-Jeszcze chwila, a pożarłaby cię wzrokiem.
Prychnął, zaciskając usta. Brunetka w długim warkoczu właśnie miała zniknąć za rogiem, ale zatrzymała się na chwilę, odwracając w ich stronę. Nawet z takiej odległości można było dostrzec słabe rumieńce, ozdabiające jej policzki. Tyle że wystarczyło jedno mordercze spojrzenie Sasuke, aby odwróciła się na pięcie i odeszła. Nareszcie. Nie zważając na mężczyznę, który jeszcze niedawno machał jej jak głupi, oderwał się palcami od podpieranej ściany i ruszył w całkowicie innym kierunku.
-Jesteś zazdrosny.
Stwierdził Itachi, unosząc kącik ust ku górze i podążył za nim.
-Wcale.
Parsknął, starając się wlać w swoją wypowiedź jak największą ilość oziębłości. Takie coś wystraszyłoby już wielu. Każdy wolał nie zaczynać z Sasuke, gdy widział go w takim stanie. Ale niestety Itachi to nie był każdy i na niego już to nie działało. Zasiadł w fotelu Hokage, poprawiając całkowicie mu niepasujący, biały płaszcz, a następnie zajął się papierami. A przynajmniej miał taki zamiar. Od kiedy został przywódcą wioski, jego brat zyskał porządny rozgłos. Nie było dnia, aby pod drzwiami gabinetu, akurat w porze składania raportu przez długowłosego nie stała jakaś głupia dziewczyna, łudząca się, że może to jej się uda, skoro poprzednie poległy. Sam ten fakt możliwe, że by mu nie przeszkadzał. Przyzwyczaił się. Ale gdy Itachi zaczynał odpowiadać na to wszystko swoimi miłymi słówkami i uprzejmością zaczynała go krew zalewać. Tak, był zazdrosny. I co z tego? Łasica bardzo dobrze wiedział jaki wpływ na niego ma i jakie żywi do niego uczucia. A mimo to nadal wszystko utrudniał, doprowadzając wiecznie niewzruszonego sukinsyna do wrzenia. Był zły, zły jak cholera za każdym razem gdy musiał na to patrzeć. No bo tak naprawdę zazdrościł im nieco tej bezpośredniości. Na pierwszy rzut oka było widać czego chciały. A on? Co mógł dać Itachiemu? Aż dziw, że nie został jeszcze przez niego porzucony.
-Sasuke.
Łasica ułożył głowę na ramieniu chłopaka, wędrując palcami na jego klatkę piersiową. Wyczuwał zmiany nastroju.
-Jestem zazdrosny.
Przyznał w końcu niechętnie, po raz pierwszy się do tego przyznając. Twarz młodszego wykrzywiła się w grymasie, jakby właśnie przełykał cytrynę, gdy tylko zdał sobie z tego sprawę. Rozmawianie o uczuciach nie było jego dobrą stroną. Nie było to też mocną stroną Uchihów. Itachi odwrócił obrotowy fotel w swoim kierunku, a następnie ukląkł, złapał młodszego za palce i zaczął na każdym z nich składać pojedyncze pocałunki, jakby właśnie chciał wynagrodzić mu niedawno zaistniałą sytuację. A może pragnął, by Sasuke uległ? Poddał się i mówił o tym dalej? Wiele trudu sprawiało doprowadzenie chłopaka do takiego stanu, a więc nie chciał zmarnować chwili, w której to ujrzał nieco więcej niżeli maskę bzdurnego, zimnego człowieka.
-Masz mnie.
Nie potrzebował mówić nic więcej, mimo iż nijak odnosiło się to do wcześniejszej wypowiedzi. Pomijając fakt, że nie wiedział jak sformułować słowa, to wolał przekazywać bratu wiadomości niewerbalne. Przez lata wspólnego towarzystwa, zdołali nabyć i opanować tę umiejętność do odpowiedniego stopnia. Ni mniej, ni więcej w swoim towarzystwie zawsze można było poczuć się inaczej.
-Tak, mam ciebie.
Westchnąwszy, wyciągnął dłonie i ujął Itachiego za twarz. Najchętniej nie wypuszczałby go po za te cztery ściany, ale wiedział, że obaj mają obowiązki. Chociaż... zerknął na zegarek, względnie oceniając ile czasu jeszcze dla niego ma, nim nadejdzie czas kolejnego spotkania.
-Dobrze.
