Halloweenowy
one-shot pisany był przez dwie osoby. :) Otóż ja wcieliłam się w
rolę Itachiego, a Elesis (https://www.blogger.com/profile/16255586416087867369) pisała jako Sasuke. Chciałam spróbować
wstawić coś na podstawie RPG, więc mam nadzieję, że się spodoba.
Itachi
Ziewnąwszy
zszedłem po schodach, aby chwilę potem znaleźć się w małej, ale
przytulnej kuchni. Być może spanie do południa nie było zbyt
dobrym pomysłem. Zwłaszcza, że czułem jak nieznośnie ciążą
mi powieki. Chociaż nie miałem za dużego wyboru. Praca podczas
nocy była zdecydowanie bardziej wyczerpująca, szczególnie kiedy
zbliżał się ten nieszczęsny Halloween. Najtrudniejszym było
ukrywać to wszystko przed rodzinką. Do dziś pamiętałem jak
matka, z zamiarem przygotowania kanapek do szkoły prawie mnie
nakryła gdy wracałem. Już wolałem narzekać na skrzypiące
schody, niżeli na swoją, pełną niebezpieczeństw robotę.
Usiadłem przy stole, spojrzałem kątem oka na naścienny zegar i
zacząłem jeść, myśląc o wszystkim i o niczym jednocześnie.
Sasuke
Wstałem
wyjątkowo wcześniej, pamiętając o tym, że dzisiaj jest
Halloween. Przygotowań końca nie było, a piękny kostium hrabi
Drakuli sobie spokojnie wisiał na drzwiach od szafy. Chociaż ta
rzecz była gotowa. Ale jeszcze nim dojdzie do świętowania, to
trzeba samemu przygotować coś dla tych, co przyjdą, by zdobyć
upragnione słodycze. Choć sam nie znosiłem cukierków, to część
z przebieraniem się uwielbiałem. Święto idealne dla mnie, mogę
wejść w skórę jakiegoś zabójcy, mitycznego stworzenia, czy
czegoś innego.
Wstawiając
foremki do piekarnika, by ciastka mogły się upiec, nie dostrzegłem
jak mój brat wchodzi zaspany do pokoju.
-
Witaj - powiedziałem dopiero wtedy, kiedy odwróciłem się i
dostrzegłem jego posturę. - I smacznego.
Usiadłszy
obok niego, zacząłem przyglądać się jego twarzy, chcąc wybadać,
co mu się stało. - Znowu się nie wyspałeś?
Itachi
-Niekoniecznie.
Stwierdziłem
cicho, mimo otumanienia odpowiadając mu dokładnie, aby nie wypaść
głosem jeszcze gorzej niżeli wyglądałem, skoro na wstępie to
zauważył. Jeszcze nie miałem tej nieprzyjemności, zobaczyć
siebie w lustrze. A skoro było to tak widoczne, musiałem wyglądać
co najmniej źle.
-Gdzie
rodzice?
Zapytałem
od tak, chcąc odwrócić uwagę brata od swojego stanu. Zazwyczaj
starałem się robić wszystko w taki sposób, aby przesadnie nikogo
nie zamartwiać. Chociaż było to trudne przy ciągłym zabijaniu
demonów i innych postrzelonych istot, pragnących dobrać się do
niewinnych ludzi.
Miałem
zaledwie kilkanaście lat, gdy dowiedziałem się o istnieniu
potworów. W takim właśnie celu zostałem łowcą, wstępując do
Akatsuki. I jakoś tak to się potoczyło, że robiłem obecnie to co
robiłem. Niewyspanie było jednym ze skutków takowych działań.
Sasuke
Tylko
patrzyłem spod przymrużonych oczu na jego usta, by wiedzieć, że
ten kłamie. Choć Itachi idealnie kłamał, to już od dawna go
przejrzałem. Umiałem dostrzec te drobne zmarszczki podczas mówienia
na jego porcelanowej skórze, by wiedzieć, że kłamie.
-
Nie oszukasz mnie. Nie spałeś.
Na
pytanie zastanowiłem się, próbując sobie przypomnieć powód ich
zniknięcia.
-
Wyszli. Bodajże na zakupy, ale już nie pamiętam tego, co mówili.
Nie słuchałem ich - przyznałem bez bicia. - Zajęty byłem
robieniem ciastek. Poczęstujesz się, jak skończą się piec? -
spytałem uśmiechnięty, lubiąc jak mój brat mnie chwali. Może i
mówił to, bo wypada, ale i tak jakoś... mnie te słowa cieszyły.
Itachi
Uśmiechnąłem się delikatnie.
Jak zawsze przed spostrzegawczością małego braciszka nie było
ucieczki. Nie miałem szans skłamać, szczególnie że byłem za
bardzo rozkojarzony aby pilnować wyrazu twarzy. Pokiwałem głową,
przyjmując do wiadomości powód zniknięcia rodzicieli i uchyliłem
powieki, instynktownie zerkając w kierunku piekarnika. Dopiero teraz
dotarł do mnie intensywny zapach pieczonego ciasta.
-Z
chęcią.
Odrzekłem,
szczerze ciekaw jak mu tym razem wyszły.
-Spodziewamy
się kogoś?
Zapytałem,
zważywszy, że brat zazwyczaj brał się do takich rzeczy gdy była
jakaś okazja.
Sasuke
-
Lubisz moje wypieki, co? Łakomczuch jeden - pokręciłem rozbawiony
głową, wstając, by podejść do piekarnika. - Nie, ale jest w
końcu Halloween, a nie posiadamy cukierków, no i jakby jakiś
dzieciak się napatoczył, to zawsze można dać.
Uwielbiałem
gotować. Od małego stałem przy garnkach, wyręczając matkę
prawie we wszystkim. Cóż, marzyła mi się kariera kucharza albo
nawet i piekarza.
-
O, popatrz - zagadnąłem go. - Zrobiłem w kształcie duchów, dyni
i nawet znalazła się czaszka. Artystycznie jak się patrzy -
powiedziałem, dumny ze swojego dzieła.
Itachi
-Nie
moja wina, że tak dobrze gotujesz.
Nie
mogłem nie odpowiedzieć entuzjazmem. Radość chłopaka udzielała
się także i mi. Cóż, może chodziło o braterskie relacje, czy
coś w tym stylu. W każdym razie zdawałem sobie sprawę, że jest
on dla mnie ważny. Może nawet zbyt ważny. Nigdy nie sądziłem, że
będę na to patrzył jak w tej chwili, ale nie mogłem się
powstrzymać.
-Prawdziwy
z Ciebie kucharz.
Pochwaliłem
go, dobrze wiedząc, że tylko na to czeka. Zawsze był łasy na
komplementy, a ja z chęcią mu je dawałem. W taki sposób też już
byłem pewien, że dostanę kilka jego wypieków.
Sasuke
-
Weź, bo zaraz się zarumienię... - powiedziałem "skromnie",
szczerząc się do niego jak idiota. No co? To Itachi tak na mnie
działa. Kiedy do innych jestem zimny i szorstki, tak do Itachiego
jestem milutki i potulny jak baranek. No i się głupio uśmiecham w
jego towarzystwie. - Zaraz będą dobre.
I
tak czekałem, obserwując jak powoli zaczynają robić się dobre.
Po pewnym czasie je wyciągnąłem i po wystygnięciu, brat
skosztował jednego. Znów potwierdził swoje przypuszczenia o tym,
że są przepyszne. I tak miło zleciał mi przy nim czas, ale
zaczynało powoli się ściemniać.
-
Niedługo czas się przebrać - rzekłem w pewnym momencie, patrząc
na zegarek wiszący na ścianie.
Itachi
-Z
chęcią bym to zobaczył...
Stwierdziłem,
naprawdę mając na to ochotę. Ale to nie było na miejscu.
Pokręciłem niezauważenie głową, zabierając się za wcinanie
wypieków, które dostałem.
