Menu

Opowiadania

niedziela, 12 kwietnia 2020

Agony - Rozdział XXXIX.

Mina Naruto była dość zwyczajna, a jednak Sasuke wpatrywał się w niego tak, jakby widział go na oczy po raz pierwszy. Od wejścia do gabinetu Hokage wymienili się jedynie kilkoma krótkimi zdaniami. Spodziewał się że blondyn już na starcie zacznie krzyczeć i wyładowywać swoją nieposkromioną energię, opieprzając go za wszystkie te rzeczy które się wczoraj wydarzyły. Najwidoczniej wciąż jednak na coś czekał, a zdradzała go nerwowość i przeskakiwanie z nogi na nogę.
-Nic nie powiesz?
-Co mam niby zrobić? Pogłaskać cię po główce i powiedzieć: O tak, Sasuke. Zajebista sprawa że znowu naraziłeś się na niebezpieczeństwo, a na dodatek niedługo będziesz już shinobi bez kekkei genkai. No normalnie jestem z ciebie dumny jak nigdy wcześniej. Powinieneś dostać nagrodę za pokaz wspaniałości. -Uzumaki uniósł ręce i zaczął żywo gestykulować po czym wyszedł zza swojego biurka i z każdym kolejnym słowem dźgał przyjaciela oskarżycielsko w pierś. W końcu jednak przeklął głośno i rzucił mu się na szyję, tym razem nie dbając o to czy Uchiha czuje się dobrze z takim kontaktem fizycznym, czy też nie. Dupek zasłużył sobie chociażby i na namolność Uzumakiego. Właściwie to zdawał sobie sprawę ze swojej winy i dlatego spróbował załagodzić sytuację, klepiąc przyjaciela niezbyt delikatnie po plecach. Wciąż miał awersję do tego typu wyskoków dlatego stał napięty jak struna, ale zdecydował się pozwolić Naruto na dotyk, skoro miał na to ochotę. Wiedział że tak szybciej go udobrucha i załatwi niezbędne formalności dla których się tu pofatygował. -Przynajmniej teraz już rozumiem dlaczego. -Wychrypiał blondyn i finalnie odsunął się na odległość kilku kroków. Jego niezbyt subtelna mina sugerowała że nawiązuje do relacji między nim, a Itachim. Sasuke przełknął ślinę, nawet nie wiedząc w jaki sposób i od czego powinien zacząć. Nie potrafił logicznie skleić wypowiedzi tak aby miało to sens dla kogokolwiek poza nim samym. W jego głowie wyglądało to zdecydowanie poprawniej. Po za tym gdy już było po wszystkim to ciężej szło mu poruszanie tak... prywatnych kwestii z kimś z zewnątrz. Chociaż jakby nie patrzeć to lepiej że rozmawiał z Naruto, a nie wszystkimi naraz. Nie miał pewności jakby się wtedy zachował.
-To nie jest takie proste.
-Zauważ że życie w większości nie jest proste, a jednak sobie radzisz. Czasem lepiej lub gorzej, ale jednak. Chcę się tylko upewnić że to jest to, czego naprawdę dla siebie chcesz.
Sasuke zamrugał po czym przyjrzał mu się uważnie, nie kryjąc zaskoczenia. Nie przemyślał scenariuszy tej rozmowy, ale nie spodziewał się też swego rodzaju akceptacji. Chociaż jakby się dłużej nad tym zastanowić to właściwie powinien. Uzumaki był pierwszą osobą jeżeli chodziło o niszczenie schematów. Odkąd pamiętał zawsze próbował patrzeć na ludzi z ich punktu widzenia i przyjmował na spokojnie rzeczy za które większość ludzi mogłaby skazać na wieczne potępienie.
-Akurat o to nie musisz się martwić. -Wywrócił oczami, zastanawiając się jak przy tak dużej empatii Uzumaki może być jednocześnie równie niedomyślny. Gdyby nie był pewien tak ważnych rzeczy to nie angażowałby się w ten sposób. Wiele faktów dało się łatwo wywnioskować z całego jego życiorysu. -Co na to inni? -Zapytał, woląc dowiedzieć się teraz od niego, zamiast czekać aż będzie musiał przetestować swoje teorie na własnej skórze. Nie za bardzo miał ochotę na grupowe spotkania i ewentualne wytykanie palcami. Podejrzewał że najmocniej przeżyła to Sakura, ale z drugiej strony znowu nie miał pewności. W szpitalu nie dała mu żadnych podstaw do tego typu podejrzeń. Nie żeby zwracał na nią jakoś szczególnie dużą uwagę, ale zauważyłby gdyby zachowywała się jak histeryczka.
-Jak myślisz? Częściowo są w szoku, muszą to przetrawić na spokojnie, ale pozbierają się. Poprosiłem o dyskrecję, choć nie mogę ci zagwarantować że nikt się nie dowie. Było z nami też kilku "niewtajemniczonych". Prędzej czy później plotka może wypłynąć w świat.
