wtorek, 30 października 2018

Tron - Rozdział XXVI.

Sasuke podjął decyzję i trzymał się jej mocniej niż jakiegokolwiek innego postanowienia w całym swoim życiu. Gdy opowiedział o tym pomyśle Naruko, prawie popłakała się ze śmiechu. Chodząc w kółko po komnacie i skręcając z rozbawienia, posyłała mu wymowne spojrzenia, rzucając od czasu do czasu "siła seksu" lub "dostał w dupę, teraz ma energii kupę". Normalnie Sasuke z pewnością odpowiedziałby równie mocnym tekstem, ale jego myśli błądziły po zupełnie innych horyzontach, dlatego też usilnie ignorował wszelakie formy zaczepek. W końcu jej też się znudziło. Brak reakcji w takich sytuacjach był najlepszym lekarstwem.
-Więc? Mam rozumieć, że to ostateczna decyzja? Nie będziesz potem żałował? -Zapytała wyraźnie niepocieszona, splatając ręce na piersiach. Obdarzył ją ukradkiem lekceważącym spojrzeniem, jakby próbował w ten sposób ukarać za te niedorzeczne pytania. Nic sobie z tego jednak nie zrobiła. Była zbyt rozjuszona sposobem w jaki potraktowano jej zaczepki.
-Ja nigdy nie żałuję. Jeżeli podejmiesz w życiu jakąś decyzję możesz jedynie dążyć do jej doskonalenia lub poprawy swoich czynów. Istnieją tylko te dwie ścieżki. -Odparł śmiertelnie poważnie, przełykając ślinę. Przymknął powieki i stłumił ziewnięcie, które niekontrolowanie cisnęło mu się na usta. Nie spał w końcu zbyt wiele tej nocy.
-W takim razie nie ma sensu cię powstrzymywać. -Przyznała, unosząc dłonie ku górze w geście kapitulacji. Oczywiście, martwiła się o niego. W pewien sposób był dla niej w końcu jak brat, ale nie zmieniało to faktu, że często się ze sobą nie zgadzali. W taki czy inny sposób, relacja przetrwała. Jedno wolało pomarańcz, drugie fiolet. Jedno róże, drugie lilie. Morał był zasadniczo prosty. Przeciwieństwa faktycznie się przyciągały. W tym przypadku przyjacielskim, delikatnym sposobem.
-Nie ma. -Skinął lekko głową, nie zdając sobie sprawy z delikatnego uśmiechu, który wtargnął mu na usta. Pokręcił głową na jej niezadowoloną, nadąsaną minę, aż w końcu rozłożył ręce w zapraszającym geście. Gdyby nie był człowiekiem racjonalnie myślącym mógłby rzec, że dostrzegł widoczny ruch jej dwóch wysokich kitek. Prawie jak uszy wyjątkowo zadowolonego psa. Dziewczyna najwyraźniej odrzuciła udawaną postawę obrażonej damy. Nie mogła przecież zmarnować tak rzadkiej okazji. Nie zdarzało się to codziennie, aby Sasuke Uchiha pozwalał komuś na tak wiele. Z widoczną na twarzy radością rzuciła mu się w ramiona, natychmiast ściskając ręce wokół szczupłej szyi.
-Szczeniara. -Parsknął Uchiha, na próżno próbując pozbyć się zbędnych myśli. Przed oczami stanął mu obraz najszczęśliwszego pudla, proszącego szczekaniem o więcej atencji. Dla niego Naruko była właśnie istotą o podobnym mechanizmie działania. Klepnął ją nagląco w plecy, po czym lekko uszczypnął, pozbywając się natręta. Natychmiastowo pisnęła i odsunęła się od niego, łapiąc za zaczerwienioną skórę przy łokciu.
-To bolało ty głupku!
-To dobrze, bo miało. -Odparł, unosząc brew ku górze. Nie przywykł do dotyku fizycznego. Z pewnością ten gest niezręczności musiał mieć jakąś przeciwwagę. Padło na ból. Zanim dosięgła go jedna z książek, przypadkowo zasięgnięta przez Naruko z półki zgrabnie uchylił się od przedmiotu i szybkim krokiem schował za ścianą, zatrzaskując za sobą drzwi do komnaty.
-Chyba dobrze się bawisz. -Zauważył Itachi, w pierwszej chwili prawie przyprawiając brata o zawał. Nie spodziewał się tego, choć po jego twarzy nie było widać większych zmian. Po prostu przyśpieszone bicie serca.
