-Ciekawe, czy jesteś w stanie mi zaufać. -Szepnął do swojego odbicia w szybie, po czym odwrócił się, aby wydobyć z szafki jakieś ubrania. Wszystko w tym domu było przygotowane jakby pod nich, choć nikt nie miał prawa przewidzieć, że historia potoczy się w tym kierunku. Nawet spodnie, czy koszulki. Każda rzecz idealnie na niego pasowała, jakby sam je wybierał. Przejrzał się przelotnie w lustrze, po czym nie zauważając żadnych uszczerbków wizualnych, wrócił do uchylonych drzwi balkonowych. Nie chciał ryzykować zejścia schodami. Cały ten dom był wyjątkowo drewniany, przez co od czasu do czasu coś w nim skrzypiało. Swoimi planami nie podzielił się też z Itachim, dlatego wolałby odrzucić opcję ewentualnego wykrycia. Skok z piętra nie zrobił na nim wrażenia. Nie sądził aby nawet większa wysokość coś tu dała. Nadal był shinobi. Niepraktykującym od jakiegoś czasu, ale jednak. W pierwszej kolejności musiał znaleźć tamto miejsce. Pogrzebał chwilę w kieszeni, w której schował zwitek papieru, jeszcze nie tak dawno pozyskany w całkowitym sekrecie od starego, zaufanego informatora. Dzięki niemu był w stanie dowiedzieć się jakiego rodzaju technika została użyta przy wskrzeszeniu Itachiego. Wielokrotnie zastanawiał się, w jaki sposób mógłby poznać jej treść, ale w jego obecnym stanie fizycznym wydawało się wręcz niemożliwe, aby ukraść ją z rąk wioski. Którejkolwiek. Zwłaszcza, że każde wyjście po za Liścia byłoby starannie odnotowane. Im częściej nad tym myślał, tym odpowiedź wydawała się dalsza. Aż w końcu, całkowicie przypadkiem dowiedział się o skażonej ziemi, w najgłębszej części lasu otaczającego wioskę liścia. Zagłębił się w plotki o popełnionym tam niedawno rytuale, który sprawił, że drzewa obumarły, a choroba zwierząt i roślin postępowała cały czas w jednym punkcie. Gdyby zmusił się, do użycia mangekyou... tak, była to ryzykowna opcja, ale nie miał niczego do stracenia. Nigdy nie próbował użyć umiejętności na czymś innym niż człowiek, jednak musiał spróbować. Był całkowicie pewien, że plotki nie były jedynie stekiem bzdur, a na miejscu dowie się znacznie więcej o bracie i tym, czym sam się przez niego stał. Rzucił się biegiem w stronę lasu, starając nie odwracać za siebie. Nie wiedząc czemu, był pewien, że jeżeli to zrobi, dostrzeże Itachiego, obserwującego go przez kuchenne okno. Deszcz natychmiastowo roztoczył wokół niego swe ramiona. Mimo iż wysokie drzewa chroniły przed najgorszą ulewą, wciąż czuł przylepiające się do skóry, jeszcze niedawno czyste i suche ubrania. Według wcześniej sporządzonej mapki, ich dom znajdował się zaledwie piętnaście minut drogi od miejsca, do którego chciał dotrzeć. Wypalonej śmiercią dziury, ziemi czarnej niczym smoła. I faktycznie przesłania nie myliły się ani o jotę. Stojąc w niedalekiej odległości od pierwszego, martwego drzewa wszystko wyglądało na tyle upiornie, że musiał odczekać swoją chwilę. Doskonale dostrzegał zarys czarnego okręgu, a był tym ciemniejszy, im bliżej do środka.
Cena za wskrzeszanie zmarłych nie została jeszcze do końca zapłacona.
Usłyszał w głowie cichy szept i natychmiast rozejrzał się po okolicy, ale nikogo nie dostrzegał. Co więcej, nie czuł żadnej chakry, czy obecności. Kompletna pustka pośrodku lasu. W taki jednak sposób niczego nie osiągnie. Powoli zbliżył się do konaru drzewa, wyznaczającego granicę i dotknął go palcem, który natychmiastowo zabarwił się czernią. Przetarł go drugim i powąchał. Zapach był dodatkowo metaliczny, co przywodziło mu na myśl jedynie krew. Wytarł dłoń o mokre spodnie, postępując kolejny krok do przodu. Aż do samego środka koła. Spodziewał się, że coś nastąpi, ale jedyne co uległo zmianie, to powietrze. Ze świeżego, w niemalże duszące. Czekał. Coraz bardziej przemoczony, pozbawiony wskazówek. Czy to w tym miejscu leżało martwe ciało Itachiego? Zadrżał, gdy od dziwnego zapachu zakręciło mu się w głowie i przyklęknął na jedno kolano, zatapiając dłonie w skażonej ziemi. Potem już nie potrafił wstać. Jego ciało robiło się coraz bardziej ciężkie, a powieki samoistnie się zamknęły. Zanim dotarło do niego, że został otumaniony i prawdopodobnie zatruty, stracił przytomność na dobre. W samym środku okręgu.
