czwartek, 18 sierpnia 2016

Zwiędły żonkile - cz.3

Stwierdzenie, że był zły, było co najmniej za słabe aby oddać to jak się teraz czuł. Niewyspany, zziębnięty i przemoczony do suchej nitki stał na poboczu, wypatrując charakterystycznej blond czupryny od ponad piętnastu minut. Niby nie tak wiele gdyby nie to, że deszcz od kilku dni nie przestawał padać, a nie było gdzie się przed nim schronić. Uchiha pociągnął nosem, starając się pohamować nadchodzący katar, po czym schował wychłodzone ręce w kieszeniach skórzanej kurtki.
-Wdał się w Kakashiego.
Mruknął w przestrzeń z niecodzienną jak na siebie melancholią. Kakashi był ich poprzednim dowodzącym i zawsze, ale to zawsze się spóźniał. Dlatego każdy nie kłopotał się z przychodzeniem o ustalonej godzinie. Gdy tytuł przekazany został na Naruto o wiele ciężej było się z powrotem przestawić na dawne nawyki, dlatego też blondas wpadł na pomysł, że zostanie drugim Kakashim. Niby nie takie głupie jednak każdy kto znał Naruto, wiedział, że robił to bardziej pod siebie i swoje długie spanie niż pod wygodę innych.
-Yo.
Zerknął do tyłu zdając się na pozorny spokój. W końcu komu jak komu, ale jemu nie dałby tej satysfakcji i nie pokazałby uczuć pod byle pretekstem. Co ważniejsze, nie po to zgodził się na spotkanie.
-Co to była za pilna sprawa o której nie chciałeś nic powiedzieć przez telefon?
Zapytał darując sobie przywitanie. Zresztą to nie była żadna szczególna nowość. Przez chwilę zdawało mu się, że przez twarz blondyna przemknął cień, jednak gdy zamrugał już go nie było. Naruto uśmiechnął się delikatnie, po czym zadrżał i szczelniej okrył się dzierganym na drutach szalikiem w kolorze soczystej pomarańczy. Czyżby kolejny prezent od pani Uzumaki? Najprawdopodobniej tak własnie było.
-Chodźmy stąd. Niedaleko jest knajpka, nie wytrzymam długo na tym mrozie.
Sasuke wcale się nie dziwił. Odkąd sięgał pamięcią największym wrogiem Naruto był brak słońca. Jakby to ono go napędzało. Kiedyś już podejrzewał, że zamontował sobie gdzieś baterie słoneczne, ale nigdy takowej nie widział. I tak oto ta teza stała się jedną z zagwozdek wydziału. Zmarszczył brwi, sięgając po telefon gdy zaczął wykonywać niezbyt przyjemny taniec niecierpliwości w jego tylnej kieszeni. Zanim jednak zdołał zerknąć na wyświetlacz już snuł teorie na temat tego kto mógł do niego pisać. A zważając na porę, mogła być to albo Hinata albo Itachi.
"Chyba powinniśmy pogadać. 
Przyjdź za godzinę do parku na przeciwko komisariatu. 
To naprawdę ważne, Sasuke. Proszę.
Uważaj na siebie."
Czyli jednak Itachi. Nie mniej jego wiadomość była na tyle niepokojąca, że przez moment chciał olać Naruto i lecieć prosto do parku. Nieważne, że mogło go tam jeszcze nie być. Pieprzony Itachi. Nie dość, że włazi mu w życie, to jeszcze sprawia, że musi się martwić. Wziął głęboki wdech i przymykając powieki usiadł przy stoliku, próbując się uspokoić. Wdech i wydech. Dyskretnie by Naruto niczego nie zauważył. Gdy ponownie skupił się na nim wyglądał na dziwnie zamyślonego, ale ostatecznie o nic nie zapytał co go zaskoczyło. Zanim sam zdołał się odezwać kelnerka podeszła do nich, odbierając zamówienie. 
Wziął kawę. Czarną, bez mleka i dodatków. Musiał sobie czymś pomóc, bo inaczej odwaliłby kitę na miejscu. 
-Więc? 
Ponaglił, czując jak zaczyna podrzucać nogę w celu wyładowania nagromadzonego stresu. Jak dobrze, że była ona pod stolikiem i nie mógł tego dostrzec.
-Więc chodzi o twojego brata. Podobno jest w mieście.
Zabrzmiało to jakby wiedział. Nie, on musiał wiedzieć. Niebieskie tęczówki przewiercały go na wskroś, co było dostatecznym dowodem.
-Aha.
Odburknął, gapiąc się w ścianę. Naprawdę musiał go kryć?
-I co w związku z tym?
Zapytał w udawaną obojętnością. By dodać do tego nutkę dziedzicznej zajebistości zaczął przyglądać się swoim paznokciom. Były idealnie czyste i zadbane. Dziewczyna uśmiechając się zalotnie wróciła z tacą i postawiła przed blondynem jego cytrynową herbatę, po czym podała kawę na wyciągnięte dłonie Sasuke. 
-Zdajesz sobie sprawę, że Itachi jest ścigany? Nie chodzi tu tylko o policję, która chciałaby mu zadać kilka zasadniczych pytań, co chyba raczej jest zrozumiałe. Tu chodzi o...
-Mafię?
Przerwał mu unosząc onyksowe tęczówki z nad parującego napoju. Uspokoił się pod wpływem ciepła. Teraz z kolei Naruto zmarszczył brwi i pokręcił głową na potwierdzenie jego słów. Schylił się, po czym zaczął czegoś szukać w długim, beżowym płaszczu. Lekko rozmokła od deszczu dokumentacja spoczęła na stoliku by zostać popchniętą w stronę Sasuke.
-Akasuna Sasori. Jeden z najniebezpieczniejszych przestępców w kraju. Specjalizuje się w tworzeniu bomb dużego zasięgu, ale potrafi też piekielnie dobrze strzelać. 
Zaczął Naruto, nim w ogóle zdołał przeczytać pierwszą linijkę tekstu. Pewnym jednak było, że facet na zdjęciu nie wygląda na sympatycznego. 
-Jaki on ma związek z Itachim?
Zapytał coraz bardziej zaniepokojony. Nawet kawa przestała mu smakować, więc ją odłożył. Nie chciał stłuc ciążącego w palcach naczynia. 
-Shikamaru obserwuje tego gościa. Ostatnio nawet udało mu się wkręcić w jedną z rozmów. Mówiąc wprost Akasuna dostał zlecenie wyeliminowania Itachiego wszelkimi możliwymi środkami, nie zważając na ofiary. Wątpię, aby twój brat miał o tym pojęcie. Dlatego też potrzebna mi jego lokalizacja, abyśmy mogli go jakoś chronić. I Ciebie przy okazji. 
Tu spojrzał na niego wymownie. A więc tak jak się tego Sasuke spodziewał - Naruto o wszystkim wiedział. Ale niestety nie miał teraz czasu się tłumaczyć. Wstał, rzucił kilka drobnych za kawę na stolik i nim Naruto zdołał zorientować się w sytuacji już go nie było. Biegł przed siebie, ignorując denerwujący deszcz na twarzy.
-Kurwa. 
Szepnął cicho, drżącymi dłońmi wyjmując telefon z kieszeni. Zwolnił, wystukał numer i... nie odpowiada. Miał ochotę po raz kolejny przekląć. Niczego nie pragnął bardziej niż zorientowanie się, czy Itachiemu i małej nic nie jest. Pytanie czy powinien wpierw biec do domu, czy na umówione miejsce. Posterunek był bliżej. Minął alejkę, zaraz potem skręcił w zakręt, zatrzymując się na wzgórzu tuż przy parku. Stał tam. Na samym środku dróżki, wpatrywał się w kaczki pływające po stawie. Niemal natychmiastowo mu ulżyło. Wypuścił powietrze z ust, zginając się w pół. Świetnie. Idealny moment żeby dostać kolki. Łasica zamrugał, po czym rozejrzał się po okolicy, aż w końcu jego wzrok spoczął na Sasuke. Tyle że coś było nie tak. Powoli zaczynał dostrzegać na twarzy brata czyste przerażenie, kiedy puścił się biegiem w jego stronę.
-Sasuke uważaj!
Odwrócił się, ale było już za późno. Usłyszał huk wystrzału, po czym runął na trawę. Ostatnią rzeczą jaką ujrzał były buty oprawcy i podeptane przez niego kwiatki.
Żonkile. Przekwitłe żonkile. 

