czwartek, 22 października 2015

Mandarynka - Cz.1

Lato mijało bardzo spokojnie. Wraz z nadejściem upragnionego lipca, upały zaczęły słabnąć, z czego raczej każdy spragniony ulgi i chłodu mógł być zadowolony. Miniony czerwiec był bowiem taki jak nigdy wcześniej. Podczas gorąca można było oszaleć, dlatego nikt za specjalnie nie tęsknił za ukropem. Sasuke westchnął cicho, a następnie podskoczył aby wygodnie usiąść na kuchennym blacie. Po za zbliżającymi się nieubłaganie urodzinami, czekał na pewne wydarzenie z największą niecierpliwością. Rocznica. To już prawie cały rok chodził z Itachim i nie miał pojęcia jak to uczcić. W takich chwilach czuł się niemal jak kobieta dla której takie rzeczy bywały ważne. Niegdyś wcale by o czymś takim nie pomyślał. A teraz... sam już nie wiedział. Z jednej strony gdyby poczynił jakieś szczególne kroki ku temu czułby się równie zawstydzony jak przy pierwszych pieszczotach, które ku sobie wspólnie skierowali. Ale z drugiej... no cóż, liczył na ciekawe doświadczenie życiowe. Itachi wart był tego by zaryzykować. Tylko tutaj nasuwało się pytanie co mógłby mu dać w prezencie. Przypominał sobie tylko romantyczne kolacje z monotonnych i przesłodzonych seriali, gdzie też pełno było tego badziewia. Westchnął cicho podciągając nogi pod brodę i upił łyka gorącej herbaty. No to miał kolejny powód by poużalać się nad słabym poziomem swojej wyobraźni. Zawsze pozostawało mieć nadzieję, że mężczyzna nie pamiętał takich drobiazgów i nie był świadom nadchodzącego dnia. Jak na przekór, młodszy musiał pamiętać. Nie zapomniał, bowiem właśnie w tym dniu, którym wszystko się zmieniło wracali do domu z porządnych wakacji, na które ciężko wspólnie pracowali. Wtedy też po raz pierwszy znalazł się za granicą i zobaczył piękne krajobrazy Grecji. Pociągnął kolejny łyk rozgrzewającego napoju, wspominając to wszytko z uśmiechem na ustach. Mógł sobie pozwolić na chwilę rozleniwienia po długim dniu w szkole. Liceum było wyczerpującym okresem i nawet sam Itachi, będący obecnie początkującym studentem, przyznawał, że dzienne lekcje na uniwersytecie to nic w porównaniu do jego czasów licealnych. Dodatkowo krótkowłosy nie poszedł na łatwiznę i wybrał kierunek, którego ukochany unikał jak ognia. Profil na którym kształtowało się umiejętności plastyczne wymagał cierpliwości i oddania  w wykonywanej pracy, bowiem jak wiadomo krytycy znajdowali się też wśród nauczycieli. Braki, które ciągnęły się za nim od gimnazjum też nie pomagały, a uczyć się podstaw musiał na własną rękę. Ewentualnie pobierał co jakiś czas korepetycje od przyjaciół i to by było na tyle. Zadrżał czując zimno i odstawił pusty już kubek. Lekko zeskoczył z szarej powierzchni, niechętnie przezwyciężając rozleniwienie. Skierował się do salonu, a tam zerknął na zegar aby dowiedzieć się jak późno już jest.
W pół do siódmej.
-Powinien już być.
Szepnął na głos sam do siebie, nie zdając sobie sprawy z faktu jak dziwnie by to wyglądało dla osoby obserwującej. Czekanie na Itachiego zawsze było dosyć męczące. O ile nie odrabiał lekcji, lub nie rysował nie miał co ze sobą zrobić. A tak się składało, że wszystko miał już zrobione na kolejny dzień. Dlatego zrezygnował z głupiego patrzenia się i postanowił wziąć prysznic. Długi i odprężający. Zadrżał na samą myśl, z przekonaniem, że to najlepsza rzecz jaką może zrobić.
Odkręcił wodę i poczekał aż nabierze odpowiedniej temperatury, a następnie zrzucając z siebie ubrania wszedł pod ciepły strumień. Z zadowoleniem odetchnął, gdy przyjemne dreszcze przeszły przez spięte ciało, po pierwszym zetknięciu z wodą. Tak jak się tego spodziewał, to było to czego mu było potrzeba. Gdy tylko skóra przyzwyczaiła się do warunków, a mięśnie odpuściły, przywołując przyjemne rozluźnienie sięgnął po jeden z żeli stojących na półce. Jeszcze nie miał okazji widzieć tej butelki, co musiało oznaczać, że to Itachi ją kupił. Zmarszczywszy brwi odkręcił korek i zaciągnął się zapachem pomarańczowego płynu.
-Mandarynki...
Szepnął ze słyszalnym uwielbieniem w głosie. W obecnych czasach Sasuke uwielbiał zapach mandarynek. To przywoływało wspomnienia. Tak, właśnie. To w taki sposób poznał Itachiego. Życzliwy mężczyzna, którego spotkał na ulicy i pokazał mu drogę, gdy się zgubił. Potem umówili się na kawę, rozmawiali, a w końcu okazało się, że są nawet nieco podobni i mają wiele wspólnego. Wylał trochę żelu na dłoń i przejechał po swoim ciele, myjąc się dokładnie z brudu i potu. To właśnie dzięki tamtemu spotkaniu polubił mandarynki. Gdy długowłosy musiał wracać do hotelu na następny dzień w podzięce przyniósł mu mandarynkę. Było to jednocześnie takie słodkie i przyjemne, że nie mógł odmówić jej przyjęcia. Ostatecznie nawet nie wyznał, że nie lubi takich owoców.
Za plecami dosłyszał cichy szelest, ledwo słyszalny przez wodę. Odczekał chwilę. Zamruczał z zadowoleniem, odwracając głowę w stronę osobnika, będącego właścicielem obejmujących go dłoni.
-Nie zaczekałeś na mnie z kąpielą.
Usłyszał szept tuż przy swoim uchu i uniósł kącik ust ku górze, wyciągając rękę aby przyciągnąć twarz kochanka do pocałunku.
-Wybacz. Liczyłem, że zdążysz wrócić.
Szepnął tuż przy jego wargach, z przyjemnością czekając aż długowłosy przeniesie ręce niżej. I niżej. Cóż... po całym dniu bez siebie było to w ich przypadku całkowicie normalne, że potrzebowali siebie i swojego dotyku, prawie tak jakby nie widzieli się około tygodnia. I takim właśnie sposobem całkowicie zapomniał o tym, nad czym zastanawiał się większość dnia, oddając się chwili.. Wszystko odeszło w niepamięć wraz z ulotną wodą i kolejnym pożądliwym dotknięciem.