-Wybierasz
się z kimś na święto?
Zapytałem
dla pewności, zerkając na niego uważnie. W Halloween monstra były
szczególnie aktywne, dlatego nic dziwnego, że się o niego
martwiłem. Wolałem być całkowicie pewien, że nic mu się nie
stanie.
Sasuke
-
Hm? - zdziwiłem się na jego pytanie. - To oczywiste, że sam. Nie
mam zamiaru się z nikim użerać podczas mojego ulubionego święta.
Wzruszyłem
ramionami, nie chcąc słyszeć żadnych "ale". Brat zawsze
prosił go, by poszedł z kimś, ale nigdy nie podawał powodu, dla
którego miałby to robić.
-
Spokojnie, przecież mnie nie zgwałcą... - westchnąłem lekko
podirytowany tym niańczeniem.
Itachi
Cicho
westchnąłem, ale nie skomentowałem tego w żaden sposób. Młodszy
zawsze robił co chciał, a trudno było mi go do czegoś przekonać.
-Baw
się dobrze.
Odparłem
tylko, sprzątając po jedzeniu. Żałowałem, że Sasuke nie
wiedział jak wiele niebezpieczeństw czeka na niego na zewnątrz. I
moim braterskim obowiązkiem było go ratować z opresji w razie
potrzeby.
Sasuke
-
Ej... a ty nie idziesz? - spytałem z czystej ciekawości. Nigdy nie
mówił nic o tym. Ani jaki kostium ubierze... nic. - Zaczekaj z
odpowiedzią. - I pognałem na górę, do pokoju, by móc obrać swój
kostium, który szył przez prawie cały rok. Nie wyglądał źle, bo
miał od groma czasu.
Po
przebraniu się zbiegłem na dół, mając nadzieję, że braciszek
nigdzie się nie ulotnił. Miałem nadzieję, że szczęka mu
odpadnie, jak usłyszy, że ja sam go robiłem.
-
I jak?
Itachi
Pokręciłem
głową, zaprzeczając gdy tylko wrócił.
-Niestety
nie mogę iść.
Mruknąłem
cicho, dobrze zdając sobie sprawę, że lepiej będzie jeśli Sasuke
się nie dowie co też takiego będę wyczyniał w tym czasie gdy on
będzie się bawił. Więc gdy tylko ujrzałem oblicze Sasuke w iście
wampirzym stylu na chwilę mowę mi odjęło. Wyglądał...
realistycznie.
-Wow.
Wyglądasz świetnie.
Sasuke
-
Świetne, nie? Nie muszę się nawet malować, bo sam jestem blady
jak trup. A po za tym... dlaczego nie idziesz? - Nadąłem policzki,
bo myślałem, że Itachi ze mną pójdzie... - To będę musiał iść
sam...
Była
odpowiednia pora, by wychodzić już. Wziąłem puste pudełeczko w
kształcie dyni, po czym pożegnawszy się z bratem, wyszedłem na
miasto, by móc zbierać jak inni słodycze.
Itachi
-Jestem
zajęty.
Stwierdziłem
z żalem, uśmiechając się do niego pobłażliwie.
-Może
następnym razem.
Szepnąłem,
a następnie podszedłem bliżej aby standardowo puknąć go w
czółko. Trochę trudno było mi odmawiać, ale niestety nie miałem
wyboru. Poza tym i tak miałem zamiar obserwować młodszego brata.
Dla bezpieczeństwa.
Sasuke
Znowu
to puknięcie w czoło. Prychnąłem na to zdenerwowany, wymijając
go, by znaleźć się przy drzwiach w korytarzu. Rzuciłem krótkie
"cześć" i wyszedłem. Przyznam, że zawsze irytowało
mnie to, że nigdy nie miał czasu wyjść ze mną na ten "bal"
przebierańców. Od zawsze zbywał mnie jakimiś głupimi tekstami
typu "nie mam czasu" albo "nie tym razem". Nigdy
nie zdradzał sekretu, dla którego i w Halloweena go nie było, i
często w nocy opuszczał dom.
