***
Kontakt z rzeczywistością urywał się i wracał, a nieznośne pikanie w głowie narastało z każdą kolejną chwilą. Jako pierwsze dotarło do niego niezbyt komfortowe położenie i zdrętwiałe ciało, domagające się natychmiastowej zmiany pozycji. Nie myśląc zbyt wiele, postarał się zadowolić obolałe mięśnie na tyle na ile to możliwe, przekręcając się na bok. Dopiero wtedy kolejną rzeczą jaka na niego wpłynęła były delikatne wstrząsy i cichy warkot silnika. Jechali... Obudziwszy zdolność myślenia po tym jakże nieprzyjemnym uderzeniu szukał wytłumaczenia sytuacji, na razie nie dając znać, że już jest przytomny. . Zaskakująco szybko jak na nastolatka w potrzasku ułożył własną wersję wydarzeń. Nie był związany, co jako jedyne go zaskoczyło w tej całej paranoi, chociaż mógł to potem wykorzystać na swój sposób. Głowa, która jeszcze niedawno oberwała czymś ciężkim za bardzo skupiała się na bólu, aby podać mu informację na temat tego, że właśnie powinien się bać i panikować. Kto wie jak daleko od domu już byli i czy Ci, którzy raczyli go tak urządzić nie mają broni. A porywacze zazwyczaj takową posiadali. Czekał więc, z walącym sercem odliczając w głowie kolejne sekundy. Poczucie czasu zniknęło Samochód w końcu zatrzymał się, przez co siła hamowania niemalże zrzuciła go z siedzeń, na których został położony.
-Obudził się?
-Chyba za mocno go uderzyłeś...
Drgnął, usłyszawszy znajomy głos. Naruto? Postanowienie o nieujawnianiu poszło w cholerę. Zerwał się z miejsca akurat w tym momencie, w którym został obdarzony wzrokiem osób siedzących na przodzie. W ciemnościach mógł mało dojrzeć, ale okazało się to wystarczające. Za kółkiem siedział jakiś nieznajomy mu mężczyzna, o długich, białych włosach, dziwnie upiętych w dwie, niskie kitki po bokach, a obok niego nie kto inny jak Uzumaki Naruto. Zapanowała kompletna cisza, do czasu kiedy nie dopadł drzwi i nie zważając na to iż zdążył już zapaść zmrok wyszedł. Kompletnie nie wiedział gdzie się znajduje, ale to nie było ważne. Krew go zalewała. Przyłapał się nawet na tym, że najchętniej by tam wrócił i przyjebał byłemu przyjacielowi. Co się do cholery działo?! Za sobą dosłyszał trzask drzwi, a następnie kroki. Już wiedział, że ktoś pofatygował się aby za nim poleźć.
-Sasuke!
Tak, to jednak był Naruto. Zamachnął się i wyrzucając całą złość walnął przyjaciela w twarz. To nie było tylko za to, co się teraz wyprawiało. To był cios za wszystkie tajemnice, które przed nim posiadał.
-Co to kurwa ma być?
Zapytał, rezygnując z dalszego okładania blondyna, gdy zgiął się w pół, zasłaniając twarz. Chyba tyle wystarczyło, a i ręka Sasuke nie była w najlepszym stanie po tak bliskiej konfrontacji.
-Wyjaśnię Ci wszystko, ale nie tutaj!
Obaj przekrzykiwali się nawzajem. Chłopak zdołał zarejestrować, że wcale nie został wywieziony gdzieś za miasto, a znajdowali się na poboczu, nieopodal autostrady. Mimo tego musiało być na tyle późno, że rzadko kiedy zauważał przejeżdżające auto.
-I ja mam Ci niby wierzyć?
Zapytał ze słyszalną kpiną w głosie. Sam już nie wiedział co ostatnio się z tym wszystkim wyprawiało. Złe przeczucia się sprawdzały, a najgorsze w tym wszystkim było to, że nie wiedział co się dzieje. Ale Itachi rozmawiał z Naruto przez telefon. No własnie. Itachi. Dziwnie się zachowywał.
-Gdzie jest Itachi?
Zapytał zimno, podejrzewając, że on ma z tym coś wspólnego. W końcu elementy układanki same się dopasowywały. Blondyn porozumiewał się z bratem, ponadto niedługo po powrocie do domu został porwany.
-Właśnie dlatego tu jesteś. Itachi jeszcze nie wrócił, a ja obiecałem mu, że dopilnuję abyś był bezpieczny!
Sam nie wiedział, czy chce mu się wierzyć w te brednie. Założył ręce na piersiach, opierając się o pierwsze lepsze drzewo aby nie upaść przez uginające się nogi.
-Nigdzie z tobą nie polezę, dopóki nie dowiem się o co tu chodzi.
Nie zwracał uwagi na drugiego mężczyznę, który przyglądał mu się z dziwną miną. Ochłonął wystarczająco aby nie rzucić się na tę dwójkę w natłoku emocji. Teraz chciał jedynie wyjaśnień i w tym celu zastosował jawną manipulację. Tym razem nikt nie mógł mu przywalić w głowę. Z satysfakcją dostrzegł, że z nosa Naruto cieknie stróżka krwi, zapewne od tego uderzenia, które mu zafundował, co i tak było nauczką zbyt małą by okazała się skuteczna.
