Suigetsu miał rację. Karin nie potrzebowała zbyt dużo czasu aby sprowadzić drugiego następcę tronu z powrotem do królestwa. Na szczęście wszystkich roślina która miała posłużyć do stworzenia odtrutki znajdowała się już w ich rękach. Choć nie wyszli z tego całkiem bez szwanku. Można było się spodziewać, że tak ważne ziele nie będzie rosło byle gdzie. Każda roślina lubi dużo słońca i wody, wraz z dogodnymi warunkami do rozwoju. Jak na ironię ta musiała za miejsce rozkwitu wybrać strome zbocze. Zdobycie jej nie dość że potrwało dłużej niż podejrzewali, to Pain jeszcze się zranił w nogę. Gdyby nie koń, prawdopodobnie nie dotarli by do zamku na czas. Od rana wszędzie panował chaos i roztrzęsienie, jednak mniejsze niż tego dnia w którym królestwo dowiedziało się o śmierci władcy. Powrót Itachiego uspokoił wszystkich na tyle, że ludzie przynajmniej przestali sterczeć pod okiennicami zamku, dociekając informacji na temat tego co miało być dalej. Medycy już sporządzali napar dla śpiącego Sasuke, a Itachi załatwiał wszystkie papiery. Nie odzywał się do nikogo jeżeli nie dotyczyło to spraw obowiązkowych, ale jak mu się dziwić? Jednego dnia wyruszasz aby kogoś uratować, a gdy wracasz ojciec nie żyje, brat ledwo zipie, a lud popada w bunty wraz z natłokiem przysyłanych, pisemnych kondolencji lub informacji na temat wrogich zamiarów sąsiednich państw, z którymi nie żyli jeszcze w zgodzie. Tak jakby tymczasowo przejął po ojcu urząd i to w tak ważnym czasie. W przerwach pomiędzy gonieniem kolejnych urzędników miał okazję zastanowić się nad przyszłością, która to dosyć dziwnie się zapowiadała. Poznał namiastkę smaku królowania, co wcale nie było proste jak też uważał od początku. Nie podejrzewał także tego jak i wielu innych rzeczy, że matka może być na tyle bezczelna aby wykorzystać sytuację, gdy ten latał zabiegany w tę i tamtą stronę, starając się wszystko unormować. Vivien nie miała poczucia winy, zakładając na twarz tę swoją kłamliwą maskę dobrej matki, która już dawno została przez niego przejrzana. Śpiewka o tym jak bardzo kobieta może mu pomóc w przyszłym królowaniu puszczał pomimo uszu. Dobrze wiedział o co chodzi, dlatego też wykorzystując teraźniejszą pozycję nie powstrzymał się przed wygarnięciem kobiecie co myśli o jej beznadziejnych kłamstwach. Tym samym raz na zawsze zakończył jej, zarówno jak i matki Sasuke nadzieje na to, że kiedykolwiek dojdzie do władzy. A przynajmniej tak zakładał. I na tym ostra wymiana słów się skończyła, albowiem na szczęście do komnaty wkroczył posłaniec z informacjami na temat Sasuke i Paina. Itachi czekał na to od dłuższego czasu, umierając z niecierpliwości i niepokoju. Czym prędzej popędził do części szpitalnej, zostawiając damę samą. Był zmęczony, brudny i spięty, ale gdy pomyślał o tym jak czują się jego towarzysze przestał narzekać. I tak najmniej ucierpiał w tej całej niedorzeczności, kręcącej się w kółko. Bez pukania pchnął wielkie wrota, wchodząc do środka. Miał nadzieję, że ktoś już wspomniał bratu o tym co się stało podczas gdy ten odleciał. Co jak co, ale nie chciałby mu przekazywać wiadomości, że ojciec, dopiero co przez nich poznawany stracił swojego żywota w walce z trucizną. Zawahał się tuż przed dotarciem do celu, spostrzegając wpatrującego się w niego z uporem Paina. Wyglądał jakby właśnie oceniał, czy Itachi jest w odpowiedniej kondycji psychicznej aby samotnie sobie poradzić. Uchiha skinął mu jedynie głową na znak, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a następnie przeszedł obok i znalazł się za zakrętem, prowadzącym do Sasuke. Chłopak wyglądał... całkiem nieźle, biorąc pod uwagę stan w jakim się znajdował przed wyruszeniem w drogę. Jego ciemne oczy były uporczywie wlepione w podłogę, a mina jakby zacięta, nie wróżyła nic dobrego. W mgnieniu oka zrozumiał dlaczego. Wokół niego kręciły się trzy pielęgniarki, płaszczące się i łaszące jak napalone kotki. Gdyby nie sytuacja najpewniej długowłosy miałby ochotę wybuchnąć śmiechem. Podszedł bliżej i zaklaskawszy w dłonie odprawił kobiety, stosując znaną już wszystkim taktykę ,,chcę porozmawiać z nim sam na sam". Podziałało. Nikt nie śmiał zlekceważyć jego rozkazu i akurat teraz całkowicie mu to odpowiadało. Bracia zostali w pomieszczeniu sami. Ciszę przerywał jedynie śpiew ptaków, które gdzieś za oknem zasiadały na liściastych gałązkach. Atmosfera była dosyć dziwna, napięta. W powietrzu dało się wyczuć nutę niepewności i oczekiwania na to aż któryś w końcu zrobi pierwszy krok. Nie parzyli na siebie. Wzrok Itachiego wbity był w okno, a Sasuke uporczywie wpatrywał się w pościel leżącą na jego nogach. Starszy w końcu odetchnął cicho, choć trochę się rozluźniając. Co być miało to będzie.