Szepnął sam do siebie, unosząc kąciki ust ku górze. W zasadzie posiadał jeszcze dobre dwadzieścia minut, ale w tyle czasu mógł się nim wystarczająco nacieszyć. A przynajmniej do wieczora musiało wystarczyć. Pchnął długowłosego na biurko, zmuszając by na nim usiadł, a wcześniej wypełniane na blacie dokumenty pospadały na podłogę, co jakoś nie za bardzo go zaciekawiło.
-Znowu?
Zapytał Itachi, poniekąd z rozbawieniem w głosie. Prawda, nie mieli dla siebie za dużo czasu o tej porze, bo obaj posiadali ważne obowiązki. Ale zazwyczaj gdy już dochodziło do podobnych sytuacji, (a występowały one często, chociaż niekoniecznie w biurze) Sasuke nie był aż taki nachalny i niezaspokojony.
-To twoja wina.
Prychnął, posyłając Łasicy wyzywające spojrzenie wraz ze swoim firmowym, kpiącym uśmiechem, co momentalnie przywołało na jego plecy zimne dreszcze. Parsknąwszy oparł się wygodnie łokciami o drewniany blat i odchylił głowę do tyłu, tym samym deklarując, że aby zaczął brać udział w zabawie Sasuke musiałby go jakoś do tego zachęcić.
-No i co teraz?
Zapytał nieco złośliwie. Hamował uśmiech ostatkiem sił, aczkolwiek gdy wyobrażał sobie minę chłopaka zaczynało stawać się to coraz trudniejsze.
-Nie pójdę na całość. Podaruję ci coś, za co zapłacisz w domu. I to porządnie.
Długowłosy z oznakami zainteresowania zerknął kątem oka na młodszego, starając się ogarnąć co on kombinuje. I zdecydował się na to w momencie, w którym pewne, aczkolwiek nieporadne blade ręce odpięły zamek jego spodni, następnie wkradając się pod materiał ostatniej części ubrania, zasłaniającej przyrodzenie. Spiął się. Gdy poczuł mokry język na swoim penisie miał ochotę wplątać palce w jego włosy i odchylić głowę w tył, ale nie śmiał odwrócić wzroku od przyciągającego obrazka, jakim był Sasuke, jego zarumienione policzki i lekko błyszczące z podniecenia oczy. Jak na siebie i tak nie znęcał się nad Itachim zbyt długo, bo bez powolnego męczenia przeszedł do konkretów, porzucając niewinne zabawy. A skończyło się tak jak zawsze. Kiedy w odpowiednim momencie chciał go od siebie odsunąć z malinowych ust wydobył się pomruk niezadowolenia, który mu to uniemożliwił. Jak zawsze, braciszek był cholernie uparty i musiał zrobić wszystko po swojemu. Więc stało się. Spuścił się w jego usta z westchnięciem, tym samym dokańczając krótką zabawę, będącą jedynie przedsmakiem do tego co miało zacząć się wieczorem. Poczuł szarpnięcie, a następnie coś, a raczej ktoś cholernie przystojny, z wypiekami na twarzy przyciągnął go do siebie, wpijając mu się w usta.
-Idź już. Spóźnisz się.
Szepnął cicho, zlizując stróżkę śliny, która wytworzyła się pomiędzy ich wargami. Szczerze Itachiemu wcale się nie śpieszyło. Nie po tym jak został pobudzony do takiego stopnia, ale po przelotnym zerknięciu na zegarek wiedział, że nie może już sobie pozwolić na więcej. Wstał więc, doprowadził się do porządku i obserwował jak młodszy nieco się uspokaja. Gdy miał już się odwrócić i odejść, chłopak skorzystał z okazji i klepnął go w pośladki, uśmiechając się przy tym chamsko.
-Do zobaczenia wieczorem.
Itachi odwrócił się w przejściu, unosząc brew ku górze, a następnie prowokacyjnie pokazał mu język.
-Napalony zazdrośnik.
Nie czekając na odpowiedź brata zniknął, zdecydowanie w lepszym humorze niż wcześniej. A Sasuke pozostał sam, wgapiając się w porozrzucane i pogniecione papiery. Mogli przynajmniej zamknąć drzwi. Postąpili nieodpowiedzialnie, ale nie było wtedy czasu na myślenie. Stąd też nie miał pojęcia, że ktoś był świadkiem ich spotkania. A zarumieniona Sakura, czując się już bezpieczniej, wyszła z ukrycia i z burakiem na twarzy chwiejnie ruszyła do swojego biurka. Dla zakochanej kobiety było zbyt dużym szokiem dowiedzieć się, że facet za którym goniła nie wiadomo ile czasu woli własnego brata niż ją.
fajowe!!! nic dodać, nic ująć! :))
OdpowiedzUsuń