niedziela, 4 października 2015

Burdel - Rozdział VII.

Telefon po raz kolejny zaczął wibrować w kieszeni spodni, informując o przychodzącym sms'ie. Mimo iż swędziały go ręce aby zapewnić blondyna o swoim stabilnym stanie psychicznym, nie mógł się zdobyć aby zignorować brata i zacząć pisać wiadomość. Szczególnie, że na niego patrzył. Te ciemne oczy prześladowały go wszędzie. Gdziekolwiek by nie poszedł, był to jedyny element, który potrafił wywierać tak wielki wpływ na osobie zaszczyconej piekielnym spojrzeniem. Mimo iż byli tacy sami. Podobni. Oczy Sasuke nie różniły się niczym oprócz mniejszej ilości rzęs. Te Itachiego zawsze wyglądały bardziej okazale, a i przyciągały jak magnes, każdego, kto dał się zwieść. Jakże kłamliwe było to piękno. Mógł porównywać brata do syren. Podobno były one cudowne. Lecz gdy już przychodziło co do czego, a mężczyzna zaczynał tonąć, pokazywały swoją prawdziwą, zdradziecką naturę. Skąd się mu wzięło takie porównanie? Niegdyś czytał wiele książek fantasy. Te z ukrytym motywem szczególnie go przyciągały. Teraz nie miał czasu, ani chęci aby powrócić do tego zajęcia. Sam nie wiedział czemu. Może realne życie zbyt wiele zaczęło dla niego znaczyć. Prychnął na głos, przyciągając tym samym uwagę Itachiego. Od czasu przekroczenia progu tego pokoju wymienili ze sobą tylko kilka podstawowych zdań. To jednak póki co wystarczało. Sięgnął po kieliszek, upijając z niego łyka czerwonego wina. On zawsze dostawał to co chciał. Właśnie dlatego znajdował się tu teraz, na jego łasce. W tym pomieszczeniu, w tym pokoju, do którego nie miał wstępu od ponad kilku lat. Otóż był tutaj po raz pierwszy od dłuższego czasu, na co wskazywał badawczy wzrok, szukający choćby najmniejszych zmian. Nie doszukawszy się takowych musiał znów zawiesić spojrzenie na Itachim, na co średnio miał ochotę. Podziwianie urody brata nie było czymś z czego mógłby być dumny. Nie było też czymś, przed czym mógł się oprzeć. Był po prostu za idealny, aby można było pominąć wygląd tych włosów, skóry, oczu. Wszystko posiadał idealne. Zabawne jak Bóg tworzy ludzi na ,,swoje podobieństwo". Ci najlepsi mają wszystko, a rzadko kiedy się trafia, aby jakiś bezwartościowy osobnik posiadał chociaż jedną z tych rzeczy jakie mają inni, bogaci i wpływowi ludzie. Od tak. Nie sposób było tego wyjaśnić. Nawet poszczególne grupy dzielące się na biednych i bogatych, słabych i mocnych posiadały jeszcze podkategorie i prawa rządzące się samoistnie. Drgnął, odrzucając od siebie filozoficzne przemyślenia. Nie był od tego. Nie znajdował się tu po to. No właśnie. Sam nie wiedział dlaczego nadal tu tkwił. Łasica nie odzywał się słowem od jakiś dobrych pięciu minut, tylko mierzył go badawczym wzrokiem wprowadzając jeszcze dziwniejszą atmosferę. Mimo chęci przerwania ciszy, także nie zamierzał się odzywać. Prowadzili jakby niemą wojnę. Odezwiesz się - przegrywasz. Na tym mniej więcej widocznie miało to polegać. Pomimo wszystko Sasuke w tej kategorii nie był tak zły jak mogło się wydawać. Bawiąc się kieliszkiem i pijąc z niego powoli po jakimś czasie po prostu zaczął ignorować brata. Co stało się dużym błędem. Nie zwracając uwagi na mężczyznę nie usłyszał jak podchodzi i wyjmuje mu kielich z dłoni. Nim zdezorientowany zdołał ogarnąć o co chodzi, już leżał, przygnieciony ciężarem Itachiego. Ponownie zmierzył wzrokiem bladą twarz, dostrzegając na niej jedynie zadowolenie. Te potyczki naprawdę potrafiły być męczące. Ale cóż mógł poradzić. Przywykł do takiego stylu życia. Nieustanne intrygi i tajemnice pomiędzy nim, a bratem. Wątpił, aby kiedykolwiek się to zmieniło. A mimo wszystko w głębi duszy starał się wierzyć w fakt, że nadal gdzieś tam za skórą skurczybyka siedzi dawny towarzysz zabaw, śmiechów i radości. Dla większości osobników byłoby to trudne, ale nie dla niego. Dziecinne imitacje i coś czego już nie było, pozostawało pożądane przez zarówno serce, jak i umysł.
-Czego chcesz?
Przegrał, ale wykonał pierwszy krok. Zagłuszył ciszę, starając się ustalić przede wszystkim warunki uwolnienia. Jeśli ktoś nie wiedziałby o co chodzi, można to porównać do szachów. Oddał swój ruch przez ignorancję, pozwalając na to, aby został przygwożdżony do łóżka. Następnie wykonał kolejny, przemyślany ruch, odzywając się. Co oznaczało jedynie to, że nadeszła kolej na starszego.
-Powiedz mi. Czym dla Ciebie jest nasza rodzina.
Takie polecenie z ust starszego nieco go zaskoczyło. Nie spodziewał się tego, toteż zamrugał, na chwilę zrzucając beznamiętną maskę. Skąd mu się to wzięło? Zadrżał, nie odwracając od niego wzroku, pomimo tego iż obie, szczupłe dłonie wylądowały po obu bokach jego głowy. Starał się ocenić jak wiele może powiedzieć. Nie chciał zdradzać zbyt dużo z tego co tak naprawdę myślał. Kiedyś - owszem. Teraz nie mógł i nie chciał. Nie potrafił już zaufać Itachiemu. Zmiany, które pomiędzy nimi zachodziły na przestrzeni lat zadecydowały o tym, że nie posiadali już tej wspaniałej, braterskiej więzi. Coś, co kiedyś wydawało się nierozrywalne, pękło, niczym pajęcza nić poruszana przez wiatr. Mimo iż na początku zadecydował się skłamać, to nie mógł tego zrobić tak dokładnie jak by chciał. Obie sprzeczności doprowadziły do tego, że poddał się, mówiąc pierwsze rzeczy co mu ślina na język przyniosła.
-Dobrze wiesz co o niej myślę. Każdy jeden Uchiha jest zepsuty do szpiku kości. Nie ma w nas ani krzty dobra. Jest tylko pragnienie zysku, seksu, dominacji. Taka właśnie jest nasza rodzina. Rodzina Uchiha.
Pokręcił głową, wzrokiem będąc całkowicie nieobecnym. Nigdy mu się to nie podobało. Nie mówił o tym jako o czymś nieznanym, albowiem sam tutaj należał. Właśnie dlatego formułował zdania jakby był taki sam jak każdy członek klanu. Bo wiedział, że taki jest. Może jeszcze nie do końca, ale jest. To siedziało głęboko w nim.
-Hm...
Zamrugał usłyszawszy niespotykane jak na Łasicę odgłosy i ponownie postarał się wrócić do swojego normalnego, monotonnego stanu obojętności. Mimo iż szło to dosyć opornie. Nie wspominając o tym, że ciepło drugiego ciała go rozpraszało. Ciężar na biodrach zapewniał, że nadal ma na sobie osobę, której tam nie powinno być, a na dodatek zaczął on bawić się o wiele krótszymi i bardziej sterczącymi kosmykami włosów młodszego. Niecodzienny spektakl jak na dwójkę różnych od siebie braci. Sasuke wpatrywał się w brata niezrozumiale, szukając oznak czegoś dziwnego. I w sumie to je znalazł. Przez krótką chwilę absurdalnie miał uczucie, że patrzy na osobę która nadal go kocha. Ale minęło to tak szybko jak się pojawiło. Rozległ się huk, a odłamek czegoś małego przebijając się przez okiennicę ze świstem poszybował w ich kierunku. Nie miał szansy pomyśleć. Spanikował i nie zdążył ostrzec brata. Kula trafiła w jego plecy, odbierając przytomność. Ciało mężczyzny opadło na niego bezwładnie, przyciskając do łóżka.

3 komentarze:

  1. Ależ zwrot akcji. Totalne zaskoczenie. W ogóle odnoszę wrażenie, że ten rozdział odstaje od reszty. Nie wiem czy to zabieg celowy, czy też tak po prostu wyszło, ale jakoś czuję się skonsternowana.
    Przeczytałam Twojego posta wcześniej, ale musiałam jakoś go przetrawić, by coś napisać i stwierdzam, że dalej nie do końca wiem jak się do tego odnieść. Niby tekstu trochę jest, mimo tego niewiele można się dowiedzieć. Czekam na następnego, z nadzieją nadejścia olśnienia.
    Weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie miało to wyglądać. I spokojnie. Olśnienie nadejdzie wraz z czasem. Wyjaśnię wszystkie zaczęte kwestie w swoim czasie.

      Usuń