-Nie szkodzi. Spodziewałem się tego. -Wzruszył ramionami, opierając się o przeciwległą ścianę. Wydawał się w ogóle nie przejmować nieprzyjemnościami jakie miały dopiero nadejść, ale było to uzasadnione. Przeszedł w swoim życiu dużo gorsze rzeczy niż zszarganie opinii publicznej, która jakby nie patrzeć już i tak była w niezbyt dobrym stanie. Coś takiego nie mogło znacząco wpłynąć na jego psychikę. Informacje które otrzymał nie były też żadną nowością ani dla niego, ani tym bardziej Itachiego. Już wcześniej poruszył z nim ten temat i przedyskutował ewentualne opcje, jednak to właśnie długowłosy uparł się aby wcześniej przyszedł i wymienił kilka zdań chociażby i tylko z Naruto. Na pytanie dlaczego powinien zrobić to sam otrzymał od niego oczywiście zawiłą, niejasną odpowiedź, ale i tak poszedł. Jak zawsze.
-Nie mówiłeś mi że powiedziałeś Hinacie.
-Bo nie mówiłem. Skąd ci to przyszło do głowy? -Rzucił od niechcenia, odrywając się od dotychczasowego zajęcia jakim było przyglądanie się zachodzącemu słońcu.
-Po tym jak zniknąłeś jako jedyna była na tyle spokojna aby wszystko wyjaśnić i uregulować. Zresztą od początku wyglądała jakby nie była wcale zaskoczona i nie kryła się za specjalnie z tym że wie. Otwarcie się przyznała. -Po słowach Naruto zapadła dosyć długa cisza. Uchiha przeszukał szybko wspomnienia, zastanawiając się gdzie popełnił błąd, jednak szybko przypomniał sobie ich rozmowę podczas wesela Shikamaru i Temari. Nie mieli w końcu zbyt wielu wspólnych chwil, mógł je wszystkie wyliczyć na palcach jednej ręki, a nie był aż tak pijany aby zapomnieć o tym co się wydarzyło. Hinata była spostrzegawcza i przez jego małą intrygę sama domyśliła się prawdy.  
-Wesele. Wtedy się domyśliła, albo chociaż nabrała podejrzeń. -Wyjaśnił i głęboko westchnął. Hinata była wystarczająco spostrzegawcza, a on stracił wtedy gardę. Jakby nie patrzeć to było wesele, a on rzadko pił alkohol i nie był przyzwyczajony do przebywania w rozbawionym towarzystwie. Jego uwaga musiała być wyjątkowo rozproszona skoro zbagatelizował coś co normalnie by wyłapał. Zwłaszcza z tak bliskiej odległości.
-Pewnie nie chcesz gadać na ten temat ze wszystkimi ale powinieneś zamienić parę słów z Hinatą. Martwiła się o was.
-Porozmawiam z nią jeszcze dzisiaj. -Obiecał, chociaż zrobił to pod wpływem chwili. Wcześniej nie miał tego w planach.
-Więc co zamierzasz?
-Dlaczego pytasz?
-Uchiha nie wkręcaj mnie. Znam tę minę. Może nie jestem zbyt domyślny ale jako tako widzę kiedy coś ukrywasz. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia dziwnym było by gdybyś po prostu przyjął sytuację taką jaka jest i siedział cicho, starając się przeczekać.
-Masz rację. -Przyznał ostrożnie. Dawkowanie informacji było najlepszą taktyką wobec Uzumakiego. Unikał niepotrzebnej sensacji. -Obgadałem to już z Itachim. Wspólnie uznaliśmy że to dobry moment na opuszczenie wioski. -Naruto nie wydawał się specjalnie zaskoczony ich decyzją. Zmarszczka między brwiami dobitnie sugerowała niezadowolenie, aczkolwiek Sasuke najwidoczniej go nie docenił, bo spodziewał się że blondyn wybuchnie i zacznie podawać milion powodów dla których powinni zostać.
-Wiesz że nie musicie tego robić? To nie jest idealne rozwiązanie. Czy tu będziecie czy nie, plotki i tak się rozejdą. Odejście niczego nie zmieni.
-Częściowo masz rację. -Przyznał cicho, splatając ręce na torsie. Nie spodziewał się wcześniej że ta rozmowa może tak go zmęczyć. -Tak jednak będzie dużo łatwiej. Jeśli zostaniemy ludzie będą węszyć, a to podsyci sprzeciwy. Zresztą to tylko drugorzędny powód.
-A jaki jest pierwszorzędny? -O ile Naruto do tej pory całkiem nieźle radził sobie z natłokiem nowych informacji, tak nie rozumiał z jakiego innego powodu dwójka Uchihów miałaby chcieć opuścić Konohę. Dla niego to że byli częścią tej społeczności było taką oczywistością jak fakt że słońce świeci na niebie.