6 komentarzy:

  1. Jestem bardzo ciekawy, kto go zaatakował.
    Oczywiście brakuje mi scen miłosnych :D
    Daj proszę znać, gdy będzie nowa notka : www.opodandy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sceny będą, będą. I to nie byle jakie ;)
      Okej, nie ma problemu. :)

      Usuń
    2. A co z "Tronem" kochana? Chętnie przeczytam "ZŻ" jak tylko znajdę na to czas :)
      Weny!

      //Mika

      Usuń
    3. Według kolejności pewnie wpierw wstawię właśnie Tron, ale staram się po równo pisanie rozkładać.

      Usuń
  2. Oh shit... tylko to przyszło mi do głowy, gdy przeczytałam tą część. Nic dodać, nic ująć. Przez chwilę myślałam, że to już koniec tego one-shota, ale dochodzę do wniosku, że będzie jeszcze czwarta część...co nie? Bo jeśli nie to osobiście cię zamorduję. Choć w sumie, kobieto, czego ty w końcu chcesz? Jak jest dobre zakończenie, to że za pudrowo, a jak złe...to też źle. No cóż...taki już urok charlenowatych.

    Czapkę zdejmuję,
    Charléne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie, będzie. Jeszcze z tymi shotami nie skończyłam. No cóż, zakończenie to zakończenie. Podobnie jak i początek dla niektórych jest trudne do zrobienia. Czegoś zawsze do pełni zadowolenia brakuje, bo wbrew pozorom nawet kilka linijek sporo zmienia.

      Usuń