Potrząsnąłem
głową.
Nie
powinienem się tym zadręczać. W końcu muszę wyglądać strasznie
i zbierać te zakichane słodycze, a nie myśleć o bracie.
Itachi
Uśmiechnąłem
się pod nosem ledwo widocznie.
-Złość
piękności szkodzi, braciszku.
Szepnąłem
sam do siebie, nie zważając na to, że młodszy już wyszedł.
Lubiłem czasami nieco się z nim podroczyć. Sam nie wiem dlaczego.
Zarówno gdy przynosiłem mu radość jak i delikatnie go irytowałem
ogarniała mnie satysfakcja. Może tak już musiało być... Szybko
wszedłem na górę i założyłem na siebie coś z kapturem, aby
młodszy mnie nie poznał.
Sasuke
Chodziłem
od domu do domu, zgarniając coraz to więcej cukierków wszelkiej
maści. Oczywiście musiałem spotkać moich znajomych, którzy po
spytaniu mnie, czy z nimi się przejdę, szli we własnym kierunku.
Bo zawsze odmawiałem. Ale naprawdę nie interesuje mnie użeranie
się z innymi, a przyznać muszę, że nie pałam miłością do
wszystkich. Ech...
Po
godzinie odwiedziłem już wszystkie domy, robiąc sobie od czasu do
czasu przerwę. Ale zastanawiało mnie, czy za lasem są jakieś
miejsca, które z chęcią dadzą mi łup. Dlatego też zapuściłem
się w ciemny las, oglądając się uważnie za siebie.
Itachi
Przysiągłem
sobie, że upilnuje go, choćby mi włosy miały z głowy wypaść.
Sasuke był atrakcyjnym kąskiem i zdawałem sobie z tego sprawę.
Jakby tego było mało, wyczuwałem już obecność stworzeń
fantastycznych, ilekroć podchodziłem bliżej lasu. Ale nie miałem
wyboru, bo Sasuke tam poszedł. Pozostawało mi jedynie pozostać w
gotowości...
Sasuke
Szedłem
spokojnie, czując na sobie jakiś wzrok... Po raz pierwszy od dawna
zacząłem się szczerze bać, bo nic, ale to nic nie było widać. I
odwracając się co chwila, zdałem sobie sprawę, że się zgubiłem.
Cholera. Teraz to naprawdę zacząłem panikować. Cholera! Nie idąc,
lecz biegnąc, potknąłem się o wystający korzeń drzewa i przede
mną pojawiły się jaskrawe, czerwone oczy.
- O kurwa...
- O kurwa...
Itachi
Zauważyłem
to niemal natychmiastowo. Nie myśląc wiele nad tym co robię po
prostu rzuciłem się braciszkowi na ratunek. Osłoniłem go, a
następnie wbiłem ostre narzędzie w potwora, który z sykiem
zniknął. Dziękowałem sobie za to, że było ciemno i miałem na
głowie kaptur. Dzięki temu może nie zauważył kim jestem? Kto
wie. Teraz pytanie jak się zmyć. Pomyślałem na szybko i
korzystając z jego nieuwagi przybliżyłem się, wpiłem w jego usta
i odszedłem tak szybko jak mnie tam przywiało, czując czerwone
ślady na polikach. Jednocześnie czekałem aż wstanie i pójdzie za
mną, aby znalazł drogę powrotną.
Sasuke
Z
dudniącym serduchem próbowałem ogarnąć cała tą sytuację. To
było tak irracjonalne, że myślałem w pierwszej chwili, że to
wytwór mojej chorej wyobraźni. A jednak nie. Przestałem tak
myśleć, dopóki nie otrzymałem całusa. Te usta... były bardzo mi
znajome. Nie myśląc, zacząłem biec za "wybawicielem",
wołając, by ten się zatrzymał, ale znowu się przewróciłem, tym
razem zdzierając do krwi kolano. No waliłby to pies...
- Czekaj! - wrzasnąłem ostatni raz, nie mogąc się podnieść.