-Nie zrozumiesz tego, ponieważ nigdy nie widziałeś dla siebie innego miejsca na ziemi niż Wioska Liścia. Żyłem długo na zewnątrz i czułem się w pewien sposób... wolny. Rozumiesz co mam na myśli? -Decyzja aby nieco otworzyć się przed blondynem nie była łatwa, ale Uchiha poszedł za radą starszego brata, próbując wykrzesać z siebie odpowiednie słowa i przekazać to co miał na myśli, mimo iż nigdy wcześniej tego nie próbował. Zawsze z góry zakładał że nikt go nie zrozumie, albo nie chciał aby ktokolwiek wiedział i mógł to wykorzystać przeciwko niemu. Konoha była miejscem które w jakiś sposób go dusiło. Każdy mieszkaniec zawsze był oceniany, przydzielano mu konkretne piętno. Sasuke odczuwał skutki działania tego systemu już od narodzin. Najpierw był młodszym synem przywódcy szanowanego klanu, potem biednym ocalałym z rzezi, któremu każdy współczuł, a na koniec uciekinierem i zdrajcą. Oczywiście każdy z tych faktów się zgadzał, jednak na zewnątrz nie szło rozpoznać go równie łatwo co tutaj. Wtopienie się w szary tłum bez konieczności wysłuchiwania co inni mają na jego temat do powiedzenia było chyba największą zaletą podjętej lata temu decyzji aby opuścić Konohę i udać się do Orochimaru. Nawet tam czuł się pod tym względem zdecydowanie lepiej niż tutaj.
-Nie lubisz gdy ludzie próbują cię kontrolować. Całkiem łatwo zgadnąć. -Uzumaki pokręcił głową po czym parsknął cicho i uśmiechnął się od ucha do ucha, jakby odkrył Amerykę i był z tego faktu niesamowicie zadowolony. -Nie chcę znowu cię stracić. Cholera, przecież zaczęło się całkiem nieźle układać.
-To nie tak że chcemy się całkowicie odciąć. -Wytłumaczył spokojnie, tłumiąc chęć przewrócenia oczami. -Zamierzamy wykorzystać ten czas żeby poszukać informacji na temat Indry. Pewnego dnia pewnie wróci, a ja straciłem swojego asa w rękawie. Na świecie z pewnością ostały się jeszcze jakieś informacje. Poznanie wroga to teraz najlepsza rzecz jaką mogę zrobić żeby się przygotować. Co jakiś czas wyślę ci wiadomość, uwzględniając to co uda nam się znaleźć. Pomyśl o tym jak o misji, a nie odejściu.
-Czy to ma mnie pocieszyć? -Parsknął blondyn, jednak bez przekonania. -No dobra, szanuję twoją decyzję. Obiecaj jednak że wrócisz.
-Prawdziwy z ciebie dzieciak... Jeśli tak bardzo ci zależy to obiecuję. Zadowolony?
-Jeszcze jak. -Sasuke nie mógł już znieść tego promiennego uśmiechu pełnego samozadowolenia. Przedłużanie tej rozmowy także nie miało większego sensu. Załatwił to co chciał przy minimalnych szkodach. Ruszył więc do drzwi, pamiętając że powinien przecież odwiedzić Hyuugę i wymienić z nią kilka zdań. Nie przyznałby tego na głos jednak czuł że jest coś tej dziewczynie winien. W pewien sposób polubił Hinatę i to jak się zachowywała. Nie była wścibska, ani tym bardziej namolna, a jednak udało jej się rozszyfrować całkiem sporo rzeczy, włącznie z prawdziwą naturą Sasuke. Po za Itachim i Naruto całkiem nieźle wpisywała się w obraz ludzi z którymi Uchiha chciałby mieć jako taki kontakt. Ta z pozoru nieliczna grupka i tak była tłumem jeżeli by brać pod uwagę jego introwertyczne nastawienie do życia.
-Sasuke? -Zawisł z dłonią na klamce, spoglądając przez ramię aby ponaglić Uzumakiego do mówienia.
-Zapamiętaj sobie że jestem uparty. Już raz zaciągnąłem cię do wioski więc jeżeli nie dotrzymasz słowa to możesz być pewien że znowu to zrobię. -Groźba ze strony Hokage była całkiem zabawnym przebiegiem zdarzeń. Nie kontrolował tego. Uniósł lekko kącik ust ku górze, musząc zgodzić się z każdym wypowiedzianym przez blondyna słowem.
-Nie mógłbym zapomnieć. Jesteś najbardziej natrętnym, upartym i irytującym Młotkiem na całym świecie. -Trudno było odgadnąć czy to pochwała, czy bardziej obelga. Zanim jednak blondyn zdołałby o to odpowiednio zapytać Sasuke skorzystał z chwili i się ulotnił. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz