czwartek, 8 listopada 2018

Tron - Rozdział XXVIII.


-Itachi, to nie jest dobry sposób. Nie sądzę aby Sasuke cię poparł. -Oświadczył Pain, uciskając pulsujące skronie. Kontrolnie zerknął na przyjaciela, co było w tej sytuacji strzałem w dziesiątkę. Zmieszana mina mówiła sama za siebie.

-Ty... nie powiedziałeś mu, prawda? -Zapytał z niedowierzaniem. Czasami uderzała w niego bezmyślność królewskiego syna, ale tym razem przesadzał. Nawet jeśli chciałby to utrzymać w tajemnicy, prędzej czy później Sasuke by się dowiedział. Jak nie od niego, to od kogoś innego. W przypadku wejścia drugiej opcji w życie pojawiało się ryzyko dużego, bolesnego niepowodzenia. I obaj o tym wiedzieli.

-Powiem mu, ale jeszcze nie teraz. -Pain uniósł brew ku górze, lustrując sylwetkę Łasicy krytycznym spojrzeniem.

-Mam deja vu. -Oznajmił w końcu, prychając z rozbawieniem. Nie knuli potajemnie od momentu koronacji, o ile nie dalej. Decyzja należała tylko do Itachiego, ale i tak zasiał ziarnko zwątpienia w jego postanowieniu.

-Pamiętaj tylko, że im dłużej z tym zwlekasz i im mniej szczegółów mu podajesz, tym bardziej może być potem zły. Myślałem, że mówicie sobie wszystko? -Zapytał rudy, podejmując próbę prowokacji przyjaciela. Jak wiadomo - z marnym skutkiem. Znali się z Itachim zbyt długo, aby dać się na to nabrać. Potrafili odkryć większość swoich kart w kilka krótkich sekund.

-Mówimy. -Przyznał z lekkim wahaniem. Wyglądał jakby nie spał zbyt dobrze przynajmniej od dwóch dni. Ciemne wory pod oczami prawdopodobnie nie byłyby tak widoczne, gdyby nie słabe światło świec, rzędem ustawionych na kominku.

-Sam dobrze wiesz, że to nie takie proste. Chciałbym mu powiedzieć wcześniej, ale w pierwszej kolejności stawiam jego szczęście, a nie nasze relacje. W zasadzie jeszcze nie podjąłem ostatecznej decyzji. To też dlatego. No i istnieje druga opcja.

-Nadal ją rozważasz? -Spytał z niedowierzaniem Pain, po czym pokręcił głową. Itachi był niereformowalny i uparty. Kiedy coś sobie postanowił, nawet jeżeli stawiał przed nim ciąg argumentów przeciw, dopóki nie przekonał się sam, nie było mowy o odrzuceniu pomysłu.

-Warto spróbować. -Wzruszył ramionami, wstając i związując długie włosy w koński ogon. Kucnął, łapiąc za pogrzebacz i zaczął powoli dokładać kolejne kawałki drewna do dogasającego kominka.

-Co jeśli ci odmówi? -Zapadła cisza. Itachi rozmyślał, a Pain czekał na ostateczne potwierdzenie swoich przypuszczeń.

-Wtedy wrócimy do pierwotnej myśli. -Rzucił w końcu, otrzepując dłonie z popiołu. Wyprostował się powoli, posyłając przyjacielowi przelotne spojrzenie. Jak zwykle, pomysły Itachiego niekoniecznie były mu na rękę. To nie tak, że w nie nie wierzył. Wielokrotnie miał okazję przekonać się, że gdy jakieś mu przedstawiał, zazwyczaj kończyły się powodzeniem. Problem dotyczył podłoża.

-Chcesz sam to zrobić? -Zapytał, w głębi duszy już znając odpowiedź.

-Tak. Kaguya jest zbyt dumna. Mogłaby cię nawet postraszyć wojskiem, niezależnie od powodu wizyty. Muszę osobiście zająć się przekonaniem jej. Chociaż biorąc pod uwagę to, jak bardzo idę jej na rękę, nie powinna oponować.

-Więc decyzja zapadła. -Skwitował krótko, splatając palce ze sobą tylko po to aby je wygiąć z cichym prztyknięciem kości. Stłumił zmęczone ziewnięcie, przymykając ciążące powieki. Zdecydowanie zbyt dużo czasu poświęcili dzisiaj na omówienie niecierpiących zwłoki spraw.

-Wyruszę jutro. Najpóźniej południem. -Zadecydował, zajmując miejsce obok Paina. Chwila fizycznego odpoczynku nie była zła. Zwłaszcza że powoli przekonywał się do tego, aby powiedzieć o sytuacji Sasuke. Nie miał zbyt wiele czasu. Musiał zdecydować czy ryzykować i zregenerować chociaż część sił żeby się na to zdobyć. W końcu jeżeli plan się nie powiedzie, jedynie dołoży mu rozczarowań.

-Nie myśl nad tym tyle. Jestem pewien, że niezależnie od tego jaką decyzję podejmiesz, w pierwszej kolejności upewni się, że nikt cię po drodze nie uszkodził. -Pain posłał mu kpiący uśmieszek, powoli wracając do dawnego siebie. Skoro najważniejszą kwestię mieli już za sobą, mógł pozwolić sobie na ten typ rozluźnienia. Przepychanki słowne zawsze w przyjemny sposób odciągały ich myśli od powagi problemu.

-Obyś miał rację przyjacielu.

Jeszcze tego samego wieczoru Itachi zawitał do komnaty Sasuke. To była jego rutyna. Niegdysiejsza próba morderstwa odbiła na nim swoje piętno w taki sposób, że wieczorem nie potrafił przejść obok jego sypialni obojętnie. Zawsze musiał sprawdzić, czy wszystko jest w jak najlepszym porządku. Powoli przysiadł na masywnym łóżku i odstawił świecznik na szafkę obok niego. Wolną już ręką sięgnął do ciemnych kosmyków po czym odgarnął mu je z rozgrzanego czoła, aby ostatecznie zostawić tam krótki pocałunek.

-Ciekawa pora na odwiedziny. -Mruknął praktycznie niesłyszalnie młodszy. Zagłuszała go gruba kołdra, pod którą zakopał się w taki sposób, jakby zamierzał tam przynajmniej przezimować.

-Przepraszam, że cię obudziłem. -Odparł rozczulony. Zaspany głos i klejące się powieki Sasuke tylko dodawały temu obrazkowi uroku. W tej chwili nie myślał o niczym innym jak tylko o położeniu się obok i zaśnięciu wraz z nim. Niestety, tym razem nie mógł nawet wziąć tej opcji pod uwagę i szybko odciął się od pomysłów, które hurtem podsyłała mu wyobraźnia.

-Coś się stało? -Łatwość z jaką Sasuke zaczynał wyczuwać jego zmiany nastroju powoli robiła się przerażająca. Cokolwiek by nie powiedział aby go uspokoić, gdzieś w środku i tak czuł, że nie mówi się mu całej prawdy. Cecha doprawdy niezwykła jak na nastoletniego chłopaka.

-Nic na tyle poważnego, żebyś zrywał się z łóżka. Jeśli chcesz porozmawiać rano, zrobimy to rano. -Odparł szczerze, uznając że taka opcja byłaby prawdopodobnie najlepszą.

-Teraz. -Oświadczył Sasuke bez chwili zawahania, jak zwykle całkowicie rozbijając wyobrażenie Itachiego co do dalszych losów tego spotkania. Mimo iż był na tyle zdeterminowany aby szybko się rozbudzić, pozostawał spokojny we wszystkim co robił i mówił.

-Ubierz się ciepło. -Odparł, sięgając po gruby płaszcz z wieszaka, aby opatulić nim już wstającego Sasuke. Noce były zimne. Przeziębienie to ostatnia rzecz jakiej teraz potrzebowali.

Zwłaszcza, że zapowiadała się długa, nocna rozmowa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz