pytanie przez ściśnięte gardło, wiedząc, że musi to zrobić. Różne czarne scenariusze chodziły mu po głowie, a najgorsze było to, że jeden z nich mógł być tym prawdziwym. Łasica milczał. To jeszcze bardziej upewniało go w fakcie, że stało się coś niedobrego. Bardzo niedobrego. Cisza między nimi nie przeszkodziła temu, aby kolejna osoba znalazła się tam całkowicie niepostrzeżenie.
-Klan Uchiha już praktycznie nie istnieje.
Sasuke zadrżał. Spojrzenie natychmiastowo przeniosło się na Madarę. Ten wydawał się chyba po raz pierwszy odkąd go znał w miarę poważny. Dodatkowo sam był zakrwawiony i brudny, a jego włosy nie wydawały się już takie okazałe jak zawsze. Czy to mógłby być więc ten prawdziwy, pewny siebie założyciel rodziny? Obaj mężczyźni wyglądali wyjątkowo marnie. Itachi rzucił przybyłemu przeszywające spojrzenie, jednoznaczne z tym, że nie życzy sobie jego obecności. A Sasuke pogrążony był w chaosie. Nie dlatego, że wszystko ciągle zostawało jakoś utrudniane. Jakby w taki sposób, aby zrobić mu na złość. Wbrew pozorom nawet jeśli to była prawda, nie czuł żalu. Przerażało go tylko to, że zdał sobie sprawę iż nie żałuje rodzicieli. Dawno wyzbył się miłości do nich, tak jak oni wyzbyli się jego. Bo czy można kochać kogoś takiego? Nie wydawało mu się.
-Dlaczego?
Zadał pytanie, które jako jedyne go interesowało. Tak. To o powody chodziło. Z obecności Madary wynikało, że był wspólnikiem. Zdołał to wywnioskować mimo iż jeszcze niedawno smacznie spał, pogrążony w przyjemności jaką ta czynność na niego narzucała. Widział jak brat otwiera usta aby zacząć coś mówić, ale Madara go ubiegł, wybuchając przy tym histerycznym śmiechem.
-Wiesz... Ja pewnie też bym już nie żył gdyby nie miłosierne serduszko Itachiego. W zamian musiałem pomóc, oczywiście. Szczęście, że cenię swoje życie bardziej niż rodzinę, tak więc...
Tu Uchiha zrobił teatralny gest dłonią, odwracając się jak gdyby nigdy nic, aby najwidoczniej wyjść i uciec.
-Twój tatuś planował rebelię i skończyło się to dla niego źle. Resztę pikantnych szczegółów zostawię na pasjonującą rozmowę brata z bratem. Itaś ma Ci bardzo dużo do powiedzenia. A teraz pozwolicie, że się zmyję.
Tuż przy drzwiach do pokoju zatrzymał się, czekając.
-Możesz odejść.
Itachi w końcu doszedł do głosu, mimo iż przemawiała przez niego obojętność. Wystarczyło, że Madara zniknął, aby niekomfortowe uczucie sam na sam powróciło. Tyle, że ze zdwojoną siłą.
Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybko. Po tym co przeczytałam, to nie wiem czy bardziej od Sasuke nie jestem ciekawa wyjaśnień. Zabił wszystkich poza Madarą? Ja bym go sprzątnęła w pierwszej kolejności.
OdpowiedzUsuńweny!
Być może zdążę dzisiaj wstawić. Zobaczymy jak się z czasem wyrobię. Jeśli nie, to jutro rano. Zabójstwo rodziny jest nawiązaniem do oryginalnej historii z Naruto. A kwestia dlaczego nie zabił Madary wyjaśni się później.
UsuńWiem, że plany nie zawsze wypalają, to też zła nie jestem. Piszę, aby zachęcić cię do wstawienia kolejnego rozdziału B-)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam :/ Ogólnie walczyłam dzisiaj z brakiem weny, a potem nie za bardzo miałam czas. Tak wyszło. Mam już napisane prawie pół i postaram się szybko dopisać, poprawić i dodać.
OdpowiedzUsuńSpoko ;-) wiem jak to jest. Łatwo jest kogoś poganiać, a sama już z piętnaście razy zabierałam się za napisanie kolejnego rozdziału swojej historii. Mam dopiero 20% i mało prawdopodobne jest, że dziś go skończę 0:)
Usuńza to chętnie bym coś przeczytała. Więc pewnie za jakiś czas znowu tu zajrzę.
weny i chęci!
Wzięłam się za to właśnie, a więc jeśli nie wygonią mnie spać, to może skończę przed 12. :) Aczkolwiek mogą występować jakieś małe błędy.
UsuńPowodzenia w pisaniu również życzę.
Dzięki, ale ja to i tak pewnie za chwilę spasuję. Oby Tobie szło lepiej niż mi. Spać mi się chcę, więc pewnie zaraz wyląduję w milusim łóżeczku B)
UsuńSkończyłam :)
Usuń