- Czekaj! - wrzasnąłem ostatni raz, nie mogąc się podnieść.
Itachi
Zerknąłem
do tyłu, starając się aby nie zauważył kim jestem. W końcu
podszedłem i szybko przerzuciłem go sobie przez ramię, aby mu
pomóc. Skierowałem się w stronę wyjścia z lasu i postawiłem go
dopiero na ziemi, gdy byliśmy w sercu święta. Z oddali usłyszałem
wołanie, jednakże było ono skierowane do brata, co pomogło mi się
ulotnić gdy ten tylko spojrzał w tamte stronę.
Sasuke
Nie
spodziewałem się tego, że nieznajomy złapie mnie i przerzuci
przez ramię. I to jeszcze tak, że nie byłem w stanie zauważyć
jego twarzy. No świetnie. Jednakże nie oponowałem, bo wyjście z
tak ciemnego lasu było niemożliwe. Dlatego byłem wdzięczny, że
ktoś zlitował się i wyprowadził mnie z tych ponurych ciemności.
- Kim jesteś? - spytałem mimo wszystko cicho, ale nie dostałem odpowiedzi. Ba, kiedy mnie odstawił w bardziej zaludnione miejsce, zniknął. A wystarczyło tylko, bym na moment się odwrócił.
Nawet mu nie podziękowałem. Szlag by to.
Sam nawet Naruto, który mnie zaczepił, spytał się o tę zakapturzoną postać. Ale nie potrafiłem mu odpowiedzieć dokładnie kim był. Ech.
Wróciłem do domu późno dosyć, a brata dalej nie było w domu, bo wewnątrz panowała cisza i mrok. Pozwoliłem sobie od razu na pójście do pokoju w celu zaśnięcia na wygodnym łóżku.
- Kim jesteś? - spytałem mimo wszystko cicho, ale nie dostałem odpowiedzi. Ba, kiedy mnie odstawił w bardziej zaludnione miejsce, zniknął. A wystarczyło tylko, bym na moment się odwrócił.
Nawet mu nie podziękowałem. Szlag by to.
Sam nawet Naruto, który mnie zaczepił, spytał się o tę zakapturzoną postać. Ale nie potrafiłem mu odpowiedzieć dokładnie kim był. Ech.
Wróciłem do domu późno dosyć, a brata dalej nie było w domu, bo wewnątrz panowała cisza i mrok. Pozwoliłem sobie od razu na pójście do pokoju w celu zaśnięcia na wygodnym łóżku.
Itachi
Wróciłem
do domu i niemal od razu oparłem się o ścianę, biorąc głębokie
wdechy.
-Cholera.
Mało brakowało...
Westchnąłem
cicho, przymykając powieki. Niestety nie mogłem pozwolić sobie na
wytchnienie, bo usłyszałem jak drzwi się otwierają, co musiało
oznaczać, że Sasuke już wrócił. Drgnąwszy szybko przeniosłem
się do własnego pokoju, zdejmując płaszcz i chowając go pod
poduszkę.
Sasuke
Przespałem
całą noc, ciągle będąc ciekaw, kim był ten ktoś, kto mnie
uratował. Ale nigdy się o tym chyba nie dowiem. Może miałem
zwidy? Możliwe.
Wstając rano, poszedłem od razu do kuchni, czyli jak zawsze. Przy wejściu stał Itachi, który pomimo czerwonych plam na policzkach wyglądał normalnie. I nie wiem, o czym pomyślałem, ale podszedłem do niego i ucałowałem szybko jego wargi na dzień dobry. To było głupie. Cóż. Chciałem sprawdzić, czy jego wargi tak smakowały jak zakapturzonej postaci, ale... o czym ja myślę. Ech. Na mózg mi się rzuca.
-Cześć? - uśmiechnąłem się głupio.