-Kurde...
Westchnięcie z ust niebieskookiego widocznie wyraziło, że się poddał i prawdopodobnie zacznie gadać.
-Itachi mnie zabije.
Mruknął, przykładając do nosa jedną z dłoni aby zatamować krwawienie.
-Twój brat nie jest taki jak Ci się wydaje.
To zdanie było tym, które zburzyło jego pewność siebie. Od tak. Nawet jeśli wypowiedział je obcy mu człowiek o dziwnej twarzy. Choć nie wyglądał na przyjemnego, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
-Że co proszę?
Pytał starannie próbując ukrywać irytację i niepokój. Jakby jeszcze było mu tego wszystkiego mało...
-Nie kocham Itachiego. Nigdy nie kochałem, nigdy się nie kochaliśmy.
Dokończył Naruto, gdy w końcu znalazł jakiś sensowny początek aby zacząć to wszystko wyjaśniać. Od podstaw. Sasuke chciał mu przerwać, zapytać się o coś, ale nie zdążył, bo blondas mówił dalej.
-Twój brat przez cały czas udawał kogoś kim nie jest, tylko po to by oszukać Uchiha. By Cię chronić. Dlatego kilka dni temu, gdy rozmawialiśmy, ustaliliśmy, że gdy przyjdzie pora na ujawnienie się, wywiozę Cię w bezpieczne miejsce. Itachi cały czas zdawał sobie sprawę z tego jak brudne są metody twojego ojca i w ostateczności stał się podwójnym agentem. Ja wiem naprawdę mało. Itachi wyjaśni Ci wszystko, gdy wróci, ale teraz musisz z nami jechać. Teraz nie jesteś bezpieczny.
Czy to była prawda? Uchiha nie mógł nadążyć za natłokiem myśli. W prawdzie wiedział już to, co go najbardziej trapiło, ale nie miał pewności, czy może znowu zaufać przyjacielowi. Nie mógł, nie musiał... Przełknął ślinę, czekając na ciąg dalszy, chociaż niekoniecznie chciał go usłyszeć.
-Kiedy?
Zadał jedno pytanie, starając się nie dać ponieść fantazji.
-Obudził się?
-Chyba za mocno go uderzyłeś...
Drgnął, usłyszawszy znajomy głos. Naruto? Postanowienie o nieujawnianiu poszło w cholerę. Zerwał się z miejsca akurat w tym momencie, w którym został obdarzony wzrokiem osób siedzących na przodzie. W ciemnościach mógł mało dojrzeć, ale okazało się to wystarczające. Za kółkiem siedział jakiś nieznajomy mu mężczyzna, o długich, białych włosach, dziwnie upiętych w dwie, niskie kitki po bokach, a obok niego nie kto inny jak Uzumaki Naruto. Zapanowała kompletna cisza, do czasu kiedy nie dopadł drzwi i nie zważając na to iż zdążył już zapaść zmrok wyszedł. Kompletnie nie wiedział gdzie się znajduje, ale to nie było ważne. Krew go zalewała. Przyłapał się nawet na tym, że najchętniej by tam wrócił i przyjebał byłemu przyjacielowi. Co się do cholery działo?! Za sobą dosłyszał trzask drzwi, a następnie kroki. Już wiedział, że ktoś pofatygował się aby za nim poleźć.
-Sasuke!
Tak, to jednak był Naruto. Zamachnął się i wyrzucając całą złość walnął przyjaciela w twarz. To nie było tylko za to, co się teraz wyprawiało. To był cios za wszystkie tajemnice, które przed nim posiadał.
-Co to kurwa ma być?
Zapytał, rezygnując z dalszego okładania blondyna, gdy zgiął się w pół, zasłaniając twarz. Chyba tyle wystarczyło, a i ręka Sasuke nie była w najlepszym stanie po tak bliskiej konfrontacji.
-Wyjaśnię Ci wszystko, ale nie tutaj!
Obaj przekrzykiwali się nawzajem. Chłopak zdołał zarejestrować, że wcale nie został wywieziony gdzieś za miasto, a znajdowali się na poboczu, nieopodal autostrady. Mimo tego musiało być na tyle późno, że rzadko kiedy zauważał przejeżdżające auto.
-I ja mam Ci niby wierzyć?
Zapytał ze słyszalną kpiną w głosie. Sam już nie wiedział co ostatnio się z tym wszystkim wyprawiało. Złe przeczucia się sprawdzały, a najgorsze w tym wszystkim było to, że nie wiedział co się dzieje. Ale Itachi rozmawiał z Naruto przez telefon. No własnie. Itachi. Dziwnie się zachowywał.
-Gdzie jest Itachi?
Zapytał zimno, podejrzewając, że on ma z tym coś wspólnego. W końcu elementy układanki same się dopasowywały. Blondyn porozumiewał się z bratem, ponadto niedługo po powrocie do domu został porwany.