4 komentarze:

  1. Fajnie, słodkie i przyjemne. Podoba mi się. Jednak mam małe ale. Mój zboczony umysł trochę zaczyna odczuwać brak scen typowych dla historii yaoi w Twoich opowiadaniach. Nie twierdzę, że ma być od razu jakaś ostra scena, można przedstawić ją w sposób subtelny, to jak to zrobiły Aya i Irmelin na swoim blogu. (Teraz zajadę reklamą innego bloga, ale jak mam się do czegoś odnieść to najlepiej w to miejsce http://gajaiyaoi.blogspot.com/2015/09/one-shot-kocham-cie.html)
    W każdym razie liczę na więcej takich schodziaśnych historyjek.

    No i coś, co po prostu muszę skomentować, bo najbardziej rzuciło mi się w oczy i pamięć.
    Chciałaś wstawić coś wesołego? Nawet gdyby historia była drastyczna, to ja i tak uśmiałam się przednio. Rozwaliłaś mnie na łopatki jednym zdaniem. Jakim? Cytuje: "Liceum było wyczerpującym okresem i nawet sam Itachi, będący obecnie początkującym studentem, przyznawał, że dzienne lekcje na uniwersytecie to nic w porównaniu do jego czasów licealnych."
    Jesteś licealistką, zgadłam?? Okres liceum i studia to dwa różne światy, nieporównywalne w żaden sposób. Ilość nauki zależy od podejścia i kierunku, ale nie znam studenta, który twierdziłby, że w liceum było ciężej. Przy pierwszej sesji zdanie: "Matura to bzdura" nabiera wielkiej mocy.
    Moja reakcja jest dość spokojna, ale mój mężczyzna... (może nie będę opisywać jego reakcji)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takowe sceny powstaną, ale w opowiadaniu ,,Burdel". Przyznam, że trochę trudno jest mi je opisywać, ze względu na długą przerwę i nie lubię robić czegoś niedokładnie.
      Co do mojego rzekomego bycia licealistką... pudło. Obecnie uczęszczam do ostatniej klasy gimnazjum (i uważałam, że będzie to czuć z kilometra), ale mniejsza. Zdaję sobie sprawę, że studia są trudne i tak dalej. Podałam ten przykład od tak, bo mi do głowy przyszedł. Internetowy świat jest po to, by dodać do niego trochę absurdu i niekoniecznie zgodnych ze światem realnym rzeczy.

      Usuń
    2. O rany... przy tobie mogłabym się poczuć jak starucha. Mogłabym, ale to się nie stanie, bo w sumie jesteś starsza od mojej siostry, a przy niej tak się nie czuję :))
      Domyślałam się, że jesteś sporo młodsza, ale to nie miało dla mnie znaczenia. Jak na gimnazjalistkę posługujesz się dojrzałym językiem i trzymasz sens wypowiedzi. Mogę Ci tylko kibicować, byś dalej rozwijała swój talent.

      PS. Co z drugą częścią Mandarynki??? :))) Będzie dzisiaj? :)

      Usuń
    3. E tam zaraz starucha.
      No cóż. Niestety różnice wiekowe czasami widać, chociaż wolałabym aby było na odwrót. :) A to nie talent. xd To wypracowany od podstaw styl, który i tak jest jeszcze zbyt słaby by było się czym pochwalić. Mimo to dziękuję.
      Sądzę, że zdążę dzisiaj dodać Mandarynkę, bo już mam mniej więcej połowę, ale pewnie ok. 23. Może troszkę później.

      Usuń