-No już. Spokojnie. To tylko tymczasowe ustalenie.
Zapewnił go, ujmując za nadgarstki, aby zaprzestał już swoich lekko drażniących działań. Zaczynał bowiem czuć lekkie pieczenie w uderzanym miejscu. Chociaż nie miał pojęcia jak to dalej się potoczy. Tutaj widać było podobieństwo pomiędzy nimi. Obaj za bardzo jakoś nie kwapili się do tego aby zostać władcą. Ba, wręcz pałali do tej funkcji niechęcią. Dlatego im dłużej Fugaku miał zamiar pozostawać na tronie, tym lepiej. Westchnąwszy pociągnął do siebie nadal nadymanego chłopaka, a następnie przytulił go w swoich ramionach. Kontem oka ku swojemu zadowoleniu dostrzegł jak na blade policzki wkrada się rumieniec wstydu. Teraz gdy nie musieli się już tak ukrywać ze spotkaniami była to całkiem przyjemna odmiana. I tak zleciało kolejne, całkiem przyjemne popołudnie.
***
-Nie wybaczę.
Syknęła przez zaciśnięte zęby, podwijając czerwoną suknię ku górze, aby nie ubrudziła się od ziemi po której stąpała. Nienawidziła wychodzić z zamku, również z tego powodu, ale nie miała wyboru. Musiała wypełnić swój cel. I pomyśleć, że własny syn stał się plugawym przeciwnikiem.
-Zdrajca mego łona.
Szepnęła cicho, nie zważając na to, że nikt jej nie słucha. Dostarczała tyle jadu na ile było ją stać. Syn musiał ponieść konsekwencje. A skoro nie był jej już potrzebny, to najprościej było go sprzątnąć wraz z ukochanym braciszkiem. Zacisnęła zęby i bez pukania wdarła się do chaty zielarza. Odgłos butów na podwyższonym obcasie rozniósł się po pomieszczeniu przez drewno na którym stąpała, tym samym informując właściciela, że ma niezapowiedzianego gościa.
-Orochimaru!
Krzyknęła, nawet nie zamierzając się hamować. Przepełniała ją wściekłość i nienawiść. Skoro nie było jej pisane wygrać wojny, to przynajmniej zamierzała doprowadzić wszystko do samego końca. Według tego co sobie ubzdurała.
-Co się dzieje, Pani?
Mężczyzna pojawił się na schodach w najodpowiedniejszym momencie, bo Vivien już zamierzała sama się po niego pofatygować. A wtedy nie byłoby to zbyt miłe przeżycie, szczególnie dla niego. Na twarzy Orochimaru malował się ten sam, delikatnie kpiący uśmieszek, aczkolwiek przygasł po dostrzeżeniu wyrazu twarzy władczyni.
-Potrzebuję trucizny. Niezawodnej. Nie będę tolerowała żadnych sprzeciwów. A jeśli się odważysz z pewnością zawiśniesz.
O NIEEEEEEE. VIVIEN, TO TY PRĘDZEJ ZGINIESZ, ZOŁZO >_____>
OdpowiedzUsuńNo, co takie krótkie te rozdziały? ;_; Ja chcieć wincyj! Czy Orochimaru zrobi tę trutkę? Jak zareaguje Itachi na wieść o tym, że własna matka chce go zabić? A jak Sasuke zareaguje, wiedząc, że to też niejako przez niego matka się wyrzekła Itacza? Tyle pytań, a nie ma jeszcze odpowiedzi. ;_;
Zapału i weny!
Pozdrawiam,
Elesis. :3
Dziękuję i wzajemnie :D
UsuńHehe.... Faktycznie nie wstrzeliłam się w Twój pomysł :) Czyli będzie walka matki z synem :)) Czerwona jest na przegranej pozycji, bo Itachi jest geniuszem :)) Chyba babka tego nie wie, skoro myśli, że jej się uda :))
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy będzie opisana reakcja Fioletowej pani, bo w sumie ona musi chodzić szczęśliwa z takiego obrotu sprawy. Z drugiej strony może dalej chcieć zabić starszego syna króla, aby kategorycznie się go pozbyć.
No to sobie dumam, a Ty pewnie niewiele będziesz chciała mi powiedzieć :(
Podoba mi się, ubolewam jedynie, że rozdział tak szybko się skończył :)
Weny
Kwestię matki Sasuke również poruszę, a Czerwona nie do końca jest przegrana. Zresztą będzie to potem wyjaśnione. :)
Usuń