-Coś się stało Sasuke?
Jego głos był piękny. Zawsze go uwielbiał. To tylko dowodziło temu, jak bardzo pochłonięty był wychwalaniem brata. Wolał zachować swój narkotyk dla siebie, jakby to narkoman postąpił. Wszyscy uważają, że kamień szlachetny przynosi zyski. Że oglądając go, ludzie płacą i właściciel się wzbogaca. On miał o tym całkowicie inne mniemanie. Chciał zachować skarb dla siebie, aby nikt nie ważył się pożądać go w równym stopniu. Aby ryzyko kradzieży zmalało. Nie pozwoliłby sobie odebrać kogoś, kto jako jedyny miał dla niego jakieś znaczenie. Czemu więc nie mógł opanować zadowolonego uśmiechu, gdy podchodził do niego i łapał go za rękę, zmuszając do spojrzenia prosto w oczy? Odpowiedź nasuwała się sama ilekroć ktoś spojrzał w źrenice owładnięte mrokiem. Bo był szalony. Pociągnął licealistę za włosy, zmuszając aby odchylił głowę w jego stronę, mimo syku bólu, wydobywającego się z tych idealnych ust.
-Patrz na mnie, gdy mówisz takim tonem.
Rozkazał, nie znosząc sprzeciwu. Nie pozwoliłby mu na to. Zdawał sobie sprawę, że być może nadal pragnie w jakiś sposób go przewyższyć i właśnie to robił. Chciał mieć nad nim władzę. Chciał uwięzić go i uczynić swoim. Przeciągnął ciemny kosmyk przydługich włosów, niedawno trzymanych w mocnym uścisku przez palce, aby poczuć ich nieskazitelny jedwab.
-Sasuke, do cholery, co ty... ach!
Itachi chciał się sprzeciwić, co zostało udaremnione przez rękę wkradającą się pod materiał jego bokserek, aby w końcu usłyszeć dźwięk rozkoszy, przemieszanej z zaskoczeniem. Ile to już razy wyobrażał sobie jak Itachi jęczy. A to co usłyszał, przechodziło jego najśmielsze wyobrażenia. Zamruczał z zadowoleniem, w nagrodę poruszając ręką po jeszcze nie pobudzonej męskości.
-Co... ty... robisz?
Uchiha zaciskał usta, siląc się na ton, który powinien już dawno porzucić. Do tego śmiał wyswobodzić się z pod dotyku. W miarę jak obaj patrzyli sobie w oczy, dostrzegał rosnący strach. Strach, będący z pewnością całkowicie nowym uczuciem dla Itachiego. Próba dostania się do drzwi została całkowicie udaremniona. To Sasuke był tym szybszym i silniejszym od kiedy jego obsesja zaczęła stawiać wszystko na jedną kartę. W duchu był zadowolony ze swoich umiejętności. W taki właśnie sposób był w stanie powalić nieco większego od siebie faceta na podłogę i przygwoździć ciałem.
-Dlaczego?
-Stanowczo zadajesz zbyt wiele pytań, Itachi.
Zadrżał. Czuł tę władzę. Czuł te przyjemne dreszcze, przekazujące mu fakt, że to on jest ponad bratem. Że to on ma nad nim władze. Niepodważalną. Narkotyki bywają uzależniające. Dlaczego więc można uzależnić się od miłości? To głupie i dziecinne, a mimo tego nie był w stanie dłużej wytrzymać presji. Zachowywał się jak zwierze, rozbierając osobę, wbrew jej woli. Ale mało go to obchodziło. Obiecał sobie, że weźmie go siłą, albo po dobroci. A skoro nie chciał współpracować... no cóż. Złość ogarniała go, gdy tylko pomyślał, że on nie czuje tego samego. Dlatego wszedł w niego bez zbędnego przygotowania, dlatego też słuchał krzyków bólu i upokarzał go na tej niewygodnej podłodze. I gdy tylko czuł wahanie, niwelował je głosem podświadomości. Nie przeszkadzało mu nawet to, że plecy ma całe podrapane, a skóra piecze go od niedelikatności. I gdy wszystko dobiegło końca i oszczędził Itachiemu jedynie spełnienia w jego gorącym wnętrzu nie odszedł. Objął go, zaniósł na łóżko i przytulił do swojego ciała. Dopóki szlochanie nie ustało, czuwał nad nim, aby następnie zasnąć snem niespokojnym.
***
Po delikatnym mizianiu na szyi upewnił się, że wszystko co stało się za sprawą napadu jego podświadomości nie było kłamstwem. Sprzeczne uczucia targały nim w jedną i drugą stronę, nie pozwalając pokonać tchórzostwa i otworzyć oczu.
-Bracie.
Usłyszał westchnienie delikatnego głosu, niewątpliwie należącego do starszego brata. On już wiedział, że nie śpi. Musiał o tym wiedzieć. Spokój, który przez niego przemawiał nie mógł być przypadkowy. Zadziwiające jak ten mężczyzna szybko podnosił się po upokorzeniach.
-Przepraszam.
Mógł się tego spodziewać. W końcu to był Itachi. Gdy przychodziło co do czego, analizował dokładnie każde zachowanie, doszukując się powodu. I zapewne wiedział już, jak ogromne ciężary Sasuke nosił przez ten cały czas. Wiedział, ale to nie on powinien przepraszać. Nie on.
-Wiesz, że nie musisz.
Uchylił powieki, unosząc dłoń aby go pogłaskać po policzku. Ku jego uldze na gest odpowiedział delikatny policzek Itachiego, wtulający się we wnętrze sporawych rozmiarów dłoni.
-Muszę. Bo wiem, że to ty cierpiałeś bardziej niż ja.
Sprytna duszyczko, dlaczego musisz być taki idealny w tym w co wierzysz? W tym co robisz i w tym co myślisz?
-Przepraszam.
-Nie musisz.
Wymienili się uśmiechami, chociaż krótkowłosy nadal nie był siebie pewien. Bo był nieobliczalny i aby chronić narkotyk zrobiłby wszystko.
Chyba spodziewałam się czegoś innego po zapowiedzi. Sama nie wiem co powinnam teraz napisać. Opisana scena nie wydaje się aż tak bardzo drastyczna, ale mimo wszystko nie chciałabym przez coś takiego przejść. Zamiana ról też nie jest zła. W sumie to mogłabyś napisać jakieś milusie opowiadanko z takim układem :-) ja rzucam tylko propozycję. Jak ją podchwycisz, to super.
OdpowiedzUsuńCo do nowego rozdziału, trzymam za słowo :-P
Fajnie to wszystko zostało tu opisane.
OdpowiedzUsuń