***
Itachi do mieszkania Naruto wpadł niczym burza. Włosy miał całkowicie oklapłe od deszczu, a jego ubranie wydawało się wręcz niechlujnie nałożone. Jednak Uzumaki dostrzegł go dopiero po kilku chwilach, prawie podskakując na łóżku. Czytał akurat książkę o historii shinobi, która dałaby mu wskazówkę odnośnie klanu Otsutsuki. Niepokoiły go słowa Kaguyi i niechybna groźba powrotu, mimo iż wojna już jakiś czas temu dobiegła końca. Był jednym z tych, którzy ją zakończyli i musiał zabezpieczyć świat przed następstwami swoich decyzji. Czuł się odpowiedzialny za każdego, kto stracił wtedy życie. Właśnie dlatego prawie cały wolny czas pożytkował na czytanie, szukanie, węszenie. Gdziekolwiek się dało.
-Matko, Itachi. Wyglądasz okropnie! -Krzyknął, odkładając tomiszcze natychmiastowo za siebie. Wstał, prawdopodobnie z przyzwyczajenia ubierając na ramiona bluzę. Kiedy ktoś wchodził do jego domu bez pukania, na dodatek z taką miną, wręcz oczywistym stawał się fakt, że będzie musiał gdzieś wyjść. -Co się... -Zaczął, ale zaraz przerwał. Mimo iż Uchiha zakrywał oko dłonią, pomiędzy palcami był w stanie doskonale dostrzec potok jego własnej krwi.
-Sasuke. -Krótka odpowiedź, która natychmiastowo go najeżyła. W ciągu sekundy stał się prawie tak samo poruszony jak Itachi.
-Co z nim? -Pytanie padło szybko. W międzyczasie zakładał buty, prawie że potykając się o własne nogi. Obaj powinni przywyknąć, że z Sasuke było dużo problemów, ale im częściej się jakiś zdarzał, tym bardziej byli tym zaskoczeni.
-W tym właśnie problem, że nie wiem. -Rzekł cicho, jakby przygaszony. Przynajmniej dla postronnego obserwatora. Uzumaki doskonale wiedział, że Itachi teraz intensywnie myśli, a wszystkie jego zmysły wariują.
-Zacznij od początku. -Zasugerował, pociągając za klamkę. Naszykowanie się do wyjścia nie zajęło mu nawet kilku minut.
-Widziałem rano, jak gdzieś wychodził, ale nie szedłem za nim. -Przyznał z goryczą, jakby wyrzucał sobie ten karygodny błąd. -Nie wrócił do wieczora. Potem dostałem jakby... zaćmy? Coś w tym rodzaju. Nie mogę już używać sharingana. Przeciążyłem go przez tsukuyomi, które miało znaleźć źródło. Piekielnie bolą mnie po tym oczy. To działo się tak, jakby coś nie chciało, abym go znalazł.
-Gdzie to jest? -Zapytał Naruto, z góry nie przyjmując do wiadomości możliwość porażki. Nie było na to szans. Uchiha nie pozwoliłby, żeby tak ważna rzecz wymknęła mu się z rąk.
-Tam, gdzie wszystko się zaczęło. -Uzumaki musiał chwilę pomyśleć. Już miał krzyczeć na niego, że to nie czas na zagadki, ale wtedy też otrzymał znaczące spojrzenie.
-Zatruta ziemia?
-Bingo.
Po pierwsze: Sasuke durniu, gdzieś ty polazł. Mózgiem się z Naruto zamieniłeś?!
OdpowiedzUsuńNo, koniec oburzonego wstępu. Tak mi się wydaje. Chociaż rozdział spraiwł, że jestem jak; ' Na mojego Uga Buga, co tu się odjebało?!' <--- właśnie się tak czuje.
'-Matko, Itachi. Wyglądasz okropnie! '
Młotku, to nie czas, abyś wyrzucał komuś, że nie może udać się na rewię mody. Zresztą sam wyczuciem stylu się nie popisujesz, biegając w pomarańczowym drelichu, lecz to wina Kiśla.
Wybaczamy mu te grzechy na nadchodzące święta.
Coś ty mu w oko zrobiła, zua kobieto. Biedne oćko. :<
Nie grajcie w bingo, tylko run do Saska, zanim pojebana ziemia z Czarnobyla go zje.
Nom. Tak to było ze mną. Ten komentarz brzmi absurdalnie, ale tak się czułam.
A teraz hasaj mi to naprawiać, aby latali na tęczy. Nawet kosztem Agonii tej ziemi.
Dwa posty, ohohoho. To jedziesz, mogę ci kopniaka napędzanego weną dać czy coś.
Matko. Ta "Pojebana ziemia z Czarnobyla podbiła moje serce". To tekst roku 2019. Przysięgam.
UsuńO tak. Kopniaka poproszę. Drugiego do zestawu także zamawiam.
To jest bardzo dobitne określenie tego, tak sądzę. No nieźle, a 2018 się jeszcze nie skończył - zaginam czasoprzestrzeń, fuck yea XD
UsuńTo się nadstawiaj, ale nie obiecuję, że nie zaboli ]:>