-Właśnie dlatego tu jesteś. Itachi jeszcze nie wrócił, a ja obiecałem mu, że dopilnuję abyś był bezpieczny!
Sam nie wiedział, czy chce mu się wierzyć w te brednie. Założył ręce na piersiach, opierając się o pierwsze lepsze drzewo aby nie upaść przez uginające się nogi.
-Nigdzie z tobą nie polezę, dopóki nie dowiem się o co tu chodzi.
Nie zwracał uwagi na drugiego mężczyznę, który przyglądał mu się z dziwną miną. Ochłonął wystarczająco aby nie rzucić się na tę dwójkę w natłoku emocji. Teraz chciał jedynie wyjaśnień i w tym celu zastosował jawną manipulację. Tym razem nikt nie mógł mu przywalić w głowę. Z satysfakcją dostrzegł, że z nosa Naruto cieknie stróżka krwi, zapewne od tego uderzenia, które mu zafundował, co i tak było nauczką zbyt małą by okazała się skuteczna.
-Kurde...
Westchnięcie z ust niebieskookiego widocznie wyraziło, że się poddał i prawdopodobnie zacznie gadać.
-Itachi mnie zabije.
Mruknął, przykładając do nosa jedną z dłoni aby zatamować krwawienie.
-Twój brat nie jest taki jak Ci się wydaje.
To zdanie było tym, które zburzyło jego pewność siebie. Od tak. Nawet jeśli wypowiedział je obcy mu człowiek o dziwnej twarzy. Choć nie wyglądał na przyjemnego, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
-Że co proszę?
Pytał starannie próbując ukrywać irytację i niepokój. Jakby jeszcze było mu tego wszystkiego mało...
-Nie kocham Itachiego. Nigdy nie kochałem, nigdy się nie kochaliśmy.
Dokończył Naruto, gdy w końcu znalazł jakiś sensowny początek aby zacząć to wszystko wyjaśniać. Od podstaw. Sasuke chciał mu przerwać, zapytać się o coś, ale nie zdążył, bo blondas mówił dalej.
-Twój brat przez cały czas udawał kogoś kim nie jest, tylko po to by oszukać Uchiha. By Cię chronić. Dlatego kilka dni temu, gdy rozmawialiśmy, ustaliliśmy, że gdy przyjdzie pora na ujawnienie się, wywiozę Cię w bezpieczne miejsce. Itachi cały czas zdawał sobie sprawę z tego jak brudne są metody twojego ojca i w ostateczności stał się podwójnym agentem. Ja wiem naprawdę mało. Itachi wyjaśni Ci wszystko, gdy wróci, ale teraz musisz z nami jechać. Teraz nie jesteś bezpieczny.
Czy to była prawda? Uchiha nie mógł nadążyć za natłokiem myśli. W prawdzie wiedział już to, co go najbardziej trapiło, ale nie miał pewności, czy może znowu zaufać przyjacielowi. Nie mógł, nie musiał... Przełknął ślinę, czekając na ciąg dalszy, chociaż niekoniecznie chciał go usłyszeć.
-Kiedy?
Zadał jedno pytanie, starając się nie dać ponieść fantazji.
Rozwijasz się w dobrą stronę, bo Twoje opowiadanie jest coraz ciekawsze :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę Itachiego w dobrej wersji. Wiem, że niektórzy robią z niego mordercę albo sadystę, ale taki troskliwy, inteligentny i dbający o Sasuke i poświęcający swoje życie jest najfajniejszy :) Fajnie wymyśliłaś ich losy.
Zastanawia mnie tylko jedna sprawa. Sasuke kiedyś przyłapał Itachiego i Naruto. Nie jestem w stu procentach pewna na czym. Nie będę szukać tego w poprzednich rozdziałach, bo jak okaże się, że na tym o czym myślę, to wtedy wytłumaczenie Naruto nie mogłoby być prawdą. Za to Ty śmiało możesz to teraz skorygować jeśli Ci się chce. Ja po prostu jestem wyczulona na takie szczegóły i gdy komuś zdarza się ich zbyt wiele, to czuję duży niesmak. Jak to mówią, każdy ma jakieś swoje dziwactwa, a ja nie jestem wyjątkiem :))))) Twój post jest dowodem na to, że jestem w stanie przymknąć oko na ten drobny szczegół (pierwszy raz z pośród wielu opowiadań jakie przeczytałam), bo było ciekawie i miało to sens. To jak opisujesz rozterki Sasuke, jest po prostu genialne.
Życzę weny, ale również motywacji, by kolejne posty dorównały temu ;))
Dziękuję bardzo :) Fragment o którym mówisz występował na samym początku i Sasuke przyłapał Ite i Naruto na pocałunku. Jednak można to wyjaśnić w sposób taki, że musieli być przekonujący aby ktoś im wierzył. Dlatego nie powinno być to duża przeszkadzajką w czytaniu. W miarę staram się dopasowywać szczegóły do kontynuacji.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKupuję Twoją odpowiedź ;)
Usuń