-Przepraszam.
Szepnął, całkowicie nie wiedząc jak inaczej zacząć. Za co przepraszał? Za to, że to nie on został otruty, za to że chłopak musiał to przechodzić i za to, że nie zdążył na czas przed tym jak ojciec wyzionął ducha. Odważył się spojrzeć przed siebie, wprost w onyksowe tęczówki. Wybrali sobie ten sam moment aby okiełznać się wzrokiem. Skutkiem tego połączenie wzrokowe się urwało, a każdy z nich zakłopotany odwrócił głowę w swoją stronę. Wyglądało to tak jakby powrócili do zachowań z przed kilku tygodni, kiedy to ich relacje przeszły na kolejny, wyższy poziom. Choć to, co stało się potem uświadomiło Itachiemu jak bardzo się mylił. Sasuke wstał z posłania, machnięciem dłoni rozkazując aby protest cisnący mu się na usta nie wydostał się po za nie. Dość chwiejnym krokiem, z zaciętą miną podszedł bliżej tylko po to aby tuż przed celem runąć jak długi. No, prawie. Itachi złapał go tuż przed katastrofą, wpuszczając w swoje bezpieczne, bijące ciepłem objęcia. Sasuke w podzięce zgromił go wściekłym wzrokiem. Widocznie nie miał ochoty aby ktoś mu pomagał kiedy tak usilnie się starał aby zdobyć na samodzielności. Tyle że zamiast ciętych słów uniósł dłonie, a następnie przyciągnął za policzki twarz starszego brata ku sobie, aby mieć lepszy dostęp. To trwało tylko kilka sekund. Bajeczna determinacja, głód wymalowany w oczach i gestach, a następnie najbardziej tęskny i uczuciowy pocałunek jakiego dane im było smakować. Momentalnie zrobiło się duszno, a nawet wręcz gorąco. Tyle że drzwi frontowe się otworzyły, co poskutkowało natychmiastowym oderwaniem od siebie. Obaj spojrzeli automatycznie w stronę z której przyszedł gość. A raczej przyszła. Urocza blondynka stała w przejściu, obficie się rumieniąc aż po cebulki włosów. Natomiast Uchiha jak to już Uchiha mają, po niedawnych ekscesach posiadali jedynie delikatnie zaróżowioną twarz. Chociaż u Sasuke z pewnością bardziej się to odznaczało.
-Naruko... to jest mój brat, Itachi.
Wykrztusił w końcu z siebie jakoś dziwnie naciągniętym głosem brunet, a następnie przysiadł na skraju łóżka z którego niedawno co wstał. I tak po chwili cały zamek wypełnił pisk zaskoczonej dogłębnie dziewczyny.
No ej!! Co masz do poprzednich opowiadań? Następne opowiadanie wystarczy, aby trzymało poziom i będzie dobrze :)) ale jak masz większe aspirację, to czemu nie :))
OdpowiedzUsuńPocałunek milusi :) aż się mordka cieszy, ale ten gość, to nie na miejscu :p
No i na koniec :) BIERZ SIĘ W GARŚĆ!!! Co to ma znaczyć, że nie masz motywacji? Sama spójrz jak wiele masz wyświetleń. To dobry dowód na to, że wiele osób czeka na Twoje opowiadania. Po prostu pisz dla nas ;P
Weny i chęci!!
Wyświetlenia to niestety nie wszystko :p
UsuńChyba wiem do czego pijesz, ale nie jestem w stanie pomóc. Nie wytargasz za uszy, ani nie zmusisz nikogo do niczego. Z moich obserwacji mogę jedynie powiedzieć, że wbrew pozorom ludzie mają podobne problemy w konkretnych sytuacjach. To co męczy Ciebie, spotkało większość piszących w mniejszym czy też większym stopniu. To jak sobie z tym poradzisz zależy od Ciebie. Ja trzymam kciuki za Ciebie :))
Usuńdziękuję:)
UsuńKolejny rozdział CUDOWNY, nie wiem co masz do swoich wcześniejszych opowiadań bo jeszcze ich nie przeczytałam ale czekam na kolejny rozdział {(nie tylko ja :) } i biorę się za czytanie pozostałych
OdpowiedzUsuńDuuużo weny :D
Miło mi to czytać :)
Usuń