Wstając rano, poszedłem od razu do kuchni, czyli jak zawsze. Przy wejściu stał Itachi, który pomimo czerwonych plam na policzkach wyglądał normalnie. I nie wiem, o czym pomyślałem, ale podszedłem do niego i ucałowałem szybko jego wargi na dzień dobry. To było głupie. Cóż. Chciałem sprawdzić, czy jego wargi tak smakowały jak zakapturzonej postaci, ale... o czym ja myślę. Ech. Na mózg mi się rzuca.
-Cześć? - uśmiechnąłem się głupio.
Itachi
Rano
wstałem z zamiarem zrobienia śniadania zarówno dla siebie jak i
brata. W końcu chciałem jakoś go przeprosić, że nie mogłem być
z nim w Halloween w taki sposób jakby tego chciał Toteż stałem
przy kuchni, gdy do pomieszczenia wszedł nie kto inny jak Sasuke.
Całkowicie nie spodziewając się takiego ruchu, uchyliłem wargi i
zamrugałem. Przez chwilę trwałem w bezruchu, nie mając pojęcia o
tym co się teraz stało.
-A... cześć.
Mruknąłem, starając się pozbierać do kupy. Jakby nie było, jego wargi były przyjemnie słodkie. Pocałunek wydawał się nawet lepszy od tego wczorajszego, chociaż dobrze, że młodszy nic o nim nie wiedział. I zacząłem wypytywać o wczorajszy dzień, jak gdyby nigdy nic.
-A... cześć.
Mruknąłem, starając się pozbierać do kupy. Jakby nie było, jego wargi były przyjemnie słodkie. Pocałunek wydawał się nawet lepszy od tego wczorajszego, chociaż dobrze, że młodszy nic o nim nie wiedział. I zacząłem wypytywać o wczorajszy dzień, jak gdyby nigdy nic.
Fajny pomysł, ale trochę Wam to nie wyszło. Biorąc pod uwagę fakt, że treści są w różnych kolorach, trzeba było częściej zmieniać postacie. Kojarzy mi się to z oglądaniem filmu z napisami, gdy w pewnym momencie napisy się rozjeżdżają i najpierw jest pokazana scena, a po kilku-kilkunastu sekundach można dopiero przeczytać co zostało powiedziane. Przez zmuszanie się do ciągłego pilnowania sytuacji, tekst z lekkiego stał się ciężki. Co do samej fabuły to nie jest źle. Nie wiem jak Elesis odnalazłaby się w roli Itachiego, ale zdecydowanie wolę, gdy Ty wcielasz się w Sasuke. Szkoda, że nie zrobiłyście tego na zasadzie dwóch różnych spojrzeń od początku do końca. Najpierw ze strony Sasuke, który jest olany przez brata, a później ratuje go nieznajomy w kapturze, a potem ta sama historia opowiadana od początku do końca przez Itachiego.
OdpowiedzUsuńZawsze warto było spróbować. :)
UsuńOd razu zaznaczam, iż pretensji nie mam, bo krytykę przyjmuję, ale wolę powiedzieć, jak ja to widzę. Coby nie było żadnych wątpliwości co i jak.
UsuńNa kolory wpadłam ja, bo to klasyczny eRPeg i żeby ludzie zamiast czytać co chwila [Sasuke] czy tam inną postać, orientowali się po kolorach. Ot, takie ułatwienie.
Wolałyśmy pisać właśnie żelaznymi zasadami eRPega, ponieważ dla nas było to łatwiejsze. I gdybyśmy miały tak pisać, jak podajesz, to prędzej Cann sama by to naskrobała, aniżeli ja (bo tutaj nie potrzeba byłoby drugiej ręki do wklepywania tekstu, a chciałyśmy coś obie dodać).
Co do Sasuke; może i nie piszę nim za dobrze (jam nerwowa dziołcha jest i chaotyczna wbrew pozorom. Ciężko mi się wpasować jest w postacie spokojne) i myślę, że Itachi w moim wykonaniu wyszedłby o wiele gorzej, niż Cann. Z dwojga złego, lepiej w tę stronę.
Cóż, nie wyszło. Są też różne gusta, ale szanuję twoje zdanie,
Elesis.