-Wyśmienicie. Unikanie dziwnych kobiet to moja pasja. -Rzucił z sarkazmem, robiąc zamaszysty ruch nadgarstkiem w powietrzu.
-Właśnie cię szukałem. -Dodał szybko, aby nie dać Itachiemu prawa do pociągnięcia tematu. Wolał tego uniknąć. Naprawdę.
-Czyżby? -Itachi uniósł brew dokładnie w taki sposób, jakby idealnie wiedział co Sasuke chciał osiągnąć taktyczną zmianą toru rozmowy. Ostatecznie otrzymał karcące, wwiercające się w niego spojrzenie. Odpuścił wypytywanie. Póki co. Młodszego zdecydowanie łatwiej było podejść wieczorami, gdy był już poważnie zmęczony.
-Chodź już. Jestem głodny. -Wywrócił oczami. On także zdawał sobie sprawę jakie twierdzenia snuły się w pięknej głowie Itachiego. Nie skomentował jednak tego w żaden bardziej werbalny sposób. Dobrze było tak jak było. Zresztą jego myśl zaprzątało coś kompletnie innego. Nie mógł się teraz rozpraszać, nieważne jak bardzo trudne by to nie było. Do jadalni doszedł jako pierwszy, popychając obie strony wrót na tyle mocno, aby mógł przejść środkiem z podniesioną głową. A zaraz za nim wszedł lekko zaskoczony, ale i rozbawiony Itachi. Mimo iż Sasuke na swój genialny plan wpadł dopiero przed paroma chwilami, zachowanie brata wydawało się sugerować, że zna go lepiej niż on sam. Co z kolei oznacza, że Itachi mógł podejrzewać co się święci, zanim sam Sasuke do tego doszedł... ale przecież to niemożliwe. Młodszy Uchiha pokręcił głową, jakby odganiał wyjątkowo natrętną muchę i przybrał na twarz fałszywy, zadowolony wyraz. W końcu Kakashi od dobrych kilku chwil mu się przyglądał. Wszystko musiało wyjść naturalnie. Perfekcyjnie. Poczekał aż wszyscy zajmą miejsca, po czym po podaniu jedzenia zaczął szybko konsumować, całkowicie zaskakując tym ich gościa. Zazwyczaj Uchiha siedział w ciszy, delikatnie popychając swój posiłek. Dzisiaj sprawy miały się kompletnie inaczej. Jedzenie zostawało pochłonięte niemalże natychmiast, a zaraz po otarciu warg chustą zaczynał mówić. I to nie byle jak mówić. Zaangażowanie z jakim opowiadał o Itachim i ich wspólnych planach jednocześnie wewnętrznie paliło go wstydem jak i dumą. Nie przywykł do zachowywania się jak... no cóż, Naruko, ale skoro sprawa tego wymagała to był gotów się poświęcić. Ostatecznie i tak Kakashi nie potrafił w żaden sposób odbić piłeczki i co jakiś czas jedynie mrugał zaskoczony i spoglądał na przemian na obu braci, tylko od czasu do czasu wtrącając coś od siebie. Kiedy chciał po raz kolejny podjąć próbę flirtu słownego z Itachim, Sasuke najzwyczajniej wstał od stołu, podszedł do krzesła brata i układając ręce na oparciu pochylił się i przesunął palcami policzek Łasicy.
-Nii-san masz coś na twarzy. -Mruknął, po czym musnął wargami miejsce w którym faktycznie zostało pojedyncze ziarnko ryżu. Kiedyś przyszłoby mu to trudniej. Dzisiaj był naładowany pewnością siebie i energią, którą przekazał mu nie kto inny, jak zaskoczony Łasic. Kontrolnie zerknął na Kakashiego, nie ukrywając dumy i triumfu, które same zaszyły się w jego spojrzeniu. Tą walkę z pewnością wygrał.
-Dziękuję za posiłek. -Dorzucił jeszcze, ukrywając w swojej wypowiedzi drugie dno. Uśmiechnął się lekko, wyprostował i przejechał po własnych ustach palcami, po czym lekko je oblizał. Skierował kroki do wyjścia. Jeszcze dosłownie minuta lub dwie, a jego twarz spłonęłaby najbardziej soczystym z buraków, a tym samym cała pewność siebie poszłaby na długi spacer. Odetchnął głęboko, opierając się całym ciałem o drewniane wrota. W głowie kołatała tylko jedna, jedyna myśl.
"Zrobiłem to. Zrobiłem."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz